----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

24 maja 2023

Udostępnij znajomym:

Republikanin, Afroamerykanin, senator z Karoliny Południowej Tim Scott ogłosił, że będzie ubiegał się o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych w 2024 roku. W tym tygodniu formalnie rozpoczął kampanię wyborczą.

„Wybieram wolność, nadzieję i możliwości” — powiedział Scott. Następnie powiedział zebranym na wiecu, że kraj potrzebuje prezydenta, który przekonuje nie tylko przyjaciół, ale szuka „zdroworozsądkowych” rozwiązań i okazuje „współczucie ludziom, którzy się z nami nie zgadzają”. W trakcie swojego przemówienia wielokrotnie wołał „Amen” – co jasno ma pokazywać jego przywiązanie do wiary chrześcijańskiej. Deklaracja senatora oznacza, że pierwszym etapem są prawybory we własnej partii. I tutaj rodzi się niemały problem.

Kandydatów już jest kilku

Tim Scott nie jest pierwszym i najprawdopodobniej nie ostatnim politykiem, który będzie ubiegał się o partyjną nominację. Oprócz niego wystartują – gubernator Florydy Ron DeSantis, który ma to ogłosić podczas rozmowy z Elonem Muskiem na Twitterze w środę po południu, były gubernator Arkansas Asa Hutchinson, były dyrektor firmy biotechnologicznej Vivek Ramaswamy, czy konserwatywny prezenter radiowy Larry Elder. Na liście jest też Nikki Haley - była ambasador USA przy ONZ (za rządów Donalda Trumpa) i oczywiście były prezydent Stanów Zjednoczonych - Donald Trump - który zapowiedział to już w listopadzie ubiegłego roku. Za tym ostatnim przemawiają sondaże. Jak wskazuje najnowsze badanie Fox News, były prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump utrzymuje sporą przewagę nad pozostałymi kandydatami GOP.  Wyborcy republikanów mieli wskazać jednego z 15 potencjalnych kandydatów do nominacji w wyborach w 2024 roku. Wyniki wskazują, że Trump podwoił swoją przewagę od lutego do 30 punktów nad DeSantisem, swoim głównym konkurentem. Publicyści są przekonani, że wybór dokona się tylko między nimi. Poparcie dla Tima Scotta wynosi obecnie nieco ponad 1%.

U demokratów spokojniej

Pod koniec kwietnia prezydent Biden oficjalnie ogłosił, że zamierza startować w 2024 roku, prosząc wyborców, aby dali mu więcej czasu na „dokończenie pracy”, którą rozpoczął obejmując urząd, i odłożyli na bok obawy dotyczące wieku najstarszego prezydenta USA. Biden, który pod koniec drugiej kadencji miałby 86 lat, stawia na swoje osiągnięcia legislacyjne z pierwszej kadencji. Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt – Biden w swoim politycznym otoczeniu nie ma realnego kontrkandydata. Jego główny rywal z 2020 roku - senator z Vermont Bernie Sanders, przedstawiciel lewego skrzydła partii demokratycznej zapowiedział, że nie wystartuje w prawyborach prezydenckich organizowanych przez partię demokratyczną. Poparł Joe Bidena.

"Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby zobaczyć, że prezydent zostanie ponownie wybrany" – zadeklarował w rozmowie z agencją AP. Wiadomo też, że Joe Biden będzie w przyszłym roku startował w identycznej konfiguracji jak podczas ostatnich wyborów, czyli z Kamalą Harris w roli wiceprezydenta. Aż 52 proc. wyborców demokratów nie chce, by Biden ubiegał się o reelekcję - wynika z przeprowadzonego w lutym sondażu Reuters/Ipsos.

W prawyborach wystartuje też Robert F. Kennedy Jr., który w sondażach osiągnął 18% poparcia. Jest synem senatora Roberta Kennedy`ego, który zginał w zamachu podczas kampanii prawyborczej w 1968 roku, a tym samym bratankiem byłego prezydenta Johna Kennedy`ego, który również zginął z rąk zamachowca.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor