----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

06 marca 2018

Udostępnij znajomym:

Prezydent Donald Trump kolejny raz uznał Chicago za miasto z najgorszymi restrykcjami w kraju dotyczącymi broni i największą liczbą strzelanin. Jako “katastrofalną” ocenił sytuację w naszym mieście.

Tym razem Trump mówił o tym na konferencji prasowej, która odbyła się we wtorek w Seulu, odpowiadając na pytanie związane z masakrą w kościele w Teksasie. Były żołnierz zastrzelił 26 osób i ranił kolejnych 20 osób.

Z ust jednej z dziennikarek padło pytanie, czy po niedzielnej strzelaninie w kościele w Teksasie republikański prezydent planuje zaostrzyć system sprawdzania nabywców broni, tak jak zamierza "ekstremalnie sprawdzać" ludzi przybywających do Stanów Zjednoczonych.

“Jeżeli zrobiłabyś to, co zasugerowałaś, nie spowodowałoby to żadnej różnicy w tym, co zdarzyło się trzy temu, a nawet moglibyśmy nie mieć tej bardzo dzielnej osoby, która miała akurat broń w swoim pickupie, która postrzeliła i unieszkodliwiła sprawcę. Mogę tylko powiedzieć tak, gdyby on nie miał broni, to zamiast 26 zabitych, mogły być ich setki” - odpowiedział Trump.

Prezydent miał na myśli mężczyznę, który skonfrontował sprawcę masakry w kościele, a później z drugim uzbrojonym mieszkańcem Sutherland Springs rzucili się za nim w pościg.

Policja potwierdziła też, że sprawca odniósł trzy ranny postrzałowe, w tym dwie z broni mieszkańców. Jedna kula trafiła go w nogę, a druga w tułów. Trzecią śmiertelną ranę w głowę zadał sobie sam.

Prezydent przywołując nasze miasto dodał, że zaostrzone przepisy regulujące dostęp do broni nie przekładają się na spadek liczby strzelanin, co - jak powiedział - pokazuje sytuacja w Chicago, którą nazwał "katastrofalną".

“Popatrzcie na miasto z najbardziej restrykcyjnym prawem regulującym dostęp do broni w kraju - Chicago. Chicago to katastrofa, totalna. Gdyby ten mężczyzna nie miał przy sobie pistoletu czy karabinu, to mielibyśmy dużo gorszą sytuację we wspaniałym stanie Teksas” - dodał.

Później tego samego dnia burmistrz Rahm Emanuel odpowiedział na komentarz Donalda Trumpa, mówiąc, że prezydent powinien raczej dać przykład przywództwa niż "wskazywać palcami".

"Można by pomyśleć, że po Las Vegas i po Teksasie prezydent Trump dostrzeże odpowiedzialność za przywództwo, które na nim, jako prezydencie spoczywa” - powiedział Emanuel.

Dzień wcześniej, w poniedziałek, Rahm Emanuel brał udział w panelu dyskusyjnym na Uniwersytecie Georgetown w 25. rocznicę wyboru Billa Clintona na prezydenta. Burmistrz przywołał zakaz broni szturmowej z epoki Clintona jako przykład działań, które powinien podjąć przywódca.

Wtorkowy komentarz prezydenta Donalda Trumpa na temat przestępczości z bronią palną w naszym mieście był kolejnym od objęcia urzędu w Białym Domu. Jeszcze w czasie kampanii mówił o sytuacji w Chicago, porównując skalę przestępczości z bronią palną m.in. do krajów Bliskiego Wschodu objętych wojną. Krytykował także działania w zakresie walki z przestępczością podejmowane przez burmistrza Rahma Emanuela.

Skąd ta opinia? 

Reputacja Chicago jako miasta z najostrzejszym prawem regulującym dostęp do broni ma związek z zakazem używania broni wprowadzonym w 1982 roku. Kiedy Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uznał za niezgodne z konstytucją podobne przepisy w Dystrykcie Kolumbii w 2008 r., Chicago stało się jedynym dużym miastem z zakazem powszechnego używania broni palnej. Do jego zniesienia doprowadził pozew mieszkańca Chicago.

Otis McDonald mieszkał w dzielnicy Morgan Park na południowym-zachodzie Chicago. Podobnie jak wielu innych mieszkańców tej części Chicago, padł ofiarą przestępstwa kryminalnego. McDonald twierdził, powołując się na drugą poprawkę konstytucji, że gdyby miał broń, mógłby lepiej bronić się przed uzbrojonymi – mimo zakazu – bandytami.

Argumentował, że skoro Sąd Najwyższy USA uznał w 2008 roku za niezgodny z konstytucją zakaz posiadania broni w Waszyngtonie, a ściślej w stołecznym Dystrykcie Kolumbii, powinien rozciągnąć to orzeczenie na inne miasta. Pozwane władze Chicago argumentowały, że muszą mieć także prawo do ochrony swoich mieszkańców.

W czerwcu 2010 roku Sąd Najwyższy USA uznał za niezgodny z konstytucją obowiązujący od 28 lat zakaz posiadania broni palnej w Chicago, argumentując, że prawo "do posiadania i noszenia broni", wynikające z drugiej poprawki do konstytucji, dotyczy całego kraju.

Stanowy Kongres dopiero w 2013 roku uchwalił prawo o noszeniu broni przy sobie. Illinois przyjęło przepisy jako ostatni stan w całym kraju.

Centrum Law Center to Prevent Gun, którego celem jest zapobieganie przemocy z użyciem broni, opowiadające się za surowszymi przepisami w tym zakresie, obecnie umieściło stan Illinois na ósmym miejscu w kraju w zestawieniu oceniającym restrykcyjność prawa do posiadania broni. Wśród miast, zdaniem ekspertów, ostrzejsze niż w Chicago przepisy ma obecnie Nowy Jork, Los Angeles i San Francisco.

Aby dostać pozwolenie na noszenie broni w Chicago trzeba zaliczyć kurs, który kosztuje od 100 do 150 dolarów. Samo pozwolenie to wydatek w wysokości kolejnych 100 dolarów. Należy uzyskać kartę identyfikacyjną właściciela broni palnej, której wydanie może potrwać do 50 dni. W Nowym Jork uzyskanie pozwolenia na broń zajmuje od trzech do sześciu miesięcy i kosztuje ponad 400 dolarów.

Głos w sprawie ostatniej masowej strzelaniny zabrał także arcybiskup Chicago. “Modlitwy i łączenie się w bólu z rodzinami ofiar, to za mało” - powiedział kardynał Blase Cupich nawiązując do masakry w kościele w Teksasie.

"Musimy zacząć działać. Musimy powiedzieć naszym ustawodawcom, aby wprowadzili zakaz sprzedaży broni typu wojskowego, której nie potrzebujemy w naszych społecznościach" - podkreślał w swoim wystąpieniu w poniedziałek na University of Chicago,

Jego zdaniem tu nie chodzi o drugą poprawkę do konstytucji, gwarantującą prawo do posiadania broni, ale o pieniądze. "Ludzie, którzy chcą zarobić na sprzedaży broni, nie dbają o ludzkie życie” – dodał Kardynał Cupich. 

JT

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor