----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

26 września 2019

Udostępnij znajomym:

W Izbie reprezentantów ruszyło oficjalne dochodzenie dotyczące ewentualnego uruchomienia procedury impeachmentu wobec urzędującego prezydenta, czyli według odpowiedniego zapisu w Konstytucji – postawienia go w stan oskarżenia i skazania za zdradę, przekupstwo lub inne ciężkie przestępstwa albo przewinienia. Choć wszyscy o tym mówią, nie każdy do końca rozumie znaczenie, przebieg i cel tego procesu. Spróbujmy więc informacje te nieco uporządkować.

W Stanach Zjednoczonych dość trudno jest przeprowadzić proces impeachmentu, skazać, a następnie usunąć prezydenta z zajmowanego urzędu. Trudno do tego stopnia, iż nigdy się to jeszcze w historii nie zdarzyło. Dwóch prezydentów, Andrew Johnson oraz Bill Clinton, zostało przez Izbę Reprezentantów oskarżonych i uznanych winnymi, po czym uniewinnieni zostali oni przez Senat. Jeden prezydent, Richard Nixon, uniknął tej procedury rezygnując wcześniej ze stanowiska.

Jeśli chcemy zrozumieć, jak działa impeachment, musimy zdawać sobie sprawę z jednej, bardzo ważnej rzeczy. Choć wydaje się to być procesem prawnym lub sądowym, w praktyce od początku do końca procedura ta zdominowana jest przez politykę.

Wyobraźmy sobie, że jakikolwiek urzędujący prezydent Stanów Zjednoczonych stojąc na środku Piątej Alei w Nowym Jorku w biały dzień strzela z broni palnej do przypadkowej osoby. Zostaje więc przyłapany na gorącym uczynku przez setki świadków co potwierdzają dodatkowo nagrania z kilkunastu kamer. Nie ma żadnych wątpliwości co do popełnienia zbrodni i tożsamości odpowiedzialnej za to osoby. W tej sytuacji cały Kongres niemal na pewno zagłosowałby za impeachmentem, skazał i usunął go ze stanowiska mimo podziałów partyjnych.

Jednak większość skandali politycznych nie jest równie bezdyskusyjna, wystarczająco udokumentowana oraz powszechnie godna potępienia. W każdej sprawie, w której istnieje wiarygodna możliwość zakwestionowania choćby części zarzutów, jego sojusznicy polityczni będą silnie motywowani, by rozstrzygać wszelkie wątpliwości na korzyść prezydenta.

W tym przypadku demokraci mają przewagę w Izbie Reprezentantów, która procedurę impeachmentu rozpoczyna. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że uda im się ruszyć, a nawet przeprowadzić ten proces. Będą jednak musieli wskazać niesamowicie silne dowody przeciw prezydentowi, by przekonać o jego winie dwie trzecie zdominowanego przez republikanów Senatu.

Już teraz możemy śmiało założyć, że im się to nie uda. Zwłaszcza, że sama sprawa nie jest na razie do końca jasna. Przypomnijmy, iż chodzi o domniemane uzależnienie pomocy militarnej dla Ukrainy od przeprowadzenia dochodzenia w sprawie syna byłego wiceprezydenta – Joe Bidena – który jest jednym z czołowych kandydatów na urząd prezydenta w 2020 r.

Jak wygląda proces impeachmentu

Określenie to pojawiło się kilka wieków temu w Anglii, gdzie było narzędziem do ścigania przestępstw lordów i wysokich urzędników, którzy znajdowali się poza zasięgiem tradycyjnych sądów. W Stanach Zjednoczonych twórcy Konstytucji wykorzystali impeachment jako narzędzie pozwalające Kongresowi na odsunięcie od władzy prezydenta, któremu ta sama Konstytucja nadawała dość szerokie uprawnienia.

Warto pamiętać, że choć najczęściej mówimy o impeachmencie w odniesieniu do prezydenta, to proces ten odnosi się także do wiceprezydenta i każdego wysokiego urzędnika państwowego. Od 1789 r. procedurę tę uruchamiano kilkadziesiąt razy, w wyniku czego usunięto z urzędu między innymi 15 sędziów okręgowych, 14 gubernatorów, a także 13 przedstawicieli administracji różnych stanów.

Procedurę uruchamia Izba Reprezentantów mająca odpowiednie do tego uprawnienia. Wystarczy do tego zwykła większość głosów w przypadku każdego z postawionych zarzutów. Jeśli członkowie Izby przegłosują choćby jeden z nich, równoznaczne jest to z uznaniem winy i chęcią usunięcia prezydenta z zajmowanego stanowiska.

Dalszy ciąg ma już miejsce w Senacie, gdzie pod przewodnictwem prezesa Sądu Najwyższego odbywa się proces. Tam też dochodzi do decydującego o wszystkim głosowania, podczas którego potrzebne są minimum dwie trzecie głosów przy każdym z zarzutów. Znów, podobnie jak w Izbie, wystarczy jeden, by odsunąć prezydenta od władzy i przekazać ją w ręce wiceprezydenta. Rolę strony oskarżającej pełnią przedstawiciele Izby Reprezentantów, która wcześniej podjęła decyzję o konieczności impeachmentu. Sam prezydent otrzymuje obrońców, którzy występują w jego imieniu. Senatorowie pełnią rolę podobną do ławy przysięgłych w sądzie, zamiast 12 jest ich jednak 100 i po wysłuchaniu stron głosują.

Tak wygląda to w skrócie i wielkim uproszczeniu. Warto jednak pamiętać, iż wymagane dwie trzecie w Senacie to aż 67 głosów, liczba bardzo wysoka i niemal nigdy nie zdarza się, by wynikiem takim kończyło się głosowanie w sprawie, która nie ma poparcia obydwu partii. Sam impeachment, o czym mówiliśmy wcześniej, to proces polityczny, gdzie ścierają się opinie dwóch stron, więc uzyskanie takiego wyniku jest niezmiernie trudne.

O co można oskarżyć prezydenta?

Konstytucja przewiduje dwa konkretne przestępstwa – zdradę i przekupstwo – które mogą doprowadzić do oskarżenia, skazania i usunięcia z urzędu. Dodatkowo mowa jest o „innych ciężkich przestępstwach albo przewinieniach”.

Na temat tego ostatniego zdania, dotyczącego niesprecyzowanych bliżej przewinień, od wielu lat toczą się dyskusje. Kiedy Gerald Ford był jeszcze liderem mniejszości w Izbie Reprezentantów powiedział, że: „Przewinieniem mogącym zapoczątkować proces impeachmentu jest wszystko, co Izba uzna za takie w danym momencie”.

Należy jednak zaznaczyć, iż powiedział to podczas próby oskarżenia jednego z członków Sądu Najwyższego, a nie prezydenta. Nie zmienia to jednak faktu, iż miał rację.

Jeśli większość członków Izby zechce zagłosować za impeachmentem, to nikt ich nie może powstrzymać. Konstytucja wyraźnie daje Izbie wyłączną władzę w tej sprawie. W przeciwieństwie do tradycyjnych procesów sądowych standardy dotyczące dowodów i zarzutów niekoniecznie muszą być oparte na obowiązującym prawie. To Kongres decyduje, jaka sprawa ma znaczenie.

Jednakże próby impeachmentu z powodów wyłącznie politycznych nie powiodły się w przeszłości. W praktyce pewne zarzuty zawierające elementy kryminalne były konieczne do rozpoczęcia tej procedury, nawet jeśli kryły się za nią motywy wyłącznie polityczne.

Jak często zdarzyło się to w przeszłości?

Tylko dwóch prezydentów doświadczyło impeachmentu. Andrew Johnson oraz Bill Clinton. Żaden jednak nie został skazany i usunięty ze stanowiska. Najbliższy tego losu był Richard Nixon, który niemal na pewno zostałby pierwszym w historii prezydentem usuniętym w wyniku impeachmentu, gdyby wcześniej nie zrezygnował.

Pierwszą próbę podjęto w 1867 r., kiedy republikanie oskarżyli prezydenta Andrew Johnsona o „obalanie, podważanie i rozkład rządów Stanów Zjednoczonych".  24 lutego następnego roku Izba Reprezentantów przyjęła rezolucję o usunięciu Johnsona z urzędu. W marcu rozpoczęły się więc 3-miesięczne przesłuchania w Senacie, którym przewodził prezes Sądu Najwyższego. Prezydent oskarżony został o naruszanie konstytucji i ustawy o Departamencie Skarbu. Wspomniano również o jego pijackich wybrykach. Proces budził ogromne zainteresowanie i emocje, a o uniewinnieniu Johnsona zadecydował zaledwie jeden głos.

Impeachment Billa Clintona to lata 1998 – 1999. Izba Reprezentantów wszczęła procedurę usunięcia go z urzędu za krzywoprzysięstwo w sprawie pozamałżeńskiego romansu ze stażystką Monicą Lewinsky i utrudnianie śledztwa dotyczącego rzekomego molestowania seksualnego Pauli Jones. Podobnie jak w przypadku Johnsona Izba podjęła decyzję o impeachmencie, po czym sprawa trafiła do Senatu, gdzie stosunkowo łatwo go uniewinniono - prezydent był popularny, wysiłki republikanów były postrzegane jako stronnicze, do tego wystarczająca liczba senatorów stwierdziła, że jego przewinienia nie były wystarczająco poważne, aby uzasadnić usunięcie prezydenta z urzędu. Próg dwóch trzecich – wymagany do skazania z artykułów impeachmentu – pozostał dla pomysłodawców daleko poza zasięgiem.

Richard Nixon, prezydent, który znalazł się najbliżej rzeczywistego usunięcia z urzędu, uprzedził Kongres składając w sierpniu 1974 r. rezygnację z prezydentury na ręce sekretarza stanu Henry'ego Kissingera.

Co to wszystko oznacza dla prezydenta Trumpa?

Johnson, Clinton stanęli przed Kongresem, w którym obydwie izby zdominowane były przez ich przeciwników politycznych, wrogów wręcz starających się pozbawić ich władzy. Gdyby Nixon nie zrezygnował, znalazłby się w podobnej sytuacji. Mimo wszystko proces nie powiódł się, choć należało się z taką ewentualnością liczyć.

W przypadku Donalda Trumpa nie ma żadnego zagrożenia ze strony Senatu. Tak długo, jak republikanie kontrolują wyższą izbę Kongresu, prezydent nie musi się niczego obawiać. Zakładając oczywiście, że nie pojawią się inne, konkretne i wkraczające w prawo kryminalne zarzuty.

W tym momencie trudno sobie wyobrazić, by Kongres mógł usunąć Donalda Trumpa z urzędu. Wciąż pozostaje on popularny wśród wyborców GOP, a interesy partyjne wymagają, by jak najdłużej sprawował władzę, zatwierdzał kandydatury sędziów o konserwatywnych poglądach, podpisywał ustawy o konserwatywnej wymowie. Republikanie w Senacie mają silną motywację, by nie dopuścić do impeachmentu i rozstrzygać wszelkie wątpliwości na korzyść prezydenta.

Choć z pewnością wielu polityków tej partii wolałoby widzieć na najwyższym stanowisku obecnego wiceprezydenta, Mike’a Pence, to jednak Donald Trump zachowuje znaczne poparcie tzw. bazy GOP i jakiekolwiek zmiany mogłyby wielu wyborców zniechęcić do, na przykład, udziału w kolejnych wyborach. Dlatego gdy pojawiają się jakieś skandale czy problemy etyczne, wielu polityków konserwatywnych wydaje się ich nie zauważać. To zrozumiałe, w podobnej sytuacji po drugiej stronie sceny politycznej reakcje byłyby prawdopodobnie identyczne.

Nawet ewentualne zmiany w sytuacji politycznej, czyli utrata części głosów i poparcia, niekoniecznie przełożyłaby się na zmianę układu sił w Senacie podczas ewentualnego głosowania nad impeachmentem. Tak więc kontrolowana przez demokratów Izba może rozpoczynać procedurę, może nawet uznać Trumpa winnym. Jednak wtedy sprawa trafia do Senatu, gdzie niemal na pewno nic się nie wydarzy.

Jedyna rzeczą, jaka mogłaby zmienić obecną sytuację i bieżące prognozy, jest pojawienie się nowych, obciążających dowodów w jakiejś sprawie. Wówczas część polityków partii prezydenta mogłaby się od niego odwrócić i zagłosować wspólnie z demokratami. Tak długo jednak, jak sprawa pozostaje walką jednej strony, nic z tego nie będzie.

Na podst.: Vox, washingtonpost, senate.gov, rp.pl,
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor