Nauczyciele chicagowskich szkół publicznych (CPS) opuszczą miejsce pracy, jeżeli zostanie ogłoszony strajk – taki jest wynik ich ostatniego głosowania. Prawie 96.5 procent nauczycieli zrzeszonych w związkach zawodowych CTU opowiedziało się za strajkiem. Może do niego dojść na wiosnę. Trzy lata temu chicagowscy nauczyciele rozpoczęli strajk w połowie września i powrócili do pracy dopiero po tygodniu akcji protestacyjnej.
Prawie każdy z tysięcy chicagowskich nauczycieli zrzeszonych w związkach zawodowych opowiedział się za strajkiem. W głosowaniu wzięło udział 92 procent spośród 27,000 członków związku Chicago Teachers Union. Wynik tajnego, testowego głosowania – 96.5 procent za strajkiem oznacza, że nauczyciele chicagowskich szkół publicznych opuszczą miejsce pracy, kiedy załamią się negocjacje w sprawie nowych umów zatrudnienia. W 2012 roku w głosowaniu za strajkiem opowiedziało się 89.7 proc. związkowców. Wymagana większość przez prawo stanowe to 75 procent.
Umowa w sprawie warunków zatrudnienia nauczycieli zawarta pomiędzy CTU i kuratorium oświaty CPS wygasła w okresie letnim. Wobec braku postępów w rozmowach obie strony zdecydowały o zatrudnieniu mediatorów. Panel, który zbierze się w lutym, będzie miał co najmniej 2 i pół miesiąca na osiągnięcie porozumienia. Po tym czasie strony będą miały dwa tygodnia na ustosunkowanie się do umowy, która zostanie podana do wiadomości publicznej. Jeśli związki zawodowe odrzucą ją, wtedy mogą ogłosić strajk. Rozpatrując ten scenariusz, mogłoby do niego dojść najwcześniej w maju. "Nie chcemy strajku. Chcemy porozumienia w sprawie nowych umów" – powiedziała przewodnicząca CTU Karen Lewis.
Nauczyciele chcą 3-procentowej podwyżki. Domagają się także pomocy finansowej w wysokości $1.5 miliarda na chicagowski dystrykt, w tym $900 milionów na zatrudnienie dodatkowych 1,000 pedagogów, by zmniejszyć liczbę uczniów w klasach, oraz bibliotekarzy, szkolnych pielęgniarek i pracowników socjalnych. Kuratorium oświaty CPS winą za swoje problemy finansowe obarcza system, z którego wypłacane są emerytury nauczycieli. Wydatki na ten cel z budżetu chicagowskich szkół publicznych wzrosły z $200 mln w latach 2012-13 do $650 mln w tym roku.
Kuratorium CPS domaga się, by nauczyciele przejęli od dystryktu zobowiązania w odprowadzaniu funduszy na zadłużony system emerytalny w wysokości 7 procent. Związki zawodowe nie zgadzają się na to. Ripostują, że w praktyce oznaczać to będzie obniżkę płac o 7 procent. Dla nauczyciela zarabiającego 55 tys. rocznie przekładałoby się to na cięcia z pensji na kwotę 4 tys. dolarów.
CPS potrzebuje co najmniej $480 milionów pomocy stanowej, by szkoły mogły funkcjonować po lutym. Kurator oświaty, Forrest Claypool od miesięcy błaga o te pieniądze w Springfield. Zagroził także, że bez pomocy od stanu będzie musiał szukać oszczędności redukując kadrę CPS. Pod uwagę brane jest zwolnienie prawie 5,000 nauczycieli i pracowników szkolnych. Zwolnienia mogą zostać przeprowadzone już w lutym przyszłego roku. Kurator Claypool zaapelował do rodziców uczniów CPS, by wywierali wpływ na ustawodawców w Springfield.
Burmistrz Rahm Emanuel, który pamięta dobrze z 2012 roku, co oznacza dla miasta strajk nauczycieli, stara się tym razem nie prowokować ich do takiego działania. Zamiast konfrontacji, wyciąga rękę do współpracy ze związkami zawodowymi i nie szczędzi krytyki pod adresem stanowych ustawodawców z Springfield.
"Najwyższy czas, by Springfield traktowało dzieci i nauczycieli w Chicago w taki sam sposób, w jaki traktuje uczniów i nauczycieli w pozostałych miastach stanu" – powiedział burmistrz. Gubernator Bruce Rauner jest gotowy pomóc szkołom, ale ma związane ręce, gdyż stan ciągle nie ma budżetu i prowadzi w tej sprawie negocjacje z demokratami kontrolującymi stanowy Kongres.
Rahm Emanuel oferował też podniesienie stawki podatku od nieruchomości, które przyniosłoby $170 milionów na szkoły, pod warunkiem, że nauczyciele zaakceptują 7-procentowe cięcia ich zarobków z przeznaczeniem na fundusz emerytalny. Podwyżka podatku musiałaby zostać zaakceptowana przez Radę Miasta. Radni w listopadzie zgodzili się na podwyżkę tzw. property tax, która przyniesie $588 milionów na fundusz, z którego wypłacane są emerytury policjantów i strażaków.
W chicagowskich szkołach publicznych (CPS) zapisanych jest 367,499 uczniów. To 2 procent mniej niż w ub. roku szkolnym. Nieznaczny wzrost uczniów odnotowały szkoły czarterowe, do których w tym roku uczęszcza ich o 900 więcej, czyli w tym roku 59,998 dzieci.
Od liczby uczniów uzależniony jest budżet poszczególnych szkół. Im więcej uczniów, tym więcej pieniędzy. Chicagowski dystrykt przeznacza $4,697 na każde dziecko od kindergarten do trzeciej klasy, i $4,390 od czwartej po ósmą klasę oraz po $5,444 na ucznia szkoły średniej. Biorąc pod uwagę liczbę uczniów zapisanych w tym roku do szkół już wiadomo, że budżet 240 placówek został zwiększony o $22.7 mln, a 262 innych stracił w sumie dofinansowanie na kwotę $36 mln. W ubiegłym roku CPS otrzymało $106 milionów mniej w porównaniu do 2013 roku.
JT