Elvira Arellano, imigracyjna działaczka, która około dekadę temu przez rok mieszkała w kościele w dzielnicy Humboldt Park i stała się ważnym głosem w debacie imigracyjnej, uzyskała w środę od federalnych władz pozwolenie na kolejny rok pobytu w Stanach Zjednoczonych.
Arellano powróciła do USA w 2014 rok po tym, jak została deportowana do Meksyku. Od tego czasu, każdego roku wraz z prawnikiem stawiała się na wyznaczone spotkanie z urzędnikami w budynku policji imigracyjnej (ICE) w Chicago. W środę dowiedziała się, że przedłużono jej tymczasowy, warunkowy pobyt o kolejny rok. Arellano czeka na decyzję w sprawie petycji o azyl polityczny, którą złożyła trzy lata temu.
"Chcę przekazać wszystkim, że nie możemy tylko siedzieć i czekać na skutki wprowadzenia dekretów imigracyjnych. Musimy walczyć, żeby przekonać prezydenta Donalda Trumpa, aby zrobił coś dla nas" - powiedziała po hiszpańsku 42-letnia Arellano po spotkaniu z urzędnikami ICE.
Rutynowe meldunki w siedzibie ICE to część systemu warunkowego zwolnienia dla nieudokumentowanych imigrantów, którzy oczekują na decyzję w sprawie ich dalszego pobytu w tym kraju.
Adwokat Chris Bergin powiedział, że Arellano, do której strzelano na wiecach i grożono śmiercią w Meksyku, gdzie walczy o prawa imigrantów z Ameryki Łacińskiej uciekających przed przemocą do Stanów Zjednoczonych, kwalifikuje się, by otrzymać azyl polityczny.
Elvira Arellano stawiła się w siedzibie ICE z synem Saulem, 18-letnim amerykańskim obywatelem i 3-letnim Emiliano, który urodził się w Meksyku.
Zwolennicy wysiłków prezydenta Trumpa na rzecz zwiększenia deportacji uważają, że powinny one objąć takich ludzi jak Arellano. Stawiają ją za przykład arogancji imigrantów, którzy są tu nielegalnie, ale uważają, że mają prawo do pozostania. Ich zdaniem Meksykanka złamała prawo przybywając więcej niż raz do tego kraju bez dokumentów i nie powinna tutaj pozostawać.
"Powiększa się grupa Amerykanów, którzy uważają, że wszyscy nielegalni imigranci, bez względu na to, kim są i co zrobili, po prostu nie powinni tutaj być" - oceniła Helen Marrow, profesor socjologii i studiów latynoamerykańskich na Tufts University, prowadząca badania nad sprawami imigracyjnymi.
Marrow zauważa, że niektóre z tych antyimigracyjnych nastrojów pochodzą z przeświadczenia wielu Amerykanów, że samo przebywanie w kraju bez pozwolenia jest przestępstwem kryminalnym. W rzeczywistości jest to wykroczenie i sprawa cywilna.
"Język używany w debacie publicznej coraz częściej sprawia, że rośnie przeświadczenie, że wszyscy nielegalni imigranci to przestępcy" - stwierdziła Marrow.
18-letni syn Arellano, Saul, ze łzami spływającymi po twarzy mówił, że dzięki matce jest nieugięty i będzie "dalej walczyć". "Nasi rodzice walczyli dla nas, a teraz nadszedł czas, abyśmy walczyli o nich" - mówi.
Saul, który miał 8 lat, gdy Elvira została zmuszona do opuszczenia Stanów Zjednoczonych, sam poszedł w jej ślady i aktywnie uczestniczy w wiecach wspierając swą matkę.
Historia Elviry Arellano jako działaczki rozpoczęła się w latach 90., gdy po załamaniu się gospodarki w regionie Meksyku, gdzie mieszkała, znalazła pracę w fabryce przy granicy Stanów Zjednoczonych za $5.60 na tydzień.
Granicę nielegalnie przekroczyła w 1997 roku i udała się do Yakima w stanie Waszyngton. Dołączyła tam do rodziny. Pracowała jako opiekunka do dzieci i tam urodził się Saul. W 2000 roku Arellano przeniosła się do Chicago, gdzie już mieszkała jej rodzina. Zatrudniła się do sprzątania samolotów na lotnisku O'Hare.
W 2002 roku została aresztowana w pracy po nalocie policji imigracyjnej, a cztery lata później razem z 7-letnim wtedy Saulem, by uniknąć deportacji schroniła się kościele Adalberto United Methodist w Humboldt Park.
Arellano stała się twarzą nowego ruchu, który najpierw rozwinął się w 1980 roku, kiedy kościoły i synagogi udzielały schronienia nieudokumentowanym imigrantom. Chociaż świątynie nie mogą zagwarantować im ochrony, na ogół są one wyłączone spod nalotów policji imigracyjnej. Arellano przebywała w kościele w Humboldt Park przez rok, a została aresztowana w Los Angeles, gdzie pojechała na wiec poparcia reformy imigracyjnej. Do Meksyku została deportowana tego samego dnia.
"Dziesięć lat temu znalazłam sanktuarium, czas pokazał, że to, co zrobiliśmy było właściwe" - mówiła w ostatnim wywiadzie.
Arellano kontynuowała swoją działalność imigracyjnej aktywistki w Meksyku. W 2014 roku poprowadziła grupę starających się o azyl do granicy Stanów Zjednoczonych i zachęcała ich do przejścia.
Zadzwoniła do Saula i zaproponował mu, by przyłączył się i zrobił to samo. Zostali zatrzymani. Saul, amerykański obywatel, został szybko zwolniony. Elvira, z jej drugim, 5-miesięcznym wtedy synkiem Emiliano, przebywała w areszcie przez dwa dni do złożenia wniosku o azyl w Stanach Zjednoczonych.
Arellano, która posiada teraz pozwolenie na pracę, zatrudniona jest w portorykańskiej restauracji oraz dostarcza gazetę "Chicago Tribune" o świcie.
Saul Arellano cieszy się, że matka dostała pobyt na kolejny rok, dzięki temu będzie mogła uczestniczyć w uroczystościach zakończenia przez niego szkoły średniej.
JT