Kolejna seria ataków z użyciem broni palnej, w tym opisywana przed tygodniem strzelanina na boisku w Alexandrii, gdzie celem samotnego zamachowca z Illinois był między innymi kongresmen Steve Scalise, ponownie wywołała dyskusję na temat jej posiadania. Było to do przewidzenia, gdyż każde zdarzenie tego typu uruchamia znane nam już mechanizmy, argumenty i słowne starcia. Tym razem ze względu na charakter ataku i jego polityczne motywy rozmowy przybrały nieco poważniejszy ton, przy czym wyjątkowo wstrzemięźliwi w swych wypowiedziach, przynajmniej na razie, są przedstawiciele i lobbyści producentów broni palnej.
Ofiary śmiertelne masowych strzelanin w USA to wciąż niewielka część całkowitej liczby osób zabitych z jej użyciem. Jednak są to przypadki wyjątkowo bolesne dla całego społeczeństwa. Do tego dochodzi do nich coraz częściej.
Argumenty obydwu stron znamy od dawna. Nie zmieniają się one niezależnie od okoliczności, więc nie będziemy się w nie szczegółowo zagłębiać. Warto jednak przypomnieć kilka punktów dyskusji i spojrzeć na rozwiązania tego problemu przyjęte w innych krajach. Bo do niedawna USA nie były jedynym miejscem, gdzie dochodziło do masowych strzelanin na taką skalę. Dziś jednak są pod tym względem osamotnione.
Osoby zajmujące się problemem zwracają uwagę, że USA jest jedynym krajem, gdzie od wielu lat prawa dotyczące dostępu do broni palnej są stopniowo liberalizowane, podczas gdy reszta świata je zaostrza. Jednym z koronnych argumentów NRA za szerokim dostępem do broni jest przeciwdziałanie przestępczości. Uzbrojony obywatel jest bezpieczniejszy, może się bronić, broń działa odstraszająco. Fakty temu jednak przeczą. W Stanach Zjednoczonych w prywatnych rękach znajduje się obecnie najwięcej sztuk broni – ocenia się, że ok. 300 mln. - w związku z czym powinien to być najbezpieczniejszy kraj świata. Nie jest, a liczba morderstw przy użyciu broni palnej jest tu najwyższa w przeliczeniu na liczbę mieszkańców wśród rozwiniętych państw świata. Przepaść ta powiększa się w miarę wprowadzania w innych krajach obostrzeń i poszerzania dostępu do broni w USA. Statystyki są nieubłagane dla zwolenników 2 poprawki. We wszystkich rozwiniętych krajach świata, gdzie w pewnym momencie, często przy gwałtownych protestach uzbrojonego społeczeństwa wprowadzano ograniczenia, liczba zabójstw, samobójstw i wypadków z użyciem pistoletów i karabinów gwałtownie spadała.
Zanim przyjrzymy się rozwiązaniom wprowadzonym w innych krajach należy wyraźnie zaznaczyć, iż ograniczenie dostępu do broni palnej nie eliminuje ryzyka masowych strzelanin, a jedynie zmniejsza prawdopodobieństwo ich wystąpienia. Jednak...
Australia nie doświadczyła tego od 1996 roku
Historia posiadania broni w tym kraju podobna jest do USA, bo swobodny do niej dostęp gwarantowało prawo, z którego powszechnie korzystano. Liczba sztuk broni palnej w rękach cywilów nie była nigdy tak wysoka jak u nas, jednak w porównaniu z innymi krajami znacząca.
W okresie zaledwie 18 lat, od 1979 do 1996 roku, doszło w tym kraju do 13 masowych strzelanin, w których zginęły setki osób. Jednak w ostatnich 21 latach nie zdarzyło się nic podobnego.
Punktem zwrotnym była masakra w Porth Arthur w Tasmanii w 1996 roku, gdy samotny strzelec zamordował 35 osób posługując się karabinem półautomatycznym. W wyniku tego zdarzenia konserwatywne władze Australii zdecydowały się na wprowadzenie ograniczeń w posiadaniu broni palnej. Przede wszystkim zakazano sprzedaży wielu rodzajów najbardziej śmiercionośnych karabinów i pistoletów, w tym użytego niedawno w kościele w Charleston półautomatycznego Glocka. Rząd tego kraju wprowadził też obowiązkowy wykup broni od obywateli, który w poważnym stopniu ograniczył jej liczbę w rękach prywatnych. Do tego przy zakupie broni nie można już było wykorzystać argumentu samoobrony. Podwyższono też nieznacznie kary dla osób łamiących nowe prawa.
Na efekty nie trzeba było długo czekać. W latach 80. i w początkach lat 90. przestępczość w Australii i USA była porównywalna. Dziś, a stan ten utrzymuje się od kilkunastu lat, Australia notuje jedno morderstwo na 100,000 mieszkańców rocznie, podczas gdy w USA jest ich pięć razy więcej. Spadła liczba napadów rabunkowych, do 58 na 100,000 mieszkańców, podczas gdy w USA wciąż wyosi ponad 110 na 100,000 mieszkańców.
Jak tego dokonano? Potrzebny był odważny rząd gotowy stawić czoła silnym i wpływowym grupom zwolenników powszechnego dostępu do broni.
Premier Australii, John Howard, ogłaszając w czerwcu 1996 r. zmiany prawne miał na sobie kuloodporną kamizelkę, a na pożarcie oponentom politycznym rzucono jego zastępcę. Trzeba jednak przyznać, że australijskie lobby nie było tak silne jak w USA, w związku z czym łatwiej było narzucić nowe prawa. W okresie ostatnich kilkunastu lat nastąpiły w społeczeństwie głębokie zmiany. Zauważono pozytywne skutki ograniczenia dostępu do broni palnej i dziś powrót do dawnych czasów byłby tam niemożliwy. Poparcie dla kontroli posiadania broni jest bardzo wysokie, do tego stopnia, że politycy wspominający o tym nie znajdują zbyt wiele sympatii.
Co najważniejsze, od 1996 r. nie doszło tam do masowej strzelaniny, bo atak terrorystyczny przed kilku laty należy do innej kategorii zdarzeń. Złożyło się na to kilka czynników, ale najważniejszym było ograniczenie dostępu do broni w społeczeństwie. Warto zaznaczyć, że nie jest to całkowity zakaz, broni palnej w rękach australijczyków wciąż jest sporo. Zniknęła ona jednak z codziennego życia i jest trudniej dostępna, w związku z czym osoby z problemami psychicznymi nie są w stanie łatwo sięgnąć po nią w momencie, gdy chcą wyrównać rachunki z resztą świata. Tak, jak to miało tam miejsce w przeszłości lub wciąż ma miejsce w USA.
Można się wciąż zastanawiać, czy ograniczenie dostępu do broni rzeczywiście odgrywa rolę w zmniejszeniu liczby morderstw i masowych strzelanin. Przykład Australii i doświadczenia wielu innych, rozwiniętych krajów zdają się wskazywać, że tak. Głównymi elementami kontroli są tam szczegółowe badania historii kryminalnej i zdrowia psychicznego oraz zakaz sprzedaży określonych rodzajów broni.
Niemcy
Obowiązujące tam prawa należą do najbardziej restrykcyjnych. Na każdy rodzaj broni należy posiadać osobną licencję, bardzo trudno jest uzyskać prawo do jej noszenia. Trzeba mieć czystą kartotekę kryminalną, nie nadużywać alkoholu i narkotyków. W razie stwierdzenia w życiorysie podejrzanych epizodów osoba taka nie uzyska dostępu do broni. Każdy poniżej 25 roku życia musi dodatkowo poddać się ocenie psychiatry. Poza tym trzeba zdać trudny egzamin z wiedzy na temat broni, a i tak prawo do jej posiadania uzyskują myśliwi, osoby pracujące w ochronie i strzelcy sportowi. Nie można tam posiadać broni do samoobrony.
Finlandia
Pistolet mogą zakupić wyłącznie osoby należące do aktywnych klubów strzeleckich. Wcześniej zdają trudny test, przechodzą rozmowę kwalifikacyjną na policji i muszą pokazać bezpieczny schowek na broń w domu.
Włochy
Pozwolenie na posiadanie broni otrzymują osoby, które niezbicie wykażą konieczność jej posiadania. Przechodzą szczegółową kontrolę kryminalną i ewaluację psychologiczną.
Francja
Podobnie jak we wcześniej wspomnianych krajach należy wykazać potrzebę posiadania broni palnej, poddać się szczegółowej kontroli kryminalnej i psychologicznej. Podobnie też jak gdzie indziej, rodzaje broni dostępnej cywilom są bardzo ograniczone.
Wielka Brytania i Japonia
Posiadanie broni przez osoby prywatne jest w tych krajach całkowicie zabronione.
Oczywiście wszystkie te ograniczenia nie likwidują ryzyka morderstw i masowych strzelanin w tych krajach. Jednak ich liczby nie da się porównać do danych z USA.
Liberalne prawa w jednym kraju powodują problemy w innym.
Oczywiście zaostrzenie kontroli nie wyeliminuje groźby masowych strzelanin i morderstw. Przykładem niech będzie Norwegia, gdzie dostęp do broni palnej jest bardzo ograniczony, a w społeczeństwie bardzo wysoko ceni się życie ludzkie i w naturalny sposób ogranicza mordercze zapędy jednostek. Nie powstrzymało to Adersa Breivika przed dokonaniem masowego mordu na wyspie Utoya w 2011 r. Miał czystą historię kryminalną i licencję myśliwską, co pozwoliło mu na zakup półautomatycznego karabinu. Nie mógł jednak zakupić magazynków wysokiej pojemności, które w Norwegii są zabronione. W swoim manifeście opisywał próby nabycia odpowiedniej broni i narzekał na obowiązujące prawo. „Podziwiam braci w Ameryce – pisał Breivik – bo europejskie prawa dotyczące broni są do kitu”. W końcu zakupił odpowiednie magazynki w USA, dostał pocztą 10 sztuk mogących pomieścić 30 nabojów każdy.
Przykład ten ma świadczyć, że nawet najostrzejsze prawo w jednym kraju nie uchroni przed użyciem broni, jeśli inny kraj zgadza się na powszechny do niej dostęp. Dlatego nie udały się eksperymenty w kilku miastach w USA, gdzie przez jakiś czas obowiązywały zakazy posiadania i sprzedaży, podczas gdy za jego granicami kwitła półlegalna sprzedaż.
Osiemnaście stanów USA i kilka dużych miast próbuje wprowadzić na swym terenie nakaz bezpiecznego przetrzymywania broni, która nie jest w użyciu. Taki nakaz jest podstawą kontroli broni w wielu krajach o ostrzejszych przepisach. NRA od lat walczy z tym nakazem uznając, że zamknięta w sejfie broń nie może być szybko użyta do obrony własnej. Trudno odmówić temu rozumowaniu logiki. Jednak w 2015 r. Sąd Najwyższy odrzucił pozew NRA w tej sprawie. Statystyki pokazują, iż znikoma liczba ofiar przestępstw jest w stanie posłużyć się bronią w obronie własnej. W latach 2007 – 2011 w Stanach Zjednoczonych dochodziło rocznie do ponad 6 milionów poważnych przestępstw, ale aż 99.2 proc. ofiar nie skorzystało z broni w obronie własnej, choć wiele ją posiadało. Dokładne badania 198 przypadków włamań do domów wykazały wręcz, że prawdopodobieństwo przejęcia broni należącej do mieszkańców przez napastnika było dwukrotnie wyższe, niż użycie jej w obronie własnej. Autor badania, Arthur Kellerma, doszedł do następującego wniosku: Broń stanowiąca największe zagrożenie to ta, która jest naładowana i trzymana w łatwo dostępnym miejscu. Nie chodzi jednak o zagrożenie dla atakującego. Naładowany, niezabezpieczony pistolet lub rewolwer mający stanowić ubezpieczenie na wypadek zagrożenia, nie sprawdza się w 95 proc. przypadków. Jest jednak potencjalnym zagrożeniem dla domowników i osób poza domem w razie jego wyniesienia na zewnątrz lub w przypadku kradzieży.
Na podst. salon.com, theage.com.au, theguardian, theconversation.com, stanford.edu
Rafał Jurak