Każdego dnia w Stanach Zjednoczonych aż 10,000 osób przechodzi na emeryturę. W większości są to osoby urodzone po II Wojnie Światowej, tzw. baby boomers, choć część stanowią też przedstawiciele młodszego pokolenia, którzy z różnych powodów wcześniej rezygnują z pracy zawodowej. Eksperci oceniają, że trend ten utrzyma się jeszcze przez ok. 15 lat, co oznacza, że przez ten czas, każdego roku liczba emerytów zwiększać się będzie w USA o kolejne 3.6 mln. Jednocześnie coraz więcej osób decyduje się na wyjazd z kraju i spędzenie złotych lat poza granicami. Dla większości powodem są pieniądze, a właściwie ich brak. Tylko nieliczni robią to dla zmiany klimatu.
Wraz z topniejącymi oszczędnościami Amerykanów pojawia się potrzeba znalezienia przez nich tańszego miejsca do życia. Z roku na rok liczba osób decydujących się na taką zmianę rośnie o kilkanaście procent. Pod koniec lat 90. nieco ponad 100 tysięcy emerytów z USA mieszkało w innym kraju. Dziś liczba ta zbliża się już do pół miliona, o czym informuje biuro social security wysyłające czeki za granicę. Rzeczywista liczba jest prawdopodobnie znacznie wyższa, gdyż bardzo wiele osób utrzymuje konta w amerykańskich bankach i spoza granicy pobiera z nich potrzebne do opłacenia podstawowych potrzeb pieniądze.
Wraz ze wzmocnieniem wartości dolara w ostatnich latach siła nabywcza amerykańskiej waluty pozwala na względnie tani zakup nieruchomości w wielu krajach, a przynajmniej znacznie tańszy od podobnej transakcji na miejscu. Niższe koszty opieki medycznej, często porównywalnej do oferowanej w USA, wyżywienia, rozrywek, etc. sprawiają, że dla wielu osób wyjazd na emeryturę poza Stany Zjednoczone oznacza wyższy standard życia przy zachowaniu sporych oszczędności. Oczywiście są minusy i niebezpieczeństwa takiej decyzji, ale o tym więcej za chwilę.
W niewielkim mieście Cotacachi w Ekwadorze mieszka na przykład małżeństwo Prescher pochodzące z Nebraski. Kupiony kilka lat temu za 50 tysięcy dolarów apartament znajduje się na terenie pięknego, ogrodzonego osiedla, z którego rozlega się wspaniały widok na pasmo górskie. Codziennie jedzą świeże owoce i warzywa, spacerują do gorących źródeł i odwiedzają lokalne restauracje. Z rodziną i znajomymi w USA utrzymują kontakt za pomocą Skype`a i Facebooka. Ich potrzeby finansowe nie są wielkie, bo samochodu nie posiadają, a chcąc wybrać się do miasta korzystają z transport publicznego, gdzie bilet autobusowy kosztuje równowartość 25 centów. Na razie nie mają zamiaru wracać do Stanów Zjednoczonych, choć czasami zastanawiają się nad tym:
“Od czasu do czasu myślimy, że miło byłoby mieć własne miejsce w Stanach. Siadamy więc i zaczynamy liczyć. Dochodzimy jednak do wniosku, że z powodu wysokich podatków, kosztów medycznych, czy ubezpieczenia nie byłoby nas tam stać na taki poziom życia jak tutaj. Za wszystko płacimy połowę tego, co płacilibyśmy w USA”.
Po globalnej zapaści finansowej w 2007 roku, która brutalnie obniżyła wartość nieruchomości i zdziesiątkowała konta oraz programy emerytalne milionów osób, wielu zdecydowało się na opuszczenie kraju ze względów finansowych. Poza tym przyciągał ich łagodniejszy klimat, egzotyka i potrzeba wielkiej przygody. Mieszkańcy północnych stanów najczęściej wybierają cieplejsze rejony świata, wielką popularnością cieszy się więc wśród nich kilka krajów Ameryki Południowej i Karaibów. Inni decydują się na urocze miasteczka i wsie Portugalii lub Hiszpanii. Poszukujących bardziej egzotycznych klimatów przyciąga na przykład Malezja, choć nie brakuje również wybierających Kanadę.
Wiadomo, że czynnikiem decydującym o naszym miejscu zamieszkania jest zwykle praca. Gdy przechodzimy na emeryturę przestaje mieć to znaczenie. We współczesnym świecie inna jest też dynamika kontaktów rodzinnych. Pozwala to na sporą elastyczność w wyborze następnego miejsca do życia i nic dziwnego, że na tak ryzykowny krok decyduje się coraz więcej ludzi. Zwłaszcza, że wśród Amerykanów wiara w możliwość dostatniego spędzenia złotych lat za zgromadzone oszczędności jest najniższa w historii. Niedawny sondaż przeprowadzony przez Employee Benefit Research Institute wykazał, iż zaledwie 14 proc. Amerykanów w wieku produkcyjnym wierzy, iż będą mieli wystarczająco dużo pieniędzy na wygodną emeryturę. Decyzja o wyjeździe wydaje się więc prosta. Ale jak ostrzegał Szekspir w “Kupcu Weneckim”…
Nie wszystko złoto, co się świeci
Na pewno mistrz nie miał na myśli niebezpieczeństw związanych z przenosinami do innego kraju, ale możemy to powiedzenie tu wykorzystać. W wielu przypadkach bowiem potencjalne oszczędności związane z przeprowadzką do Portugalii, Tajlandii, Meksyku i innych krajów mogą zamienić się w nieoczekiwane wydatki. Choćby na rzecz urzędu podatkowego. Zmieniające się prawo nakłada na obywateli USA mieszkających poza granicami składanie dorocznych raportów ze swego stanu posiadania, a w razie zatajenia takich informacji kary są dość wysokie. Posiadanie konta w obcym banku, zwłaszcza jeśli opiewa ono na ponad 10 tysięcy dolarów, może oznaczać nieprzewidziane, słone opłaty. Konsultacja z doradcą finansowym przed podjęciem decyzji o wyjeździe jest więc wskazana.
Wielu emerytów dopiero na miejscu przekonuje się o jakości lokalnych usług medycznych. W wielu krajach znajdują się one na dość wysokim poziomie, jednak nie wszędzie. Problemem też okazuje się brak znajomości języka, kultury, zwyczajów. Znane są przypadki, gdy po miesiącach przygotowań do wyjazdu, przenosinach i krótkim szczęściu, ktoś wracał do USA bo okazało się, iż nie mógł żyć bez ulubionych lodów lub pizzy z restauracji w rodzinnym mieście.
Na szczęście w ostatnich latach pojawiło się sporo firm pomagających we wszystkim. Ich pracownicy sugerują, by poszukując miejsca do życia postawić określone wymagania - trzy lub cztery warunki, które muszą być spełnione. Nie wolno w takim przypadku ulegać kompromisom.
“Wybrane miejsce może mieć piękne plaże, wspaniałą pogodę i niskie ceny” – mówi Kathleen Peddicord, wydawca internetowego portalu o nazwie Live and Invest Overseas – “Ale jeśli nie spełnia choćby jednego z naszych warunków, szukajmy dalej. Wybierzmy miejsce odpowiadające naszemu stylowi życia, w innym przypadku będziemy tęsknić za wieloma rzeczami, co z kolei sprawi, iż nie będziemy szczęśliwi”.
W większości krajów można porozumieć się w języku angielskim. Jednak w bardzo wielu komunikacja jest utrudniona. Potwierdzają to osoby tam mieszkające, dla których niemożność porozmawiania ze sprzedawcą w sklepie, mechanikiem, czy ludźmi z sąsiedztwa poważnie utrudnia czerpanie przyjemności z życia w nowym miejscu.
To wszystko blednie jednak w porównaniu do problemów ze służbą zdrowia w wielu krajach świata. Dostęp do usług medycznych na odpowiednim poziomie jest głównym problemem dla osób decydujących się na wyprowadzkę z USA. Nieco informacji na ten temat można znaleźć na stronie Departamentu Stanu, są one jednak dość ubogie. Takie choćby, jak ta dotycząca Panamy: “opieka medyczna poza Panama City jest ograniczona”. To za mało na podjęcie życiowej decyzji. Dlatego potrzebne jest zebranie wielu informacji, rozmowy z ludźmi na miejscu, najlepiej innymi ekspatami z zachodnich krajów, a także kilka wyjazdów poprzedzających ewentualną przeprowadzkę. Poza publiczną służbą zdrowia powinniśmy dowiedzieć się o możliwościach wykupienia prywatnego ubezpieczenia, jakości świadczonych usług, dostępności szpitali, etc. W wielu przypadkach dodatkowe koszty związane z opieką medyczną mogą poważnie uszczuplić planowane oszczędności.
Wciąż jednak w wielu przypadkach warto, bo przechodzące na emeryturę w USA małżeństwo w wieku 65 lat powinno się przygotować na w sumie ponad 250 tysięcy dolarów wydatków z własnej kieszeni niepokrywanych przez ubezpieczenia zdrowotne w okresie jesieni życia. To o 50 procent więcej niż zaledwie 10 lat temu. Wzrost cen wydaje się postępować. Nikt nie wie, czy i jak USA rozwiążą swe problemy fiskalne. Na razie Medicare i social security są największymi wydatkami z budżetu. Prawdopodobnie w przyszłości wzrosną jeszcze bardziej koszty własne ubezpieczonych przy jednoczesnym ograniczeniu wypłat emerytur z social security.
Przeprowadzka jest jakąś opcją. W zależności od posiadanego obywatelstwa i wieku w wielu krajach można otrzymać publiczną opiekę zdrowotną, która znajduje się na wysokim poziomie. Turystyka medyczna jest popularna w takich krajach jak Singapur, Indie, czy Tajlandia. Wielu tamtejszych lekarzy praktykowało w Europie i USA, a koszty stanowią ułamek tego, co zapłacilibyśmy na miejscu. W przypadku przenosin na stałe nie chodzi jednak tylko o zabiegi i operacje jak podczas medycznych wyjazdów, ale często długofalową opiekę lekarską. Tę najszybciej znajdziemy w krajach zachodu – Europie, czy Kanadzie, gdzie jednak tygodniami czeka się często na wizytę u lekarza i proste testy.
Wiele osób decyduje się więc na czasowy wyjazd. Przechodząc na emeryturę, jeszcze w pełni sił witalnych, pragnąc poznać nieco świata, Amerykanie często wyjeżdżają na kilka lub kilkanaście lat. Dopiero gdy zaczyna szwankować zdrowie wracają do USA, by skorzystać z Medicare i Medicaid, a także być bliżej mogącej się nimi zaopiekować rodziny.
Szczęście bez gwarancji
Myśl o romantycznej przygodzie w egzotycznym kraju przy mniejszych wydatkach jest dla wielu osób pociągająca i może przysłonić minusy. Problemy podatkowe i niestabilność polityczna, zdrowie i własne bezpieczeństwo. Także poczucie szczęścia. Okazuje się, że nie wszyscy po wyjeździe je odczuwają. Odsetek zadowolonych z przeprowadzki jest wyższy wraz z wiekiem. Wielokrotnie przeprowadzane badania niezbicie wykazały, że to młodzi ludzie potrzebują do szczęścia i zadowolenia z życia dawki adrenaliny, przygody, nowych miejsc i ludzi. Osoby starsze szczęście i spokój znajdują w otoczeniu znajomych twarzy, przedmiotów i miejsc.
“Wyjazd na tydzień w roli turysty różni się od życia na stałe w tym miejscu” – mówią eksperci – “Musimy zadać sobie serię pytań: Jak będzie wyglądało nasze życie każdego dnia? Co będziemy robić? Z kim się spotykać? Co zrobimy, gdy zepsuje się lodówka?”
Inaczej mówiąc, planując wyjazd w egzotyczne miejsce i zamierzając spędzić tam jesień życia, możemy zapomnieć, iż zostawiamy bliskich, znajome miejsca, zapachy, do których z upływem czasu będziemy tęsknić coraz bardziej.
To wszystko da się jednak pogodzić. Przyszłe miejsce zamieszkania trzeba wcześniej dobrze poznać, dowiedzieć się szczegółowo na temat lokalnych podatków, finansów, służby zdrowia, kosztów transportu, a dopiero wtedy oceniać klimat i widoki. Obecność innych, przybyłych tam w podobnym celu jest równie ważna. W zaplanowaniu tej podróży życia pomoże wielu pośredników. A najważniejsze to, by pamiętać, iż zawsze, z każdego miejsca na świecie można wrócić do siebie.
Na podst. marketwatch.com, Christian Science Monitor, wharton.upenn.edu, associated press
opr. Rafał Jurak