Te trzy słowa coraz częściej pojawiają się obok siebie. Zwykle podczas wieców politycznych i dyskusji na temat przyszłości kraju. Nie tylko Donald Trump stara się przedstawić imigrantów jako zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego i źródło wszelkiego zła. Wykorzystuje to wielu innych polityków w celu osiągnięcia korzyści wyborczych. Badania i statystyki pokazują jednak odmienny obraz.
Gdy Omar Mateen zamordował 49 osób w klubie nocnym w Orlando na Florydzie, w całym kraju odżyła dyskusja na temat radykalnego Islamu, kontroli dostępu do broni, wrogości wobec środowiska LGBT, a także imigracji. Mimo że Mateen był urodzonym tu Amerykaninem, to jednak rodzice jego przybyli do USA z Afganistanu.
"Jedynym powodem, dla którego morderca był w Ameryce, było zezwolenie dla jego rodziny na osiedlenie się tutaj" - mówił przyszły prezydencki kandydat partii republikańskiej w poniedziałek po tragicznym weekendzie.
Donald Trump na razie nie przedstawił żadnego planu walki z terroryzmem, poza całkowitym zamknięciem granic dla muzułmanów. Zaproponował to tuż po strzelaninie w San Bernardino, gdzie ataku dokonał urodzony w Chicago mężczyzna wraz z żoną pochodzącą z Pakistanu. Polityk zażądał wówczas "totalnego i kompletnego zamknięcia granic dla Muzułmanów przybywających do USA do czasu, aż reprezentanci kraju nie dowiedzą się o co chodzi". Miesiąc wcześniej, gdy ISIS zaatakował w Paryżu, wielokrotnie mówił o "tysiącach" muzułmanów w USA wiwatujących na ulicach po atakach z 11 września. Mimo że udowodniono, iż było to stwierdzenie nie mające podstaw, to w poniedziałek, tuż po ataku na Florydzie, polityk i jego zwolennicy znów powrócili do tych samych haseł.
Jednak nie tylko muzułmanie wzbudzają jego złość. Sławne już opisy meksykańskich imigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych. To według niego ludzie z problemami, które przenoszą na tę stronę granicy. Przenoszą również narkotyki. Do tego gwałcą. Podejrzewam, że niektórzy - mówił na początku swej kampanii Trump - To dobrzy ludzie."
Posłużyliśmy się przykładami z trwającej właśnie kampanii, bo przykłady te są świeże i najbardziej znane. Jednak okazuje się, że gdy chodzi o przestępczość i terroryzm imigranci nie są tak wielkim problemem jak sie niektórym, łącznie z czołowymi politykami, może wydawać.
Badanie potwierdza od dawna znany fakt, że imigranci w większości popełniają mniej przestępstw, niż osoby tu urodzone. Liczby te odnoszą się również do urodzonych w USA dzieci imigrantów. Choć jest kilka odcieni tych informacji.
W książce Oxford Handbook of Crime and Criminal Justice znaleźć można fragment autorstwa prof. Sandry Bucerius:
"Drugiemu pokoleniu imigrantów zwykle przypisać można więcej przestępstw, niż ich rodzicom przybyłym do USA ze swoich krajów. Jednak większość drugiej generacji imigrantów wciąż popełnia mniej przestępstw od rdzennych obywateli. Z drugiej strony należy wskazać, że w krajach europejskich niektóre grupy składające się z drugiego pokolenia imigrantów często popełniają więcej przestępstw, niż rdzenni obywatele".
Prof. Bucerius zapytana o imigrantów i przestępczość przyznała, że większość badań nie rozróżnia poszczególnych grup narodowościowych. Osoby zajmujące się badaniami i statystykami wiedzą jednak, iż niektóre grupy imigrantów w każdym zachodnim kraju bardziej od innych zaangażowane są w działalność przestępczą.
Wiemy również - mówiła Bucerius - że grupy, o których mowa, zawsze doświadczają najwyższego wykluczenia społecznego pod względem ekonomicznym, socjalnym i politycznym. Nie oznacza to jeszcze, że wszyscy imigranci mający ze asymilacją lub są wykluczani przez społeczeństwo zostaną kryminalistami, jednak dyskryminacja i odrzucenie wydają się pełnić tu dużą rolę.
