----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

06 marca 2018

Udostępnij znajomym:

Prawie wszyscy znamy nazwy wręczanych każdego roku nagród filmowych, telewizyjnych i muzycznych. Większość z nas potrafi wymienić nawet poszczególne ich kategorie. Podobnie z pucharami sportowymi, a nawet wyróżnieniami w świecie nauki, biznesu, czy polityki. Mało kto wie jednak, czym są popularne Sammies, czyli medale imienia Samuela J. Heymana wręczane pracownikom sektora publicznego.

Przeciętny pracownik federalny nie cieszy się wielkim uznaniem. Na publikowanych każdego roku przez instytut Gallupa listach podziwianych i godnych zaufania zawodów plasują się w ogonie, obok sprzedawców samochodów, kongresmenów i akwizytorów.

Właściwie poza wojskiem, pracownicy rządowi nie są w żaden szczególny sposób wyróżniani. Ubiegający się o stanowiska politycy traktują ich jak przepłacanych, leniących się biurokratów. Podobne zresztą zdanie mają wyborcy. Zwykle zauważamy tylko wysokie pensje, świadczenia emerytalne i doskonałe ubezpieczenia zdrowotne, rzadko efekty ich pracy. Na czołówki gazet trafiają wtedy, gdy wydarzy się coś złego, wybuchnie afera, lub ktoś wyda w nadmiarze publiczne pieniądze.

Jednak raz w roku zbierają się na wielkiej gali, by najlepszym z najlepszych wręczyć wyróżnienia i podziękować za pracę. Cała impreza utrzymana jest w stylu hollywoodzkich Oscarów, stąd automatycznie nasuwa się porównanie i tytuł tego opracowania.

Pełna, oficjalna nazwa - Samuel J. Heyman Service to America Medals, jednak nieoficjalnie wszyscy mówią “Sammies”.

To wyróżnienia stworzone 15 lat temu przez niedochodową organizację Partnership for Public Service, która w okresie zimowych miesięcy zbiera nominacje ze wszystkich departamentów rządu federalnego, by później przez kolejne kilka miesięcy roku tworzyć listę finalistów.

Zapomnijmy przez chwilę o przepłacanych i mało produktywnych biurokratach na rządowych posadach. Wśród finalistów znaleźli się ostatnio między innymi: główny ekspert FBI od ładunków wybuchowych, cybernetyczny dochodzeniowiec z Secret Service, czy twórca ratującego życie komputera medycznego.

Główny cel przyświecający pomysłodawcom nagród to oczywiście wyróżnienie i nagroda za wyjątkowe osiągnięcia. Przy okazji chodzi również o poprawę wizerunku pracownika publicznego i zachęcenie go do wysiłku i wytężonej pracy, a nie wyłącznie wykonywanie wymaganego przez pracodawcę minimum.

Ostatnio najważniejsza jest jednak promocja osiągnięć sektora publicznego w okresie, gdy wszyscy skupiają się na wytykaniu tego, co robi on najgorzej. Dlatego każdego roku organizacja Partnership zbiera ekspertów z różnych dziedzin, którzy z ponad 350 nominowanych osób wybierają 32 finalistów, a następnie ośmiu zwycięzców w kilku kategoriach, wśród których nie ma ani jednej reprezentującej polityków i ich podwładnych. Oprócz wyróżnienia i medalu zwycięzcy otrzymują symboliczne 3 tysiące dolarów, więc na pewno nie chodzi o pieniądze.

Nie sposób przedstawić wszystkich, więc może na kilku przykładach spróbujmy dziś nieco inaczej spojrzeć na pracowników federalnych.

Kirk Yeager otrzymał medal w kategorii Bezpieczeństwa Narodowego. W FBI pełni funkcję głównego specjalisty od ładunków wybuchowych, co w rzeczywistości oznacza iż w całym kraju jest największym ekspertem w tym zakresie. Analizuje je, buduje, a także szkoli innych, którzy później w ramach stanowych i miejskich zespołów zajmują się wyszukiwaniem i rozbrajaniem bomb.

Kiedy w 2013 roku dwa ładunki eksplodowały niedaleko mety bostońskiego maratonu, był jedną z pierwszych poinformowanych o tym osób. Osobiście o pierwszej w nocy odbierał na lotnisku szczątki obydwu urządzeń przewiezione specjalnym samolotem do laboratorium FBI w Quantico w Virginii. Prawdopodobnie to samo robił na początku tego tygodnia, gdy doszło do serii wybuchów w Nowym Jorku i New Jersey.

Ten 50-letni mężczyzna nie tylko analizuje bomby, buduje ich kopie, ale również dokonuje prezentacji wysokim urzędnikom państwowym, władzom FBI i stara się śledzić wciąż zmieniające się metody ataków. Często stara się przewidzieć, jakiego rodzaju ładunek wybuchowy może być użyty w przyszłości.

“Wszystko zmienia się wraz z rozwojem techniki” – mówi Yeager. Przykładem mogą być zegarki z budzikiem używane kiedyś do zdetonowania ładunku zamienione później na telefony komórkowe.

Gdy Yeager nie pracuje z departamentami policji i ekipami dochodzeniowymi, buduje własne bomby i detonuje je na poligonie pod Waszyngtonem. Czyta wszystko, co na ten temat się pojawi. Gdy kilka lat temu w magazynie wydawanym przez Al Kaidę pojawiła się instrukcja budowy ładunku mogącego wysadzić samolot, zbudował kilka egzemplarzy, po czym wraz z TSA pracował nad wzmocnieniem przed nimi ochrony samolotów i sposobami łatwiejszego ich wykrywania na lotniskach.

Nie zgłosił się do FBI, to agencja znalazła go w stanie Nowy Meksyk, gdzie przez siedem lat zajmował się eksperymentowaniem z wszelkiego rodzaju materiałami palnymi i wybuchowymi. Żartuje z tego teraz mówiąc, że można było przewidzieć, iż się nim zainteresują. Dziś jest najbardziej cenionym specjalistą w kraju. Jego cel to również edukowanie społeczeństwa. Chce, by jak najwięcej osób odróżniało podejrzane zachowanie potencjalnego terrorysty, byśmy wiedzieli jakie środki chemiczne powinny wzbudzić naszą czujność, etc. Yeager próbuje stworzyć system wczesnego wykrywania oparty na zwykłych mieszkańcach, bo jak sam zaważa ”FBI nie ma środków i ludzi, by wszystko kontrolować”. To zwykli mieszkańcy informując o podejrzanych osobach i materiałach pozwalają zapobiec większości tragicznych ataków – dodaje.

Inny laureat tegorocznych Sammies to Jaques Reifman, którego wyróżniono w kategorii Nauka i Środowisko.

90 procent ofiar współczesnych konfliktów zbrojnych umiera na polu bitwy przed dotarciem do szpitala. Główny powód to nierozpoznane krwawienia wewnętrzne. Przez ostatnie 10 lat Reifman pracował nad projektem APPRAISE, czyli przenośnym systemem komputerowym, który jest w stanie w ciągu 10 minut wykryć u rannej osoby wewnętrzny krwotok. To wielki postęp w porównaniu do tego, co osiągalne jest obecnie. Na razie jedynym sposobem wykrycia takich uszkodzeń ciała jest badanie w szpitalu. Zwykle rozpoznanie następuje zbyt późno.

Reifman i jego zespół stworzyli urządzenie o wadze pół kilograma podłączane do systemu monitorującego stan pacjenta, które w momencie wykrycia wewnętrznego krwotoku alarmuje o tym ekipę medyczną. Na razie APPRAISE nie jest jeszcze wykorzystywany przez wojsko, ale dobiegają końca testy w Massachusetts General Hospital, gdzie dokładność jego pomiarów określono na 80 procent w okresie 10 minut. Wszyscy zainteresowani zgodnie przyznają, że to przełomowy wynalazek. Koszt projektu wyniósł niecałe 10 milionów dolarów.

Reifman wyjaśnia, że stworzenie samego urządzenia, które pracowałoby w warunkach laboratoryjnych, nie było trudne. Wyzwaniem było przygotowanie go do pracy w nieprzewidywalnych, chaotycznych warunkach polowych.

APPRAISE wykorzystywany będzie przez wojsko, ale nie tylko. Posłuży ratownikom w miastach, gdzie najczęściej dochodzi do użycia broni palnej, a także w niezurbanizowaych rejonach kraju, gdzie ranne i poszkodowane w wypadkach osoby trzeba transportować samolotem do specjalistycznego szpitala, co często zajmuje kilka godzin. Przykładem może być Alaska i Teksas. Warto dodać, że Jaques Reifman urodził się w Rio de Janeiro, wyemigrował do USA i początkowo nawet mieszkał w Chicago.

Zmieniamy kategorię i prezentujemy grupę, w której skład wchodzą: Jean Moody-Williams, Dennis Wagner oraz Paul McGann, uznani przez komisję ekspertów za Federalnych Pracowników Roku. Czym zasłużyli sobie na to wyróżnienie?

Wśród wielu bolączek trapiących amerykańską służbę zdrowia, jedną z najgroźniejszych jest wysoka wypadkowość, zachorowalność i śmiertelność wśród pacjentów szpitali. Łatwe do uniknięcia błędy w placówkach medycznych są przyczyną tysięcy zgonów i miliardów w kosztach.

W 2010 roku trójka pracowników Medicare i Medicaide Services uruchomiła projekt mający śledzić tego typu wypadki i w okresie 4 lat ograniczyć ich liczbę o 40 procent. Dodatkowo zaplanowano, by liczba pacjentów powracających na leczenie z powodu błędów popełnianych w szpitalach spadła o 20 procent. Trudno w to uwierzyć, ale udało się.

Liczba zgonów będących wynikiem błędów personelu spadła o 87 tysięcy, ponad 2 miliony pacjentów uniknęło problemów z tego wynikających, a oszczędności wyniosły około 20 miliardów dolarów.

Jak wszystkie dobre pomysły, ten również był prosty. Twórcy systemu oprócz stworzenia listy szpitali z największą liczbą problemów, spisali te placówki, gdzie do podobnych przypadków dochodziło najrzadziej. Ich rola ograniczała się do wprowadzania sprawdzonych i bezpiecznych rozwiązań z dobrych szpitali, do tych, które nie cieszyły się najlepszą opinią.

Przykładem może być szpital z San Diego, Sharpe Memorial, gdzie zauważono niewielką liczbę wypadków spowodowanych upadkiem pacjentów w pokojach. Okazało się, że podczas przyjmowania na leczenie i po zabiegach specjalna komisja określała stan pacjenta, jego siłę, równowagę, etc. Najsłabszych kierowano do pokoi, w których po włączeniu telewizora musieli obowiązkowo obejrzeć krótki film o metodach zapobiegania upadkowi, a podczas wyjścia z łóżka, choćby w celu pójścia do łazienki, musiała im pomagać pielęgniarka. Ten prosty sposób wprowadziło u siebie od razu kilkaset innych placówek i w krótkim okresie liczba wypadków, często bardzo groźnych, spowodowanych upadkiem pacjenta gwałtownie się zmniejszyła.

“Nie było tu żadnej ingerencji ani nauki rządu” – mówi Wagner – “W tym przypadku chodziło o zwykłą wymianę informacji”.

Na koniec jeszcze jeden przykład na to, że nie wszyscy pracownicy federalni to biurokraci z niewielką ilością obowiązków i słabymi wynikami w pracy. Poznajmy Tate Jarrow, 34-letniego pracownika Secret Service, który na co dzień zajmuje się zwalczaniem cyberprzestępczości.

Od jakiegoś czasu panuje przekonanie, iż hakerzy wygrywają cybernetyczną wojnę. Dzieje się tak głównie za sprawą doniesień medialnych bez litości obnażających słabość systemów bankowych i opisujących sukcesy cyberprzestępców.

Jarrow ma inne zdanie na ten temat. W ostatnim czasie brał udział w dwóch dużych operacjach, a właściwie odegrał w nich znaczącą rolę. Pierwsza zakończyła się aresztowaniem i oskarżeniem trzech obywateli Izraela, którzy włamali się do sieci kilku wielkich instytucji finansowych i zagrozili danym ponad 100 milionów osób. Druga, trwająca prawie 10 miesięcy, doprowadziła do aresztowania założyciela organizacji Liberty Reserve, którą prokuratorzy nazwali “podziemnym, cybernetycznym systemem bankowym”. W ramach tej grupy “wyprano” ponad 250 milionów dolarów uzyskanych w wyniku przestępczej działalności.

Jarrow przekonuje, że rząd robi wiele w walce z hakerami. Zmuszani są oni do ciągłych przenosin, coraz mniej jest na świecie miejsc, z których mogą przeprowadzić udany atak.

“Za każdym razem, gdy aresztujemy kolejną osobę, ograniczamy im rejon działania” – przekonuje Jarrow. Przy okazji wyjaśnia, że dochodzenia tego typu trwają długo i wymagają cierpliwości. Zwykle jednak kończą się sukcesem.

Tylko kilka przykładów na to, że wśród pracowników federalnych znajdują się osoby zasługujące na rozpoznanie i wyróżnienie. Tegoroczne medale już rozdane. Za chwilę rozpocznie się przyjmowanie zgłoszeń do przyszłorocznej gali, które potrwa do 16 stycznia. Zainteresowani mogą odwiedzić stronę servicetoamericamedals.org

Na podst. theatlantic, servicetoamericamedals, Wikipedia,
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor