W latach 70. i 80. XX wieku komary Aedes albopictus dotarły do Stanów Zjednoczonych w wyniku handlu używanymi oponami. Ci pasażerowie na gapę, znani również jako komary azjatyckie, mogą przenosić wirusy takie jak denga, Zika i chikungunya. Szybko dostosowały się do życia w miastach na południu, wschodzie i zachodzie USA.
Od tego czasu, w wyniku globalizacji i zmian klimatycznych, owady i przenoszone przez nie choroby rozprzestrzeniają się coraz szerzej na całym świecie.
Podczas dwudniowych warsztatów National Academies of Science, Engineering and Medicine w Waszyngtonie eksperci ds. zdrowia publicznego na całym świecie ostrzegli, że kraje takie jak USA nie są gotowe na to nadciągające zagrożenie.
„Jeśli nic nie zrobimy, co w zasadzie robimy teraz, sytuacja się pogorszy” – powiedział Tom Scott, entomolog medyczny i emerytowany profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis. „Szkody spowodowane biernością są ogromne, niedopuszczalne. To nieetyczne”.
Warsztaty skupiały się na zagrożeniach związanych z arbowirusami, czyli wirusami przenoszonymi przez komary i kleszcze, które mogą wyrządzać szkody ludziom.
Choroby tropikalne, które kiedyś uważano za niezagrażające Stanom Zjednoczonym, stają się tu coraz bardziej powszechne. W tym roku w kraju odnotowano lokalnie przenoszone przypadki malarii i choroby skóry wywoływanej przez pasożyty tropikalne. Epidemia wirusa Zika miała miejsce na Florydzie i w Teksasie w latach 2016–2017, a denga rozprzestrzenia się lokalnie w USA co roku od ponad dekady.
Taka sytuacja była od dawna oczywista dla naukowców zajmujących się chorobami tropikalnymi.
„W Stanach Zjednoczonych nie zwracamy wystarczającej uwagi na to, co dzieje się w innych krajach. Po prostu obserwujemy, jak zagrożenie się rozprzestrzenia, i nie przygotowujemy się na to, że wirus potencjalnie dotrze do USA” – powiedziała uczestnikom warsztatów Laura Kramer, dyrektor Arbovirus Laboratory na Uniwersytecie Stanowym Nowego Jorku w Albany. „To samo stało się z wirusem Zika, chikungunya i wirusem Zachodniego Nilu”.
Naukowcy biorący udział w warsztatach stwierdzili, że kraje takie jak USA powinny spodziewać się większej liczby chorób tropikalnych – i powinny się na nie przygotować. Globalne ocieplenie poszerza zasięg niektórych tropikalnych owadów i chorób.
Brak działań
Stany Zjednoczone nie wykorzystały wielu możliwości monitorowania owadów. W 1927 r. każdy stan miał własnego entomologa pracującego nad kontrolą populacji owadów i malarii, powiedziała podczas warsztatów Erin Staples, epidemiolog medyczny z Centrum Kontroli i Zapobiegania Chorobom.
„Gdzie jesteśmy teraz w 2022 roku? Mamy szesnastu entomologów stanowych”. Oznacza to, że zdolność kraju do monitorowania wirusów takich jak Zachodniego Nilu jest niewielka. „Nie otrzymujemy odpowiednich informacji, ponieważ nie utrzymywaliśmy naszej infrastruktury” – powiedziała Staples.
Co powinny zrobić Stany Zjednoczone?
Eksperci zajmujący się zdrowiem publicznym twierdzą, że Singapur jest znakomitym przykładem zwalczania komarów. Kraj ograniczył liczbę komarów – wektorów wirusów takich jak denga i Zika – poprzez kontrolowanie środowiska miejskiego i uczenie dobrych praktyk od najmłodszych lat. „Moja czteroletnia córka wróci do domu i opowie mi o kontroli wektorów, ponieważ nauczyła się tego w przedszkolu” – powiedziała Lee-Ching Ng z Instytutu Zdrowia Środowiskowego rządu Singapuru.
Singapur ma także duży i kosztowny program nadzoru, który monitoruje przypadki dengi według sąsiedztwa i wysyła powiadomienia telefoniczne, gdy liczba przypadków jest wysoka. Mieszkańcy Singapuru mogą zostać ukarani grzywną lub więzieniem za ukrywanie w domu miejsc sprzyjających rozmnażaniu się komarów. Peter Daszak, prezes organizacji non-profit EcoHealth Alliance, opisał podejście Singapuru jako „kija i marchewki”.
„W Singapurze istnieje chęć podjęcia działań. Już to zrobili i to działa” – powiedział. Jednak takie podejście może nie sprawdzić się w innych krajach, takich jak Stany Zjednoczone, „gdzie po Covid-19 obserwujemy sprzeciw wobec wszelkich form ingerencji w wolność osobistą ludzi” – powiedział.
jm