Jeszcze niedawno pośmiertne wspominanie prominentnego senatora, osiągnięć jego życia i kariery, nie wzbudziłoby większych kontrowersji. Jednak w dzisiejszym, spolaryzowanym społeczeństwie, nawet mowy pogrzebowe stają się orężem. Dla jednych prawdziwy patriota, przyjaciel, wzór do naśladowania. Dla innych imperialista, podżegacz, a nawet zdrajca.
Kilka godzin po śmierci Johna McCaina jego przyjaciółka i koleżanka z partii republikańskiej, sen. Susan Collins ze stanu Maine, opublikowała na Twitterze kilka zdań wyrażających smutek oraz szacunek dla zmarłego. Wśród określeń jakich użyła znalazły się m.in. „wielki Amerykanin”, „przyjaciel”, „nauczyciel”, a całość zakończyła słowami: „Niech Bóg będzie z bohaterem, który zasłużył na odpoczynek”.
Była bardzo zaskoczona niektórymi komentarzami, jakie wkrótce zaczęły pojawiać się pod wpisem. Zaskoczona w negatywnym znaczeniu tego słowa.
“Zrobiłam błąd czytając niektóre z nich” – powiedziała kilka dni później reporterom – “Były po prostu okropne”.
Ostra krytyka pod adresem zmarłego senatora pojawiła się z obydwu stron, wyrażana przez niektórych zwolenników jego własnej partii oraz demokratów. Na konserwatywnym portalu informacyjnym Breitbart komentarze na temat senatora i jego pożegnalnego listu do Amerykanów były zdecydowanie negatywne. Pod artykułem wspominającym zmarłego polityka zamieszczonym przez redakcję opiniotwórczego Christian Science Monitor jeden z czytelników napisał: „Był hańbą dla tego kraju i zdrajcą. Powinien być pochowany w nieoznaczonym grobie”.
Susan Collins podejrzewała nawet przez chwilę, że może tak negatywne w swej wymowie komentarze zamieszczają wrogowie USA lub nawet autonomiczne boty internetowe.
„Może to rosyjskie trolle z St. Petersburga, a nie prawdziwi mieszkańcy Stanów Zjednoczonych piszą te pełne nienawiści słowa?” – zastanawiała się senator z Maine.
Nawet gdyby rzeczywiście były to siejące dezinformację i propagandę obce grupy, pragnące jeszcze bardziej podzielić amerykańskie społeczeństwo, to w tym tygodniu miały one mnóstwo tematów do rozwinięcia. Wyraźnie odcinając się od tradycji, prezydent został zmuszony do utrzymania na Białym Domu flagi opuszczonej do połowy masztu i z wielkim opóźnieniem oraz pod naporem opinii publicznej wydał oświadczenie wspominające zmarłego senatora. Do tego sam pogrzeb zaplanowano z udziałem dwóch byłych prezydentów – George W. Busha oraz Baracka Obamy – ale bez obecnego, który zaproszenia nie otrzymał.
Dla wielu osób to kolejny dowód trybalizacji amerykańskiej polityki, w której nawet wybitna postać senatu nie może być pożegnana bez krytyki i kontrowersji.
„Staliśmy się tak plemienni, że musimy wykazywać ślepą lojalność wobec własnej partii, a nie wobec kraju, co jest niezmiernie smutne” – mówi sen. Doug Jones z Alabamy, komentując jadowite opinie na temat McCaina krążące po internecie.
Jones w nieco inny sposób odbiera kontrowersje wokół opuszczenia flagi, a także zawoalowaną krytykę prezydenta Trumpa w pożegnalnym oświadczeniu senatora. To, według niego, prywatny spór dwóch stron, który niestety odsuwa na bok ważniejsze i szersze przesłanie Johna McCaina.
Patriota McCain
Wspomniane przesłanie widać było w tym tygodniu w Senacie, gdy kolejni politycy przypominali swego kolegę jako człowieka stawiającego zawsze dobro kraju ponad interes partyjny: gdy był więźniem torturowanym podczas wojny w Wietnamie, gdy z honorem i zrozumieniem przyjmował przegraną w wyborach prezydenckich, jako zwolennik wyjątkowości amerykańskiej, państwa silnego militarnie, czy podczas walki o prawa człowieka. McCain był gotów odrzucić politykę własnej partii i współpracować ponad podziałami nad ważnymi tematami, choćby imigracji.
“Pokazał mi, że problem imigracji, choć tak trudny, ktoś musi rozwiązać” - mówił wzruszony Lindsey Graham, republikanin z Płd. Karoliny, podczas przemówienia w Senacie. Stał wówczas obok biurka swego przyjaciela okrytego czarnym suknem z bukietem białych róż na blacie – „On i Ted Kennedy powiedzieli mi: Nauczysz się Lindsey, że druga strona też czasami musi coś dostać”.
Z oczami pełnymi łez senator Graham dodał: „Nie płaczę za idealnym człowiekiem. Płaczę za człowiekiem, który miał honor i potrafił przyznać się do własnych niedoskonałości”.
Były historyk Senatu, Don Ritchie, opisując McCaina nazwał go „instytucjonalistą”, który rozumiał, iż jedynym sposobem zatwierdzenia ustawy jest kompromis, a więc metoda wyznaczona dla rządu przez założycieli demokracji amerykańskiej.
Kontrowersyjny McCain
Ritchie dodaje jednak, że John McCain zawsze był postacią kontrowersyjną. Pamięta moment, gdy zadzwonił do niego reporter z Arizony, by zapytać o organizowaną właśnie próbę odwołania senatora z jego funkcji. Uzyskał wówczas odpowiedź, że Konstytucja na to nie zezwala.
Takie dwustronne podejście do polityki i rządzenia u McCaina nie pasowało do dzisiejszych, silnie spolaryzowanych Stanów Zjednoczonych. Widać to zwłaszcza w jego rodzinnej Arizonie, gdzie cieszył się ostatnio poparciem zaledwie 20 proc. republikanów. We wtorkowych prawyborach w tym stanie do walki o konserwatywnych wyborców stanęło troje kandydatów, każdy starał się za wszelką cenę pokazać, jak bardzo podobny jest do Donalda Trumpa, a co za tym idzie, jak różni się od zmarłego Johna McCaina. Zwyciężyła Martha McSally, przez większą część kampanii wykazująca poglądy raczej umiarkowane, która w ostatniej chwili ostro skręciła w prawo.
“To teraz partia Donalda Trumpa” – mówił dziennikarzom podczas głosowania odchodzący na emeryturę republikański senator Jeff Flake z Arizony. Wyraził jednak przekonanie, iż na dłuższą metę dwupartyjne podejście prezentowane przez McCaina zwycięży.
„Musi zwyciężyć” – tłumaczył Flake – „Nie możesz drążyć swej bazy w nieskończoność. Gniew i rozgoryczenie nie są dobrą filozofią rządzenia”.
Podobnie jak McCain, Flake był i jest ostrym krytykiem Trumpa. Wraz z demokratą, Charlesem Schumerem z Nowego Jorku, zaproponował przemianowanie nazwy budynku Senatu na nazwisko McCaina. Prawdopodobnie nic z tego nie wyjdzie, bo pomysł spotkał się ze zdecydowanym sprzeciwem pozostałych senatorów republikańskich. Przewodniczący obecnej większości, Mitch McConnell, zapowiedział powołanie specjalnej, dwupartyjnej grupy, która miałaby znaleźć inny sposób upamiętnienia zmarłego senatora.
Nielubiany McCain
Konserwatywny konsultant polityczny z Arizony, Constant Querard, wskazuje na prawdopodobne powody niskiej ostatnio popularności Johna McCaina w swoim stanie. Według niego wynikało to głównie z różnic pomiędzy McCainem kandydatem, a McCainem senatorem. Jako kandydat walczący w prawyborach republikańskich w 2010 r. polityk ten opowiadał się za ukończeniem tego „cholernego płotu” na południowej granicy. Z kolei podczas ostatniej kampanii obiecał uchylenie i wymianę wprowadzonego przez Obamę Affordable Care Act.
Jako senator McCain był już bardziej liberalny w swych poglądach i działaniach. Querard wskazuje, iż zabiegał o stworzenie systemu wyznaczającego imigrantom drogę do obywatelstwa, czego przykładem może być współsponsorowana przez niego wraz z demokratycznymi politykami ustawa z 2013 r., odrzucona wówczas w drodze głosowania. W ubiegłym roku wystąpił przeciw Trumpowi oddając głos przeciw uchyleniu Obamacare. Zwolennicy Donalda Trumpa takie poglądy i zachowania nazywają zdradą.
“Chciałbym, by dyskusja toczyła się w bardziej cywilizowany sposób” – dodaje Querard, który pracował jako konsultant dla jednego z minionych przeciwników wyborczych Johna McCaina – „Zawsze znajdzie się część społeczeństwa, która nie potrafi się zachować, a to zachowanie nie ogranicza się wyłącznie do prawej strony. Słyszałem ze strony liberałów pytanie, dlaczego wyróżniamy faceta, który jest podżegaczem wojennym?”
W swoich niedawnych wspomnieniach McCain przyznał, że wojna w Iraku była błędem, bardzo poważnym, i że musi zaakceptować fakt, iż ponosi za to wydarzenie częściową winę.
***
Wraz ze śmiercią sen. Johna McCaina kończy się pewna era w amerykańskiej polityce. Był on bowiem prawdziwym centrystą, który uosabiał tę tradycję zarówno z najlepszej, jak i najgorszej strony. Jego odejście daje nam przedsmak tego, jak wyglądać będzie polityka po obaleniu tzw. establishmentu partyjnego, gdy na scenie po obydwu stronach pozostaną osoby o skrajnie różnych poglądach.
McCain swoimi wypowiedziami, zachowaniem i historią głosowań celował w coś, co nazywamy często wspólnym dobrem. Pozwoliło mu to w przeszłości współpracować z demokratami nad ustawami niekoniecznie dobrze ocenianymi przez własną partię. Potrafił skrytykować konserwatywnych kolegów uznając ich czasem za „agentów nietolerancji” i sprzeciwić się własnym wyborcom prezentującym według niego małostkowość i bigoterię. Z tego powodu w niektórych środowiskach konserwatywnych uznawany był za agenta liberałów, czy wręcz zdrajcę. Wciąż był jednak republikaninem, zdecydowanym zwolennikiem silnego wojska mającego stać na straży interesów narodowych, przeciwnikiem zbytniej opiekuńczości państwa, co nigdy nie wzbudziło sympatii wśród liberalnej części społeczeństwa.
Wiele osób uważa, że jednym z najgorszych momentów kariery McCaina była decyzja, iż Sarah Palin zostanie jego współkandydatką w wyborach prezydenckich w 2008 r. Wybierając ją do swego boku, wprowadził do polityki to wszystko, z czym walczył całe życie. Starał się obłaskawić tę część konserwatywnych wyborców, którzy najbardziej byli mu przeciwni. Wyborów i tak nie wygrał, ale dał głos prawicowym populistom, nigdy wcześniej na taką skalę w USA niesłyszanym. Republikańscy wyborcy nagle na krajowej scenie zobaczyli kandydatkę, która za dużo nie wiedziała o bieżących tematach, nie orientowała się w sprawach międzynarodowych, ale rzucała wiele mało znaczących słów wyrażających kulturowe rozgoryczenie. Wielu się to spodobało i przetarło szlaki dla jeszcze większych populistów, co w zgodnej opinii wielu specjalistów w dużym stopniu doprowadziło do rozwarstwienia społeczeństwa.
Mimo kontrowersji wokół postaci zmarłego senatora, dla większości Amerykanów był on legendą polityki. Zawsze niezależny, czasami okazywał temperament, słynny ze swej szczerości i bezpośrednich komentarzy. Dwukrotnie ubiegał się o stanowisko prezydenta, raz otrzymując nominację swej partii. Nawet w ostatnich dniach życia, zbyt słaby, by pracować na Kapitolu, ze swego domu w Arizonie kontaktował się z resztą kraju za pośrednictwem publikowanych oświadczeń zawierających zdecydowane poglądy i opinie.
Wspomniany wcześniej historyk, Don Ritchie uważa, że planowane wystąpienia i mowy pogrzebowe polityków obydwu partii to doskonała okazja do przypomnienia o szerszym przesłaniu McCaina, jakim zawsze była potrzeba jedności.
“Ten pogrzeb wzbudzi wielkie zainteresowanie w całym kraju” – przewiduje Ritchie – “Każdy lokalny program będzie prezentował swych senatorów mówiących pozytywnie o McCainie. Jeśli ktoś słucha i komuś na tym zależy, to odpowiedni przekaz mógłby pójść w świat.”
Na podst.: CSMonitor, theweek, wikipedia
opr. Rafał Jurak