----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

16 sierpnia 2019

Udostępnij znajomym:

Stany Zjednoczone nigdy nie były ukończonym produktem, zawsze podlegały przeobrażeniom. Jednak ich mieszkańcy, niezależnie od pochodzenia, stanu posiadania i poglądów od dawna wierzyli w określony zestaw wspólnych wartości. Dziś mają one coraz mniejsze znaczenie, zastąpione polityczną i społeczną polaryzacją oraz przemocą. Ani liberalna wielokulturowość, ani konserwatywny natywizm nie odpowiada wszystkim, w związku z czym pojawia się pytanie, co dziś jeszcze łączy mieszkańców USA?

Sposób, w jaki amerykańskie społeczeństwo zareagowało na masowe strzelaniny w Teksasie i Ohio w pełni pokazał chwiejny stan demokracji w tym kraju, choć przy różnych okazjach widoczne to było już wcześniej.

Dla jednych, utożsamianych z lewicowym establishmentem, reprezentowanym przez New York Times, czy MSN, zamachowiec z El Paso zachowywał się tak, jakby był białym nacjonalistą wykonującym rozkazy pochodzące bezpośrednio od Donalda Trumpa.

Po prawej stronie też nie zachowano umiaru, bo napastnika z Dayton niemal od razu powiązano z Antifą i grupą demokratycznych polityków ubiegających się o urząd prezydenta.

Gdyby panowała tu zdrowa atmosfera polityczna, wszyscy Amerykanie, niezależnie od poglądów, uznaliby obydwa przypadki za odrażające działania chorych ludzi, motywowanych niebezpieczną mieszanką szaleństwa i ideologii. Jednak w naszym wypaczonym klimacie polityczym każdy wszędzie szuka wrogów.

Każdy ciągnie w swoją stronę

Ta polaryzacja poglądów i polityki świadczy o zanikaniu pojęcia amerykańskiej tożsamości. Trybalizm po lewej stronie, od której zaczniemy, zastąpił podstawowe ideały obywatelstwa. Niedawno kongresowa reprezentantka Ayanna Pressley przekonywała, iż czarni, Latynosi, geje i członkowie innych grup mniejszościowych powinni przede wszystkim promować politykę opierającą się na ich indywidualnej tożsamości ponad jakimkolwiek pojęciem wspólnego dobra. Według niej odstąpienie od takiej postawy byłoby zdradą własnej grupy.

Poza tym niektórzy postępowi demokraci wciąż bronią konceptu otwartych granic, a podczas niedawnej debaty kandydatów tej partii kilkoro z nich opowiedziało się za zniesieniem prawa ustanawiającego nielegalne przekroczenie granicy przestępstwem federalnym oraz za przyznaniem darmowej opieki medycznej czyniącym to obcokrajowcom, co jak wiadomo nie jest dostępne większości obywateli USA. Takie poglądy prezentują triumf polityki tożsamości nad obywatelskim ideałem wyrażonym motto E Pluribus Unum (Z wielu, jeden).

- Te przekonania są „niewykonalne i niemądre” i brakuje im poparcia „większości Amerykanów oraz Kongresu” – uważa Jeh Johnson, były sekretarz Homeland Security w czasach prezydentury Baracka Obamy.

A mimo to media, instytucje kulturalne, szkoły wyższe – te kontrolowane przez postępowców(progressives) – powtarzają je każdego dnia kształtując gniewne, młode pokolenie, nie czerpiące wielkiego pożytku z posiadanego obywatelstwa, wolności słowa, otwartego dialogu, demokracji lub kapitalizmu.

Na przykład 40 proc. przedstawicieli pokolenia Y, zwanego częściej millenialsami, opowiada się za ograniczeniem prawa do wypowiedzi uznanych za obraźliwe dla mniejszości. Takie samo zdanie wśród wcześniejszego pokolenia X ma już tylko 27 proc., wśród baby boomers jeszcze mniej, bo 24 proc., podczas gdy z najstarszych mieszkańców podobne zdanie podziela jedynie 12 proc. Wielu millenialsów odrzuca również podstawowe prawa obywatelskie gwarantowane w Konstytucji, a także popiera socjalizm zamiast wolnego rynku.

Warto mieć jednak świadomość, że aktywiści prawej strony robią to samo.

Wielu konserwatywnych populistów jest urażonych tym - może słusznie - iż mówi się, że są beneficjentami przywilejów przysługujących białym, lub są członkami funkcjonującego patriarchatu. Z drugiej strony według Pew Research Center, większość republikanów obawia się, iż obcokrajowcy podważają tożsamość tego kraju, zwłaszcza jeśli pochodzą z innych kulturowo krajów. Konserwatyści nie lubią, gdy ktoś sugeruje, że chodzi o inne rasy, jednak też zbyt gwałtownie takim sugestiom nie zaprzeczają. Podobnie z religią, grupa ta z chęcia narzuciłaby swe wierzenia wszystkim pozostałym.

Biorąc pod uwagę zmiany demograficzne jakim od lat podlega to społeczeństwo, poglądom takim nikt nie wróży długiego życia. Mogą doprowadzić do zamieszek, na pewno nie doprowadzą do trwałych zmian. Powrót Ameryki do lat 50. jest równie prawdopodobny, jak nagłe wydalenie z niej zwolenników Trumpa. Obydwie strony muszą nieco odpuścić i zastanowić się nad swoimi marzeniami.

Etniczny i kulturowy tygiel? Nie zawsze.

Uważa się, że integracyjna idea narodu amerykańskiego to wielki tygiel, w którym mieszają się ideały założycielskie z różnorodnością rasową i etniczną. Przede wszystkim twierdzenie, że politycy odpowiedzialni za powstanie tego kraju dążyli do stworzenia wieloetnicznej demokracji, która przyjmowałaby imigrantów z całego świata, może służyć za piękne i inspirujące przemówienie z okazji święta 4 lipca, jednak niewiele w nim jest prawdy.

Pierwszy amerykański akt naturalizacji z 1790 r. ograniczał nadawanie obywatelstwa imigrantom, którzy byli „wolnymi, białymi ludźmi”, z wyłączeniem Afrykanów, Azjatów i innych. Amerykańska polityka dotycząca wyłącznie białej naturalizacji trwała aż do okresu po II wojnie światowej.

Ojcowie założyciele i ich następcy zmagali się również ze sprzecznością między istniejącym w Stanach Zjednoczonych czarnym niewolnictwem, a amerykańską wiarą w powszechne prawa człowieka. Jednym z popularnych rozwiązań tego dylematu był pomysł, że niewolnicy zasługują na wolność, ale gdzie indziej.

W swojej autobiografii autor Deklaracji Niepodległości, Thomas Jefferson, sam będący właścicielem niewolników, napisał: „W księdze losu nie ma nic bardziej pewnego niż to, że amerykańscy niewolnicy mają być wolni. Równie pewne jest, że obie wolne rasy, nie mogą żyć pod tymi samymi rządami. ”

Założone w 1816 r. stowarzyszenie American Colonization Society, które starało się opłacić dobrowolną emigrację uwolnionych niewolników do Liberii lub innego obcego kraju, poparli Jefferson, James Madison, James Monroe, Andrew Jackson, Henry Clay, Daniel Webster oraz autor słów hymnu Stanów Zjednoczonych, Francis Scott Key. Idea kolonizacji nie przetrwała jednak, a Afroamerykanie nie osiągnęli pełnej równości aż do rewolucji praw obywatelskich, sto lat później.

Tymczasem różne ustawy z końca XIX wieku praktycznie zamknęły drzwi większości imigrantów z Azji, a biali Amerykanie otwarcie zastanawiali się nad celowością imigracji wielu grup z Europy.

Chwalono wspólne pochodzenie Amerykanów i Brytyjczyków, ale Benjamin Franklin martwił się na przykład, że Niemieccy imigranci opanowali Pensylwanię. Irlandczycy postrzegani byli jako apostołowie francuskiego radykalizmu rewolucyjnego albo agenci Watykanu wrogo nastawieni do Protestantów i idei wolności.

Jeszcze na początku XX wieku wielu natywistów przekonywało, że spośród trzech domniemanych, białych ras – Nordyckiej, Alpejskiej i Śróddziemnomorskiej – tylko Nordycka jest kompatybilna z mieszkańcami Ameryki. W 1921 r. wiceprezydent Calvin Coolidge ostrzegał przed zawieraniem małżeństw z imigrantami mówiąc o nieistniejących „prawach etnicznych”. Zalecenia imigracyjne aktu Johnson-Reed z 1924 r. nakazywały zwiększenia liczby “Nordyckich” imigrantów kosztem Słowian, Żydów, Włochów i innych nacji.

Zmieniło się po wojnie

Dopiero wojny, rasizm nazistowski, współzawodnictwo ze Związkiem Radzieckim i poszukiwanie światowych sojuszników sprawiły, że w latach 60. w obydwu partiach pojawili się reformatorzy. Wprowadzone wówczas zmiany pozwoliły na imigrację z Ameryki Łacińskiej i Azji, prowadząc do szybkich zmian demograficznych w USA.

Zmiany te są nieodwracalne, więc wprowadzanie na nowo ograniczeń i otwieranie ścieżki do osiedlania się głównie dla bogatych Europejczyków, co właśnie czyni obecna administracja, nie przyczyni się do złagodzenia konfliktów społecznych i politycznych. Wręcz przeciwnie, podział pogłębi się, polaryzacja będzie jeszcze większa, konflikty będą narastać.

Co na to biznes?

Walka o przywrócenie amerykańskiej tożsamości nie będzie też zbyt łatwa, ani popularna wśród korporacyjnych elit. W biznesie coraz bardziej wyraźna jest bowiem tzw. Ponadnarodowa Formacja Klasowa – przez lata wiązana z różnymi elementami arystokracji przemysłowej i finansowej. Nieżyjący już Peter Drucker, uważany za jednego z najwybitniejszych myślicieli i teoretyków zarządzania XX wieku, zasugerował, że obywatelstwo narodowe może już nie mieć znaczenia w świecie połączonym technologią cyfrową i globalnymi rynkami.

Wiele potężnych korporacji, w tym Amazon, Apple, Chevron i General Electric, odmawia nawet identyfikacji jako firmy amerykańskie. Podobnie jak feudalni panowie w średniowiecznej Europie lojalni wobec cywilizacji Christianitas, a nie ziemi i lokalnego społeczeństwa, tak korporacyjna elita coraz częściej identyfikuje się z globalnymi rynkami i kosmopolitycznym, post-narodowym światopoglądem. Do tego od czasu wyboru Donalda Trumpa wiele firm niechętnie pracuje z amerykańskim wojskiem, agencjami imigracyjnymi i departamentami policji, jednocześnie pomagając w rozbudowie systemu inwigilacji Chin. Taka postawa na pewno nie pomaga w odbudowie narodowej tożsamości.

Biorąc pod uwagę ponadnarodowe inklinacje, nie powinno nikogo dziwić preferowanie nieograniczonej imigracji w sektorze technologicznym. W tym dziale pochodzenie i narodowość nie mają znaczenia. W całym kraju imigranci stanowią ok. 16% osób aktywnych zawodowo, podczas gdy w sektorze technologicznym 24%. W samej Dolinie Krzemowej odsetek ten przekracza 40%.

Wyjątkowość Ameryki

Taka niespójna polityka tylko zaostrza konflikty, antagonizuje strony i prowadzi do coraz głębszych podziałów polityczno społecznych. Sondaże wykazują, że z roku na rok coraz mniejsza liczba obywateli USA dumna jest ze swego kraju, jego osiągnięć i roli w świecie.

Coraz większa liczba odrzuca tzw. American exceptionalism, czyli głoszoną od lat wyjątkowość Ameryki. Oczywiście wiele z tych osób nie ma pojęcia, co to oznacza. Warto więc przypomnieć, iż nie jest to próba wywyższania się ponad innych, a jedynie wskazanie, że kraj ten skonstruowany jest inaczej od pozostałych. Tu tożsamość opiera się na zbiorze politycznych zasad oraz idei: równości, wolności, indywidualizmie, konstytucjonalizmie, demokracji, przy czym wartości te pozostają w pewnej opozycji do władzy. W krajach europejskich demokrację tworzyły społeczeństwa i narody dorastając do niej, w Stanach Zjednoczonych wprowadzono najpierw zasady demokracji, które dopiero stworzyły naród i społeczeństwo. Na tym polega wyjątkowość Ameryki, czyli American exceptionalism. Warto zapamiętać.

Odrodzenie poczucia wspólnoty i tożsamości nie będzie dla tego kraju proste, ale nie jest niemożliwe. Trudno budować coś bez poczucia dumy narodowej i wspólnoty kulturowej. Na szczęscie podstawowe filary Ameryki wciąż tu są – praworządność, ochrona praw mniejszości, kapitalizm rynkowy - i są one niezależne od rasy i pochodzenia. W przeciwieństwie do Europy nie ma tu jednej historycznej tradycji, którą należy zaakceptować lub utracić.

Wspólnota dążeń, różnica kultur.

Mimo wielu przeszkód z przeszłości i współcześnie, Stany Zjednoczone mogą pochwalić się niezwykłym dorobkiem, polegającym na umiejętnym asymilowaniu nowych przybyszów, najpierw z Irlandii i Niemiec, następnie z Włoch i Europy Wschodniej, a ostatnio z Ameryki Łacińskiej i Azji. Te pokolenia nowych Amerykanów stanowią tajną miksturę, która sprawia, że ​​ kraj funkcjonuje i będzie sprawnie działać w przyszłości. Musimy sobie z tego zdać sprawę i wspólnie działać na rzecz odbudowy realnej tożsamości narodowej, niezależnie czy jesteśmy tu od pokoleń, czy niedawno przekroczyliśmy granicę.

Gdy każdy będzie ciągnął w swoją stronę, narzucał swoje i niszczył dorobek innych, staniemy w miejscu. Nazywanie postępowców „komunistami, lub konserwatystów „faszystami” prowadzi donikąd. Pogłębia przepaść, polaryzuje i dzieli. Oby nie było za późno.

na podst. nationalreview, huffpost, politico, dailybeast, newgeography, infolinia.

opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

MCGrath Evanston Subaru

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor