Republikanie uważają, że Biden będzie łatwym celem
jednocześnie
demokraci uważają, że Trump jest do pokonania
Joe Biden we wtorek ogłosił oficjalnie zamiar ubiegania się o reelekcję w 2024 r. W związku z brakiem poważnych kontrkandydatów można w tej chwili zakładać, że otrzyma nominację swojej partii. Podobna sytuacja ma miejsce po drugiej stronie sceny politycznej, gdzie Donald Trump prowadzi już od wielu miesięcy kampanię, na razie niezagrożoną poważną republikańską kontrkandydaturą. To oczywiście może się zmienić, ale na razie starcie Biden – Trump w 2024 roku wydaje się wysoce prawdopodobne.
Republikanie zadowoleni
Dlatego po miesiącach podziałów w sprawie aborcji, pomocy Ukrainie i kłopotów prawnych Trumpa, oświadczenie Bidena o planowanym kandydowaniu może być resetem, którego potrzebują republikanie. Przedstawiciele partii GOP nie są przesadnie entuzjastyczni, jeśli chodzi o ich perspektywy odzyskania Białego Domu, chociaż uważają, że nie są złe. Ale zaistniała nagle możliwość skupienia się wyłącznie na Bidenie, a nie na ich wewnętrznych dramatach partyjnych, wywołała u nich radość.
Republikanie od tygodni byli bowiem nękani przez prawne problemy Donalda Trumpa w czterech różnych jurysdykcjach, rozdarci nieporozumieniami w sprawie aborcji i wojny Rosji z Ukrainą, a także przez niektórych rywali byłego prezydenta uderzających w domniemanego lidera partii.
Wraz z zapowiedzią Bidena pojawiła się w partii konserwatywnej szansa połączenia sił i skupienia na jednym, wspólnym celu.
„To taki łatwy cel” — uważa David Carney, republikański strateg z New Hampshire. Według niego kandydaci z niższymi wynikami w sondażach też mogą na tym skorzystać skupiając się na krytyce prezydenta i Białego Domu przed wyborami w listopadzie 2024.
„To wywoła entuzjastyczne oklaski – ‘Zamierzam skopać tyłek Bidenowi’ – wszyscy to lubią po naszej stronie” – dodaje Carney w rozmowie z Politico. „To bardzo bezpieczny temat w kampanii”.
„Mamy wreszcie z kim walczyć” – mówi Ward Baker, strateg GOP z siedzibą w Nashville. Według niego „wyszło szydło z worka” i GOP ma w końcu określony cel.
Dyrektor ds. komunikacji w kampanii prezydenckiej Nikki Haley powiedziała, że jej zespół z zadowoleniem przyjmuje możliwość skontrastowania się z obecnym prezydentem.
„Administracja Joe Bidena charakteryzuje się słabością i niekompetencją” – czytamy w oświadczeniu dla Politico.
Partie opozycyjne zwykle pragną, by wyścigi prezydenckie były referendami w sprawie osoby u władzy. Pragnienie, aby uwaga wyborców konserwatywnych w 2024 r. zwróciła się na Bidena przypomina to, co demokraci myśleli o Trumpie w 2020 r., a jeszcze wcześniej co republikanie myśleli o Baracku Obamie.
Pragnienie przeniesienia uwagi na obecnego prezydenta jest w tym cyklu wyborczym jeszcze ważniejsze, gdyż republikanie stoją przed własnymi poważnymi problemami egzystencjalnymi. Kandydaci tej partii desperacko próbują uniknąć problemów, które okazały się politycznymi polami minowymi – aborcji, wojny na Ukrainie, reformy Medicare, Social Security i nie tylko, a jednocześnie zmagają się z problemami prawnymi nękającymi ich własnego faworyta.
„Dla urzędników i przywódców partii wiedza, że to Biden jest kandydatem, będzie użyteczna” – mówi David Kochel, republikański strateg ze stanu Iowa.
Nawet sceptycy Trumpa, których w szeregach GOP nie brakuje, zgadzają się, że oficjalne wejście Bidena w wybory może wzmocnić byłego prezydenta. „To zdecydowanie dobre dla republikanów” - uważa Mike Madrid, republikański strateg i współzałożyciel anty-Trumpowego Lincoln Project. „To zdecydowanie dobre dla Trumpa. Daje mu okazję do definiowania granic (prezydenckiego) wyścigu”.
Demokraci też nie narzekają
Przedstawiciele partii demokratycznej postrzegają polityczne odrodzenie byłego prezydenta Donalda Trumpa po wniesieniu przeciw niemu oskarżeń jako alarmujące dla kraju… i wspaniałe w perspektywie szans Joe Bidena na reelekcję.
Takiego zdania jest na przykład senator Debbie Stabenow ze stanu Michigan. Była ona świadkiem niespodziewanego zwycięstwa byłego prezydenta w jej stanie w 2016 roku w starciu z Hillary Clinton, a następnie przegranej z Bidenem cztery lata później.
„Trump jest niezwykle niebezpieczną osobą, która byłaby bardzo niebezpieczna dla kraju. Ale jestem przekonana, że Biden może go pokonać” – powiedziała odchodząca na emeryturę senator. „Z politycznego punktu widzenia pomocne jest dla nas, aby były prezydent Trump był na pierwszym planie”.
W czasie, gdy Trump zbiera poparcie, pieniądze na kampanię i odzyskuje przewagę w prawyborach republikańskich, demokraci coraz bardziej entuzjastycznie oceniają jego szanse na zdobycie nominacji swojej partii. Uważają, że Trump nie tylko zmaksymalizowałby szanse Bidena na drugą kadencję, ale także pomógłby partii w walce o kontrolę nad Kongresem.
Jednocześnie własna partia prezydenta nie jest ślepa i widzi uporczywie niskie oceny poparcia. Ale wiedzą też, że polaryzujący profil Trumpa – w tym akt oskarżenia, jego obsesja na punkcie wyborów w 2020 roku i podział zarówno w jego własnej partii, jak i wśród niezależnych wyborców – może być ich atutem w 2024 roku.
Oczywiście, to ta sama logika, którą kierowali się w 2016 roku. Gdy Trump zdobył nominację GOP, demokraci byli przekonani, że Hillary Clinton ma wygraną w kieszeni.
Mając to na uwadze, senator Mitt Romney, republikanin, ostrzegł demokratów, aby „uważali, czego sobie życzą”.
Niemniej jednak demokraci wciąż kibicują wyborowi pomiędzy Trumpem i Bidenem, ponieważ niektóre sondaże pokazują, że były prezydent poradziłby sobie gorzej w wyborach powszechnych, niż na przykład gubernator stanu Floryda, Ron DeSantis.
W Izbie Reprezentantów, gdzie demokraci muszą zdobyć tylko kilka mandatów, aby odzyskać większość, stawiają na zdolność Trumpa do zmobilizowania tzw. niebieskich wyborców i zainspirowania demokratów do zbierania funduszy. Oznacza to, że jako kandydat republikanów jest bardziej skutecznym straszakiem dla demokratów, niż jakikolwiek inny kandydat konserwatywny - przewodniczący Izby Kevin McCarthy lub inni, potencjalni kandydaci na prezydenta, jak choćby DeSantis.
Nie wszyscy są pewni: niektórzy argumentują, że mniej znany kandydat, taki jak DeSantis lub była gubernator Karoliny Południowej Nikki Haley, może nie przyciągnąć takich samych tłumów do wyborów. Istnieje również niepokój co do tego, jak zmienią się wybory od 2020 roku.
„Demokraci słusznie boją się 2024 r., ponieważ mają katastrofalne wyniki gospodarcze Bidena, które zraniły Amerykanów i jego błędy w polityce zagranicznej” – uważa Steven Cheung, rzecznik kampanii Trumpa.
Niemniej jednak wśród demokratów istnieje przeczucie, że Trump jest do pokonania, ale...
Używanie Trumpa jako straszaka w wyborach jest obecnie wypróbowaną i stosowaną metodą kampanii demokratów wszędzie, z wyjątkiem głęboko czerwonych stanów. W niektórych przypadkach demokraci zaczęli nawet wtrącać się w republikańskie kampanie, by wzmocnić szanse radyklanych kandydatów GOP z nadzieją ich przegranej w wyborach powszechnych. Denerwuje to jednak wielu polityków demokratycznych, którzy obawiają się, że przyniesie to odwrotny skutek.
Na razie są to wszystko domysły i spekulacje. Do wyborów jeszcze sporo czasu, nawet nie znamy wszystkich kandydatów. Wiele może się zdarzyć zarówno w kraju, jak i za granicą, co wpłynie na przebieg rozpoczynającej się kampanii. Choć mało prawdopodobne, nominacje partyjne dla całkowicie innych kandydatów po jednej i drugiej stronie też są możliwe.
na podst. politico, fivethirtyeight, wsj, nbcnews
rj