Od wielu tygodni lekarze i specjaliści ostrzegali, że tegoroczny sezon grypowy będzie wyjątkowo paskudny i może okazać się bardzo śmiertelny. Wstępne dane wskazują, że rzeczywiście tak jest. Dominującą odmianą jest w tym roku wirus typu A o nazwie H3N2, który okazuje się gorszy od tzw. świńskiej grypy z 2009 r. By zobrazować to nieco lepiej, spójrzmy na dane z Australii, gdzie sezon zachorowań trwa wcześniej i jest zapowiedzią tego, co czeka nas na północnej półkuli. 8 lat temu, podczas gwałtownego wybuchu zachorowań na świńską grypę, w Australii potwierdzono 51 tysięcy przypadków zarażenia tym wirusem. W tym roku obecność H3N2 stwierdzono u 215 tysięcy osób, znacznie wyższa była również śmiertelność wśród chorych.
Dane z wielu stanów wskazują podwyższoną aktywność wirusa, na przykład w Arizonie do końca grudnia odnotowano 758% wzrost liczby zachorowań w stosunku do lat poprzednich, znacznie wyższa jest również liczba śmiertelnych powikłań, zwłaszcza wśród dzieci i osób starszych. Do tego szczepionka w tym roku nie jest zbyt skuteczna, jej efektywność wynosi zaledwie ok. 10% - donoszą służby medyczne.
Jak na ironię, w tym roku mija 100 lat od wielkiej pandemii grypy, zwanej hiszpanką, która w 1918 r. zaatakowała na całym świecie ponad 500 milionów osób i spowodowała śmierć od 40 do 100 milionów. Tylko w Stanach Zjednoczonych liczba zgonów spowodowanych powikłaniami pogrypowymi wyniosła wtedy 675 tysięcy.
Influenza
Nazwa ta pochodzi z języka włoskiego i zaczęto używać jej w odniesieniu do tajemniczej choroby już w średniowieczu. Podobnie jak wtedy, tak i dziś grypa pojawia się nagle każdej zimy, masowo atakując ludzi, po czym znika z nadejściem wiosny. Wciąż jest śmiertelna, tylko w USA powoduje zgon średnio 36 tysięcy osób rocznie i pół miliona na całym świecie. Jednak pod wieloma względami, pozostaje chorobą tajemniczą. Bardzo trudno jest ocenić, ile naprawdę osób na nią zapada, gdyż używamy tej nazwy ilekroć u kogoś występują podobne objawy, a przecież może to być jeden z ponad 200 wirusów krążących wokół nas. Naukowcy stwierdzili, że prawdziwych zarażeń wirusem grypy jest znacznie mniej, bo od 8 do 45 procent. Odpowiada ona jednak za większość powikłań śmiertelnych, w związku z czym jest naprawdę niebezpieczna.
Dlaczego atakuje zimą?
Nie wiadomo dokładnie, dlaczego to właśnie zima jest okresem, w którym obserwuje się najwyższą liczbę zachorowań na grypę i jej podobne schorzenia. Wydaje się, że zimą częściej łapią nas choroby tego typu, gdyż nasz układ odpornościowy jest osłabiony. Lecz sezonowe osłabienie układu odpornościowego to nie wszystko. Niektórzy naukowcy podejrzewają, że zimą ludzie więcej czasu spędzają w pomieszczeniach, niż latem, wiosną i wczesną jesienią, dlatego więc wirus o wiele łatwiej przekazywany jest z człowieka na człowieka.
Badania naukowców dowiodły, że przy niskich temperaturach w bardziej suchym powietrzu wirus jest bardziej zakaźny, gdyż rozprzestrzenia się o wiele szybciej. Zarażone ludzkim wirusem grypy świnki morskie zostały umieszczone w jednym pomieszczeniu wraz ze świnkami zdrowymi. Naukowcy sprawdzali, w jaki sposób wirus przekazywany jest w różnych temperaturach oraz przy różnej wilgotności powietrza. Najpierw doświadczenie przeprowadzano w takiej samej temperaturze, lecz zmieniał się poziom wilgotności powietrza, a następnie sytuację odwrócono.
Najszybciej wirus rozprzestrzeniał się przy niskiej wilgotności powietrza, wynoszącej od 20% do 35%. W tych warunkach od 75% do 100% zdrowych świnek morskich stawało się nosicielami grypy. Gdy wilgotność osiągnęła 50%, wirusem grypy zaraziła się tylko jedna świnka. Przekazywanie wirusa zostało natomiast całkowicie zablokowane przy wilgotności wynoszącej 80%. Największy potencjał zarażania wirus posiadał w temperaturze 5°C. W takiej temperaturze zarażone zostały wszystkie zdrowe zwierzęta. Do żadnej infekcji nie doszło natomiast w temperaturze 30°C.
Badacze podejrzewają, że w niskich temperaturach i przy niskiej wilgotności powietrza wirus grypy jest bardziej stabilny i zakaźny, a więc zwiększenie wilgotności powietrza za pomocą nawilżaczy mogłoby teoretycznie pomóc w zahamowaniu pandemii grypy. Istnieje jednak i odwrotna strona medalu - ciepłe i wilgotne powietrze sprzyja rozprzestrzenianiu się innych drobnoustrojów chorobotwórczych.
Jak walczyć?
Każdego roku Światowa Organizacja Zdrowia i amerykańskie Centrum Kontroli Chorób zbiera dane z 94 krajów na temat występujących na ich terenie wirusów grypy. Na tej podstawie naukowcy starają się odgadnąć, jaka odmiana będzie występowała najczęściej w kolejnym sezonie i przygotowują odpowiednie szczepionki. Problem w tym, że produkcja surowicy rozpoczyna się już w lutym, a stosuje się ją dopiero jesienią. W tym czasie dochodzi do wielu mutacji, co obniża skuteczność szczepionki. Poza tym nie zawsze zestaw przeciwciał jest odpowiednio dobrany.
Szczepionka pozostaje jednak wciąż najlepszym sposobem walki z grypą. Nawet źle dobrana pozwala naszemu ciału skuteczniej walczyć z wirusem i zmniejsza liczbę potencjalnych powikłań. Dlatego każdego roku CDC zaleca szczepienia, zwłaszcza wśród osób w grupach wyższego ryzyka. Są to dzieci, osoby starsze, a także przewlekle chorzy. Właśnie w tych grupach najczęściej notuje się przypadki śmiertelne. Do pobrania przeciwciał namawiani są jednak wszyscy. Mimo usilnych starań wskaźnik szczepień w USA wciąż nie jest wysoki i waha się pomiędzy 35 a 60 proc. wśród mieszkańców poszczególnych stanów. W Illinois wynosi ok. 41 proc. Dla porównania, w Polsce nie przekracza 5 procent.
Szczepić, czy nie?
Szczepionki stworzone w okresie ostatnich kilkudziesięciu lat pozwoliły na ograniczenie, a nawet zlikwidowanie wielu poważnych chorób. W wielu przypadkach są najlepszą bronią lekarzy w walce z chorobami. Wirusa grypy wyodrębniono dopiero w 1933 r. i wkrótce potem nauczono się replikować go w warunkach laboratoryjnych. Uczyniono to z wykorzystaniem białka z kurzych jajek. Dzięki temu udało się stworzyć szczepionki, które zaczęto podawać żołnierzom podczas II wojny światowej. Problem w tym, że białko kurze różni się od ludzkiego, w związku z czym już w procesie produkcji dochodzi do wielu mutacji i stworzona w ten sposób surowica jest mniej skuteczna. Do dziś poznaliśmy sposoby odmiennej produkcji, ale jest to proces bardzo drogi i niewiele krajów kupujących szczepionki mogłoby sobie na to pozwolić.
Rząd amerykański zdecydował się na powszechne szczepienia po wybuchy pandemii grypy w 1957 r. Do dziś coroczne przyjmuje je ok. 100 milionów mieszkańców kraju.
Problem w tym, że o ile w przypadku wielu chorób skuteczności szczepionek nie można podważyć, o tyle ich wpływ na zmniejszanie zachorowalności na grypę trudno zmierzyć. Grypa pojawia się i znika wraz ze zmianą pór roku, za każdym razem wirus wygląda inaczej i zawsze zbiera śmiertelne żniwo osłabiając organizm i otwierając go na działanie innych, groźnych wirusów i bakterii. Wiele osób, w tym również część lekarzy, nie wierzy w skuteczność szczepionek na grypę właśnie w związku z ciągłą mutacją wirusów i zmianą ich budowy. Nie powinno nas to jednak zniechęcać.
W wyniku wielokrotnie powtarzanych badań wiemy już na pewno, iż wśród ludzi zaszczepionych jesienią, tuż przed rozpoczęciem sezonu grypowego, śmiertelność wynikająca z powikłań pogrypowych jest w okresie zimowym znacznie niższa, nawet o 50 procent. Szczepionka nie gwarantuje więc, iż grypą się nie zarazimy. Daje nam jednak znacznie większe szanse przeżycia, gdy okaże się, iż organizm nasz nie radzi sobie zbyt dobrze w walce z wirusem. To jest naukowo potwierdzony fakt – mówią lekarze związani z CDC i przekonują, że polemizowanie w tej sprawie podobne jest do twierdzenia, iż ziemia jest płaska.
Pandemia
Co jakiś czas pojawia się odmiana wirusa inna od już nam znanych, lub mutacja zwierzęcej odmiany atakująca ludzi. Badacze podejrzewają, że najważniejsza jest pierwsza grypa jaką przeszliśmy w dzieciństwie, gdyż w dużym stopniu uodparnia nas ona na kolejne ataki szczepów należących do tej samej rodziny. Im dłużej dominuje jakiś typ wirusa tym bardziej odporne na niego staje się społeczeństwo. Jednak pojawienie się nowej lub dawno niewidzianej odmiany wprowadza spore zamieszanie.
Najgorszą pandemię grypy odnotowano pod koniec I wojny światowej, we wspomnianym wcześniej 1918 r. Jedna trzecia światowej populacji zaraziła się wtedy wirusem, liczba ofiar śmiertelnych oceniana jest na 40 do 100 milionów. To więcej, niż liczba ofiar działań wojennych podczas obydwu wojen światowych. Od tamtego czasu mieliśmy jeszcze pandemie grypy w 1957 oraz 1968 r. Ostatnia, nazywana pandemią świńskiej grypy, wystąpiła w 2009 r. i na szczęście okazała się mniej śmiertelną odmianą, choć wiele osób uważa, że zawdzięczamy to szybkim działaniom służb medycznych i właśnie odpowiednim szczepionkom, które w okresie kilku miesięcy pojawiły się na rynku.
Tegoroczna odmiana nazywana jest już „australijką” i charakteryzuje się odmiennym układem białek od dotychczas poznanych. Stąd jej wysoka zaraźliwość i śmiertelność.
Szczepienia to jeden z elementów przeciwdziałania groźnym skutkom grypy. Najważniejsze jednak, mówią specjaliści, to byśmy sami dbali o siebie. Silny układ odpornościowy daje nam większe szanse w starciu z chorobą. W okresie zimowym powinniśmy dobrze się odżywiać, dużo spać, przyjmować wzmacniające system immunologiczny witaminy i mikroelementy. Ale przede wszystkim powinniśmy unikać osób chorych, często myć ręce, a w przypadku zarażenia wirusem, wypoczywać i nie pozwolić na powstanie komplikacji.
Na podst.: medscape, focus.pl, theatlantic, slate, cdc.gov
Rafał Jurak