W 1981 r. Mauretania stała się ostatnim krajem na świecie znoszącym niewolnictwo. Handel ludźmi i praca przymusowa teoretycznie stały się w tym momencie problemami przeszłości i tematem dla historyków. Jednak tylko teoretycznie, bo kolejne raporty niezbicie pokazują ukrytą, rosnącą skalę problemu. Według działającego przy ONZ International Labor Office oraz australijskiej Walk Free Foundation ponad 40 mln ludzi tylko w 2016 r. padło ofiarą współczesnego niewolnictwa, czyli pracy przymusowej bądź wymuszonych małżeństw. Określenie dokładnej ich liczby jest trudne, w związku z czym autorzy opublikowanego w tym tygodniu raportu zaznaczają, że są to szacunki ostrożne. Gdy weźmiemy pod uwagę ostatnie lata zaczynamy nagle operować setkami milionów.
Definicja pracy przymusowej została ustalona na konwencji międzynarodowej w 1930 r. Jest to więc „praca lub usługa wymagana od ludzi wbrew ich woli i pod groźbą jakiejkolwiek kary”. Przymus może przybierać różne formy, począwszy od przemocy seksualnej po groźby wobec członków rodziny, zamykania w odosobnieniu i zabierania paszportów.
„Mamy dziś największą liczbę niewolników w historii” – mówi Andrew Forrest, założyciel Walk Free Foundation, organizacji zajmującej się zwalczaniem współczesnych form niewolnictwa i handlu ludźmi – „Jednocześnie wydaje się nam, że posiadamy teraz odpowiednie narzędzia, zdolność komunikacyjną, by wyciągnąć te sprawy na światło dzienne. Gdy społeczeństwo zda sobie sprawę z istnienia niewolnictwa, może zadawać pytania w sklepach, restauracjach – kto zrobił to ubranie, kto złowił tę rybę? W ten sposób każdy przyczyni się do zmiany obecnego stanu rzeczy”.
Wspomniany raport przedstawia problemy, z jakimi borykają się ludzie zaangażowani w ograniczenie zjawiska przymusowej pracy. ONZ optymistycznie zakłada, iż niewolnictwo we współczesnej formie zniknie do 2025 r. Nie będzie to łatwe, może okazać się niemożliwe.
Raport wymienia wiele form wykorzystania ludzi i pokazuje w jakim stopniu ma to miejsce w różnych regionach świata. Nie ma tam wyszczególnionych państw, a jedynie kontynenty. Wiemy jednak, że zjawisko występuje wszędzie, choć nie z takim samym natężeniem. Problem najbardziej widoczny jest w Afryce, Azji, rejonie Pacyfiku oraz Europie. Naukowcy ostrzegają jednak, by do danych podchodzić ostrożnie, gdyż wiele liczb jest nieosiągalnych, zwłaszcza z rejonu obu Ameryk i krajów arabskich. Nie ma na świecie choćby jednego źródła, które w zadowalającym stopniu mogłoby nas informować o skali problemu.
„Osoby przymuszane do pracy wyprodukowały część jedzenia, które jemy, także ubrań, które nosimy oraz wysprzątały budynki, w których wielu z nas mieszka czy pracuje" - alarmują różne organizacje.
Współczesny niewolnik to osoba wykonująca pod przymusem prace domowe, wydobywająca w nielegalnej kopalni rzadkie kruszce, pracująca na farmie, przy produkcji odzieży, a także świadcząca usługi seksualne. Są to kobiety, mężczyźni i dzieci. Skalę tego zjawiska najlepiej przedstawiają liczby...
151 milionów
To liczba dzieci w wieku od 5 do 17 lat zmuszanych do ciężkiej pracy fizycznej lub wykonujących ją z konieczności. Zazwyczaj przebiega ona w bardzo trudnych i niebezpiecznych warunkach, przez wiele godzin i jest nieodpowiednia dla wieku – tak przynajmniej mówią przyjęte przed laty, międzynarodowe definicje pracy dziecięcej. W krajach Afryki już kilkulatkowie wykorzystywani są do pracy w kopalniach. Otrzymują symboliczne wynagrodzenie, żadnej opieki zdrowotnej, mieszkają w obozach, właściwie slumsach. Przewidywana długość ich życia to nieco ponad 20 lat ze względu na wypadkowość, choroby i kontakt z chemikaliami.
Przykładem mogą być kopalnie kobaltu w Kongo. Niezbędny do produkcji baterii telefonicznych, surowiec z tego kraju wykorzystywany jest przez Sony, Apple i 14 innych producentów. Można śmiało powiedzieć, że firmy te zarabiają pieniądze kosztem dzieci, których ponad 40,000 pracuje tam w kopalniach odkrywkowych. Kurz, słońce, deszcz, brak jakichkolwiek zabezpieczeń, środków medycznych, etc. Na 100 pracowników aż 17 to dzieci. By były bardziej opłacalne, kopalnie te nie są kontrolowane i nie należą do krajowej sieci wydobywczej.
151 milionów to wysoka liczba. Składają się na nią nie tylko przypadki pracy przymusowej, ale także konieczność pracy w rejonach dotkniętych konfliktami, czy ubóstwem. W Afganistanie i Syrii 4-5 letnie dzieci pracują ciężko u boku rodziców walcząc o przetrwanie.
89 milionów
To liczba osób, które w jakiejś formie doświadczyły niewolnictwa w okresie ostatnich 5 lat. Czasami było to kilka dni, w wielu przypadkach pełne pięć lat objęte badaniami. Co czwarta osoba w tej grupie to dziecko.
„Niewolnictwo jest przestępstwem wykorzystującym możliwości i okazje – mówi cytowany wcześniej Andrew Forrest, założyciel Walk Free Foundation, ale także szef Fortescue Metals Group, australijskiej grupy wydobywającej rudę żelaza – “Jeśli mieszkasz w Bahrajnie i zniewolisz afrykańską dziewczynkę, bo myślisz że należysz do wyższej kasty i możesz sobie na to pozwolić, to niczym nie różnisz się od ludzi wywożących przed laty dla pieniędzy niewolników statkami do Europy i Ameryki”.
40.3 miliona
Na tyle ocenia się liczbę ludzi zniewolonych tylko w 2016 r. Z tej grupy 25.9 mln. to mężczyźni, reszta to kobiety i dzieci zmuszane do różnej pracy wbrew ich woli.
„Dziś kobiety, a zwłaszcza młode dziewczyny, zmuszane są do pracy jako pomoc domowa lub w usługach seksualnych, podczas gdy mężczyźni i młodzi chłopcy najczęściej zmuszani są do pracy w budownictwie, fabrykach i przy połowach ryb – mówi David, członek grupy badającej zjawisko w ramach Międzynarodowej Organizacji Pracy – „Wydawać by się mogło, że są to dziedziny dość mocno regulowane”.
Niestety, wbrew pozorom nie są. Większość ryb sprzedawanych w krajach zachodu pochodzi z Azji. Tam z kolei do ich połowu wykorzystywani są często niewolnicy. W 2016 r. głośnym echem odbiła się akcja indonezyjskiego wojska, które z niewielkiej wyspy Benjina uwolniło kilkuset młodych mężczyzn zmuszanych przez lata do ciężkiej i niebezpiecznej pracy na kutrach. Można założyć, choć niezbitych dowodów na to nie ma, że każdy z nas wcześniej czy później kupi w sklepie rybę lub owoce morza odłowione przez takich ludzi.
Do tego należy dodać 15.4 mln osób zmuszonych do małżeństwa, co według międzynarodowych standardów również jest formą niewolnictwa. Z tej liczby aż 5.7 miliona stanowiły osoby nieletnie, a 44 proc. dzieci w wieku poniżej 15 lat.
Zmuszanie dzieci do małżeństwa to problem łatwy do rozwiązania, gdyż wymaga jedynie zaangażowania rządów poszczególnych krajów. Niestety, proces uświadamiania, iż jest to forma niewolnictwa przebiega bardzo powoli – wnioskują autorzy raportu.
“Ludzie muszą zdawać sobie sprawę, że ubezwłasnowolnienie pomocy domowej, dziecka, czy wynajętego pracownika nie różni się zbytnio od handlu niewolnikami w XVIII wieku” – dodaje Andrew Forrest.
16 milionów
Ta liczba reprezentuje ludzi zmuszanych do pracy w prywatnych firmach w 2016 r. Połowa z nich to mężczyźni i kobiety spłacające ciężka pracą jakieś długi. Najczęściej dużo wyższe, niż rzeczywisty koszt usługi, na przykład przemytu na teren innego kraju.
4.1 miliona
To z kolei ludzie zmuszani do pracy przez własny rząd. Czasami w rolnictwie, często są to prace wykonywane w ramach służby wojskowej. Zwykle do przypadków takich dochodzi w krajach, gdzie trudno mówić o demokracji.
Stany Zjednoczone
Choć precyzyjnych danych nie ma, to wiadomo, iż problem dotyczy niemal wszystkich krajów świata, również Stanów Zjednoczonych. Organizacje tu działające mówią o 1.5 mln. osób wykonujących pod przymusem różnego rodzaju prace. Większość z nich świadczy usługi seksualne. Ocenia się, że tylko w USA dochód z nielegalnego handlu i wykorzystania ludzi przynosi zajmującym się tym osobom i organizacjom ponad 9 i pół miliarda dolarów rocznie. Większość dziewczyn świadczących pod przymusem usługi seksualne trafia do USA z ubogich krajów. Zaczyna się od obietnicy znalezienia pracy, dobrych zarobków, lepszego życia. Zwykle jest to poznany niedawno chłopak, koleżanka, agencja pracy. Po przyjeździe na miejsce, często przemyceniu przez granicę, zabierany jest paszport, pieniądze, zaczyna się przemoc, groźby i uzależnienie od narkotyków. Dotyczy to w równym stopniu dwudziestokilkuletnich kobiet jak i nastolatek. Często w wieku 11-12 lat, które porywane są z ulic lub kupowane od biednych rodzin w krajach Ameryki Łacińskiej i Południowej.
Handel ludźmi kwitnie zwłaszcza w przemysłowych i rolniczych rejonach Stanów Zjednoczonych zdominowanych przez mężczyzn. Uprawy rolne, wydobycie gazu i ropy, bazy wojskowe – to miejsca, gdzie najłatwiej znaleźć klientów. Z drugiej strony miejsca te same w sobie kryją mroczne tajemnice.
Przeciętny mieszkaniec odwiedzając duży sklep spożywczy i sięgając po ziemniaki, sałatę, czy kawałek mięsa nie zdaje sobie sprawy, że federalne prawo pracy nie przewiduje dla pracujących sezonowo w rolnictwie minimalnego wynagrodzenia, nadgodzin, dni wolnych, czy możliwości upominania się o swoje prawa. Kilka organizacji rozrzuconych po całym kraju próbuje to zmienić, ale lobby reprezentujące wielkie agro korporacje skutecznie temu przeciwdziałają. Pracownicy rolni, często nielegalni, w liczbie ponad 3 mln, żyją więc w cieniu, w nędznych barakach, pracując od świtu do nocy za absolutne minimum, a w wolnych chwilach nadużywając alkoholu. Nie opuszczają swych baraków, wszystko co im potrzeba – od żywności, poprzez lekarstwa, po kobiety - dostają od pośredników z zewnątrz.
Warunki takie sprawiają, że miejsca te są wylęgarnią przemocy. Zwykle ofiarami padają właśnie kobiety, mieszkanki obozów oraz przywożone przez sutenerów i zmuszane do świadczenia usług seksualnych. Osoby badające to zjawisko twierdzą, że skala przemocy jest szokująca.
Amerykański Departament Stanu ocenia, że każdego roku handlarze żywym towarem przemycają przez południową granicę od 14,000 do 17,500 osób tylko w celu świadczeni usług seksualnych. Organizacje społeczne uważają, że to bardzo zaniżona liczba.
Przedstawiciele ONZ uważają, że za zjawiskiem stoją byli przemytnicy broni i narkotyków. Kobiety są bardziej dochodowe. Broń i narkotyki pozwalają na jednokrotny zarobek i całą operację trzeba zaczynać od nowa. W przypadku handlu ludźmi raz przemycona przez granicę dziewczyna to stały, wieloletni dochód.
Zlikwidowanie pracy niewolniczej na świecie to zadanie wymagające zaangażowania wszystkich stron.
„Nie ma jednego rozwiązania” – konkludują autorzy najnowszego raportu i sugerują, że jedynie jednoczesne uderzenie ekonomiczne, socjalne, kulturowe i prawne może przynieść jakieś efekty. Prywatne firmy, rządy i obywatele muszą wspólnie wystąpić przeciw temu zjawisku, by przyniosło to efekt – mówi Andrew Forrest. Na razie nic się nie zmienia.
Na podst.: latimes, washingtonpost, economist, PAP, Monitor arch., Reuters,
Rafał Jurak