Podatnicy zapłacą za zmowę milczenia w chicagowskiej policji. Nie dojdzie jednak do procesu, który mógł ją obnażyć. Miasto poszło w tej sprawie na ugodę, a radni zgodzili się na $2-milionowe odszkodowanie dla pary policjantów, którzy złożyli pozew. Zawarta ugoda uchroniła burmistrza Rahma Emanuela przed zeznaniami w tym procesie.
Pozew został wytoczony przez parę policjantów, Daniela Etcheverię i Shannon Spalding, którzy po rozpoczęciu współpracy z FBI w sprawie nieprawidłowości w Chicago Police Department byli - jak przekonują w pozwie - szykanowani przez przełożonych.
"Myślę, że dzięki nam zachodzą zmiany. To jest całkiem nowe miasto i nowy departament (policji)" - powiedziała Spalding. "99 procent funkcjonariuszy pracuje rzetelnie i uczciwie, poświęcając swoje życie. Nie chcą pracować w korupcyjnych warunkach, a teraz będą mogli takie przypadki zgłaszać bez obaw, że będą szykanowani".
Chicagowski departament policji od dawna zaprzecza, że kod milczenia istnieje, ale burmistrz przyznał w grudniu w ub. roku w przemówieniu na forum Rady Miasta, iż należy skończyć z tym zjawiskiem.
"Tu nie chodziło o mnie, bo moje stanowisko w sprawie kodu milczenia jest jasne... w moim przemówieniu w Radzie Miejskiej powiedziałem głośno to, co ludzie mówią szeptem. Jestem pierwszym burmistrzem, który się na to odważył" - powiedział Rahm Emanuel.
"Ugoda była właściwą decyzją w tym przypadku. Dzięki temu uda się zaoszczędzić pieniądze podatników, ponieważ gdybyśmy zdecydowali się na proces, istniało duże prawdopodobieństwo, że kosztowałoby to miasto więcej" - dodał burmistrz.
Prawnik reprezentujący miasto, Steven Patton, powiedział, że funkcjonariusze Spalding i Echeverria początkowo domagali się odszkodowania w wysokości $8.2 mln. Para policjantów pozew złożyła cztery lata temu, a dotyczył wydarzeń z 2007 roku.
Ich przełożeni nakazali im zignorowanie dowodów w sprawie popełnienia przestępstwa kryminalnego przez dwóch policjantów z wydziału do walki z narkotykami, Ronalda Wattsa i Kallata Mohameda, którzy później przyznali się do zarzutów federalnych dotyczących brania haraczu od dilerów narkotykowych na osiedlu mieszkań komunalnych Ida B. Wells Homes w dzielnicy Bronzeville, na południu Chicago.
Echeverria i Spalding zgłosili sprawę do FBI. Śledztwo z ich tajnym udziałem ciągnęło się dwa lata. Skorumpowani funkcjonariusze wydziału antynarkotykowego zostali skazani. Watts został skazany w październiku 2013 roku na 22 miesiące więzienia, a Mohammed na karę pozbawienia wolności do 18 miesięcy.
Wkrótce rozpoczęły się problemy Echeverrii i Spalding, bo - jak przekonują - szef wydziału spraw wewnętrznych w chicagowskiej policji, Juan Rivera, ujawnił, że para policjantów współpracowała z FBI. Zostali przez swoich szefów nazwani, delikatnie ujmując, "szczurami" i "kapusiami".
Grożono im. Spalding wspomina, iż usłyszała, aby „lepiej nosiła kamizelkę kuloodporną, żeby nie została zastrzelona na parkingu po przekroczeniu cienkiej niebieskiej linii”.
Policjanci zdecydowali się w 2012 roku na złożenie pozwu w sądzie federalnym przeciwko miastu Chicago. Sprawa przyspieszyła dopiero po ubiegłorocznych wydarzeniach związanych z upublicznieniem nagrania ze śmierci czarnoskórego siedemnastolatka Laquana McDonalda śmiertelnie postrzelonego w 2014 roku przez funkcjonariusza Jasona Van Dyke'a.
Z tego powodu stanowisko stracił nadinspektor Garry McCarthy. Wtedy zaczęto głośno mówić o "kodzie milczenia" i "cienkiej niebieskiej linii", czyli o przypadkach nadużywania władzy i siły przez funkcjonariuszy w Chicago i szantażowaniu, tych, którzy tego nie akceptowali.
Ugody zakończone wypłatą odszkodowania za błędy policji, nadużywanie siły i broni przez funkcjonariuszy, często załatwiane są w ratuszu zamiast w sądzie. Trzy lata temu radni uchronili przed zeznaniami w sądzie federalnym byłego długoletniego burmistrza Richard M. Daleya po tym, jak zgodzili się na wypłatę $12.3 mln odszkodowania dwóm byłym więźniom, którzy utrzymywali, że zostali zmuszeni torturami do złożenia fałszywych zeznań przez podwładnych Jona Burge, byłego porucznika chicagowskiej policji.
Chicagowska policja ma od lat opinię skorumpowanej i w wielu przypadkach stojącej poza prawem. Świadczy o tym choćby liczba skazywanych przez sądy policjantów i wysokość wypłacanych przez miasto odszkodowań. Burmistrz Rahm Emanuel próbuje to zmienić.
Na początku października Rada Miasta stosunkiem głosów 39-8 zatwierdziła przedstawione przez burmistrza Rahma Emanuela propozycje zmian w departamencie policji. Niezależna grupa dochodzeniowa wewnątrz departamentu policji (IPRA) zastąpiona będzie cywilnym biurem kontroli prac policji (COPA) posiadającym rozszerzone uprawnienia. Nowa agencja będzie miała możliwość głębszego wglądu w sprawy kryminalne dotyczące nadużyć przez chicagowskich funkcjonariuszy.
Władze miasta mają także utworzyć pozycję zastępcy inspektora generalnego do spraw audytu systemu pracy policji i identyfikacji praktyk zagrażających naruszeniu praw obywateli. Swojego zastępcę wybierać będzie inspektor generalny miasta.
Nie brakowało również głosów sprzeciwu wobec zatwierdzonych zmian, szczególnie ze strony aktywistów społecznych domagających się jeszcze bardziej gruntownych poprawek do istniejącego systemu ochrony obywateli i pracy policji.
Swoje niezadowolenie wyrazili także sami funkcjonariusze, których głos sprzeciwu na zebraniu przedstawił radny 23. okręgu, Michael Zalewski, a wpływowy radny Edward Burke, były policjant, posiedzenie jeszcze przed głosowaniem po prostu opuścił.
JT