W Chicago znajduje się więcej rur wodociągowych wykonanych z ołowiu niż w jakimkolwiek innym mieście w USA. Szacuje się, że do wymiany kwalifikują się przyłącza do około 400,000 domów jedno i wielorodzinnych. Z kolei około 7% właścicieli domów, którzy dobrowolnie poprosili władze o pobranie próbek w zeszłym roku, otrzymało ekspertyzy pokazujące znaczne przekroczenia ołowiu w wodzie.
W co najmniej 73 domach normy były przekroczone ponad dwukrotnie. Ponieważ Chicago nigdy nie zostało zmuszone do usunięcia ołowianych rur, większość z nich pozostawała i nadal pozostaje w ziemi. Właściciele „skażonych” domów otrzymywali w ramach rekompensaty filtry do wody i uzdatniacze. Agencja AP informuje, że Chicago, które wyzwania w tym zakresie ma ogromne, wymianę ołowianych rur przeprowadza najwolniej. Władze stanowe i lokalne twierdzą, że przez lata miały ograniczone fundusze, które musiały zostać wykorzystane gdzie indziej.
Robota na pół gwizdka
W 2012 roku miasto rozpoczęło akcję wymiany starych sieci wodociągowych. Są one zazwyczaj wykonane z żeliwa, a nie z ołowiu. Ekipy wymieniając przyłącza nie robiły tego kompleksowo, a tylko częściowo – wymianie podlegał jedynie przydomowy fragment sieci. Nadal częściowo ołowiane przyłącza były ponownie zakopywane. W momencie, gdy miasto kończyło te działania, ustawodawca stanu Illinois uznał tę metodę za nielegalną. Miguel Del Toral, były kierownik ds. regulacji EPA, który był również informatorem o katastrofie ołowianych rur we Flint w stanie Michigan, powiedział, że Chicago zignorowało toksyczne skutki ołowiu w wodzie pitnej.
"Podczas programu wymiany sieci wodociągowej nie przyznano otwarcie, że istnieje problem" – powiedział dziennikarzom AP. Del Toral nie był jedynym, który sprzeciwił się działaniom miasta. Dwóch mieszkańców Chicago złożyło w 2017 r. pozew zbiorowy, argumentując, że prace wodociągowe w Chicago zwiększyły ryzyko narażenia ludzi na działanie ołowiu. Przytoczyli oni badania, które wykazały, że naruszanie struktury rur ołowianych, a następnie pozostawianie ich w ziemi, może w rzeczywistości podnieść poziom ołowiu w wodzie wodociągowej. Pozew został ostatecznie oddalony.
Stary-nowy problem
Obecnie miasto Chicago proponuje bezpłatny program wymiany rur ołowiowych dla gospodarstw domowych o niskich dochodach i przedszkoli, a ostatnio zaczęto nawet wymieniać rury ołowiowe, gdy pękną - co jest częstym zjawiskiem w mieście o ostrych zimach. Miasto twierdzi jednak, że wymiana wszystkich rur zajmie dziesięciolecia. Trzy dekady po tym, jak rząd federalny nałożył limity ołowiu na wodę pitną, zdecydowana większość rur ołowianych nadal znajduje się w ziemi nie tylko w Chicago, ale w całym kraju. Marc Edwards, specjalista ds. uzdatniania wody w Virginia Tech, powiedział, że miasta, które nie używały półśrodków są na wygranej pozycji.
"O wiele bardziej opłacalne jest zrobienie tego za jednym razem, niż pozostawienie tego problemu właścicielowi domu, który zapomni o nim i za 30 lat zorientuje się, że jego dzieci zostały zatrute ołowiem". Niezależnie od tego, co było, obecnie funkcjonujący program działa słabo. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy tylko 280 właścicieli domów w Chicago miało zmienione ołowiane przyłącza wodociągowe w ramach miejskiego programu - z szacowanych 390,000 kwalifikujących się do wymiany. To podsumowanie kadencji burmistrz Lori Lighftfoot, która konieczność wymiany ołowianych rur akcentowała wielokrotnie. W miejskim programie equity wzięło udział zaledwie 225 osób. Inne wymiany zostały wykonane w ramach dodatkowych programów, jeden z nich opłacali sobie sami właściciele nieruchomości.
Problem w całym stanie jest ogromny
Dwa lata temu analiza dziennikarzy Chicago Tribune wykazała, że ponad 8 na 10 mieszkańców stanu Illinois żyje w miejscu, w którym przynajmniej w jednym z okolicznych domów stwierdzono obecność ołowiu w wodzie płynącej z kranu. W latach 2015-2020 woda płynąca z kranów w dziesiątkach domów w Illinois zawierała setki, a nawet tysiące cząsteczek ołowiu. W East Moline w powiecie Rock Island, w jednej z nieruchomości stwierdzono 3 000 ppb ołowiu w wodzie wodociągowej (ppb - parts per billion, czyli liczba części na miliard). Na przedmieściach Rockford w Loves Park także w mieszkalnym domu wykryto 2 700 ppb ołowiu. Z kolei w jednej z próbek pobranej z sieci w rejonie Coal City stwierdzono 1 260 ppb toksycznego metalu. Zdecydowanie najpoważniejsze problemy związany ze zbyt wysokim stężeniem ołowiu dotyczą domów położonych w rejonie University Park na granicy powiatów Cook i Will. W prawie 60 proc. stanowych systemów wodociągowych znaleziono co najmniej jeden dom o poziomie ołowiu w wodzie wyższym niż 5 ppb – to limit dla wody butelkowanej określony przez Food and Drug Administration (FDA). Poziom 40 ppb lub więcej to próg, który Agencja Ochrony Środowiska Stanów Zjednoczonych ogłosiła kiedyś „bezpośrednim i znaczącym zagrożeniem dla kobiet w ciąży i małych dzieci”. Według wielu reguł i zaleceń, poziom 15 ppb jest często opisywany jako limit bezpieczeństwa dla domów jednorodzinnych – takiego poziomu trzymają się władze Chicago. Mimo wszystko niektóre stany, jak chociażby Michigan zaostrzyły te limity do 10 ppb, tłumacząc, że poziom 15 ppb jest zdecydowanie za wysoki i w dalszym ciągu naraża mieszkańców na utratę zdrowia i życia. Nawet niewielkie stężenie ołowiu w wodzie może trwale uszkodzić rozwijający się mózg dzieci i przyczynić się do chorób serca, nadciśnienia, niewydolności nerek i innych problemów zdrowotnych w późniejszym, dorosłym życiu.
fk