----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

16 sierpnia 2018

Udostępnij znajomym:

Posłuchaj wersji audio:

00:00
00:00
Download

Przed laty słowo socjalizm było w amerykańskiej polityce brudnym określeniem, dziś w niektórych kręgach młodzieży progresywnej panuje przekonanie, iż jest to przyszłość partii demokratycznej. Na razie nie zanosi się, by była to realna prognoza, choć ugrupowanie zrzeszające hołdujących zasadom socjalizmu demokratycznego jest coraz liczniejsze, reprezentujący je politycy coraz bardziej aktywni, a osób gotowych na nich zagłosować jest coraz więcej.

W czasie, gdy demokraci wciąż próbują pozbierać się po serii wyborczych porażek z ostatnich lat, coraz liczniejsza grupa progresywnych działaczy przekonuje, iż jedynym sposobem odzyskania przez tę partię głosów robotników i klasy średniej jest ideologiczne przesunięcie w lewo. To ruch zainspirowany wydarzeniami z 2016 roku, gdy sen. Bernie Sanders, wówczas kandydat na urząd prezydenta, nazywający sam siebie demokratycznym socjalistą, krytykując i odrzucając Wall Street oraz przyjazny biznesowi centryzm Hillary Clinton, niemal zdobył demokratyczną nominację przed wyborami.

Jedna ze zwolenniczek Sandersa, 28-letnia Alexandria Ocasio-Cortez, zaszokowała świat polityki wygrywając w ubiegłym miesiącu demokratyczne prawybory w jednym z dystryktów Nowego Jorku. Jej przekaz był prosty, bo składał się z serii trudnych do realizacji obietnic, m.in. Medicare dla każdego, darmowe szkoły wyższe, likwidacja agencji Immigration and Customs Enforcement (ICE), czy gwarantowana wszystkim praca oraz zamieszkanie.

„W nowoczesnym, moralnym, zamożnym społeczeństwie nikt nie powinien być zbyt biedny, by żyć” – uważa Ocasio-Cortez, którą wraz z kilkoma innymi kandydatami o podobnych poglądach, przewodniczący Democratic National Committee, Tom Perez, nazwał „przyszłością partii”.

Czym właściwie jest socjalizm demokratyczny?

To zależy kogo zapytamy. Definicji jest wiele. Nie należy jednak mylić go z socjaldemokracją. W wielkim skrócie jest to nurt, który opowiada się za socjalizmem jako ustrojem gospodarczym i demokracją jako formą rządów w państwie. Postuluje, aby środki produkcji były w posiadaniu całej populacji, a władza w rękach ludu kontrolującego w sposób demokratyczny procesy gospodarcze. Demokratyczny socjalizm odnosi się do wszelkich usiłowań wprowadzenia socjalizmu w drodze pokojowych demokratycznych zmian, w przeciwieństwie do sposobu nagłego i brutalnego, do czego nawołuje socjalizm rewolucyjny. Sytuuje się na lewo od socjaldemokracji, postulując zniesienie kapitalizmu, nie zaś tylko jego reformę, za czym opowiadają się socjaldemokraci. Tyle definicja.

Na gruncie amerykańskim mamy Bernie Sandersa, który uznaje własną wersję tego nurtu za różną od marksizmu nawołującego do własności państwowej i nadzoru środków prywatnych. Sanders chce, by Stany Zjednoczone przyjęły model podobny do krajów skandynawskich, choćby Danii i Norwegii, gdzie silnie rozwinięty system opieki społecznej opiera się na ekonomii wolnorynkowej.

By USA były w stanie ponieść koszt podobnych przywilejów jak w wymienionych krajach, na przykład darmowej opieki zdrowotnej i wyższej edukacji, Sanders proponuje zebranie biliona dolarów rocznie poprzez wyższe podatki nakładane na większość osób i korporacji, w niektórych przypadkach nawet do 90 procent. Poglądy te trafiają na podatny grunt, zwłaszcza wśród młodych. W czasie wyborów w 2016 r. Sanders miał w sondażach większe poparcie wśród najmłodszych wyborców niż Hillary Clinton i Donald Trump razem wzięci. Sondaże publikowane już po wyborach prezydenckich wciąż wykazywały, iż wśród zarejestrowanych wyborców pozytywnie wyrażało się o nim 58 proc. kobiet, 52 proc. mężczyzn, 62 proc. osób w wieku 18 – 34, 73 proc. Afro-Amerykanów, 68 proc. Latynosów, 52 proc. białych, 80 proc. demokratów i ponad 1/3 republikanów. Więc nic dziwnego, iż coraz częściej mówi się o jego ewentualnym starcie w wyborach prezydenckich w 2020 roku. On sam tego nie wyklucza.

