Bill Janes może zaskakująco dokładnie określić miejsce, gdzie trafiają śmierci z twojego kosza, kiedy nagle okazuje się, że przez pomyłkę trafiła tam twoja ulubiona biżuteria. Ale to wcale nie oznacza, że uda się ją odzyskać.
James zarządza jednym z czterech składowisk odpadów, na które trafiają śmieci z Chicago. Składowisko, będące własnością Republic Services, znajduje się w odległości ok. 2 kilometrów od autostrady I-55 w Pontiac i zajmuje teren dwóch wzgórz, rozciągający się na 550 hektarach, co czyni go jednym z największych (i prawdopodobnie najwyższych) wysypisk śmieci w powiecie Livingston.
Sześć dni w tygodniu śmieciarki z Chicago i przedmieść dostarczają tam około 5 tysięcy ton śmieci, które wyrzucane są na odcinek składowiska odpadów o powierzchni od 10 do 20 hektarów. W ramach swoich obowiązków jako zarządca składowiska, Janes prowadzi dziennik wskazujący miejsca, gdzie lądują śmieci w danym momencie.
"Wiem, na którą część wzgórza codziennie wyrzucamy śmieci".
Często Janes lub jeden z jego kolegów otrzymują telefon od osoby mówiącej: "wyrzuciłem do śmieci swoją biżuterię" - lub jeszcze gorzej: ślubną obrączkę.
Rejestry firmy, w których znajdują się informacje o tym, gdzie trafiają śmieci, okazują się szczególnie przydatne, gdy do Janesa zwracają się przedstawiciele departamentu policji lub innej agencji zajmującej się egzekwowaniem prawa.
"Ktoś wrzuci coś do kosza, a policja stara się to odnaleźć - może nagrania, zapisy, dowody - i pytają nas: ładunek, który wyjechał dzisiaj rano, czy już trafił na wysypisko?" - powiedział Brian Holcomb, generalny menadżer Republic Services. "Wtedy staramy się odnaleźć ten ładunek, zdarza się, że ciężarówka jeszcze czeka na rozładunek i możemy ją zatrzymać. Czasami udaje się odnaleźć to, czego szukają".
W takich przypadkach policja często przywozi na miejsce psy, które pomagają w szukaniu zaginionych przedmiotów i dowodów. Często również przeglądają starą pocztę, która trafia na wysypisko, w poszukiwaniu cennych wskazówek.
Holcomb twierdzi, że istnieje 50% szans na to, że policja jest w stanie odnaleźć to, czego szuka. Czasami jednak naprawdę wygląda to jak szukanie igły w stogu siana - mówi Janes.
Stojąc obok wielkiego stosu śmieci w miejscu, gdzie rozładowywane są ciężarówki, wydaje się być cudem, że jakiekolwiek zaginione przedmioty, takie jak biżuteria czy listy, udaje się kiedykolwiek odnaleźć.
Poza koniecznością przeszukiwania ogromnych ilości odpadów, osoby, które starają się odzyskać wyrzucone cenne przedmioty napotykają kolejną przeszkodę - zapach.
"Zapach jest tak intensywny, że wydaje się, jakby skunksy znajdowały się w tych ładunkach".
Poza policjantami poszukującymi dowodów lub osobami starającymi się odzyskać biżuterię lub inne wartościowe przedmioty, z firmą Republic często kontaktują się firmy, które muszą wyrzucić lub zniszczyć różne urządzenia, np. producenci części samochodowych, którzy wykonali produkty niespełniające wymagań technicznych.
Kiedyś na wysypisko trafiła przesyłka, która nie przeszła odprawy celnej i musiała zostać zniszczona.
"To był ładunek wielkości ciężarówki, który z jakiś powodów nie przeszedł kontroli granicznej" - powiedział Janes. "Naprawdę nie wiem, co to było. To był duży kwadratowy pojemnik, można było powiedzieć, że to coś naprawdę drogiego. Musiało zostać zniszczone. Firma wysłała swoich ludzi, musieliśmy im wydać potwierdzenie zniszczenia. Robili zdjęcia, aby upewnić się, że ten sprzęt został na pewno zniszczony".
Monitor