Choć wszelkie badania wskazują na niższe wskaźniki przestępczości wśród imigrantów i ich dzieci, to jednak należy zwrócić uwagę, iż nie mówią one o różnicach pomiędzy poszczególnymi grupami etnicznymi, czy religijnymi. Nie można na przykład, gdyż nie ma do tego odpowiednich danych, porównać przestępczości wśród Muzułmanów, Żydów i Chrześcijan.
"Możemy jedynie powiedzieć, że w niektórych krajach europejskich, takich jak Niemcy, Holandia, Belgia, czy Francja widzimy nieproporcjonalnie wysoką liczbę popełniających przestępstwa imigrantów w drugim pokoleniu, którzy są muzułmanami" - mówi prof. Sandry Bucerius w rozmowie z dziennikarzami. Dodaje jednocześnie:
"Musimy jednak brać pod uwagę bardzo skomplikowaną historię integracji przybyszów, trudne relacje Francji z Algierią i narzucanie imigrantom świeckości przez władze i społeczeństwa europejskie".
Bucerius poświęciła pięć lat na studiowanie w większości muzułmańskich Turków, Marokańczyków i Albańczyków, którzy zajmowali się przemytem narkotyków w Niemczech. W ten sposób powstała książka pt. Unwanted: Muslim Immigrants, Dignity and Drug Dealing, w której autorka pokazuje jak różne prawa, praktyki i nastawienie społeczne wpływa na stopniowe wykluczanie poszczególnych grup imigrantów, co z kolei prowadzi do przestępczości. Przykładem może być fakt, że w Niemczech większość drugiego pokolenia imigrantów, czyli osoby urodzone w tym kraju w latach 90., 80., a nawet 70. wciąż nie posiada obywatelstwa tego kraju.
"Urodzeni i wychowani w kraju, ónie są obywatelami, więc wciąż żyją w strachu przed ewentualną deportacją" - mówi prof. Sandry Bucerius.
Nie było tak w przypadku urodzonych w USA zabójców z Orlando i San Bernardino - Mateena i Syeda Farooka. Obydwaj byli obywatelami i na pierwszy rzut oka prowadzili normalne życie. Dla przeciętnego obserwatora Mateen był typowym Amerykaninem: urodzony i wychowany w Nowym Jorku, większość życia spędził w Port St. Lucie na Florydzie. Określano go jako praktykującego, ale nie radykalnego muzułmanina. W 2006 roku ukończył studia o kierunku criminal justice i wkrótce rozpoczął pracę dla prywatnej firmy ochroniarskiej GS4. W 2009 roku ożenił się i kupił dom. Jednak kilka lat później wszystko zaczęło się zmieniać. W 2011 r. doszło do rozwodu - jego była żona mówiła o przemocy i przypadkach pobicia. W 2013 i 2014 FBI przesłuchiwało mężczyznę na okoliczność dwóch niezależnych dochodzeń powiązanych z terroryzmem. W obydwu przypadkach sprawy zamknięto ze względu na brak dowodów. Po ataku na gejowski klub nocny w Orlando pojawiły się sprzeczne, ale nie wykluczające sie raporty dotyczące jego orientacji seksualnej: jego ojciec mówił, że okazywał złość na widok całujących się mężczyzn, z drugiej strony świadkowie twierdzą, że w klubie tym pojawiał się regularnie. Ekipy dochodzeniowe potwierdziły, że Mateen dokonał masowego morderstwa w imię ISIS, jednak nie są przekonani, czy w rzeczywistości nie kierowały nim inne motywy.
Do pamiętnych ataków z 11 września 2001 roku społeczność muzułmańska w Stanach Zjednoczonych była dobrze zintegrowana z resztą społeczeństwa, wielu jej przedstawicieli było nawet wyborcami partii republikańskiej. Ataki spowodowały jednak wybuch podejrzliwości wobec tej grupy, mimo że żaden z zamachowców nie był imigrantem, i zakłóciły trwającą od lat równowagę i współżycie. Od tamtego czasu podział tylko pogłębia się, podsycany populistycznymi hasłami niektórych polityków. W Stanach Zjednoczonych zaczynamy obserwować zjawisko znane od dawna w Europie - odrzucenie określonej grupy etnicznej i zmuszenie jej do odmiennych zachowań.
"Musimy pamiętać o przypadkach, jakie miały miejsce po 9/11 w codziennych relacjach obywateli" - mówi prof. Bucerius - Nie tylko ze strony rządu, ale również sąsiadów dzwoniących na policję i podejrzewających rodzinę w sąsiednim domu o terroryzm. Albo zatrzymanie w szkole ucznia pochodzenia bliskowschodniego, którego własnoręcznie zrobiony zegarek pomylony został z bombą".
Trzeba przyznać, że ostatnie ataki dokonane na amerykańskiej ziemi w imię ISIS w dużej części przeprowadzone zostały przez imigrantów z drugiego pokolenia. Jednak dane te nie dotyczą przybyłych tu ich rodziców. Liczby publikowane przez New America Foundation wskazują, iż około 2/3 rodzimych ekstremistów urodziło się w USA.
Jak wskazuje prof. Joel Day z University of Massachusetts Lowel, gdzie zajmuje się bezpieczeństwem globalnym, krajowy terroryzm w większości jest dziełem obywateli USA, nie imigrantów, związanych ze skrajnie prawicowymi ruchami, popełniających zbrodnie w imię nienawiści rasowej lub należącymi do grup antyrządowych. "Pozostałe, mniej liczne przypadki to akty popełniane przez imigrantów przybyłych tu w legalny sposób" - dodaje prof. Day.
To jeden z powodów, dla których obecna administracja rządowa odmawia określenia grup podobnych do ISIS radykalnym islamem. Kilka dni po masakrze w Orlando wywołany przez Donalda Trumpa prez. Obama powiedział, że "grupy takie jak ISIS i Al Kaida chcą wywołać wojnę Ameryki z Islamem, Islamu z Zachodem. Chcą nazywać siebie prawdziwymi liderami ponad miliarda wyznawców tej religii na całym świecie, którzy dotychczas odrzucają te szalone pomysły. Chcą nas zmusić do uznania ich przedstawicielami całej społeczności muzułmańskiej. To jednak propaganda. To narzędzie rekrutacyjne. Jeśli damy się wciągnąć w tę pułapkę to wykonamy za terrorystów ich pracę i zasygnalizujemy, że jesteśmy w stanie wojny ze wszystkimi muzułmanami".
Wspomniana propaganda, przynajmniej ta w wersji internetowej, w pewnym stopniu zradykalizowała mordercę z Orlando. Mateen zabił 49 osób, choć w dalszym ciągu nie wiadomo dokładnie, co sprawiło, że zabijał w imię religii. Dochodzenie jest na wstępnym etapie i na razie nic nie wskazuje, by ktokolwiek bezpośrednio wpływał na działania mężczyzny. I choć zeznania rodziny, przyjaciół i współpracowników nie przedstawiają go w zbyt dobrym świetle, to w najmniejszym stopniu nie wyjaśniają motywów działania i powodów, dla których zamordował z zimną krwią 49 osób.
Naukowcy wyodrębnili cztery powody mające wpływ na to, czy ktoś gotów jest popełnić akt terrorystyczny. To alienacja i żal do reszty społeczeństwa, poczucie przynależności do określonej grupy, poszukiwanie bodźców i stymulacji, presja osób z zewnątrz.
Moglibyśmy powiedzieć, że naukowcy nie przedstawili nam niczego nowego. Jednak jeszcze kilkanaście lat temu badania tego typu należały do rzadkości, nie było czego badać. Motywy postępowania wielu ludzi wciąż pozostają zagadką, ale wiemy, że to nie fakt bycia imigrantem skłania nas do wstąpienia na drogę przestępczą. To nie fakt urodzenia poza USA powoduje zaburzenia, których efektem jest akt terrorystyczny. Dane statystyczne wskazują, że na bodźce zewnętrzne równie podatni są przybyli tu imigranci, jak i rdzenni mieszkańcy.
Na podst. theatlantic, cato.org, imigrationpolicy.org, utexas.edu, nbcnews.com
opr. Rafał Jurak