----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

21 kwietnia 2017

Udostępnij znajomym:

"Chicago Summit", spotkanie poświęcone poszukiwaniu działań, które mogą zatrzymać falę przemocy z bronią palną na ulicach naszego miasta, odbyło się we wtorek w Waszyngtonie.  Do stolicy pojechała połowa zaproszonych przedstawicieli z Chicago.

Idea narodziła się w lutym w Białym Domu, kiedy na spotkaniu z prezydentem Donaldem Trumpem poświęconym przestępczości, pastor z Ohio Darrell Scott zaproponował rozmowy przy jednym stole przedstawicieli wszystkich zainteresowanych stron: federalnych i lokalnych władz, przedstawicieli służb bezpieczeństwa, organizacji społecznych, ale i samych członków gangów, by zmniejszyć liczbę "ciał na ulicy".

Prezydentowi, który wielokrotnie komentował sytuację w Chicago, pomysł się spodobał i zadeklarował pomoc swojej administracji przy organizacji takiego szczytu. Problem w tym, że do Waszyngtonu przyjechała połowa zaproszonych przedstawicieli naszego miasta. Zabrakło Torrence’a Cooksa, działacza prowadzącego społeczne problemy antyprzemocowe, który zapowiadał, że pomoże pastorowi Scottowi.  

W sumie w "Chicago Summit” zorganizowanym w prestiżowym hotelu St. Regis w stolicy, wzięło udział tylko sześciu przedstawicieli naszego miasta i ponad 20 innych zaproszonych gości związanych z administracją prezydenta Trumpa, m.in. z delegacja departamentu mieszkalnictwa, Krajowego Stowarzyszenia Strzeleckiego (NRA) czy fundacji Fredericka Douglassa. Pastor Scott powiedział, że prywatny sponsor pragnący zachować anonimowość, zapłacił za organizację spotkania. 

Podczas dyskusji zwrócono uwagę na to, że przestępczość związana jest bardzo często z bezrobociem i ubóstwem w najgorszych dzielnicach. Jednym z celów, jakie wytyczono na spotkaniu, jest kupno i remont 1,000 opuszczonych domów. Pastor Scott powiedział, że zna biznesmenów, którzy mogą zaoferować pracę w Chicago. Ważne jest także dotarcie do młodych ludzi i stworzenie im zajęcia, by trzymać ich z dala od gangów.

Pastor Darrell Scott wtorkowe spotkanie w Waszyngtonie nazwał pierwszym z wielu. Jednocześnie przyznał, że próbował zorganizować w marcu pierwszy szczyt w Rosemont , ale w ostatniej chwili został on odwołany. "To dopiero początek" - podkreślał.

Problem przemocy z użyciem broni palnej w Chicago wcale się nie zmniejsza, a 2017 rok może być pod tym względem gorszy od 2016. Na początku tygodnia ogłoszono, że od początku roku w wyniku strzelanin w naszym mieście ucierpiało już 855 osób, w porównaniu do 597 osób poszkodowanych w analogicznym okresie roku ubiegłego (to ofiary śmiertelne, jak i ranni).

Zwiększyła się także liczba strzelanin; do poniedziałku w tym roku zanotowano ich 682, podczas gdy w latach 2012-16 w tym samy okresie dochodziło średnio do niespełna 600. Początek kwietnia był wyjątkowo brutalny. W pierwszych dwóch tygodniach zabito 25 osób, podczas gdy w pięciu poprzednich latach liczba ofiar pierwszych dwóch tygodni kwietnia sięgała średnio czternastu.

W czasie wielkanocnego świątecznego weekendu w strzelaninach zginęły dwie osoby, a kolejnych 45 zostało rannych. Dziennik "Chicago Tribune”, podsumował, że był to jeden z najgorszych pod tym względem weekendów od początku roku. Gorzej tylko było w noworoczny weekend, kiedy 55 osób postrzelono, w tym pięć śmiertelnie.

Jeśli te statystyki utrzymają się do końca roku, to w 2017 może znów zginąć w Chicago ponad 700 osób w incydentach z użyciem broni – szacują statystycy.

JT

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor