Konserwatywni politycy z Izby Reprezentantów nie są w stanie porozumieć się w sprawie wyboru nowego przewodniczącego Izby. Choć udało się im wyłonić kandydata na to stanowisko, nie uzyskał on wymaganych 217 głosów i juz zrezygnował z ubiegania się o nie.
Przywódca większości w Izbie Reprezentantów, Steve Scalise, otrzymał nominację GOP na tę funkcję i do niedawna był na drodze do jej objęcia. Jednak rosnąca liczba polityków tej partii twierdziła, że nie będzie on w stanie uzyskać niezbędnego poparcia.
Kongresowy GOP zebrał się w czwartkowe popołudnie na prawie trzygodzinnych obradach, ale po ich zakończeniu większość jego członków wyszła ze spotkania sfrustrowana, rozczarowana i gotowa na inne opcje.
Żaden z kilkunastu członków, którzy zgłosili zastrzeżenia wobec Scalise po środowym głosowaniu w sprawie nominacji, nie wskazał, że zmienił zdanie. W rzeczywistości Scalise stracił jeden głos, gdy reprezentantka z Florydy, Anna Paulina Luna, zmieniła nagle zdanie.
Scalise rezygnuje
„Właśnie poinformowałem moich kolegów, że wycofuję swoje nazwisko jako kandydata na wyznaczonego mówcę” – oznajmił reporterom w czwartek wieczorem Scalise, republikanin z Luizjany.
Posunięcie to pogłębia kryzys przywództwa Partii Republikańskiej w Izbie Reprezentantów i nie jest jasne, czy istnieje realny kandydat, który mógłby zdobyć 217 głosów potrzebnych do zdobycia pozycji przewodniczącego Izby.
Plan B? Niektórzy Republikanie szukają nowego kandydata, którym mógłby na przykład być pełniący obecnie tymczasowo tę funkcję - pro tempore - Patrick McHenry. Wielu konserwatywnych członków w dalszym ciągu deklaruje swoje poparcie dla popieranego przez Trumpa reprezentanta Jima Jordana, który w środowym głosowaniu przegrał ze Scalise, a później publicznie go popierał. Jeszcze inni otwarcie chcą poprzeć usuniętego McCarty`ego.
Jednak w obliczu pilnych kwestii, którymi Kongres musi się zająć – w tym ostatecznego terminu finansowania rządu przypadającego na 17 listopada i potencjalnego pakietu pomocowego dla Izraela – rozmowy o tymczasowym porozumieniu, które umożliwiłoby Izbie powrót do pracy, nabierają tempa. Chodzi o pierwszą z wymienionych wersji – poparcie McHenry`ego.
„Jeśli w najbliższym czasie nadal będziemy spierać się, będzie to musiało zostać omówione” – powiedział Mike Lawler z NY na temat możliwości przyznania obecnemu Spikerowi pro tempore rozszerzonych uprawnień.
Choć sytuacja jest poważna, niektórym politykom nie brakuje poczucia humoru.
Oto kilka najciekawszych i najostrzejszych komentarzy dotyczących sytuacji w Kongresie:
Nicole Malliotakis, republikańska reprezentantka z NY: „To drobiazg. To drobiazg. I zaczynam być nim cholernie zmęczona”.
Ronny Jackson (Teksas): „Jeśli zobaczysz dym, to nie znaczy, że kogoś wybraliśmy. To znaczy, że ktoś właśnie podpalił to miejsce”.
Doug LaMalfa (Kalifornia): „Nie wiem, czy Matka Teresa byłaby tam teraz w stanie zebrać 217 głosów”.
David Joyce (Ohio) (nucąc melodię „Take Me To The Moon): „Zabierz mnie na księżyc, żebym mógł się stąd wydostać”.
W piątek kolejna seria negocjacji i być może głosowań. Demokraci na razie wciąż nie ingerują w proces, nieprzerwanie głosując na własnego kandydata.
rj