Kandydaci na prezydenta, demokratka Hillary Clinton i republikanin Donald Trump, obiecują podjąć szybkie działania w sprawie imigracji po wygranych wyborach, ale bez Kongresu nic nie zrobią - jak pokazuje to kończąca się prezydentura Baracka Obamy.
"Kandydaci podnoszą oczekiwania, że coś się wreszcie wydarzy w sprawie imigracji" - powiedział Eric Herzik, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Nevada - Reno. "Ale kiedy jeden z nich zostanie wybrany i zwróci się do Kongresu, wtedy rzeczywistość zweryfikuje ich wyborcze deklaracje".
O ile jedna partia polityczna niespodziewanie nie zdobędzie w wyborach przewagi zarówno w Izbie Reprezentantów jak i w Senacie, Kongres pozostanie w martwym punkcie w sprawie reformy imigracji - twierdzą analitycy. Ustawodawcy w dużej mierze uniknęli podejmowania decyzji w sprawie imigracji w ciągu ostatnich trzech lat.
"Będziemy mieć prezydenta, który będzie próbował wprowadzić pewne dramatyczne zmiany, ale wydaje się to mało prawdopodobne, jeżeli Kongres nie będzie współpracować" - stwierdził Louis DeSipio, profesor nauk politycznych i studiów latynoskich na University of California - Irvine.
Demokratka Hillary Clinton zadeklarowała, że projekt nowej ustawy imigracyjnej wyśle do Kongresu w ciągu swoich pierwszych 100 dni na stanowisku prezydenta. Zapowiada, że chce otworzyć drogę do obywatelstwa wielu z 11 milionów nieudokumentowanych osób już mieszkających w Stanach Zjednoczonych i zakończyć politykę deportacji, która prowadzi do rozdzielania rodzin.
Z kolei republikanin Donald Trump obiecał zbudować mur na granicy z Meksykiem, potroić liczbę agentów imigracyjnych, zwiększyć deportacje i zatrzymać automatyczne przyznawanie obywatelstwa każdemu dziecku urodzonemu w Stanach Zjednoczonych.
Jeśli Clinton zostanie prezydentem i demokraci zdobędą kontrolę nad Senatem, to możliwe, że senatorowie będą mogli uchwalić kompleksową reformę imigracyjną, podobną do tej zatwierdzonej w 2013 roku. To wymagałoby rzadkiego ponadpartyjnego wysiłku, ponieważ oczekuje się, że żadna ze stron nie będzie dysponowała 60 głosami; a tyle wynosi większość potrzebna do uchwalenia ustawy w Senacie. Ale nawet jeśli ustawa przejdzie w wyższej Izbie Kongresu, to jest mało prawdopodobne, by została uchwalona w Izbie Reprezentantówm, jeśli ta pozostanie pod kontrolą partii GOP.
Zdominowana przez republikanów Izba Reprezentantów mogłaby pomóc Donaldowi Trumpowi, ale może napotkać na problemy w Senacie, nawet jeśli partia GOP zachowa niewielką przewagę w wyższej izbie Kongresu. Partia pozostająca w mniejszości w dalszym ciągu ma możliwości zablokowania ustawy w Senacie.
"Nie będzie poważnych zmian w sprawie imigracji" - przewiduje Jack Pitney, profesorem nauk politycznych na Claremont McKenna College w Kalifornii.
W rezultacie, jak przewidują analitycy, jest prawdopodobne, że następny prezydent podzieli losy Baracka Obamy i będzie podejmować działania wykonawcze w celu przeprowadzenia przynajmniej części swoich planów dotyczących imigracji.
Hillary Clinton już zapowiedziała, że jeśli Kongres nie będzie współpracować, to podejmie działania, aby zapobiec deportacji nieudokumentowanych imigrantów przywiezionych tutaj jako dzieci, ich rodziców i "innych osób, które wniosły wkład w ich społeczności".
Prezydent Barack Obama podjął działania w 2012 roku, wprowadzając tymczasową ochronę przed deportacją dla wielu nieudokumentowanych imigrantów przywiedzionych do Stanów Zjednoczonych jako dzieci. W 2014 roku rozszerzył ten program ochronny na kolejnych młodych imigrantów i ich rodziców, w sumie ochronę przed deportacją miało uzyskać około 5 mln nieudokumentowanych imigrantów.
Prezydenckie dekrety imigracyjne zostały jednak skutecznie zablokowane 23 czerwca, kiedy Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych nie przełamał impasu. Po śmierci sędziego Antonina Scalii sąd obecnie orzeka w ośmioosobowym składzie. Czterech sędziów opowiedziało się za podtrzymaniem apelacji, a czterech ją odrzuciło. Oznacza to, że podtrzymana została decyzja federalnego sądu apelacyjnego blokującej wejście dekretów w życie.
Legalność ogłoszonych w 2014 roku prezydenckich dekretów imigracyjnych zakwestionowało 26 konserwatywnych stanów, które pod wodzą Teksasu kilka miesięcy później złożyły pozew w tamtejszym sądzie federalnym. W pozwie argumentowano, że Obama naruszył zapisy konstytucji, które ograniczają zakres uprawnień prezydenckich.
W lutym 2015 roku rozpatrujący pozew 26 stanów sędzia federalny w Teksasie, Andrew Hanen uznał, że spełnia on wymogi, by go rozpatrzyć i zablokował wykonanie dekretów do czasu wydania orzeczenia. Następnie federalny sąd apelacyjny w Nowym Orleanie podtrzymał decyzję sądu federalnego niższej instancji. W odpowiedzi na tę decyzję departament sprawiedliwości reprezentujący administrację Obamy odwołał się do Sądu Najwyższego USA, a ten ostatecznie zablokował prezydenckie dekrety imigracyjne.
Jeśli wybory prezydenckiem wygra Hillary Clinton, to demokratka wypełni wakat w Sądzie Najwyższym USA i potencjalnie może ożywić i rozwijać imigracyjną inicjatywę Obamy.
Donald Trump obiecał odwołać zlecenia Obamy już w swoim pierwszym dniu urzędowania w Białym Domu, skutecznie kończąc spory prawne nad dekretami.
"Trump może także napotkać na problemy z używaniem władzy wykonawczej, jeżeli chciałby na tej drodze osiągnąć swoje cele w sprawie imigracji, gdyż tylko Kongres może zatwierdzić wydatki na zatrudnienie większej liczby agentów imigracyjnych czy zabezpieczenie granicy" - stwierdził profesor Louis DeSipio.
"Zakładając, że Meksyk nie zaoferuje mu czeku, Trump musiałby zdobyć środki od Kongresu, aby zbudować swój mur" - dodał politolog.
Ale Trump może jeszcze dokonać znaczących zmian poprzez odwrócenie polityki deportacji administracji Obamy, która koncentrowała się na nieudokumentowanych imigrantach łamiących prawo, pozwalając jednocześnie zachować większość innych.
"Trump może zmienić tę politykę i deportacji może podlegać każda osoba, która przebywa w USA nielegalnie, na przykład po wygaśnięciu ważności wizy" - uważa Mark Krikorian, dyrektor Centrum Studiów Imigracji. "Jest wiele rzeczy, które może zrobić natychmiast, bez Kongresu".
"To samo odnosi się do Clinton" - dodał Krikorian, który przewiduje, że była sekretarz stanu może podjąć działania, aby dać tymczasowy status ochronny dzieciom z Ameryki Środkowej, które przekroczyły nielegalnie granicę w ciągu ostatnich kilku lat, aby uniknąć przemocy gangów.
Frank Sharry, dyrektor wykonawczy proimigracyjnej America's Voice uważa, że jeśli Clinton wygra wybory prezydenckie i demokraci przejmą kontrolę nad Senatem i ożywi się dyskusja nad reformą systemu imigracyjnego, pod dużą presją znajdzie się przede wszystkim republikański przewodniczący Izby Reprezentantów - kongresman Paul Ryan. "Co z tym zrobi Ryan? To wielki znak zapytania" - stwierdził Sharry.
JT