O WYNIKU W ZACIĘTYM FINALE ZADECYDOWAŁA JEDNA BRAMKA
W Sydney, w meczu finałowym, piłkarki z Hiszpanii pokonały reprezentację Anglii i po raz pierwszy w historii zostały mistrzyniami świata.
Już przed meczem było wiadomo, że na tronie kobiecego futbolu zasiądą nowe królowe. Zarówno piłkarkom z Półwyspu Iberyjskiego jak i Lwicom Albionu nigdy jeszcze nie udało się sięgnąć po tytuł mistrzowski. W 2015 roku Angielki cieszyły się ze zdobycia trzeciego miejsca i to było jak do tej pory ich największe osiągnięcie. Hiszpankom natomiast nigdy nie udało się stanąć na podium. Teraz ta sztuka im się udała, stanęły i to od razu na najwyższym stopniu.
Mecz był niezwykle zacięty i obfitował w wiele sytuacji, raz pod jedną, raz pod drugą bramką. Od początku spotkania to Hiszpanki były stroną przeważającą, a gra toczyła się przeważnie na połowie Angielek, w okolicach ich pola karnego. Ale pierwszą, naprawdę świetną, okazję do uzyskania prowadzenia miały piłkarki z Wysp Brytyjskich. Znakomitym technicznym strzałem w 16. minucie popisała się 23-letnia napastniczka Manchester City Lauren Hemp, ale piłka po tym uderzeniu wylądowała na poprzeczce hiszpańskiej bramki i w dalszym ciągu na tablicy wyników widniało 0:0.
W odpowiedzi strzałem z ostrego kąta próbowała zaskoczyć angielską bramkarkę Alba Redondo, ale Mary Earps popisała się świetnym refleksem. Jednak już w 29. minucie była bezradna po płaskim i precyzyjnym uderzeniu Olgi Carmony. 23-letnia grająca na pozycji lewego obrońcy piłkarka Realu Madryt i reprezentacji Hiszpanii zdobyła jedyną i - jak się okazało - decydującą o tytule mistrzowskim bramkę. Pod koniec pierwszej połowy strzelała jeszcze Salma Paralluelo, ale piłka po jej strzale tylko otarła się o słupek angielskiej bramki.
Zaraz po przerwie umiejętności bramkarskie Mary Earps sprawdziła Mariona Caldentey. Tylko dzięki świetnej interwencji bramkarki, po strzale napastniczki FC Barcelona wynik nie uległ zmianie. Natomiast powinien się zmienić w 53. minucie, gdy Lauren Hemp spudłowała w bardzo dogodnej sytuacji.
W 65. minucie meczu powinno już być 2:0 dla Hiszpanek. Po zagraniu ręką Keiry Walsh w polu karnym, amerykańska doświadczona sędzia Tori Penso podyktowała rzut karny. Naprzeciw Earps stanęła rutynowana Jennifer Hermoso i… pojedynek przegrała. Angielka idealnie wyczuła intencje piłkarki Barcelony i karnego obroniła. Obrona „jedenastki” była impulsem dla Angielek, które przejęły inicjatywę i starały się doprowadzić do dogrywki. Bardzo groźnie strzelała Lauren James, ale 22-letnia Catalina Coll popisała się świetną paradą. Lwice Albionu próbowały walczyć do końca, ale mimo doliczenia aż 13 minut, nie udało im się wyrównać i Hiszpanki mogły zacząć świętowanie tytułu mistrzowskiego.
Bohaterka finału, Olga Carmona, nie świętowała, ponieważ zaraz po finale poinformowano ją o śmierci ojca
Jedyną bramkę w spotkaniu finałowym strzeliła Olga Carmona. Nie mogła jednak w pełni cieszyć się z historycznego sukcesu, wraz z koleżankami z drużyny. Zaraz po ostatnim gwizdku sędzi, rodzina (na meczu była jej matka) poinformowała ją o śmierci ojca.
Jak podała Hiszpańska Federacja Piłki Nożnej, ojciec Carmony zmarł w piątek, ale piłkarka dowiedziała się o tym dopiero po niedzielnym finale. Oto co napisała Olga na Platformie X, gdy już poinformowano ją o śmierci ojca: „Wiem, że to ty dałeś mi siłę, aby osiągnąć coś wyjątkowego. Wiem, że patrzyłeś na mnie tego wieczora i że jesteś ze mnie dumny. Spoczywaj w pokoju tato”.
W meczu o trzecie miejsce Szwedki pokonały Australijki 2:0.
KOBIECY MUNDIAL W AUSTRALII I NOWEJ ZELANDII PRZYNIÓSŁ 570 MILIONÓW DOLARÓW
Jak ujawnił Prezydent Międzynarodowej Federacji Piłkarskiej Gianni Infantino przychód w wysokości 570 milionów dolarów, jaki zanotowano na mistrzostwach w Australii i Nowej Zelandii, umożliwił FIFA wyjście na zero.
Dodał również, że słuszna była decyzja zwiększenia liczby drużyn do 32. Infantino zwrócił także uwagę na to, że przychód taki uzyskano mimo dziesięciokrotnego zwiększenia puli nagród. „Dziewiąta edycja mistrzostw świata kobiet w piłce nożnej była najlepsza, najwspanialsza i największa” - podsumował Infantino.
Andy Warta