Polak ścigany przez trzy lata przez Interpol za zabójstwo mężczyzny w Chicago, do którego doszło w październiku 2010 roku, został w ubiegłym tygodniu przekazany stronie amerykańskiej. 31-letni Piotr Wielbłąd stanął przed sądem w Chicago ponad rok od aresztowania w Polsce.
Sędzia James Brown nie zgodził się na kaucję dla 31-letniego Piotra Wielbłąda. Polak, który mieszkał niegdyś na zachodnich przedmieściach w River Forest i dzielnicy Cragin w Chicago, został oskarżony o morderstwo pierwszego stopnia i włamanie do domu 57-letniego Shaia Millera.
Miller, właściciel i prezes jubilerskiej firmy Miller Jewelry Supply Inc., został znaleziony z poważnymi obrażeniami odniesionymi na skutek pobicia na podłodze w kuchni swojego domu przy 6300 North Kildare Avenue w dzielnicy Sauganash wieczorem 27 października 2010 roku. Zmarł sześć dni później w szpitalu. W domu w czasie napadu znajdował się również jego wówczas 14-letni syn, który został pobity, związany taśmą i sterroryzowany bronią przez włamywaczy.
O udziale Piotra Wielbłąda w napadzie i śmiertelnym pobiciu Millera śledczy dowiedzieli się dopiero w 2014 roku - cztery lata po śmierci mężczyzny. Władzom przekazał tę informację jego domniemany wspólnik, Leszek Pawelkowski. Podał on nazwisko oraz opisał wygląd Wielbłąda, w tym liczne tatuaże. Rysopis zgadzał się z zeznaniami syna Millera. Sędzia powiatu Cook, Thomas Byrne, wydał nakaz aresztowania Piotra Wielbłąda w 2014 roku.
Prokuratorzy twierdzą, że Wielbłąd i Pawelkowski po wdarciu do domu Millera ukradli gotówkę i kosztowności. Przed jego opuszczeniem Piotr Wielbłąd kilkakrotnie kopnął Miller w głowę, gdy ten leżał na podłodze, a także uderzył go drzwiami od lodówki - opisywała asystentka stanowego prokuratora, Holly Grosshans. Po tym, jak sprawcy uciekli, związany syn Millera był w stanie uwolnić się i zawiadomić policję.
W trakcie śledztwa detektywi odnaleźli odciski palców należące do Pawelkowskiego, który został aresztowany i oskarżony o morderstwo pierwszego stopnia i włamanie do domu trzy tygodnie po śmierci Millera. Jego sprawa jest nadal w toku.
Piotr Wielbłąd przez trzy lata poszukiwany był przez Interpol międzynarodowym listem gończym. Został aresztowany w swoim rodzinnym Brzesku w styczniu 2016 roku.
Gazeta Krakowska o jego aresztowaniu pisała w lutym 2016 roku: "Przez kilka lat błąkał się po Europie poszukiwany przez Interpol listem gończym - mówi podinsp. Bogusław Chmielarz, szef wydziału dochodzeniowo-śledczego KPP w Brzesku. 30-latkowi wydawało się, że w rodzinnym mieście będzie bezpieczny. Wynajął mieszkanie, był widywany w klubach, na siłowni, w sklepie. Sąsiedzi nie przypuszczali, że mają do czynienia z groźnym przestępcą, który - jak ostrzegał Interpol - może być uzbrojony.
Patrolujący miasto policjanci rozpoznali w nim przestępcę - mówi nadkom. Wacław Daniec, naczelnik wydziału kryminalnego brzeskiej policji. Zatrzymany w pierwszej chwili wmawiał mundurowym, że pomylili go z kimś innym. Dopiero na komendzie do wszystkiego się przyznał. Potwierdził, że w październiku 2010 roku brał udział w napadzie rabunkowym na mieszkańca powiatu Cook".
Decyzje w jego sprawie podejmował Sąd Okręgowy w Tarnowie. Na mocy umowy ekstradycyjnej między obu krajami został sprowadzony w ubiegły czwartek do Chicago, ponad rok od aresztowania w Brzesku. W tym tygodniu ponownie stanął przed sądem.
JT