----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

06 marca 2018

Udostępnij znajomym:

Wśród osób kreujących politykę zdrowotną i regulujące ją zasady od wielu lat krąży żart, że jedyne, czego Amerykanie oczekują od zreformowanego systemu ubezpieczeń, to nielimitowana opieka, możliwość wyboru każdego lekarza i naturalnie wszystko dostępne za darmo. Dowcip ten oczywiście w dużym stopniu obrazuje rzeczywiste oczekiwania wielu osób, choć na szczęście większość zdaje sobie sprawę, iż jest to niemożliwe.

Wydawać by się mogło, że potrzeby dotyczące zakresu pomocy i finansowania leczenia są uniwersalne dla wszystkich, niezależnie od przynależności partyjnej i wyznawanej ideologii. Każdy chce otrzymywać jak najlepszą opiekę za jak najniższą cenę. 

Obserwując działania polityków ma się jednak wrażenie, że nie zdają sobie oni z tego sprawy. Przyglądając się ostatnim badaniom opinii publicznej trudno nie zauważyć, iż proponowane przez republikanów reformy nie cieszą się wielkim poparciem nawet wśród ich własnych wyborców. Sondaż przeprowadzony wspólnie przez NPR/PBS/Marist Poll wykazał, że tylko 17 proc. Amerykanów w całości popiera przedstawiony przez Senat projekt reformy Obamacare. W podobnym badaniu przeprowadzonym przez centrum Quinnipiac poparcie to wyniosło 16 proc., natomiast najgorszy wynik odnotowano w sondażu USA Today/Suffolk – zaledwie 12 proc. Jednocześnie stopniowo rośnie poparcie dla obowiązującej wciąż ustawy ACA, które jeszcze rok temu było porównywalnie niskie.

Republikańscy legislatorzy nie do końca rozumieją dlaczego tak się dzieje. W końcu ich projekt to zlepek konserwatywnych wartości głoszonych od dawna, które w dużym stopniu pozwoliły im przejąć władzę w Kongresie i Białym Domu, do tego odmienny od powszechnie krytykowanego programu demokratów. Okazuje się, że to nie wystarczy.

Im dłużej trwa dyskusja na temat ubezpieczeń zdrowotnych, tym lepiej społeczeństwo poznaje zasady, na jakich reforma ma się opierać i jak działa już istniejące prawo. Czy jesteśmy demokratami, czy republikanami, nie chcemy by odmawiano nam opieki ze względu na wcześniejsze choroby, nie chcemy popadać w finansową ruinę z powodu rachunków szpitalnych, nie zgadzamy się limitami finansowymi leczenia. Poza tym do wielu osób dociera fakt, że groźne schorzenia atakują wszystkich jednakowo, bez względu na wyznawaną ideologię. Możemy różnić się w wielu tematach, ale opinie dotyczące służby zdrowia, leczenia, czy ubezpieczeń zaczynają nas łączyć.

Zgadzamy się, że wprowadzone przed kilku laty przez demokratów rozwiązania idealne nie były, ale proponowane dziś wcale lepsze nie są. Na końcu artykułu liczbowe podsumowanie i możliwe rozwiązanie problemu, na razie jednak powróćmy do tematu.

Być może w momencie ukazania się tego tekstu sytuacja jest już inna. W końcu w piątek po długim weekendzie na tygodniowej sesji mieli zebrać się legislatorzy w Waszyngtonie, a jednym z pierwszych punktów obrad miał być senacki projekt ustawy zdrowotnej. Przed świętem 4 lipca republikanom brakowało 8 głosów. Wśród przeciwników obecnej wersji byli m.in. Ted Cruz i Rand Paul uważający, iż jest ona zbyt mało konserwatywna, daje zbyt wiele, kosztuje za dużo i zbytnio przypomina Obamacare. Z drugiej strony kilku senatorów republikańskich o bardziej centrowych poglądach nie zgadzało się z zapisami stopniowo wygaszającymi ekspansję Medicaid, wzrostem stawek za ubezpieczenie i podniesieniem wydatków z kieszeni podatników, zwłaszcza tych zarabiających najmniej. Wyrażają też obawy przed ograniczeniem federalnego nadzoru nad firmami sprzedającymi ubezpieczenia. Kompromis będzie trudny, ale nie niemożliwy. Oby był korzystny dla nas.