DSA

Ostatnio na straży podobnych poglądów stanęła organizacja Democratic Socialists of America, w skrócie DSA, o której słyszymy coraz częściej. Tylko podobnych, gdyż jej członkowie chcieliby posunąć się jeszcze dalej w lewo niż Sanders. Przykładem jest wspomniana wcześniej Ocasio-Cortez. Niedawno stwierdziła, iż „kapitalizm nie będzie trwał wiecznie”. Wraz ze swymi sympatykami gotowa jest wprowadzać w życie najbardziej skrajne teorie socjalizmu demokratycznego, co martwi nawet bardzo liberalnych członków partii demokratycznej.

DSA jest organizacją polityczną sięgającą korzeniami czasów Eugene`a Debsa, przywódcy związkowego, socjalisty, jednego z członków-założycieli Industrial Workers of the World, kandydata na prezydenta Stanów Zjednoczonych z ramienia Partii Socjaldemokratycznej w 1900, a następnie Socjalistycznej Partii Ameryki w początkach XX wieku.

Choć wciąż bardzo mała, DSA rozrasta się w zaskakującym tempie. W 2015 r. organizacja liczyła zaledwie 5 tysięcy płacących składki członków. Dziś dysponuje 180 lokalnymi biurami na terenie całego kraju i liczy ponad 45 tysięcy osób. Jej program nawołuje do całkowitego odrzucenia kapitalizmu, upaństwowienia służby zdrowia, odgórnie zarządzanej gospodarki, wyeliminowania wpływu pieniędzy na politykę, czy naprawy i wyrównania nierówności. Na pewno wielu osobom hasła te wydadzą się znajome, w końcu nawołują do czasów wydawałoby się minionych i eksperymentów polityczno-ekonomicznych niemal całego bloku wschodniego.

Wydawałoby się, że na scenie politycznej USA organizacja głosząca podobne hasła nie byłaby w stanie zaistnieć. Okazuje się, że choć na razie w niewielkim stopniu, to już zaistniała. Wiele z poglądów głoszonych przez DSA znajduje posłuch wśród pokolenia Y, nazywanego często „millenials”, dla których recesja przed 10 laty oznaczała przekreślenie planów życiowych, którzy radzą sobie znacznie gorzej, niż ich rodzice w tym samym wieku, mają do spłacenia wielkie pożyczki zaciągnięte na studia i słabe perspektywy otrzymania dobrze płatnej i stałej pracy w wybranym zawodzie. Czynnikiem napędzającym ten trend są pogłębiające się nierówności społeczne, obserwowane zwłaszcza w kojarzonych z młodymi profesjonalistami w dziedzinach – choćby technologiach, gdzie znana wszystkim Dolina Krzemowa przestała być egalitarną krainą i stała się miejscem, w którym właściciele stają się miliarderami, a zwykli pracownicy tanimi najemnikami. Wielu młodych ludzi dość cynicznie podchodzi dziś do kapitalizmu i tzw. American dream, określenia te nie oznaczają dla nich tego samego, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu dla ich dziadków i rodziców.

Dla starszego pokolenia Amerykanów wynik sondażu Gallupa sprzed kilkunastu miesięcy prawdopodobnie był szokiem. Okazało się, iż 55 procent badanych w wieku od 18 do 29 lat wyrażało pozytywne opinie na temat socjalizmu.

„Już od pewnego czasu uważam siebie za socjalistkę” – przyznaje Amy Zachmeyer, współprzewodnicząca oddziału DSA w Houston – „Nie zdawałam sobie jednak sprawy z tego, jak wielką stanowimy grupę do czasu, gdy Bernie Sanders pokazał, że nie ma nic w złego w przyznawaniu się do takich poglądów”.

Czy DSA jest popularna?

Czworo kandydatów popieranych przez tę organizację wygrało ostatnio prawybory do stanowej legislatury w Pensylwanii. Poza tym DSA twierdzi, iż 35 jej członków zajmuje wysokie stanowiska w całym kraju. Należy jednak zaznaczyć, że większość z nich jest znaczących na poziomie miejskim lub powiatowym, do tego w najbardziej liberalnych dystryktach wyborczych.

Wprawdzie w 2016 r. Sanders zaskoczył świat polityki, a przede wszystkim Hillary Clinton dobrze przygotowaną i całkiem skuteczną kampanią wyborczą, to jednak na razie nie udowodnił, że jest w stanie przyciągnąć głosy osób nieokreślających swych poglądów jako liberalne bądź progresywne. Należy dodać, iż w sondażach przeprowadzanych na terenie całego kraju około 25 proc. respondentów uważa się za liberałów.

