Miniony poniedziałek był pod względem ilości strzelanin i ofiar, które w nich ucierpiały, najgorszy w historii Chicago od 13 lat.
10-letni Tavon Tanner, postrzelony na ganku rodzinnego domu i przewieziony w stanie krytycznym do szpitala, był jedną z 19 osób postrzelonych tego dnia w naszym mieście. Dziewięć osób poniosło śmierć, ustanawiając tragiczny rekord największej ilości morderstw popełnionych jednego dnia od 5 lipca 2003 roku, kiedy odnotowano 10 zabójstw - wynika z analizy danych policyjnych.
61-letni Loreal Lucas zginął na ganku swojego domu na południu miasta, na oczach 3-letniego dziecka; 24-latek zastrzelony gdy prowadził samochód na południowo-zachodniej stronie; 44-letni mężczyzna zastrzelony, kiedy stał na ulicy z dwójką przyjaciół, również na południu Chicago - to tylko niektóre ofiary poniedziałkowych strzelanin.
Ponad 2,500 osób zostało postrzelonych w wietrznym mieście już w tym roku, a wzrost przemocy z użyciem broni palnej jest najwyższy od końca lat 90-tych. Doszło do co najmniej 426 zabójstw.
11 dzielnica, w której mieszka rodzina Tevona, doświadcza szczególnej eskalacji przemocy. Ilość osób postrzelonych oraz zabitych już przekroczyła liczby z całego zeszłego roku. W dzielnicy odnotowano 355 przypadków postrzeleń oraz 54 zabójstwa w tym roku w porównaniu do 350 postrzelonych oraz 49 zamordowanych w 2015 roku.
Policja poinformowała, że nikt nie został aresztowany w związku z poniedziałkowymi strzelaninami.
Kiedy 10-letni Tavon był operowany w szpitalu Sinai, ponad tuzin członków rodziny i najbliższych przyjaciół czekał pod szpitalem na wyniki operacji.
Mellanie Washington, matka chłopca paliła papierosa za papierosem. Przytuliła do siebie kieszonkową biblię, którą wręczyła jej pielęgniarka, kobiety wspólnie zaczęły się modlić.
"Mój syn nie zrobił nikomu krzywdy" - powiedziała. "Nikt z nas nie zrobił... Ja tego nie rozumiem".
Monitor
