MINNESOTA VIKINGS 10 – CHICAGO BEARS 12
Na zakończenie niezwykle intensywnego tygodnia w lidze NFL Chicagowskie Niedźwiedzie sprawiły przyjemną niespodziankę swoim fanom i pokonały Wikingów 12 – 10. Wygrana ta, dodajmy - jak najbardziej zasłużona - jest tym cenniejsza, że Bears dokonali tego na US Bank Stadium w Minneapolis w obecności około 67 tysięcy kibiców dopingujących Wikingów.
Zwycięskie trzy punkty zdobył na 10 sekund przed końcem meczu Cairo Santos udanym kopnięciem z 30 jardów. Było to czwarte udanie uderzenie kopacza Chicago, który mimo jednej pomyłki w pierwszej kwadrze był mocnym punktem zespołu.
Formacją dominującą w tym spotkaniu była defensywa Bears, która aż czterokrotnie przechwytywała niecelne podania rozgrywającego Wikingów, Joshuy Dobbsa. Defensywa Chicago miała ułatwione zadanie, gdyż w dalszym ciągu nie mógł wystąpić kontuzjowany as ofensywy Wikingów „wide receiver”, Justin Jefferson. Podania Dobbsa do zawodników zastępujących Jeffersona padały czterokrotnie łupem uważnie grających obrońców z Chicago, którzy przejmowali futbolówkę i kontrolę nad wydarzeniami na boisku. Jaylon Johnson, Jaguan Brisker, T.J. Edwards i Kyler Gordon, to oni zdobywali piłkę dla Bears, zatrzymując tym samym ataki rywala.
Tym zwycięstwem chicagowianie przerwali niechlubną passę sześciu porażek z rzędu, przeciwko rywalom z Minneapolis oraz dwunastu przeciw rywalom z dywizji NFC North.
Wielka szkoda, że tej determinacji zabrakło w ostatnim spotkaniu w Detroit, gdzie Bears „przegwizdali” 12-punktowe prowadzenie na trzy minuty przed końcem spotkania. Gdyby wtedy wygrali, zbliżyliby się do prowadzących Lions na dwa punkty, z realną jeszcze szansą na walkę o prymat w dywizji.
W następnym tygodniu zarówno Niedźwiedzie jak i Wikingowie odpoczywają (bye week). Obie drużyny wracają do gry 10 grudnia. Chicago będzie gościć Detroit i miejmy nadzieję, że tym razem nie będzie zbyt gościnne, natomiast Minnesota wybiera się z wizytą do Las Vegas.
Ten najbardziej intensywny futbolowy tydzień zaczął się już w Święto Dziękczynienia. W tym dniu doszło już do kilku interesujących spotkań, w tym jedno w dywizji NFC North, w którym niespodziewanie Detroit Lions przegrali z grającymi przeciętnie w tym sezonie Green Bay Packers.
DETROIT LIONS 22 – GREEN BAY PACKERS 29
W meczu rozegranym na Ford Field w Detroit przy nadkomplecie widzów, kibicom gospodarzy przyszło na koniec przełknąć gorzką pigułkę. Goście ze stanu Wisconsin dominowali w tym spotkaniu od początku do końca i nie stracili prowadzenia ani kontroli nad meczem nawet przez chwilę. Już w pierwszej zagrywce rozgrywający Packers, Jordan Love uruchomił pięknym podaniem na 53 jardy Christiana Watsona, dając sygnał swojej ofensywie do ataku. Love, który wyrównał w tym meczu swój najlepszy dotychczasowy wynik trzech przyłożeń w meczu, poprowadził pewnie swój zespół do zwycięstwa 29 – 22.
Packersom w triumfie wydatnie pomogli gospodarze, w tym ich rozgrywający Jared Gauff, który dał sobie odebrać piłkę trzykrotnie (fumbles). Szczególnie bolesna była strata piłki pod koniec pierwszej kwadry, po której Jonathan Owens, po 27-jardowym biegu zdobył przyłożenie i wyprowadził Green Bay na komfortowe prowadzenie 20 – 6, którego już Packers nie oddali.
W pozostałych świątecznych spotkaniach emocji było już niezbyt wiele. Kowboje z Dallas rozbili w Teksasie Komandorów z Waszyngtonu 45 – 10. Natomiast w Seattle, miejscowi Seahawks ulegli San Francisco 49ers 13 – 31.
W AFC East na samodzielnym prowadzeniu umocniły się Delfiny z Miami, które bez problemów pokonały Odrzutowców z Nowego Jorku na ich terenie 34 – 13.
Największy rywal Delfinów w walce o prymat w dywizji zespół Buffalo Bills, stoczył pasjonujący pojedynek w Filadelfii z miejscowymi Orłami.
PHILADELPHIA EAGLES 37 – BUFFALO BILLS 34
Bardzo szczęśliwi opuszczali stadion Lincoln Financial Field w Filadelfii miejscowi kibice, którzy w komplecie prawie 70 tysięcy cieszyli się z kolejnego zwycięstwa Orłów. Tym razem jednak łatwo nie było i o końcowym sukcesie miejscowych zadecydowała dopiero dogrywka.
Wprawdzie mecz na początku zaczął się układać po myśli gospodarzy, którzy po przyłożeniu swojego rozgrywającego Jalena Hurtsa wyszli na prowadzenie w pierwszej kwadrze 7 – 0. Druga kwadra natomiast to już całkowita dominacja przyjezdnych, a szczególnie ich formacji ofensywnej. Dwa przyłożenia rozgrywającego Bills, Josha Allena oraz Stefona Diggsa i kopnięcie z 48 jardów Tylera Bassa spowodowało, że na przerwę do szatni to futboliści z Buffalo schodzili prowadząc 17 – 7. Natomiast schodzących gospodarzy żegnało buczenie niezadowolonych z takiego obrotu sprawy kibiców.
W trzeciej kwadrze po podaniu Hurtsa, A.J. Brown zdobył przyłożenie i Orły zbliżyły się do Bills na trzy punkty (17 – 14). Jednak znów po indywidualnej akcji Allen zdobył kolejne przyłożenie i na czwartą kwadrę meczu Buffalo wyszło prowadząc 24 – 14.
W ostatniej części meczu ponownie błysnęła gwiazda rozgrywającego Eagles, Jalena Hurtsa. Najpierw świetnie obsłużył 15-jardowym podaniem DeVonte Smitha, który zdobył przyłożenie, a dwie minuty później 29-jardowym zagraniem uruchomił Olamide Zaccheausa, po którego przyłożeniu Eagles znowu wyszli na prowadzenie 28 – 24. Jednak to był dopiero początek tej niesamowitej końcówki, która, jak doskonały thriller, trzymał widownię w napięciu do samego końca.
Bo oto na niecałe dwie minuty przed końcem, po świetnej akcji, na którą złożyło się 10 zagrań, Josh Allen podał do Gabe Davisa i po jego przyłożeniu oraz kopnięciu z podwyższenia (Tyler Bass) drużyna Buffalo odzyskała prowadzenie 31 – 28! Emocje sięgnęły przysłowiowego zenitu, gdy na 20 sekund do końca kopacz Filadelfii, Jake Elliot dał swojej drużynie wyrównanie z budzącej szacunek odległości 59 jardów. Wynik 31 – 31 w regulaminowym czasie gry spowodował, że o wszystkim zadecydowała dogrywka.
Tutaj pierwszą krew wytoczyli goście, których kopacz dał im trzypunktowe prowadzenie. Jednak ostatnie słowo należało do fenomenalnego Jalena Hurtsa, który sam rozstrzygnął losy meczu i zdobywając przyłożenie po raz kolejny uratował swój zespół od porażki. Tym samym zapewnił już dziesiąte zwycięstwo w sezonie dla Eagles, którzy przegrali tylko raz. Oczywiście Filadelfia prowadzi nie tylko w dywizji NFC East, ale w całej lidze NFL mając najlepszy bilans.
W AFC (Konferencja Amerykańska) zespołem, który legitymuje się najlepszymi osiągnięciami po 12 tygodniach zmagań, jest Baltimore Ravens. Popularne Kruki nie zwalniają tempa i w ostatnim meczu pokonały na wyjeździe Los Angeles Chargers 20 – 10. W tym spotkaniu najwyższe noty należą się solidnej defensywie Ravens, którzy czterokrotnie przechwycili futbolówkę od rywali. Było to już dziewiąte zwycięstwo Baltimore w sezonie, które przy tylko trzech porażkach przełożyło się na samodzielne liderowanie w AFC North. Na drugim miejscu w tej dywizji są Pittsburgh Steelers, którzy mają siedem zwycięstw i cztery porażki. W ostatniej kolejce Stalownicy również wygrali na wyjeździe, tym razem w Cincinnati, ogrywając miejscowych Bengals 16 – 10. Futboliści ze stanu Ohio wyraźnie zwolnili z tempa, gdyż po niezłym początku, ostatnia porażka ze Steelers była już trzecią z rzędu.
W AFC South z kolei samodzielnym liderem są Jacksonville Jaguars, którzy w ostatniej kolejce wygrali po raz ósmy w tym sezonie. Tym razem po bardzo wyrównanym meczu trochę szczęśliwie wyjechali z wygraną z Houston, gdzie pokonali miejscowych Texans 24 – 21. Na uwagę zasługuje fakt, że z pięciu meczów wyjazdowych Jaguary wygrały wszystkie. O wiele gorzej wiedzie im się na własnym stadionie, gdzie oprócz trzech zwycięstw zaliczyli też trzy porażki.
Andy Warta
W AFC West prowadzą niezagrożeni Kansas City Chiefs, tylko na początku mieli nieco problemów w ostatnim meczu w Las Vegas. Patrick Mahomes ponownie poprowadził Wodzów do zwycięstwa mimo 14-punktowego deficytu w drugiej kwadrze. Ostatecznie Chiefs zdominowali miejscowych w drugiej części meczu i wygrali 31 – 17.
Na drugim miejscu za Kansas usadowili się Denver Broncos, którzy po fatalnym wręcz początku wygrali pięć spotkań z rzędu. Ostatnią ich ofiarą padli Cleveland Browns, którzy na stadionie Empower Field at Mile High byli tylko tłem dla gospodarzy i przegrali 12 – 29.
W pozostałych spotkaniach Atlanta Falcons wygrała u siebie z New Orlean Saints 24 – 15, Tennessee Titans pokonali w Nashville Carolina Panthers 17 – 10, Indianapolis Colts okazali się lepsi o jedno przyłożenie od Tampa Bay Buccaneers i wygrali w Indianie 27 – 20, natomiast słabiutkie Arizona Cardinals zostali pokonani u siebie przez San Diego Chargers 14 – 37.