Podczas burzy deszcz szybko zapełnia miejską kanalizację. Woda z ulic, parkingów i dachów wpływa do podziemnych tuneli, dokąd również dostają się ścieki z gospodarstw domowych i fabryk. W ciągu kilku minut zanieczyszczona deszczówka wpływa do rzeki Chicago.
W niecałe 29 godzin do Chicago River podczas ulewy może wpłynąć ponad 2.6 miliarda galonów ścieków z bakteriami i toksynami. To ilość, która mogłaby pokryć ścisłe centrum (Loop) wodą na głębokość 8 stóp.
W ostatnim roku co sześć dni, a nawet częściej w okresie od maja do października, ścieki przedostawały się do rzeki Chicago - wynika z analizy dziennika "Chicago Tribune”. Średnio w czasie ulewy było to 318 milionów galonów.
Ilość ścieków przedostających się do rzeki zmienia się z roku na rok - wynika z analizy "Chicago Tribune, bo w dużej mierze zależy to od tego, kiedy i gdzie pada deszcz oraz jak szybko burza przetoczy się nad miastem. W deszczowym 2010 roku było to 90.7 miliarda, a w 2012 r. - 2.4 miliarda galonów - ale był to wyjątkowo suchy rok.
Ponad 18.2 miliarda galonów zanieczyszczeń wpłynęło do rzeki Chicago w ubiegłym roku. Jednym z najbardziej zanieczyszczonych miejsc jest odcinek rzeki na północy miasta.
Tylko z pojedynczej nitki kanalizacyjnej przy Roscoe Street za szkołą średnią Lane Tech wpłynęło do Chicago River ponad 3.9 miliarda galonów ścieków. Na tym odcinku codziennie ćwiczą osady wioślarskie szkół średnich i uniwersyteckie.
Sześć przecznic dalej z rury odprowadzającej wodę po deszczu przy Diversey Avenue do rzeki w ub. roku wpłynęło 844 milionów galonów. Woda była wyjątkowo zanieczyszczona. Poziomy bakterii, która obecna jest w ludzkich i zwierzęcych odchodach - w ciągu trzech z pięciu miesięcy, gdy pobrano próbki wody w Diversey w ubiegłym roku, przekraczał stanowe normy.
Rzeka jest bardziej zanieczyszczona po opadach, kiedy z nitki North Side ścieki dotrą do centrum. Próbki wody pobrane przy deptaku Riverwalk przy Wells Street w czerwcu ubiegłego roku wykazały stężenie bakterii 115 razy wyższe niż normy dopuszczane przez stan.
Urzędnicy miejscy wiedzą od co najmniej dziesięciu lat, że już dwie trzecie cala deszczu może powodować przelewy ścieków do rzeki. Jeśli w ciągu krótkiego okresu czasu spadnie więcej niż pół cala, zapory oddzielające rzekę Chicago od jeziora Michigan muszą zostać otwarte, by nie dochodziło do lokalnych podtopień wodą z kanalizacji. Wraz z deszczówką do jeziora, źródła wody pitnej dla 7 milionów osób w mieście i przedmieściach, wpadają zanieczyszczenia.
Burmistrz Rahm Emanuel obiecał, że ochroni jezioro i rzekę przed ściekami poprzez przebudowę infrastruktury. "Jezioro Michigan to nasz Yellowstone. To nasz Wielki Kanion. Musimy traktować go z takim samym szacunkiem" - mówił w marcu na Forum Urban Waterways z udziałem burmistrzów Paryża, Mediolanu i Lahore w Pakistanie.
Nie czekając na działania burmistrza, w 2014 r. na poziomie dzielnic wprowadzono pilotażowe programy ekologiczne. Ich celem są rozwiązania w infrastrukturze pozwalające na spływanie wody po deszczu do ziemi, a nie do kanalizacji, która odprowadza nadmiar wody do jeziora Michigan.
Taki system zainstalowano w nisko położonej dzielnicy Chatham na południu, dzięki organizacji non-profit Center for Neighborhood Technology. Woda opadowa gromadzona jest w instalacjach pozwalających później na używanie jej do podlewania, dzięki czemu nie dostaje się do kanalizacji, ale nie zalewa też domów.
"Pamiętajmy, że Chicago zbudowano na bagnach, terenie, który miał właściwości gąbki"- powiedział Scott Bernstein, współzałożyciel organizacji. "Ale jest coraz cieplej, a wilgotność jest wyższa, a my ciągle wszystko pokrywamy asfaltem, więc ta ziemia nie ma już właściwości gąbki i zamiast tego woda zalewa piwnice, ulice i wpada do rzeki" - tłumaczył.
St. Pierre zgodził się, że rozszerzenie inicjatywy na cały powiat mogłoby mieć duże znaczenie. Jego zdaniem nowy system kosztowałby mniej niż zainstalowanie większej ilości kanałów lub większych tuneli. "To pomogłoby wszystkim" - podsumował.
JT