Śladowy wpływ

Mimo że o tej opcji politycznej mówi się ostatnio wiele – pozytywnie w środowisku jej zwolenników, negatywie w każdym innym miejscu, to na razie nie stanowi ona liczącej się siły. Jeśli w listopadowych wyborach wspomniana już Ocasio-Cortez wygra walkę o stanowisko, wówczas w Kongresie zasiadać będą tylko dwie osoby reprezentujące socjalistów demokratycznych. W Nowym Jorku o stanowisko gubernatora zamierza walczyć Cynthia Nixon, miłośnikom telewizji znana z serialu „Sex and the City”, która kilkukrotnie pozytywnie wypowiadała się o ideach socjalistycznych. Na razie w sondażach przegrywa z demokratycznym gubernatorem Andrew Cuomo aż 35 procentową różnicą poparcia. W Kalifornii socjalista demokratyczny ubiegający się o stanowisko wicegubernatora zakończył prawyborczy wyścig dopiero na ósmym miejscu zdobywając zaledwie 4 proc. głosów.

Widać więc wyraźnie, że na razie zwolennicy tradycyjnych opcji politycznych, demokraci i republikanie, nie mają się czego obawiać, socjalizm demokratyczny nie jest na tyle popularny, by zagrozić którejkolwiek partii, a tym samym systemowi obowiązującemu w USA.

A w przyszłości?

Dzięki sukcesowi odniesionemu przez Bernie Sandersa część partii demokratycznej przesunęła się nieco na lewo. Zwłaszcza w podejściu do niektórych tematów, jak choćby legalizacja marihuany, wynagrodzenie minimalne, czy służba zdrowia. Zdecydowana większość demokratów nie zamierza jednak w żadnej formie wyrażać poparcia dla socjalistyczno-demokratycznych idei. Przewodnicząca mniejszości w Izbie Reprezentantów, Nancy Pelosi, powiedziała ostatnio, iż socjalizm demokratyczny prezentowany przez Ocasio-Cortez może i jest coraz popularniejszy w tamtym dystrykcie – czyli bardzo liberalnej części dzielnic Queens i Bronxu – ale nie odgrywa żadnej roli w pozostałej części kraju.

„Nasze dystrykty bardzo się różnią” – stwierdziła Pelosi.

Tylko 20 proc. demokratów uważa, że ideologia ich partii nie jest wystarczająco liberalna – wynika z niedawnego badania przeprowadzonego wspólnie przez Economist i YouGov. Organizacja Third Way, promująca politykę centrową, badała ostatnio podejście do ideologii progresywnej wśród byłych wyborców Baracka Obamy, którzy w ostatnich wyborach oddali głos na Donalda Trumpa. Okazało się, że mają oni albo negatywną o niej opinię, albo pozostają wobec tego nurtu obojętni, gdyż według nich jest ona antybiznesowa i nastawiona na rozdawnictwo.

Specjaliści uważają, że gdyby socjalistom demokratycznym udało się przejąć wpływy w partii demokratycznej, wówczas zostałaby ona zepchnięta na margines polityki na okres najbliższych 10-20 lat.

Koszt socjalizmu demokratycznego w USA

To na razie rozważania teoretyczne, bo w programach tego ruchu nie ma zbyt wielu szczegółów odnoszących się do źródeł finansowania wszystkich projektów. Jedynym wyjątkiem jest zaproponowana przez Sandersa Medicare for All, program, który wyeliminowałby prywatne firmy ubezpieczeniowe z rynku świadczeń zdrowotnych. Przewidywany koszt programu to ok. 1.4 biliona dolarów rocznie, który według większości ekspertów jest zaniżony. Pozarządowa organizacja Urban Institute szacuje ten koszt na 2 i pół biliona rocznie. Sanders i jego zwolennicy przekonują, że koszt byłby niższy, gdyż wyeliminowane zostałyby wysokie stawki dla lekarzy i szpitali, koszty ubezpieczeń, oraz wprowadzone niższe ceny leków. Niezależnie od przewidywanych wydatków, każda wersja wymagałaby poważnej podwyżki podatków dochodowych i biznesowych. Skąd wzięto by pieniądze na realizacje pozostałych obietnic, tego nie wiadomo.

Podsumowując, choć w niewielkim stopniu zaistniał, socjalizm demokratyczny na razie w Stanach Zjednoczonych na większą skalę nie pojawi się. Co będzie za kilkadziesiąt lat, tego nie wiadomo.

Na podst.: theweek, economist, wikipedia, arch.
opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

KD MARKET 2025

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor