2016 zakończył się kilkoma zaskakującymi wydarzeniami, wśród nich wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA, decyzja Wielkiej Brytanii o wyjściu z Unii Europejskiej, czy zwycięstwo Chicago Cubs w World Series. Jednym wydawało się, że w 2017 roku świat stanie na krawędzi, inni wierzyli, iż właśnie zaczyna się okres spokoju i dostatku. Był to na pewno rok obfitujący w wydarzenia, z których wiele okazało się trudnych do przewidzenia. Nie przeszkodziło to jednak, by próbowano zgadywać, z mizernym zresztą skutkiem.
Wraz z końcem kolejnego roku kalendarzowego warto przypomnieć sobie więc najgłośniejsze i jednocześnie najbardziej nietrafione prognozy.
“Zrezygnuje przed końcem roku”
Te słowa dotyczyły oczywiście Donalda Trumpa i powtarzane były przez wiele osób, zarówno zajmujących się na co dzień prognozowaniem wydarzeń, jak i zarabiających na życie w inny sposób. Tuż po inauguracji nowego prezydenta, spadku jego notowań w sondażach, a także kilku niepopularnych decyzjach, w pewnych kręgach przekonanie o rychłym zakończeniu kadencji było niemal stuprocentowe. Na stwierdzenia takie pozwalali sobie szanowani dziennikarze i komentatorzy polityczni, w zdecydowanej większości o poglądach demokratycznych, ale nie tylko. Gdy w połowie roku zaczęło się mówić o cichym buncie polityków GOP względem prezydenta, a następnie planowana reforma systemu ubezpieczeń zdrowotnych umarła jeszcze przed głosowaniem w Kongresie, przez krótki moment wydawało się, iż prognozy te mają jakieś podstawy. Trwało to bardzo krótko i koniec roku prezydent spędził w dobrym humorze świętując podpisanie reformy podatkowej i planując wydarzenia na kolejny.
“Korea Północna nie stworzy rakiety balistycznej zdolnej przenosić głowice nuklearne”
Stworzyła, do tego w rekordowym czasie, czym zaskoczyła specjalistów wojskowych, cywilnych ekspertów, polityków, generalnie cały świat. Pod koniec ubiegłego roku w prognozach na właśnie kończący się, sporo miejsca poświęcono Korei Płn. Głównie jej możliwościom nuklearnym i planom budowy rakiety międzykontynentalnej zdolnej przenosić ładunki jądrowe na wielkie odległości. Jeszcze 12 miesięcy temu wydawało się mało realne, by kraj ten mógł zagrozić amerykańskim miastom. Dziś wiemy, że teoretycznie jest to możliwe, choć rzeczywiste osiągnięcia północnokoreańskich inżynierów trudno jest oceniać ze względu na brak szczegółowych informacji. 2 stycznia 2017 r. Donald Trump stwierdził na Twitterze: Płn. Korea właśnie poinformowała, że kończy budowę rakiety balistycznej. To się nigdy nie uda!
Udało się. Wiemy, że od lutego Korea Płn. przeprowadziła co najmniej 16 testów i odpaliła 23 pociski, w tym pierwsze o zasięgu globalnym.
“Komisja Muellera zakończy prace przed końcem roku”
Powołanie tej komisji pod koniec lipca wywołało sporo zamieszania. Jednak spodziewano się, że zakres jej zainteresowań będzie wąski, a wnioski poznamy w okresie kilku miesięcy. Bo ile wątków można badać zajmując się domniemanym wpływem Rosji na wybory w USA? Okazało się, że uprawnienia komisji są szerokie, a wątków może być wiele. Na razie 4 osoby usłyszały oskarżenia, w większości niezwiązane z głównym celem działania komisji. W listopadzie były szef kampanii wyborczej Trumpa, Paul Manafort oraz jego wspólnik, Rick Gates, a także były doradca sztabu George Papadopoulos. W grudniu do składania fałszywych zeznań przyznał się były doradca Trumpa d/s bezpieczeństwa narodowego, generał Michael Flynn. Komisja zapowiada kontynuację prac w 2018 roku i na razie nic nie wskazuje, by miały się one szybko zakończyć.
„Al Franken będzie dobrym kandydatem na prezydenta”
Po przegranej Hillary Clinton partia demokratyczna zaczęła gorączkowo rozglądać się za kolejnym kandydatem przed wyborami w 2020 r. Do dziś padło wiele nazwisk, bardziej i mniej znanych. Wśród nich senator ze stanu Minnesota, Al Franken. Polityk nietypowy, były komik znany z programu satyrycznego SNL, umiarkowany demokrata. Jego nazwisko w kontekście kolejnych wyborów pojawiło się po raz pierwszy w felietonie zamieszczonym w Washington Post. Jego autor, Chris Cillizza, przekonywał że wystawienie tradycyjnego kandydata to pewna przegrana, natomiast były satyryk, obecnie polityk, ma spore szanse.
10 miesięcy później w związku z oskarżeniami o nieodpowiednie zachowania na tle seksualnym Franken jest osobą niemile widzianą w szeregach własnej partii, zobowiązał się nawet do jej opuszczenia i zrzeczenia fotela senatorskiego na początku stycznia. Plany jego startu w wyborach prezydenckich w 2020 r. można już między bajki włożyć.
„Jared Kushner będzie miał pozytywny wpływ na prezydenta”
Zięć prezydenta od początku pełnił ważną rolę w Białym Domu. Na jego barkach spoczęło wiele odpowiedzialnych zadań. Początkowo był postacią bardzo widoczną i mile widzianą tam nie tylko przez Donalda Trumpa, ale także osoby zaniepokojone porywczym charakterem prezydenta. Miał mieć na niego pozytywny wpływ, tonować wypowiedzi i czuwać nad zachowaniem równowagi, przede wszystkim w działaniach dotyczących polityki zagranicznej. Pochodzący z rodziny tradycyjnie wspierającej demokratycznych kandydatów miał być głosem rozsądku obok ultrakonserwatywnego Steve`a Bannona.
Okazało się, że Kushner wielokrotnie kierował administrację swego teścia na niebezpieczne wody, począwszy od namawiania do zwolnienia szefa FBI, Jamesa Comey'a, po nakłanianie Michaela Flynna do kontaktów z przedstawicielami Rosji w okresie transformacji rządowej. Dziś prawie niewidoczny, stanowi obiekt zainteresowania komisji śledczej Muellera.
„Inwestycje w infrastrukturę będą priorytetem”
Tuż przed inauguracją Trumpa magazyn Fortune tradycyjnie zamieścił na swych łamach serię przepowiedni dotyczących kolejnego gospodarza Białego Domu. Wśród nich przekonanie, iż jednym z priorytetów w nadchodzącym roku będą inwestycje w infrastrukturę. Z kilku powodów: ponieważ tak obiecano w czasie kampanii, ponieważ jest to bardzo potrzebne gospodarce, a przede wszystkim dlatego, że w tej sprawie najłatwiej będzie uzyskać współpracę demokratów.
Kilka ówczesnych przepowiedni sprawdziło się, choćby dotycząca wycofania USA z porozumienia klimatycznego podpisanego w Paryżu, jednak nie ta dotycząca infrastruktury. Wśród akredytowanych w Białym Domu i Kongresie dziennikarzy temat ten jest wręcz źródłem wielu żartów, bo po hucznych zapowiedziach i zorganizowaniu serii konferencji nic nigdy się w tej sprawie nie zmaterializowało. Na pierwszy ogień poszła reforma ubezpieczeń zdrowotnych i podatków. Nie znaczy to jednak, iż w 2018 temat nie powróci.
„Obamacare zostanie zlikwidowane i zastąpione”
Taką obietnicę politycy republikańscy składali od lat. Powtarzał ją Donald Trump, jeszcze jako kandydat, później już jako prezydent. Prace ruszyły niemal od razu. 22 marca, gdy pierwszy projekt jak burza pokonywał kolejne stopnie w Kongresie, demokratyczny strateg związany wcześniej ze sztabem Cliton zapowiadał rychłą likwidację ACA, czyli Obamacare i wprowadzenie w jej miejsce AHCA, czyli Trumpcare. Powiedział nawet, że będzie to wielki sukces prezydenta. Kilka dni później projekt upadł podczas głosowania. Każdy kolejny spotykał się z coraz większa krytyką społeczeństwa, demokraci nawet nie musieli bardzo się starać. Planowane zmiany nie spodobały się zarówno bardzo konserwatywnym republikanom uważającym je za niewystarczające, jak i bardziej liberalnym obawiającym się zbytnich cięć. Po wielu miesiącach prób poddano się i zaczęto podcinać ustawę w inny sposób, po kolei likwidując kolejne jej zapisy innymi metodami. Wydaje się, że śmiertelny cios padł w ramach podpisywania ustawy podatkowej, gdy zniesiono konieczność posiadania ubezpieczenia, a tym samym dopłaty federalne do programu. Tak przy okazji, to przecież wielokrotnie powtarzano, że:
“Reforma podatków się nie uda”
Po doświadczeniach z Obamacare wydawało się, że podobny los spotka próby zmian ustaw regulujących podatki. Zresztą początkowo tak to nawet wyglądało. Przewodniczący większości w senacie, Mitch McConnell, stawał na głowie, by słowa jego krytyków nie spełniły się. W ostatniej chwili, tuż przed świętami, udało się zebrać wystarczającą liczbę głosów. 20 grudnia o 1 nad ranem Senat przegłosował reformę stosunkiem głosów 51 do 48. Jeszcze przed Bożym narodzeniem podpisał ją prezydent, w związku z czym od 1 stycznia wchodzi w życie.
“Za 6 miesięcy Trump będzie się ukrywał w ekwadorskiej ambasadzie”
Była to dość dziwna przepowiednia, ale wiadomo że jej autor nawiązywał do Juliana Assange, twórcy Wikileaks, ukrywającego się w niej od kilku lat przed zachodnim wymiarem sprawiedliwości. Według liberalnego komentatora, John`a Aravosisa, miał do niego dołączyć Trump po rewelacjach na temat kontaktów z Rosja i domniemanego wpływu działań tego kraju na wynik amerykańskich wyborów. To było w lutym, gdy Aravosis napisał, że “(...) (Trump) będzie miał szczęście, jak skończy się na impeachmencie. Przewiduję, iż za 6 miesięcy będzie się ukrywał w ekwadorskiej ambasadzie”.
W rzeczywistości sześć miesięcy później prezydent obudził się w swoim klubie golfowym w Bedminster w stanie New Jersey, po czym udał do Białego Domu na kilka zaplanowanych spotkań, a następnie do swego wieżowca na Manhattanie w Nowym Jorku.
Zresztą powtarzanych wielokrotnie zapowiedzi impeachmentu już nie słychać. Choćby dlatego, że przy obecnym układzie sił w Kongresie jest to po prostu matematycznie niemożliwe.
“Mniej Twittera”
Wiele osób przewidywało, że tak się stanie, a właściwie modliło, by tak się stało. Wśród nich Ari Fleischer, były sekretarz prasowy George W. Busha. W wywiadzie dla NYTimes przekonywał, iż przyjazne prezydentowi otoczenie, walczące o jego dobre imię i godne zaufania sprawi, że Donald Trump nie będzie odczuwał potrzeby uzewnętrzniania swych myśli i opinii za pomocą mediów społecznościowych, przede wszystkim Twittera.
Zresztą obiecywał to sam prezydent: „Będę bardzo powściągliwy, nawet jeśli będę go używał, będę bardzo wyważony”. Te słowa padły sześć dni po wyborze na stanowisko i trzy dni przed kolejną serią obraźliwych komentarzy pod adresem NYTimes.
Twitter jest głównym narzędziem prowadzenia polityki przez Donalda Trumpa, często wpędzając go w kłopoty i zmuszając do ogromnego wysiłku rzeszę pracowników działu public relations. Uznawany jest zresztą przez prezydenta za współczesną formę uprawiania polityki, choć nawet przychylni mu doradcy namawiają do ograniczenia tej formy wypowiedzi. W okresie 12 miesięcy Donald Trump wysłał za pomocą Twittera kilka tysięcy tekstów. Do tej pory wszystkie są archiwizowane, choć niedawno zajmująca się tym biblioteka Kongresowa zapowiedziała zmianę zasad i rezygnację z zapisywania takich form wypowiedzi.
To tylko kilka przykładów z kilkudziesięciu, jeśli nie kilkuset nietrafionych przepowiedni dotyczących kończącego się właśnie roku w amerykańskiej polityce.
Można wspomnieć jeszcze o Ivance Trump, która miała łagodzić nastawienie ojca do praw kobiet, środowiska LGBT, zmian klimatycznych, imigracji, etc. Zapowiadała to publicznie, nie wiemy jednak, czy próbowała czy też nie była wysłuchana; o tym, że do końca tego roku popularność prezydenta w sondażach miała wzrosnąć do ponad 60 procent, a razie wciąż utrzymuje się na poziomie 36 procent. Mimo zapowiedzi i przepowiedni, iż po utracie Kongresu i Białego Domu nastąpi reorganizacja demokratów, ich partia wciąż w rozsypce, bez planu działania i konkretnego programu. Rok 2017 był dość chaotyczny, oby przyszły okazał się bardziej przewidywalny i poukładany.
Na podst.: politico, theweek, businessinsider,
opr. Rafał Jurak