----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

22 listopada 2016

Udostępnij znajomym:

Federalny departament sprawiedliwości i jego szef, prokurator generalny Eric Holder, zapewniał dwa lata temu, że zrobi wszystko co w jego mocy, by pomóc Chicago w zwalczaniu przemocy z bronią palną. Deklaracja ta nie pokrywa się jednak z działaniami podejmowanymi przez federalną prokuraturę w naszym mieście.

Liczba spraw zakończonych postawieniem federalnych zarzutów dotyczących posiadania i użycia broni spadła w ostatnich pięciu latach. W tym samym czasie liczba morderstw w Chicago wzrosła i ma szansę osiągnąć do końca roku poziom najwyższy od 13 lat.

Prokuratorzy w innych miastach, w tym Milwaukee, Detroit, Baltimore i Nowym Jorku, oskarżyli o przestępstwa związane z posiadaniem broni więcej osób niż prokuratora w Chicago.

Od lipca 2010 roku do czerwca 2011 roku zarzuty federalne dotyczące przestępczości z bronią postawiono 92 osobom. W 2014 roku liczba oskarżonych spadła do 57, zanim wzrosła do 84 w 12-miesięcznym okresie zakończonym 30 czerwca 2016 r.

W tym czasie federalni prokuratorzy w wielu innych przypadkach odstąpili od postawienia takich zarzutów, pomimo śledztwa prowadzonego przez FBI i Federalne Biuro ds. Alkoholu, Tytoniu, Broni i Materiałów Wybuchowych (US Bureau of Alcohol, Tobacco, Firearms - ATF).

W sumie w ciągu ostatnich pięciu lat 477 osób zostało oskarżonych o federalne przestępstwa z bronią palną w Chicago.

Dla porównania, w nowojorskiej dzielnicy Brooklyn takie zarzuty postawiono 499 osobom, w Milwaukee - 563, w Baltimore - 810, na Manhattanie w Nowym Jorku - 1,012, a w Detroit - 1,249.

Liczba oskarżeń w sprawach dotyczących innych przestępstw federalnych również spadła w Chicago w ostatnich latach. W 2013 roku, kiedy prokurator Zachary Fardon objął urząd, 982 osób zostało oskarżonych o przestępstwa federalne, w porównaniu z 617, które usłyszały zarzuty od lipca do końca czerwca 2015 roku.

Całkowita liczba postępowań federalnych w całym kraju również spadła, choć nie tak ostro.

Prokurator federalny Zachary Fardon zapewniał w wygłoszonym niedawno przemówieniu na forum prestiżowego City Club of Chicago, że jego biuro położy większy nacisk na sprawy kryminalne z użyciem broni i działalność gangów.

Rozczarowanie z pracy prokuratury federalnej w Chicago wyrażają przedstawiciele władz miejskich, departament policji czy inne agencje bezpieczeństwa, podkreślając, że podwładni Fardona muszą podejmować bardziej zdecydowane działania w czasach rosnącej przemocy.

"Kary za nielegalne posiadanie broni są za niskie" - powiedział w rozmowie udzielonej "Chicago Sun-Times" zachowujący anonimowość były przełożony w podziale chicagowskiego biura ATF.

Po części cięcia budżetowe miały wpływ na pracę prokuratury federalnej. W 2013 roku na skutek tzw. shutdown w chicagowskim biurze zwolniono ponad 40 prawników, około jednej czwartej personelu federalnej prokuratury.

Poza tym w niektórych przypadkach prawo federalne nie jest tak surowe jak stanowe, dlatego władze czasami zmieniają drogę oskarżenia.

Prokuratorzy federalni tłumaczą też, że zamiast wnieść dużą ilość spraw, skupiają się na tych, które - ich zdaniem - będą miały większe znaczenie.

W przemówieniu w ubiegłym miesiącu prokurator Fardon wskazał na trwający proces przywódców "super gangu" Hobos, złożonego z członków Gangster Disciples i Black Disciples, powiązanego z licznymi zabójstwami.

Przypomniał także, że pod koniec lipca w wyniku prowadzonych dochodzeń blisko 60 członkom latynoskiego gangu Almighty Latin Kings z Illinois i Indiany, w tym jego liderom, postawiono zarzuty kryminalne.

Zakres działalności tej organizacji przestępczej, obok handlu i dystrybucji narkotyków oraz wymuszania haraczów, obejmował także pobicia, nielegalne posiadanie broni, handel żywym towarem, podpalenia i próby morderstw, w tym policjanta z Melrose Park.

Akcja władz federalnych była podsumowaniem prowadzonego od trzech lat śledztwa. Wymierzone ono było głównie w Almighty Latin Kings w południo-wschodnich dzielnicach Chicago, na południowych przedmieściach powiatu Cook, w północnej części stanu Indiana i tzw. „M-Town”, obejmującym zachodnie przedmieścia Chicago: Melrose Park i Maywood.

Biuro prokuratury federalnej w Chicago zajmowało się również słynną sprawą z 2014 roku, w której 15 mężczyzn zostało oskarżonych o nielegalne posiadanie broni palnej lub jej transportu. 

Jeden z oskarżonych mężczyzn, Larry McIntosh, sprzedał nielegalnie na ulicy 22 pistolety i posiadał co najmniej 21 sztuk broni palnej - poinformowała prokuratura. McIntosh przyznał się do nielegalnego posiadania broni i został skazany na 10 lat więzienia.

Jedenaście pozostałych oskarżonych osób przyznało się do winy i dostało wyroki od 18 miesięcy do 100 miesięcy. Dwóch oczekuje ciągle na wyrok, a jedna osoba na posiedzeniu sądu zaplanowanym na grudzień zamierza przyznać się do winy.

Prokuratura federalna do swoich sukcesów zalicza także sprawę kobiety, która dostarczyła broń swojej nastoletniej kuzynce. Dziewczyna w kwietniu 2014 roku zastrzeliła 14-letnią Endię Martin w dzielnicy Back of the Yards na południu Chicago. Taki był tragiczny finał zapoczątkowanej w internecie kłótni nastolatek o chłopaka.

Proces federalny Vandetty Redwood, która dała swojej kuzynce rewolwer kaliber .38, namawiając dziewczynę do zabicia Endii Martin, miał się rozpocząć w poniedziałek, ale został opóźniony. Nieletnia sprawczyni też czeka na swój proces.

Oskarżenia federalne w Chicago zazwyczaj dotyczą nielegalnego posiadania broni, a nie handlu. Niewiele jest procesów "nabywców" z czystym rekordem kryminalnym, którzy kupują broń dla przestępców, co uznawane jest za kluczowy schemat obiegu nielegalnej broni w Chicago.

Także ilość oskarżeń federalnych za korzystanie z broni palnej w akcie przemocy lub wykorzystania jej w przestępstwach narkotykowych spadła o około 50 procent.

Eskalacja przemocy z bronią palną w Chicago spowodowała, że konsulat generalny RP opublikował ostrzeżenie dla podróżnych. Polska placówka dyplomatyczna zwróciła w nim też uwagę na działalność lokalnych gangów.

W komunikacie czytamy, że należy unikać dzielnic południowych (South Side), zachodnich (West Side) oraz południowo-zachodnich (Southwest Side). Szczególnie niebezpieczne są Englewood oraz Garfield Park - podkreślono.

"Odradzamy podróże w rejony tych dzielnic, ale zalecamy również zachowanie zwykłej ostrożność podczas poruszania się po zmroku w innych dzielnicach miasta" - czytamy w komunikacie konsulatu generalnego RP.

Bilans ostatniego weekendu to sześć osób zabitych i 31 rannych w strzelaninach. "Chicago Tribune" zwraca uwagę, że tylko w ciągu jednej godziny, pomiędzy 4.00 a 5.00 rano w niedzielę, postrzelonych zostało sześć osób, czyli średnio jedna co 10 minut.

JT

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor