----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

30 marca 2017

Udostępnij znajomym:

Akcja policji imigracyjnej (ICE) na północnym-zachodzie Chicago zakończona w poniedziałek rano postrzeleniem 53-letniego mężczyzny przed jego domem w dzielnicy Belmont Craigin, wzbudza wiele wątpliwości. Radny z 36. dzielnicy, Gilbert Villegas domaga się wyjaśnień od władz federalnych.

"Społeczność żyje w niepewności. Czy możecie sobie wyobrazić, że ktoś przychodzi do waszego domu o godz. 6.30 rano, wyważa drzwi, ma broń, a ty jesteś obywatelem Stanów Zjednoczonych i zastanawiasz się, co się tutaj dzieje" - mówił radny Villaegas w rozmowie z telewizją CBS2.

Agent policji imigracyjnej (ICE) oddał strzały godz. 6.30 rano podczas próby aresztowania mężczyzny przed domem przy 6100 West Grand Avenue. W czasie interwencji ICE, 53-letni Felix Torres, ojciec 23-letniego mężczyzny poszukiwanego nakazem aresztowania, miał wyjąć broń i otworzyć ogień w kierunku funkcjonariuszy służb imigracyjnych. Jeden z nich odpowiedział strzałem, a kula trafiła Torresa w ramię. W stanie poważnym został przewieziony do powiatowego szpitala. To wersja wydarzeń policji imigracyjnej. 

Rodzina Torresa twierdzi, że nie był uzbrojony. "Został postrzelony natychmiast, niemal natychmiast po otwarciu drzwi, po tym jak wyszedł sprawdzić, dlaczego doszło do zamieszania pod jego domem" - stwierdził jego adwokat, Thomas Hallock. Prawnik twierdzi, że Torres po otwarciu drzwi usłyszał trzy strzały. W domu w tym czasie było osiem osób, w tym dzieci.

Adwokat powiedział, że Felix Torres, który wyemigrował z Meksyku 25 lat temu, ma stały pobyt w Stanach Zjednoczonych, a jego dzieci są amerykańskim obywatelami. Prawnik przyznał, że Torres ma pozwolenie na broń. Rodzina twierdzi, że nie posiada broni w domu i nie miał przy sobie pistoletu, kiedy pojawili się agenci ICE.

Córka Torresa, Carmen, spała w piwnicy domu wraz ze swoim mężem i roczną córką, kiedy agenci ICE wtargnęli do domu.

"Nic nie mówili. Po prostu wtargnęli i przystawili nam pistolety twarzy i wyciągnęli nas na zewnątrz" - powiedziała Carmen Torres. "Nie mieliśmy nawet czasu, aby ubierać się lub wziąć mleko dla dziecka" - dodała.

W rozmowie z dziennikarzem portalu DNAinfo.com zaprzeczyła, że jej ojciec miał broń, z której miał wycelować w stronę agenta ICE, zanim został postrzelony. "To kłamstwo, bo on nawet nie ma broni" - powiedziała Torres - "Postrzelili mojego ojca i nie wiem dlaczego".

Agenci imigracyjni pojawili się, by aresztować jego syna, 23-letniego syna Torresa, który jest obywatelem Stanów Zjednoczonych. Po akcji został przewieziony na posterunek policji w dystrykcie Grand Central, a potem do innego aresztu. Mężczyzna, miał wcześniej problemy z prawem i był aresztowany w lutym w związku z użyciem broni podczas kontroli drogowej. W środę Felix Torres Jr. nie przyznał się w sądzie powiatu Cook do postawionych mu zarzutów.

23-latek powiedział adwokatowi Thomasowi Hallockowi, że rozpoznał w poniedziałek pod domem chicagowskich policjantów, którzy go wcześniej aresztowali. Jednak rzecznik CPD Anthony Guglielmi poinformował, że "w federalnej akcji nie uczestniczyli funkcjonariusze chicagowskiej policji".

Prawnik reprezentujący postrzelonego Felixa Torresa do końca nie rozumie, dlaczego agenci ICE interesowali się synem jego klienta. Rzecznik prasowy policji imigracyjnej, Carl Rusnok, zapowiedział, że w sprawie użycia broni zostanie przeprowadzone wewnętrzne śledztwo.

Cała sprawa wywołała ostrą reakcję ze strony lokalnych polityków.  Stanowy senator Omar Aquino, demokrata z Chicago, powiedział, że strzelanina na pewno zaniepokoi wszystkich obawiających się, że tak  będzie wyglądać życie „w Ameryce prezydenta Trumpa”.

Chicago ma status o tzw. miasta sanktuarium. Termin odnosi się to tych miast, które ograniczają współpracę lokalnej policji z federalnym biurem imigracyjnym.

Największym przedmiotem sporu pomiędzy rządem federalnym, a władzami lokalnymi jest brak zgody na dostęp agentów imigracyjnych do okręgowych i powiatowych więzień.

Prokurator generalny Jeff Sessions ostrzegł w tym tygodniu, że miasta gwarantujące ochronę nieudokumentowanym imigrantom utracą część federalnego dofinansowania.

"Wprowadzanie innej polityki powoduje, że te miasta i stany są mniej bezpieczne. Mamy do czynienia z problemem dotyczącym bezpieczeństwa publicznego i bezpieczeństwa kraju. Te miasta ryzykują utratą federalnych pieniędzy" - podkreślił.

Sessions zwrócił uwagę, że przestępcy, którzy przebywają w USA nielegalnie, wracają na ulice po odbyciu kary, a tymczasem powinni oni być deportowani. Zgodnie z nową dyrektywą departamentu sprawiedliwości, miasta ubiegające się o fundusze federalne będą musiały przedstawić odpowiednie zaświadczenie, że postępują zgodnie z federalnym prawem.

JT

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor