Niedawno opublikowane dane dotyczące liczby więźniów w USA i poziomu przestępczości w poszczególnych stanach wskazują, że planowana reforma całego systemu prawa karnego może okazać się trudniejsza, niż zakładają to specjaliści. Wiele osób popełnia podstawowy, matematyczny błąd, wychodząc z założenia, iż większa liczba skazanych musi równać się niższej przestępczości, a jednocześnie jej ewentualny wzrost wymaga podwyższenia liczby skazanych. Okazuje się, że obydwa te wnioski są błędne, o czym przekonuje nas najnowszy raport z Brennan Center for Justice.
Liczba osadzonych w więzieniach i przestępczość wcale nie muszą być ze sobą związane – czytamy w dokumencie – Wnioski te przeczą powszechnej opinii mówiącej, że więzienia pomagają w utrzymaniu jej na niższym poziomie. W niektórych przypadkach dane wskazują wręcz na coś odwrotnego.
W latach 2006-2014 aż 22 stany stwierdziły u siebie spadek liczby osadzonych w więzieniach przy jednoczesnym 20 procentowym spadku przestępczości.
"Wzrost liczby skazanych nie zawsze przekłada się na spadek liczby przypadków wykroczeń wobec prawa" – mówi Inimai Chettiar, dyrektorka programu w Brennan Center – "Dzieje się tak, gdyż inne czynniki mają na to wpływ, choćby zmiana taktyki policyjnej, zwiększenie liczby funkcjonariuszy, rosnący wiek populacji w danym rejonie, wzrost dochodów, spadek konsumpcji alkoholu, etc."
Jednym z ciekawszych wniosków płynących z raportu jest fakt, że odsetek liczby skazanych i przestępczość były niższe odpowiednio o średnio 7 i 23 procent. Według Chettiara poszczególne stany będą kontynuowały zmniejszanie populacji więzień i nie wyrządzi to żadnych szkód społeczeństwu. Wręcz przeciwnie.
Kryminolodzy uważają, że obecnie mamy jeden z najniższych wskaźników przestępczości w historii. Poza kilkoma wyjątkami potwierdzają to dane statystyczne. Problem w tym, że nikt nie wie, czemu to zawdzięczamy. Do niedawna wiele osób przekonanych było, iż to zasługa coraz ostrzejszego prawa i miliardów pompowanych w budowę nowych i rozbudowę istniejących więzień. Przeczą jednak temu kolejne badania i publikacje.
Analiza raportu wskazuje, iż rekordzistami, gdy chodzi o zwolnienia z zakładów penitencjarnych są między innymi Rhode Island, New Jersey, Hawaje, Nebraska, Connecticut, Kalifornia, Kolorado, czy Południowa Karolina. W stanach tych liczba osób przetrzymywanych w więzieniach spadła najbardziej, w wielu przypadkach od kilkunastu do ponad dwudziestu procent w przeliczeniu na 100 tysięcy mieszkańców. To jednak wcale nie oznacza, że spadła tam liczba skazywanych na wyroki pozbawienia wolności. Mogło przecież dojść do wcześniejszych zwolnień, wprowadzenia programów pozwalających wielu osobom na zamianę wyroku więzienia na prace społeczne, a także przeklasyfikowanie części przestępstw na wykroczenia, które przecież nie są już zagrożone tak surową karą.
Rekordzistą jest Kalifornia, gdzie populacja więzień spadła aż o 27 procent. "Nie studiowaliśmy tego przypadku bardzo szczegółowo, ale wydaje nam się, iż w Kalifornii przyniosły skutek inicjatywy społeczne, które przerodziły się później w referenda na temat prawa karnego" – mówi Chettiar. Na przykład w 2011 roku stan przyjął ustawę nakazującą wszystkim 33 placówkom penitencjarnym utrzymywanie liczby więźniów na poziomie 137 procent ich pojemności lub poniżej. Wcześniej limity te były przekraczane w znacznie większym stopniu. By nie pozostawić władz więzienniczych samych sobie Kalifornia przeznaczyła na tę transformację spore fundusze. Chodziło o programy dla zwalnianych więźniów, gwarancje pracy i naukę zawodu. Z kolei w listopadzie 2014 r. wyborcy przegłosowali Propozycję 47, zamieniającą wiele przestępstw dokonanych bez użycia przemocy w wykroczenia. Większość z nich niosła ze sobą grzywnę lub krótki areszt, ale już nie wyrok więzienia w stanowej placówce penitencjarnej. Najważniejsze jednak jest to, że w tym samym czasie nie wzrosła tam przestępczość.
Podobnie jak w Południowej Karolinie, gdzie odnotowano 18 procentowy spadek liczby skazanych. Tak jak w przypadku Kalifornii raport wskazuje, że przyczyniła się do tego zmiana obowiązującego prawa, w którym część przestępstw, głównie z niską szkodliwością społeczną i nikłymi stratami finansowymi, zamieniono na wykroczenia. Wyeliminowano tam również minimalne wyroki i wprowadzono lepszy system nadzoru sądowego i zwolnień warunkowych.
Na drugim biegunie mamy takie stany jak na przykład Arkansas, gdzie od 2006 r. liczba skazanych wzrosła aż o 23 procent, głównie po 2012 r. Właśnie wtedy jeden z przebywających na zwolnieniu warunkowym przestępców popełnił morderstwo, następstwem czego było zaostrzenie prawa oraz 46 proc. wzrost liczby odmów takich zwolnień. Innym elementem może być tam dyskryminacja w strukturach sądowniczych, co zauważyła stanowa senator Joyce Elliott. Według niej czarni mieszkańcy Arkansas stanowią 9 proc. populacji, ale aż 44 proc. populacji więzień. Nie trzeba chyba dodawać, że wraz ze wzrostem liczby osób odbywających wyroki pozbawienia wolności w stanie tym przestępczość nie spadła.
W 2015 roku ukazał się inny raport zatytułowany "Jakie są powody spadku przestępczości?". Jego autorzy gwałtownie zmniejszającą się liczbę przypadków łamania prawa w okresie ostatnich 20 lat nazywają fenomenem i próbują znaleźć przyczyny. Po analizie różnych teorii, a także danych z okresu 40 lat, zebranych w 50 stanach i 50 największych miastach Stanów Zjednoczonych, doszli do wniosku, iż na pewno nie jest to zasługą więzień. Skuteczność izolacji przestępców od lat była coraz niższa, zwłaszcza w latach 90., a po 2000 roku praktycznie przestała przynosić jakiekolwiek efekty.
Od wielu lat specjaliści dziedzin związanych z kryminalistyką i sądownictwem przekonują, iż zaostrzanie prawa i liczby skazanych nie jest właściwą metodą walki z przestępczością. Do tego dochodzi wysoki rachunek ekonomiczny. Każdego roku Kongres przekazuje stanom około 8.3 mld. dolarów na utrzymanie placówek penitencjarnych i szeroko pojętą walkę z przestępczością. Zamiast tego sugerują, że choć część tych funduszy należałoby wydać na ograniczenie liczebności więzień o ponad 7 procent.
Wydatki Kongresu to niewielka część pieniędzy przeznaczanych w USA na system prawa karnego. Całkowity koszt to około 260 miliardów rocznie. Rok w więzieniu kosztuje podatników więcej, niż rok nauki na Harvardzie. Nie jest to powód do dumy dla potężnej ekonomii i cywilizacyjnie zaawansowanego społeczeństwa. Poza tym nikt tak naprawdę nie wie, jak te wydatki przekładają się na wyniki. Jedyny sposób walki z przestępczością, jaki znają politycy na poziomie stanowym, to ciągłe zaostrzanie prawa i podwyższanie wyroków. Na razie nie przynosi to pozytywnych wyników.
Pomijając oczywiście osoby odbywające kary za poważne przestępstwa, większość skazanych dopuściła się czynów, które w jednym stanie oznaczają kilkuletnie więzienie, w innych w najgorszym wypadku areszt lub mandat. Przykładem mogą być narkotyki. Skręt marihuany jest legalny w Kolorado, ale niesie ze sobą surową karę więzienia w Teksasie. Dlatego wielu skazanych to ludzie, którzy mogliby na co dzień pracować, płacić podatki i wnosić coś do ekonomii i funduszu social security, a nie bezczynnie spędzać lata swego życia w odosobnieniu na koszt podatnika.
Zwolennicy obowiązującego systemu przekonują, iż wysoka liczba skazanych, mimo iż kosztowna, utrzymuje przestępczość na niskim poziomie. Gdy łamiący prawo lądują za kratkami, nie mogą popełniać kolejnych wykroczeń – tak brzmi najczęściej powtarzany argument. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że sporo w nim racji. Jednak nie można znaleźć potwierdzenia tej teorii ani w statystykach, ani naukowych badaniach.
Gdy chodzi o poziom przestępczości, to Vermont, Minnesota, Pensylwania, Północna Karolina, Maryland, a nawet Illinois i Luizjana zaobserwowały u siebie największy jej spadek. W niektórych przypadkach nawet o 30 procent w przeliczeniu na każde 100 tysięcy mieszkańców. W tym samym czasie New Hampshire, Północna i Południowa Dakota odnotowały również około 30 procentowy ale jej wzrost. Nie trzeba chyba dodawać, że liczba skazanych we wszystkich tych miejscach nie zmieniła się znacząco.
Legislatorzy zwracają już większą uwagę na niedoskonałości obecnie funkcjonującego systemu. O koniecznych zmianach przekonana jest większość wyborców. Problem w tym, że w każdym stanie reforma taka przebiegała będzie inaczej i uzależniona będzie od wielu powiązanych ze sobą czynników. Wszyscy zgadzają się, że nie będzie to łatwe. Bo przede wszystkim chodzi o to, by nie inwestować coraz więcej w nie przynoszące żadnych efektów metody, a skupić sie na nowoczesnych, dających rezultaty. Takich jak centralne, skomputeryzowane bazy danych, nowoczesne techniki patrolowania miast, programy sąsiedzkiej pomocy, etc.
Warto również zwrócić uwagę na fakt, że nie wszyscy przebywający w więzieniach zostali na pobyt w nich skazani. Wynika to z dość skomplikowanego i niezbyt sprawiedliwego systemu kaucji. Wiele osób na pewno zaskoczy informacja, że aż 450 tysięcy osób przebywających każdego dnia w stanowych i powiatowych więzieniach to zatrzymani, oczekujący na rozprawę, których nie stać na wpłacenie wyznaczonej przez sąd kaucji. Ich pobyt w zakładzie może trwać kilka tygodni, czasami miesięcy, a nawet lat. To prawie pół miliona osób, z których część zostanie uznana przez sądy i ławy przysięgłych za niewinnych. W takim przypadku powrót do normalnego życia dla wielu jest trudny, często niemożliwy. Nawet jeśli nie dopuścili się przestępstwa wcześniej, to prawdopodobieństwo jego popełnienia po opuszczeniu murów więzienia jest w takim przypadku wysokie.
Wspomnieliśmy wcześniej, że wiele osób skazanych na kary pozbawienia wolności za relatywnie drobne przestępstwa mogłoby pod nadzorem sądu i kuratora czynnie funkcjonować w społeczeństwie ograniczając wydatki państwa i wnosząc coś do ekonomii. Warto więc dodać, że po wyjściu na wolność wcześniej skazani mają raczej niewielkie perspektywy na finansową stabilizację, co wynika z problemów ze znalezieniem pracy, związane jest często z wiekiem i brakiem odpowiedniego na dane czasy zawodu. Skoro w tej chwili co 28 dziecko w USA ma choćby jednego rodzica w więzieniu, to mamy do czynienia z ciągle toczącym sie kołem ubóstwa. Jego przerwanie to w same korzyści dla społeczeństwa.
Na podst. Brennan Center, ballotpedia.org, swtimes.com, theatlantic, CriminalJusticeProject
opr. Rafał Jurak