W niedzielę w okolicach Trump Tower podjęto szczególne środki ostrożności po 4 dniach nieustających protestów w związku z wyborem Donalda Trumpa na prezydenta. Demonstranci domagają się, aby zrezygnował on z przyjęcia urzędu.
Protestujący maszerowali ulicami w centrum Chicago momentami blokując ruch uliczny. Pokojowa demonstracja rozpoczęła się w okolicach Millennium Park.
Policja zablokowała jedną z grup protestujących przed dostaniem się w pobliże Trump Tower ustawiając barykadę wzdłuż Wacker Drive.
Wokół wejścia do budynku również ustawione były barierki, a policja nie wpuszczała w okolice nikogo poza mieszkańcami.
Prezydent elekt zamieścił na Tweeterze w sobotę wpis: "To będzie wspaniały czas w życiu WSZYSTKICH Amerykanów. Będziemy się jednoczyć i wygramy, wygramy, wygramy!".
Donald Trump zdaje sobie sprawę z protestów i nazwał demonstrantów "małymi grupami pełnymi pasji w stosunku do naszego wspaniałego kraju".
Sobotni marsz był planowany przez kilka dni. Około godz. 11 rano protestujący zgromadzili się w Millennium Park i przez kilka godzin maszerowali ulicami. W sobotę wieczorem druga fala protestujących demonstrowała w pobliżu Trump Tower. Wcześniej tego dnia policjanci ustawili barykadę, aby powstrzymać protestujących przed zbliżaniem się do Trump Tower.
Sonja Spray, 29-letnia instruktora jogi powiedziała, iż usłyszała o sobotnim proteście na Facebooku i postanowiła się do niego dołączyć, niosąc znak: "KOBIETY NIE SĄ ŻARTEM".
Spray, która w obu głosowaniach opowiedziała się za Hillary Clinton powiedziała, iż podpisała petycję wzywającą kolegium elektorów do wyboru Clinton.
Uważa ona, że zwolennicy Trumpa wyrażają pogląd, że kobiety są "zabawkami" i jego prezydentura będzie stanowić zagrożenie praw obywatelskich i małżeństw homoseksualnych.
Monitor