Tocząca się od wielu miesięcy debata na ten temat już przyniosła wiele korzyści. Przede wszystkim lepiej poznaliśmy zawiłości systemu i potrafimy wskazać to, co jest dla nas najważniejsze. Nie oznacza to oczywiście, że politycy posłuchają naszych życzeń, ale możemy mieć taką nadzieję. Na pewno społeczeństwo wie dziś więcej na temat skomplikowanego systemu ubezpieczeń, niż choćby rok temu. Choć wiedza ta w dalszym ciągu jest ograniczona, to jako grupa potrafimy wskazać najbardziej istotne dla nas elementy i potrzeby. Są one różne dla poszczególnych grup wiekowych, czy społecznych, ale można już wyodrębnić wspólne elementy dla wyborców demokratycznych i konserwatywnych. Oto one:

1. Osoby z wcześniej rozpoznanymi schorzeniami (pre-existing condition) muszą być chronione.

Było to jedno z podstawowych założeń podczas tworzenia ustawy ACA (Affordable Healthcare Act). Po kilku latach Amerykanie doceniają ten zapis, gdy nie jest im odmawiana pomoc i opieka ze względu na wcześniejsze choroby lub gdy nie muszą dokumentować wszystkich wizyt w gabinetach lekarskich z ostatnich 10 lat ubiegając się o polisę zdrowotną. Podczas kilku lat obowiązywania Obamacare miliony osób skorzystały z pomocy, która w latach minionych była im niedostępna z powodu wcześniej rozpoznanych chorób. W proponowanych wersjach nowej ustawy zapis ten znika, po czym pojawia się w kolejnych wersjach na żądanie większości legislatorów wsłuchujących się w głosy wyborców.

2. Nikt nie powinien ogłaszać bankructwa z powody rachunków medycznych.

Co do tego zgodni są wyborcy obydwu partii. Każdy z nas zna lub słyszał o kimś, kogo dosłownie pogrzebały koszty leczenia. Od kilkudziesięciu lat wydatki medyczne to główna przyczyna ogłaszania niewypłacalności finansowej. Nie chodzi wyłącznie o osoby bez ubezpieczenia zdrowotnego, ale posiadające niezłe polisy wielkich firm. Przed wprowadzeniem Affordable Healtcare Act, zwanego potocznie Obamacare, wielu ubezpieczycieli narzucało limity wydatków. Chodzi o sumy, jakie przysługują nam na całe życie. Nie były one niskie, często od jednego do kilku milionów dolarów. Wystarczyło jednak przedłużające się leczenie poważnego schorzenia, by pieniędzy na dalszą opiekę zabrakło. Od czasu wprowadzenia ACA limity takie zostały zlikwidowane. Kilka miesięcy temu podczas spotkania z wyborcami w Zachodniej Virginii, republikańska senator Moore Capito wysłuchała opowieści o młodej kobiecie, która prawdopodobnie żyje dzięki Obamacare. W okresie 4 lat leczenia choroby nowotworowej rachunki przekroczyły $1,200,000 (million dwieście tysięcy dolarów) przewidziane wcześniejszymi limitami. Gdyby wciąż obowiązywały, zabrakłoby pieniędzy na kolejne etapy terapii i opiekę, które pozwoliły zwalczyć raka. Senacka propozycja GOP może przywrócić limity, bo występują one w niektórych wersjach ustawy.

3. Wysokie stawki ubezpieczeń są złe, ale wysokie wydatki z własnej kieszeni mogą być jeszcze gorsze.

W ostatnich latach liczba polis z wysokim wkładem własnym w leczenie (deductible) wzrosła kilkukrotnie. Była to reakcja ubezpieczalni na rosnące koszty i próba ograniczenia wydatków, czyli sposób na zachowanie wysokiego zysku. Republikanie zwrócili uwagę na fakt, jak bardzo ten element ACA jest krytykowany, wręcz nienawidzony. Uczynili z niego jeden z elementów kampanii wskazując, iż plany Obamacare nie pokrywają niczego do momentu poniesienia wielotysięcznych kosztów przez pacjenta. Wielokrotnie zapewniali wyborców, iż w ich wersji ustawy o ubezpieczeniach zarówno koszty polis jak i własny wkład będą niższe. Problem w tym, że żaden z dotychczas zaproponowanych planów tego nie przewiduje. O ile obowiązująca wciąż ustawa demokratów faktycznie narzuca wysokie koszty dla pacjenta, o tyle wersja GOP jeszcze je podwyższa. Plan obecnego senatu bazuje na zachęceniu nas do poszukiwania najlepszych ofert, wprowadzenia większej konkurencji pomiędzy ubezpieczycielami, co w efekcie ma przynieść spadek cen. To z kolei przypomina o kolejnym punkcie…

4. Mało kto tak naprawdę domaga się większej kontroli i wolności w wyborze ubezpieczenia.

Okazuje się, że zarówno liberalna jak konserwatywna część społeczeństwa nie chce stale poszukiwać, porównywać, pilnować, zmieniać i polować na najlepsze oferty. To, czego domaga się zdecydowana większość Amerykanów można podsumować krótko: pójść do lekarza, otrzymać pomoc i mieć za to zapłacone. Biurokracja i skomplikowanie kolejnych ustaw sprawia, że przeciętny obywatel tego kraju musiałby stać się specjalistą w tej dziedzinie, by w odpowiednim stopniu skorzystać z oferowanych możliwości rynku. Większość z nas chciałaby przejrzystego, łatwego do zrozumienia systemu, który nie zawodzi w najtrudniejszych sytuacjach życiowych. Bo na razie obydwie wersje – obowiązująca i proponowana – nam tego nie dają.

5. Rządowy system opieki zdrowotnej nie jest wcale najgorszy.

Takiego zdania pewnie mało kto się spodziewał, zwłaszcza w kraju, gdzie wszystko co dobrze funkcjonuje spoczywa w prywatnych rękach. Nie chodzi tu jednak o jakieś rewolucyjne zmiany, ale przyznanie, iż np. Medicare radzi sobie nieźle i ma dobrą opinię. Dlatego GOP programu Medicare nie rusza, zajmując się w zamian naprawą Medicaid. Choć i tu naprawa to nieodpowiednie określenie, bo przede wszystkim chodzi o koszty. Bo na Medicaid w tej chwili przebywa 75 milionów osób i to wcale nie tylko najbiedniejszych, ale opłaca również opiekę pielęgniarską dla najmłodszych i najstarszych. Większość osób nią objętych jest zadowolona. Ostatnie badania sondażowe instytutu Gallup mówią, że 77 proc. osób na Medicare i 75 proc. korzystających z Medicaid zadowolonych jest z poziomu usług i zakresu opieki. Tyle, że to dużo kosztuje. Inne badania mówią, iż większość objętych tymi programami to wyborcy konserwatywni, więc legislatorzy muszą bardzo ostrożnie podejmować decyzje. Na razie przedstawiają Medicaid jako bardzo szkodliwy dla kraju program, ale zdecydowana większość Amerykanów ma inne zdanie.

Zajmująca się polityką zdrowotną Kaiser Family Foundation prowadziła badania na różnych grupach społecznych w okresie ostatnich kilku miesięcy. Wśród badanych byli wyborcy prezydenta Donalda Trumpa kwalifikujący się na federalne dofinansowanie ubezpieczenia ACA i Medicaid. Większość z nich uznała te programy za dobre i sprzeciwiała się ich ograniczaniu.

6. Opieka zdrowotna jest prawem, nie przywilejem.

W miarę jak dyskusja na ten temat nabiera rumieńców coraz więcej osób po obydwu stronach sceny politycznej zaczyna dochodzić do podobnego wniosku. GOP zdaje sobie z tego sprawę i cały czas zapewnia, że proponowane przez nich zmiany wzmocnią system, dadzą lepszą i tańszą opiekę wszystkim, bez wyjątku. To jednak tylko populistyczne hasła, które nie różnią się zbytnio od obietnic składanych przez demokratów, bo plany przeczą słowom. Wspomniane Medicaid jest przykładem. Mamy plan obcięcia z niego miliardów dolarów, co według wyliczeń komisji budżetowej w Kongresie spowoduje spadek liczby ubezpieczonych o kilkanaście milionów w okresie najbliższych 10 lat. Jednocześnie słyszymy zapewnienia, że wzmocni to program i uczyni bardziej dostępnym, co po prostu jest nielogiczne.

Koszty opieki zdrowotnej w USA są najwyższe na świecie.

Rocznie na głowę mieszkańca przypada w wydatkach średnio 10 tysięcy dolarów, z czego połowę pokrywają podatnicy. W innych krajach należących do OECD koszty te wynoszą w sumie nieco ponad 3 tysiące dolarów. Za te dodatkowe pieniądze nie mamy wcale wyższej średniej życia, niższej śmiertelności noworodków i matek, lepszej opieki pooperacyjnej, niższego wskaźnika zakażeń szpitalnych.

Pod względem opieki zdrowotnej Stany Zjednoczone znajdują się dopiero na 28. miejscu w świecie.

Może zamiast poszukiwać oszczędności (republikanie) lub sposobów na pokrycie tak wysokich wydatków poprzez podnoszenie podatków (demokraci) obydwie partie powinny skupić się na obniżeniu rozdmuchanych kosztów opieki zdrowotnej. Byłoby to z korzyścią dla wszystkich i rozwiązało wiele problemów.

Na podst. Forbes, theweek, chicagotribune, nypost.

Rafał Jurak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor