----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

19 grudnia 2017

Udostępnij znajomym:

Godzinę przed tym, jak chicagowska policjantka Dina Markham została w maju znaleziona martwa w wannie w swoim domu na północnym-zachodzie miasta, wysłała wiadomość tekstową.

Wcześniej prowadzący śledztwo nie poinformowali o tym tajemniczym smsie. Nie potwierdzają też treści ani adresata tej wiadomości tekstowej. Dziennik “Chicago Sun-Times” ustalił jednak, że Dina Markham wysłała SMS-a do dowódcy policji, którego detektywi prowadzili śledztwo w sprawie śmierci jej męża. 

Sierżant Donald Markham 2 września 2015 r. został znaleziony martwy w łóżku w sypialni rodzinnego domu z raną postrzałową głowy. Detektywi pod dowództwem pułkownika Denisa P. Walsha doszli do wniosku, że zabił się po kłótni z żoną w barze w Edison Park.

Z raportu policji wynika, że Donald Markham trzymał swojego półautomatycznego Glocka, kaliber .380 w prawej ręce, kiedy strzelił sobie w głowę. Wersję miały potwierdzić testy balistyczne przeprowadzone przez laboratorium stanowej policji. Badania toksykologiczne wykazały, że poziom alkoholu we krwi miał znacznie powyżej .08 procent.

Wkrótce uznano śmierć Donalda Markhama za samobójstwo. Jednak, jak doniósł ostatnio dziennik "Chicago Sun-Times", w sprawie rozpoczęto ponowne śledztwo prowadzone przez FBI i inspektora generalnego miasta Chicago, bo pojawiły się wątpliwości co do postępowania chicagowskiej policji.

Trzy godziny po tym, jak stwierdzono zgon sierżanta Markhama zakrwawiony materac, na którym znajdowało się jego ciało, został wywieziony najpierw za posterunek policji w Jefferson Park, a później na wysypisko. Policja zajęła się materacem zanim biuro koronera przeprowadziło autopsję Donalda Markhama. Agenci FBI przesłuchali w śledztwie 20 policjantów, którzy byli w domu sierżanta po jego śmierci.

FBI otrzymało anonimowe informacje sugerujące, że Don Markham, który dowodził jednostką ds. przestępczości narkotykowej, mógł zostać zamordowany. Po przeanalizowaniu sprawy FBI wezwało policję do ponownego zbadania samobójstwa.

Śledztwo powierzono wydziałowi spraw wewnętrznych, gdzie Dina Markham pracowała od śmierci męża. Następnie została przeniesiona do innego dystryktu Area North, którego komandorem był Kevin Duffin. Razem pracowali do jej śmierci.

Dinę Markham 28 maja znaleziono w wannie w rodzinnym domu małżeństwa przy 5900 North Newark Avenue w dzielnicy Old Norwood Park na północnym-zachodzie Chicago. Odkrycia dokonał jej jeden z synów z piątki dzieci oraz przyjaciółka, do której wcześniej wysłała smsa o treści: "Pomocy. Proszę... Nie żartuję”. Koroner orzekł, że doszło do utonięcia kobiety, która znajdowała się pod wpływem alkoholu i leków antydepresyjnych.

Komandor Kevin Duffin pojawił się w domu Diny Markham po odkryciu jej ciała. Duffin zgłosił się na ochotnika do śledztwa ws. jej śmierci. Dostał od niej wcześniej też SMS-a, a według informacji “Chicago Sun-Timesa”, była to jedna z wielu wiadomości tekstowych, które wymienił z Markham w ciągu ostatnich sześciu miesięcy.

Policja wcześniej nie ujawniała tych informacji w swoich w raportach ze śledztwa, podała je dopiero po tym, jak “Chicago Sun-Times” pozwał departament, ale nazwisko Duffina było utajnione. Dopiero później przedstawiciele dowództwa CPD przyznali, że Dina Markham i Duffin wymieniali się SMS-ami.

"Wiadomości tekstowe nie były częścią dochodzenia CPD, ponieważ nie miały one nic wspólnego ze … śmiercią Diny Markham" - powiedział rzecznik policji Anthony Guglielmi. "Wiadomości tekstowe wymieniane między komandorem Duffinem i Markham były traktowane jak osobista rozmowa między kolegami” - dodał.

59-letni Duffin, który pracuje w chicagowskiej policji od 1982 roku, nie jest dowódcą detektywów w dystrykcie Area North. Na początku września został przeniesiony do miejskiego biura zarządzania kryzysowego i komunikacji, które obsługuje system 911 w mieście.

Duffin był jednym z funkcjonariuszy, którzy pojawili się w domu Markham i to on opowiedział detektywowi z dystryktu Area South o wiadomości tekstowej od Diny Markham tego samego dnia, a także o zainteresowaniu FBI śmiercią jej męża Donalda Markhama - ustalili dziennikarze “Chicago Sun-Timesa”.

22 maja dziennikarze udali się do domu Diny Markham, by zadać jej pytania dotyczące wszczęcia przez FBI i miejskiego inspektora generalnego śledztwa w sprawie śmierci jej męża. Odpowiedziała, że nic o tym nie wiedziała.

Dziennikarze powrócili 24 maja i usłyszeli, że nadal musi porozmawiać z "niektórymi osobami”. "Muszę się zabezpieczyć" - powiedziała Dina Markham - "Muszę chronić moje dzieci".

Następnego dnia Markham wysłała e-maila, w którym stwierdziła, że z dziennikarzami skontaktuje się ktoś w jej imieniu, chociaż jeszcze nie wiedziała, kto to będzie. 28 maja została znaleziona martwa.

JT

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor