Dwóch nastolatków zostało postrzelonych w niedzielę wieczorem na plaży przy 31st Steet na południowej stronie miasta.
Ofiary zostały przetransportowane do szpitala Northwestern w krytycznym stanie. Jeden z nastolatków został postrzelony w szyję, drugi w obie nogi.
Do strzelaniny doszło po godzinie 7 wieczorem. Napastnik, którego chłopcy nie znali, zaczął strzelać, kiedy pomiędzy nastolatkami doszło do kłótni i przemocy fizycznej. Policja zamknęła plażę i prowadziła działania, aby teren został opuszczony przez wszystkie przebywające tam w tym czasie osoby.
Theo Martin znajdował się w pobliżu miejsca, gdzie doszło do strzelaniny i początkowo myślał, że słyszy fajerwerki.
"Nawet nie uciekałem" - powiedział.
Dodał, że widział grupkę młodych mężczyzn, którzy mieli na sobie sportowe buty, a nie plażowe klapki i wyglądali tak, jakby szukali kłopotów.
Niedługo po strzelaninie nad plażą przeleciał helikopter, wielokrotnie prosząc zgromadzonych ludzi o opuszczenie miejsca zdarzenia. Wielu to zrobiło, ale niektórzy zaciekawieni sytuacją osiągali się z wyjściem.
Kim Giles, pochodząca z Maywood, wybrała się na plażę, aby spotkać się tam z krewnymi z całego Chicago, w tej grupie był ponad tuzin dzieci. Była zaszokowana tym, co się stało.
"Nie można już chodzić do parków. Nie można iść na plażę" - powiedziała Giles. "Wszyscy dobrze się bawili, dopóki to się nie wydarzyło".
Opuszczone koce i leżaki stały na plaży jeszcze długo po strzelaninie.
Monitor