18 sierpnia 2023

Udostępnij znajomym:

W coraz większej liczbie stanów rośnie ilość restrykcji i dodatkowych opłat dotykających użytkowników samochodów elektrycznych, stawiając ich często w trudnej sytuacji.

Na przykład w Teksasie od września właściciele elektryków będą musieli płacić dodatkowe 200 dolarów rocznie do już pobieranej sumy, aby zarejestrować swoje pojazdy. Nowa opłata ma zastąpić utracone przychody z podatków od benzyny z powodu wzrostu liczby pojazdów zasilanych bateriami. Jednak wprowadzenie tak wysokiej sumy jest krytykowane przez grupy konsumenckie zwracające uwagę, że jest ona niemal dwukrotnie wyższa niż wysokość przeciętnego podatku od paliwa, który płaci kierowca w tym stanie (według wyliczeń Texas Department of Transportation przeciętny kierowca w tym stanie płaci miesięcznie $9.52 stanowego podatku od paliwa). Obrońcy nowej opłaty mówią jednak, że pokrywa ona stanowy i federalny podatek.

Niskie podatki od paliwa, wysokie od elektryczności

Niezmieniane od 1991 roku, podatek od paliwa w Teksasie jest jednym z najniższych w kraju. Natomiast nowe opłaty dla samochodów elektrycznych należą do najdroższych. To nie jest przypadek, twierdzą eksperci.

To nie tylko Teksas. Około 30 stanów, w większości konserwatywnych, choć część demokratycznych zaczyna podążać ich śladem, wprowadziło dodatkowe opłaty rejestracyjne dla pojazdów elektrycznych. Niemal połowa z nich jest wyjątkowo wysoka, co może stanowić barierę dla nabywców. Wielu ekspertów uważa, że ograniczają one rozwój elektromobilności oraz stawiają nowe wyzwania przed polityką klimatyczną rządu, który promuje posiadanie pojazdów elektrycznych.

Wśród ograniczeń, oprócz wyższych opłat rejestracyjnych, powszechnie nazywanych karnymi, są także nowe podatki od ładowania pojazdów elektrycznych w niektórych stanach oraz restrykcje dotyczące ich sprzedaży. Przynajmniej siedem stanów - Georgia, Iowa, Kentucky, Montana, Oklahoma, Pensylwania i Utah - wprowadziło już dodatkowe opłaty za możliwość ładowania pojazdów elektrycznych.

Czasami to wyłącznie polityka

Ustawodawcy w Wyoming przedstawili w lutym rezolucję wzywającą do zakończenia sprzedaży pojazdów elektrycznych w tym stanie do 2035 roku, krótko po tym, jak Kalifornia zatwierdziła plan stopniowego wycofywania samochodów z silnikami spalinowymi w ciągu tego samego okresu czasu. Nie miało to nic wspólnego z rachunkiem ekonomicznym, ochroną producentów, czy budżetem na rozwój infrastruktury. Ustawa nie przeszła.

Czasami chodzi o ochronę i bezpieczeństwo

Inne ustawy miały na celu wskazanie problemów i wad w produkcji pojazdów elektrycznych, takich jak ich uzależnienie od litu i innych minerałów, oraz ich problemy z bezpieczeństwem.

Znaczna część łańcucha dostaw litu opiera się bowiem na chińskich firmach oskarżanych o wykorzystywanie przymusowych pracowników w prowincji Xinjiang. Znacząca ilość kobaltu do baterii pochodzi z kopalni w Kongo, gdzie wykorzystywane są dzieci. Natomiast gdy chodzi o bezpieczeństwo, to choć baterie takie zapalają się znacznie rzadziej niż samochody konwencjonalne, to pojazdy elektryczne palą się bardzo intensywnie i mogą być trudne do ugaszenia.

Te wszystkie obawy stanowią uzasadnienie dla konserwatystów, którzy chcą zdusić entuzjazm wobec pojazdów elektrycznych. Na przykład konserwatywna Rada Legislacyjna Stanów Zjednoczonych rozprowadziła projekt wzorcowej ustawy, którą ustawodawcy z różnych stanów i miast mogliby wykorzystać, aby zakazać lokalnym samorządom kupowania pojazdów elektrycznych powstałych z udziałem dziecięcej lub przymusowej siły roboczej.

Samochód dla bogatych?

Opłaty te politycy i urzędnicy w wielu stanach postrzegają jako podatek nakładany na bogatych kierowców (wciąż panuje przekonanie, że posiadanie EV świadczy o zamożności). Jednak wielu kierowców wybiera pojazdy elektryczne właśnie z powodu oszczędności na paliwie, a wysoka roczna opłata może ograniczyć tę korzyść finansową.

Osoby o niższych dochodach, które często muszą pokonywać dłuższe trasy do pracy, mogą napotkać większe trudności w płaceniu jednorazowych opłat. Ponadto wysokie opłaty rejestracyjne mogą wzbudzić przekonanie, że pojazdy elektryczne są ekskluzywnymi zakupami, co może zniechęcić potencjalnych nabywców.

Wysokie opłaty za pojazdy elektryczne mają również element psychologiczny. Wiele pojazdów elektrycznych ma niższy całkowity koszt utrzymania niż benzynowe, i nawet najwyższe opłaty nie są w stanie tego zmienić - mówi Rachel Goldstein z organizacji Energy Innovation, powołując się na analizy przygotowywane przez jej grupę. "Ta opłata sprawi, że twój pojazd elektryczny będzie trochę droższy w skali rocznej. Ale nie sprawi, że stanie się droższy niż benzynowa alternatywa".

Niemniej jednak wzmacnia to przekaz, że pojazdy elektryczne to ekstrawaganckie zakupy.

"Ludzie nie zawsze kupują pojazdy na podstawie własnej analizy całkowitego kosztu posiadania - większość ludzi nie wykonuje takich obliczeń" – zwraca uwagę Energy Innovation.

Ogólnie rzecz biorąc, liczba stanów wprowadzających opłaty i restrykcje wobec pojazdów elektrycznych rośnie. To wyraźny sygnał niechęci wobec polityki klimatycznej administracji Bidena, która ma na celu ograniczenie emisji dwutlenku węgla poprzez promowanie elektromobilności. Mimo że prognozy mówią o rozwoju rynku pojazdów elektrycznych, wiele stanów wprowadza przeszkody, które mogą opóźnić przejście na bardziej ekologiczne, a w perspektywie rozbudowy sieci ładowania, także coraz tańsze środki transportu.

rj

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor