W ciągu ostatnich 10 lat liczba spraw w sądach imigracyjnych, głównie odwołań od deportacji, w całym kraju potroiła się, a w Chicago wzrosła niemal pięciokrotnie - z 4,900 spraw w 2007 roku do ponad 23,000 w sierpniu ub. roku.
Ponadto - jak podaje TRAC, ośrodek badań działający przy Syracuse University - sąd imigracyjny na Van Buren Street w centrum Chicago należy do jednego z najbardziej opieszałych w całym kraju.
Chicagowski sąd imigracyjny ma drugi najdłuższy czas oczekiwania w kraju - przeciętnie sprawa załatwiana jest dopiero po 966 dniach, znacznie przewyższając średnią krajową wynoszącą 678 dni. Dla porównania, w 2010 roku średnia w Chicago wyniosła 381 dni. Należy jednak pamiętać, że sąd imigracyjny w Chicago rozpatruje sprawy z całego Illinois oraz innych stanów Środkowego Zachodu.
Tylko 12 procent spraw deportacyjnych, które trafiły do sądu imigracyjnego w Chicago w latach 2010 - 2016 dotyczyło przestępstw kryminalnych - wynika z danych ośrodka badań TRAC. Większość to sprawy osób, które dopuściły się wykroczeń drogowych oraz z tych, którzy złamali prawo imigracyjne.
Co najmniej 71 procent spraw deportacyjnych dotyczy obywateli Meksyku, Salvadoru, Gwatemali, Hondurasu; pozostali imigranci pochodzą ze 161 innych krajów.
"Władze imigracyjne starają się robić wszystko, co możliwe, by deportować ludzi, ale sądy są tak przeciążone, że to niemożliwe" - stwierdza Brian Seyfried, prawnik imigracyjny z Chicago.
"W niektórych przypadkach nawet w trybie przyspieszonym zabiera to rok. Nawet jeśli osoba nie jest oskarżona o popełnienie przestępstwa" - dodaje.
W sali sądowej widać w ostatnim okresie więcej rodzin z dziećmi i kolejki oczekujących na przesłuchania na korytarzach.
Każdy z pięciu sędziów dziennie rozpatruje co najmniej 26 przypadków. Sędzia Kathryn DeAngelis ma ich 61, w tym 18 po południu dotyczących osób ubiegających się o anulowanie nakazu deportacji.
"Jesteśmy po prostu bardzo, bardzo zajęci teraz" - mówi sędzia DeAngelis w rozmowie z dziennikiem "Chicago Sun-Times".
Ostatnie wstępne przesłuchania, które przeprowadzała, dotyczyły np. obywatela Nigerii, kilku z Indii, byłego studenta z Kazachstanu, którzy pozostali w Stanach Zjednoczonych po wygaśnięciu wizy, czy obywatela Meksyku, który mieszka w tym kraju od dwóch dekad, bez legalnego pobytu, a ostatnio trafił do więzienia za wykroczenie drogowe. Każdy z nich otrzymał termin dłuższego, indywidualnego przesłuchania w przyszłym roku.
"To jest naprawdę nieźle - mam już kilka dat na 2019 i 2020 rok" - mówi prawnik imigracyjny Moises Hernandez - "To nie jest wina sądu. Kongres forsuje różnego rodzaju rzeczy, które nie są odpowiednio finansowane. Sędziowie starają się wszystko robić najlepiej, jak potrafią".
Około 2,200 przesłuchań zostało już zaplanowanych w sądzie imigracyjnym w Chicago na 2018 r., co najmniej 10,000 na 2019 r., a około 400 zaplanowano już na 2020 r.
Rzeczniczka departamentu sprawiedliwości USA, który administruje sądy imigracyjne (Immigration Court), przyznaje, że budżet dla sądu "nie nadąża" za rosnącą liczbą spraw imigracyjnych.
Emerytowana sędzia sądu imigracyjnego Eliza Klein wspomina, że kiedy rozpoczynała w nim pracę w 1994 roku, sprawy zajmowały miesiące, a nie lata.
W okresie od 2013 do 2015 roku liczba sędziów w sądzie w Chicago spadła z dziewięciu do sześciu. Po nowych zatrudnieniach obecnie jest ich 10.
Jednocześnie w ostatnich latach do Stanów Zjednoczonych przybyło wielu imigrantów z Ameryki Łacińskiej uciekających przed przemocą. Wśród nich wiele kobiet z dziećmi. By uchronić się przed deportacją, starają się o azyl. W chicagowskim sądzie imigracyjnym sprawy takie rozpatruje sędzia Virginia Perez-Guzman.
Jedna z takich matek podczas przesłuchania tłumaczy, że uciekła z czworgiem swoich dzieci Hondurasu, po tym jak lokalny gang zagroził spaleniem jej biznesu, jeżeli im nie zapłaci.
Inna mówi, że jej mąż został porwany, zamordowany, a jego ciało rozczłonkowane i spalone w listopadzie 2015 r. w Meksyku.
Manuel-Francisco uciekła z Gwatemali z córką w ubiegłym roku i obie od czerwca przybywały w Teksasie, skąd zostały przeniesione do Champaign, gdzie będą oczekiwać na decyzję sądu w sprawie azylu.
JT