Zwykle dzieje się tak, że im więcej rozwinięty kraj wydaje na ochronę zdrowia, tym dłużej żyją jego mieszkańcy. Stany Zjednoczone przeczą tej zasadzie. Wydajemy na ten cel najwięcej, a mimo to spodziewana długość życia jest tu niższa w porównaniu do wielu innych. Mało tego, podczas gdy we wszystkich rozwiniętych krajach rośnie ona z roku na rok, w USA od kilku lat liczby nie zmieniają się.
Żyjemy krócej
Wśród 35 krajów należących do OECD, czyli Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, skupiającej wysoko rozwinięte i demokratyczne państwa świata, średnia długość życia mieszkańców USA, wynosząca obecnie 78.8 lat, daje nam dopiero 27 miejsce. W tej samej grupie Stany Zjednoczone znajdują się w niechlubnej czołówce pod względem śmiertelności noworodków, śmiertelności okołoporodowej matek, czy prawdopodobieństwa śmierci w młodszym wieku ze względu na różne choroby, w tym układu krążenia i nowotwory. USA są też wśród rozwiniętych krajów najbardziej otyłe i przodują pod względem zgonów spowodowanych przedawkowaniem narkotyków.
Mimo to aż 88 proc. ankietowanych Amerykanów uważa, że stan ich zdrowia jest dobry lub doskonały. W porównaniu, zaledwie 35 proc. Japończyków, kraju przodującego w OECD pod względem długości życia, uznaje stan swego zdrowia za dobry.
Naukowcom trudno jest ustalić jedną, niezawodną metodę przewidywania długości życia obecnych mieszkańców. Dlatego na całym świecie zajmują się tym różne, wyspecjalizowane grupy, które w swych obliczeniach wykorzystują inne dane. Wyniki różnią się więc nieco, jednak wszystkie badania potwierdzają, iż pod względem długości życia i zdrowia większość rozwiniętych krajów przegoniła już dawno Stany Zjednoczone, których wskaźniki kilka lat temu zatrzymały się w miejscu lub wręcz zaczęły spadać.
Jednym z tych krajów jest Korea Południowa, gdzie obserwuje się od lat najszybszy przyrost spodziewanych lat życia mieszkańców. Dziewczynka urodzona tam w 2030 roku przeżyje ponad 90 lat, chłopiec ponad 84. Związane jest to z przyrostem produktu krajowego brutto w przeliczeniu na osobę. Od 1960 roku zwiększył się on ponad 20 krotnie. W tym samym czasie Stany Zjednoczone i Wielka Brytania osiągnęły jego potrójny wzrost. To przykład, potwierdzający inne obserwacje, że sukcesy ekonomiczne kraju bezpośrednio wpływają na zdrowie i życie mieszkańców.
W 1985 r. spodziewana długość życia kobiet i mężczyzn w Korei Południowej była o 4 lata niższa, niż w Stanach Zjednoczonych. W 2010 r. była taka sama dla mężczyzn i o 3 lata wyższa dla kobiet. Dziś Korea przewyższa USA w obydwu grupach. Głównym powodem gwałtownego wzrostu tych liczb było ograniczenie śmiertelności niemowląt, zgonów spowodowanych chorobami zakaźnymi oraz wynikających z nadciśnienia. Dziś liczba Koreańczyków z wyższym od wskazanego ciśnieniem krwi jest najniższa na świecie, nieliczni cierpią na nadwagę, a co się z tym wiąże, nie chorują tak często na cukrzycę potęgującą ryzyko wielu przewlekłych chorób. Udało się tam również skutecznie obniżyć liczbę osób palących papierosy.
Inne kraje poprawiają swe wyniki w podobny sposób. Otyłość wśród kobiet we Francji i Szwajcarii prawie nie występuje; na Węgrzech mężczyźni będą w 2030 r. żyli średnio o 7 i pół roku dłużej niż w 2010 r. dzięki poważnemu ograniczeniu spożycia alkoholu i palenia papierosów; w Nowej Zelandii, Australii i Kanadzie znacząco obniżono śmiertelność wśród noworodków, a także liczbę zgonów spowodowanych wypadkami, chorobami serca i nowotworami.
W Stanach Zjednoczonych sytuacja wygląda znacznie gorzej. W 2015 r. po raz pierwszy od 2005 r. śmiertelność mieszkańców wzrosła o 1.2 proc. Jednocześnie od 2012 r. nie wzrasta tu przewidywana długość życia, która utrzymuje się od tego czasu na poziomie 78.8 lat. Są to jednak statystyki, które trzeba uważnie analizować, by nie wyciągnąć niewłaściwych wniosków.
Najpierw złe wiadomości. Na średnią długość życia mieszkańców ma wpływ kilka czynników. Wśród nich wspomniana wcześniej śmiertelność niemowląt i matek podczas porodu lub w okresie ciąży, choroby układu krążenia i nowotwory, ale także zabójstwa, samobójstwa, czy wypadki drogowe. Nie mamy się tu czym chwalić. Zgony spowodowane wypadkami i użyciem broni palnej są tu najczęstsze wśród rozwiniętych krajów i w największym stopniu dotyczą osób młodych oraz dzieci. Nawet nie biorąc pod uwagę jazdy w stanie nietrzeźwym, śmiertelność spowodowana nadużywaniem alkoholu i narkotyków jest znacznie wyższa, niż w krajach europejskich. W związku z powszechną otyłością USA znajdują się wśród rozwiniętych krajów na drugim miejscu pod względem liczby zachorowań na cukrzycę typu 2, gdy chodzi o osoby w wieku powyżej 20 lat, a także liczbę stwierdzonych przypadków schorzeń płuc, artretyzmu i chorób wenerycznych.
Dobra wiadomość jest taka, że Stany Zjednoczone mają się również czym pochwalić. Chodzi o osoby w podeszłym wieku, którym udało się uniknąć wszystkich wymienionych wcześniej zagrożeń i chorób. Statystyki mówią, że po przekroczeniu 75 roku życia Amerykanie mają znacznie większe szanse na dłuższe i zdrowsze życie, niż ich rówieśnicy w innych, rozwiniętych krajach świata. Znacznie mniejsza jest w tej grupie liczba zgonów spowodowanych udarem mózgu i nowotworami. Osoby w podeszłym wieku w USA lepiej kontrolują ciśnienie krwi, poziom cholesterolu i znacznie rzadziej sięgają po papierosy w porównaniu do emerytów w innych krajach.
Częściej chorujemy
W dużym stopniu temat ten poruszyliśmy wcześniej, jednak należy nam się kilka uzupełniających informacji. Amerykanie w wieku 50 – 60 lat mają znacznie więcej problemów zdrowotnych, niż ludzie w tym samym wieku mieli jeszcze 10 – 15 lat temu – donosi magazyn Health Affairs.
Badania dotyczące jakości życia i aktywności na co dzień przeprowadzono na Uniwersytecie Michigan. Poza chronicznymi chorobami brano pod uwagę tak proste czynności, jak samodzielne przejście przez ulicę, ubranie się, kąpiel, spożywanie posiłków, czy wstawanie z łóżka. Okazało się, że odsetek mających z tym problemy i często zależnych od pomocy innych wzrósł w tej grupie wiekowej w okresie zaledwie jednego pokolenia z 8 do ponad 12.5 proc. Do tego jedna czwarta badanych w wieku 58 – 60 lat uważa stan swego zdrowia za zły lub przeciętny.
Coraz gorzej jest też z funkcjami kognitywnymi naszych umysłów. Wśród osób w wieku przedemerytalnym aż 11 proc. ma bardziej lub mniej zaawansowaną demencję lub inną formę zaburzenia funkcji poznawczych. To wzrost o 2 proc. w okresie zaledwie 10 lat.
Mimo że Stany Zjednoczone wydają na ochronę zdrowia więcej, niż jakikolwiek inny kraj, to według raportów różnych agencji rządowych aż 75 proc. tych pieniędzy przeznaczana jest na pomoc osobom z chorobami przewlekłymi. Cierpi na nie prawie połowa Amerykanów.
Różne schorzenia przewlekłe, do których zalicza się choćby choroby autoimmunologiczne, serca, cukrzycę, toczeń, czy artretyzm, nie tylko obniżają jakość życia na długi czas, ale wedle statystyk najczęściej je odbierają (na drugim miejscu są nowotwory). Według CDC (Centers for Desease Control and Prevention) artretyzm na przykład, dotyka co piątego mieszkańca USA i stanowi najczęstszą przyczynę ograniczenia zdolności ruchowej. Wraz ze starzeniem się społeczeństwa problem będzie coraz większy i przewiduje się, że do 2030 r. obejmie od 46 do 67 milionów osób w Stanach Zjednoczonych, z czego 25 milionów będzie miało poważnie ograniczoną możliwość ruchu.
Problem nie tylko w tym, że Amerykanie chorują coraz częściej, ale również coraz młodziej – mówią lekarze. Raport z 2013 r. przygotowany przez National Research Council and Institute of Medicine (NAC/IOM) potwierdza te obserwacje.
“Od wielu lat Amerykanie chorują coraz częściej i umierają coraz wcześniej w porównaniu do mieszkańców innych krajów rozwiniętych” – czytamy w opracowaniu sprzed kilku lat. Prowadzone później badania wciąż potwierdzają ten trend. Najmniej optymistyczne dane dotyczą jednak kobiet w USA.
„Urodzone w Stanach Zjednoczonych kobiety mają statystycznie znaczne mniejsze szanse dożycia do 50 roku życia, niż ich rówieśniczki w innych krajach z wysokim dochodem” – mówi Steven Woolf, szef Center on Society and Health działającego w Virginia Commonwealth University, który pomógł w opracowaniu raportu NAC/IOM – „Mamy dane sięgające lat 80. Wtedy USA znajdowały się pod tym względem w połowie listy, dziś odstają od wszystkich pozostałych. Próbujemy badać to zjawisko i je zrozumieć.”
Próbą wyjaśnienia tych niepokojących liczb zajmuje się wiele osób. Jedni mówią o wpływie używek na długość życia Amerykanów, inni o otyłości i związanych z nią problemach zdrowotnych, niektórzy sugerują obniżającą się zamożność społeczeństwa i coraz wyższe koszty leczenia oraz opieki medycznej. Na razie jednoznacznej odpowiedzi nie ma.
Dłużej pracujemy
Obniżająca się długość życia cieszy wyłącznie osoby odpowiedzialne za federalne plany emerytalne. Oznacza to mniejsze wydatki na przyszłe świadczenia. Według ostatnich danych średni wiek osób otrzymujących emerytury obniżył się w okresie kilku lat o 0.2 procent. Nie wdając się w szczegółowe wyliczenia przytoczmy końcowe wyniki: to oszczędności w granicach 0.7 – 1 proc. w skali kraju. Wydaje się niewiele, chodzi jednak o miliardy dolarów.
Dodatkowe oszczędności wynikają też z przesuwania wieku upoważniającego do pobierania świadczeń. Jednak coraz więcej osób decyduje się na znacznie dłuższą aktywność zawodową, niż wymagają tego przepisy biura Social Security. Co trzeci Amerykanin w wieku 65-69 wciąż pracuje, co piąty robi to w wieku powyżej 70 lat.
Jeśli tylko zdrowie pozwala, opóźniamy nasz wiek emerytalny z powodów przede wszystkich finansowych. Im dłużej zwlekamy, tym wyższe otrzymujemy później świadczenia, choć granicą jest 70 lat. Specjaliści ostrzegają jednak, by głęboko zastanowić się przed podjęciem takiej decyzji i rozpatrzeć wszystkie argumenty za i przeciw.
Liczba osób w wieku 65 lat i powyżej gwałtownie rośnie. W 2010 stanowiły one 13 proc. całej populacji USA. Przewidywania dotyczące roku 2030 mówią o 19 proc, co stanowić będzie około 72 milionów osób. Już w 2020 r. co czwarta osoba czynna zawodowo będzie miała 55 lat lub powyżej, a tym samym zmniejszać się będzie udział w rynku pracy osób młodszych. Coraz gorsze będą przewidywania finansowe Social Security, a co się z tym wiąże – kolejne podwyżki wieku emerytalnego i ograniczenia świadczeń. Coraz więcej osób decydować się będzie więc na dłuższą pracę, by sprostać wymaganiom finansowym, mimo że według wszelkich dostępnych danych Amerykanie są już i tak jednym z najbardziej zapracowanych narodów w przeliczeniu na godziny poświęcane na pracę tygodniowo. Niektórzy twierdzą, że stres związany z wykonywaniem zawodu i czas na to poświęcany też ma wpływ na zdrowie, jakość naszego życia i jego długość. Trudno się z tym nie zgodzić.
Na podst.: bloomberg, mondaymorning, cdc.gov, dmlnews, theatlantic
opr. Rafał Jurak