Rekordowa liczba nastolatków objętych opieką stanowego departamentu ds. dzieci i rodziny (DCFS) zginęła w ostatnich latach w strzelaninach. Bieda, wzrost przemocy z bronią palną, ale i zaniedbania ze strony stanowego departamentu przyczyniły się do śmierci co najmniej 11 młodocianych.
Jednym z nich był Laquan McDonald, o którym świat usłyszał po tym, jak ujawnienie nagrania wideo zarejestrowanego policyjną kamerą odsłoniło kulisy jego śmierci w październiku 2014 roku. McDonalds, wówczas 17-letni, został zastrzelony przez funkcjonariusza Jasona Van Dyke'a podczas policyjnej interwencji.
Van Dyke postrzelił McDonalda 16 razy, do zdarzenia doszło niedaleko 41 Street i Pulaski Road. 17-latek miał przy sobie mały nóż, którym wcześniej poprzecinał opony w jednym z policyjnych samochodów. Jak wykazała autopsja, był pod wpływem narkotyków. Nie reagował na polecenia odrzucenia noża.
W momencie interwencji funkcjonariusza nastolatek znajdował się jednak w odległości od 10 do 15 stóp od niego. Zgon siedemnastolatka został potwierdzony w szpitalu Mount Sinai. Funkcjonariusz Jason Van Dyke został oskarżony o morderstwo. Jego proces jeszcze się nie rozpoczął.
Laquan McDonald trafił do szpitala z powodu problemów ze zdrowiem psychicznym w wieku 11 lat. Badania wykazały, że na jego zachowanie miało wpływ trudne dzieciństwo.
Na pytanie: jak jednym słowem mógłby opisać świat, odpowiedział - "zły". A pytany o to, co każde dziecko może dostać? Oprócz "uścisku" lub "zabawki", McDonald stwierdził: "cios".
Prawną opiekę nad McDonaldem powierzono jego prababce, z którą mieszkał w domu w dzielnicy Austin do jej śmierci w sierpniu 2013 roku. Starsza kobieta, która wychowywała w sumie 12 dzieci, w tym innych członków rodziny, nie była w stanie odpowiednio zająć się Laquanem, a kiedy zaczęła więcej chorować, zwróciła się do departamentu ds. dzieci i rodziny (DCFS) o pomoc
Zdaniem inspektora generalnego DCFS wczesna interwencja jest kluczowa w takich sytuacjach, w której znalazł się Laquan McDonald. Nastolatek mieszkał w dzielnicy kontrolowanej przez pięć różnych gangów, z którymi miał styczność chociażby w drodze do szkoły czy w parkach.
Z raportu wynika, że w ostatnich trzech latach przed śmiercią był aresztowany 26 razy, w tym siedem za posiadanie narkotyków. Jego sprawami zajmował się sąd dla nieletnich, a raz został skazany. Był pod elektronicznym monitoringiem, chodził do szkoły specjalnej, musiał wykonywać pracę społeczną i odwiedzać poradnię, by leczyć się z uzależnień.
Na rok przed jego śmiercią matka Laquana McDonalda zwróciła się do sądu, aby odzyskać opiekę nad synem.
Laquan McDonald był jednym z 11 młodych ludzi zabitych w okresie, kiedy byli jeszcze objęci opieką stanowego departamentu ds. dzieci i rodziny - wynika z raportu inspektora generalnego DCFS, do którego dotarł dziennik "Chicago Tribune". To prawie dwukrotnie więcej w porównaniu z latami, kiedy także Chicago zmagało się z plagą przemocy.
Nastolatkowie ci po interwencji administracji stanowej zostali uwolnienie od przemocy domowej, ale nie zdołano ich uchronić od wpływu ulicznych gangów - konkluduje w swoim raporcie inspektor generalny.
Liczący 119 stron dokument opracowano na podstawie danych policji, DCFS, szkół, szpitali i sądu. W raporcie nie pojawiają się nazwiska, ale "Chicago Tribune" dotarł do innych dokumentów i w swoim obszernym materiale opisał historię kilku zabitych nastolatków.
Brak stabilnego domu
Rashada Olivera wraz z piątką rodzeństwa funkcjonariusze odnaleźli w opuszczonym, brudnym domu w Maywood. Spośród 11 młodych ludzi, których losy ujęto w raporcie, 14-letni Rashad Oliver był jedynym bez problemów z prawem.
Został postrzelony w głowę 25 stycznia 2015 roku, kilka minut po opuszczeniu domu znajomego w Riverdale na południowych przedmieściach. Jego przyjaciel powiedział policji, że Oliver spieszył się do domu, by zdążyć prze godziną policyjną wyznaczoną przez jego przybraną matkę na 8.00 wieczorem. Była to jego piąta rodzina zastępcza w ciągu pięciu ostatnich lat.
Przemoc otaczała Olivera od najmłodszych lat. Jego matka miała 15 lat, kiedy się urodził. Jego ojciec był o dziewięć lat starszy. W wieku 10 lat Oliver miał pięcioro rodzeństwa.
Jego rodzina mieszkała po schroniskach dla bezdomnych, a rodzice byli uzależnieni od narkotyków. Chłopiec był bity pasem i kablem, a nawet kiedyś poparzony.
W sierpniu 2010 roku stan zabrał dzieci po tym, jak policja odnalazła je w opuszczonym i zaniedbanym domu w Maywood. Celem było połączenie rodziny po zakończeniu przez ich rodziców leczenia od uzależnień, ale nigdy do tego nie doszło i dzieci pozostały w systemie DCFS.
Oliver mieszkał w trzech rodzinach zastępczych w ciągu pierwszego miesiąca. Przenoszony był ze względu na jego agresywne zachowanie i brak posłuszeństwa. W końcu znalazł stabilizację w nowym domu rodziny zastępczej w South Holand, ale w związku z problemami administracyjnymi pracownicy DCFS przenieśli go stamtąd po sześciu miesiącach. Chłopiec bardzo to przeżył - głosi raport inspektora generalnego.
Ostatecznie zadomowił się w nowej rodzinie zastępczej w Riverdale, ale jego nowa przybrana matka, z którą mieszkał od kwietnia 2013 roku i miał świetny kontakt, miała się przeprowadzić wkrótce do Tennessee, a Rashad Oliver do innej rodziny zastępczej - już szóstej.
Dzięki zapisom z monitoringu policja aresztowała dwóch sprawców, którzy go śmiertelnie postrzelili. Ponoć wzięli 14-letniego Olivera za członka rywalizującego gangu, na którym mieli się zemścić za wcześniejszą strzelaninę.
Stan sprawą Dai'Jonna Danzy zajął się po jego narodzinach, bo w organizmie chłopca znaleziono ślady kokainy. Po dwóch latach obserwacji sprawa dziecka została zamknięta. Tuż przed 16. urodzinami trafi do systemu DCFS ponownie, bo był bezdomny.
Sędzia sądu dla nieletnich pod koniec 2011 roku przyznał DCFS tymczasową opiekę nad nastolatkiem, który w ciągu kolejnych dwóch lat często uciekał ze schronisk i domów zastępczych. Sam przyznawał się do powiązań z gangami. Został przyłapany na włamaniu do własnej szkoły.
Danzy ukończył dwumiesięczny odwyk pod koniec 2013 roku, ale do narkotyków powrócił już na początku 2014 roku i został ponownie wysłany na terapię. Przyznawał, że palił marihuanę codziennie, aby "zachować spokój." Kiedy terapeuta zapytał go, co go martwi, odpowiedział: "nic prócz śmierci".
Danzy przeniósł się w maju tego roku do mniej restrykcyjnego schroniska w Maywood. Jak czytamy w raporcie inspektora generalnego DCFS, miał trafić do dzielnicy o niskiej przestępczości, bez gangów, a lokalizacja w Maywood nie spełniała tego wymogu.
W ostatnich sześciu miesiącach życia 19-letni Danzy radził sobie lepiej. Zaczął regularnie uczęszczać do szkoły z nadzieją, że będzie mógł częściej widywać swoją 3-letnią córkę. Miał rozpocząć specjalny program dla młodocianych rodziców.
"Wierzę, że jestem gotowy do tego programu, ponieważ zdałem sobie sprawę , że życie to więcej niż picie i palenie. I to jest moja ostatnia szansa" - napisał Dai'Jonn Danzy w samoocenie.
Został zastrzelony 21 listopada 2014 roku na parkingu schroniska dla młodych ludzi w Maywood, gdzie mieszkał przez sześć miesięcy. Został napadnięty po powrocie ze sklepu. O morderstwo oskarżono innego młodego człowieka objętego opieką DCFS, który mieszkał w tym samym kompleksie Adapt Community Alternatives.
Danzy był jednym z dwóch nastolatków zastrzelonych przed placówką należącą do DCFS. 18-letni Robert Waldon zginął 22 maja 2014 roku, dwa tygodnie po przeprowadzce do przejściowego domu Fundacji Geneva w zachodniej dzielnicy Chicago. Policja uważa, że była to egzekucja, bo Waldon był członkiem gangu.
Departament ds. dzieci i rodziny zainteresował się Robertem Waldonem jak miał trzy lata. Policja odnalazła go w opuszczonym domu, w miejscu spotkań narkomanów w zachodniej dzielnicy.
Waldon został oddany pod opiekę wujka i babci, kiedy miał 4 lata. Miał problemy z nauką i do szóstej klasy uczęszczał do szkoły dla dzieci specjalnej troski. Wcześnie zaczął pić alkohol i regularnie palić marihuanę. Po ośmiu latach w rodzinie zastępczej, w 2007 roku babka chłopca dostała prawa do opieki nad nim, jednak kiedy miał 15 lat sędzia sądu ds. nieletnich ponownie przekazał go pod opiekę DCFS, bo starsza kobieta zgłosiła agencji, że z powodów zdrowotnych nie jest w stanie dłużej opiekować się 15-latkiem.
Inspektor generalny w swoim raporcie zwraca uwagę na ten problem. Czasami starsze osoby z rodziny decydują się na przejęcie opieki na dziećmi, ale niektórzy wykorzystują to jako okazję do otrzymania dodatkowego czeku i nie wypełniają swoich obowiązków. Są ich przypadki, kiedy rodzina sama oddaje pod opiekę DSFC nastolatków, którzy mają powiązania z gangami i dostęp do broni palnej. Prowadzący dochodzenie ustali, że w latach 2011 - 2015 zgłoszono 48 takich spraw.
JT