W minioną sobotę Department of Homeland Security zamieścił w internecie dokument zawierający propozycje zmian prawnych, według których przybywającym do USA imigrantom może być odmówiony stały pobyt, jeśli w przeszłości korzystali oni z określonych świadczeń federalnych lub jeśli zaistnieje podejrzenie, że mogą z nich skorzystać po otrzymaniu dokumentów pobytowych. Rozporządzenie dotyczy przede wszystkim legalnych imigrantów, ponieważ nieudokumentowani z większości świadczeń korzystać i tak nie mogą.
To propozycja obecnej administracji rządowej, która w ramach przedwyborczych obietnic rozszerza działania mające na celu ograniczenie liczby imigrantów przybywających do Stanów Zjednoczonych. Autorem zmian jest Stephen Miller, doradca w Białym Domu, który przekonany jest, iż podjęcie takich działań znacznie polepszy notowania republikanów przed listopadowymi wyborami.
Temat pojawił się już wiosną, gdy kilku wysokich urzędników w Białym Domu zapowiedziało możliwość wprowadzenia takich rozwiązań, wówczas jednak nieznane były jeszcze wszystkie szczegóły. Dziś wiemy, że zaproponowane i opublikowane rozwiązania są nieco łagodniejsze w swej formie od pierwotnych pomysłów administracji, w dalszym ciągu dotyczyć jednak będą milionów rodzin imigrantów w USA. Opublikowana wersja jest również nieoficjalnym dokumentem przekazanym dziennikarzom portalu Politico, a właściwa pojawi się wkrótce na stronie www.federalregister.gov. W okresie 60 dni od daty publikacji prowadzone będą konsultacje, w związku z czym spodziewać się można kolejnych zmian, choć eksperci przekonani są, iż będą one niewielkie.
Programy wymienione w dokumencie to między innymi Supplemental Nutrition Assistance Program (znaczki żywnościowe), Temporary Assistance for Needy Families (pomoc socjalna), Medicaid, Medicare Part D (dopłaty do lekarstw na receptę) oraz Section 8 (dopłaty do wynajmu mieszkań). Korzystanie z wymienionych programów, a także prawdopodobnie kilku innych, na temat których prowadzone są wciąż jeszcze konsultacje, w poważnym stopniu ograniczy możliwość uzyskania stałego pobytu w USA.
Zaproponowane rozwiązania mogą zmusić miliony rodzin o niskich dochodach, przebywających już w USA i różnymi sposobami starających się o prawo stałego pobytu, do wyboru pomiędzy pomocą rządową, a możliwością uzyskania takich dokumentów. Wiele osób zaangażowanych w sprawy imigracyjne obawia się, że zaproponowane rozwiązania ograniczą dostęp do opieki zdrowotnej i pomocy żywnościowej przede wszystkim dzieciom.
W przeciwieństwie do pierwotnej wersji, opublikowana kilka dni temu 447 stronicowa propozycja dopuszcza kilka wyjątków. Na przykład odmowie przyznania dokumentów nie będą podlegały osoby, które korzystały z dopłat do ubezpieczenia zdrowotnego oferowanego w ramach Affordable Care Act, popularnie zwanego Obamacare, a także, choć a razie co do tego pewności jeszcze nie ma, Children's Health Insurance Program (CHIP). Wyjątek uczyniono również w przypadku ulg podatkowych dla osób o najniższych i średnich dochodach. W oryginalnej wersji sprzed kilku miesięcy osoby, które rozliczając się z dochodu skorzystały z tego typu ulg podatkowych mogły uzyskać odmowę przyznania zielonej karty. Wyjątków jest jeszcze kilka, o niektórych więcej za chwilę.
Gdy opisywany dokument pojawi się wkrótce na stronie federalregister.com, Department of Human Services, czyli Departament Opieki Społecznej, przez okres 60 dni przyjmował będzie komentarze, po czym na ich podstawie dokona ostatecznych poprawek. Proces ten może zająć kilka miesięcy i dopiero wtedy podjęte zostaną kroki wprowadzające wszystkie zmiany w życie.
Jednym ze spornych tematów jest wciąż program CHIP, czyli federalny Children's Health Insurance Program. Obowiązuje on w każdym stanie, choć pod innymi nazwami. W Illinois nosi nazwę All Kids, w którym część pieniędzy na pokrycie świadczeń pochodzi właśnie z programu CHIP. Na razie wiele wskazuje, że korzystanie z All Kids nie zaprzepaści możliwości otrzymania zielonej karty, jednak ostateczna decyzja zapadnie po 60 dniowym okresie od publikacji zmian i analizie zebranych komentarzy.
Dlaczego teraz?
Sekretarz DHS, Kirstjen Nielsen, poinformowała w powiązanym z sobotnią publikacją oświadczeniu, iż zaproponowane zmiany mają pomóc w egzekwowaniu praw promujących „samowystarczalność imigrantów i ochronę ograniczonych zasobów poprzez zapewnienie, że nie będą oni obciążeniem dla amerykańskich podatników”.
Gdy wiosną administracja Donalda Trumpa zapowiedziała opisywane zmiany, w środowiskach imigranckich zapanował chaos informacyjny. Jeszcze przed poznaniem szczegółów rozporządzenia wielu imigrantów zrezygnowało z pomocy i świadczeń różnego typu obawiając się prawnych konsekwencji w przyszłości. Różne organizacje i departamenty rządowe z niepokojem obserwowały, jak pozbawione podstawowych środków do życia rodziny rezygnowały z ubezpieczeń dla dzieci i bonów na zakup podstawowych produktów spożywczych, w tym mleka w proszku dla niemowląt, z obawy przed zamknięciem sobie w przyszłości drogi do stałego pobytu. Co najmniej 18 stanów zaobserwowało niemal 20 procent spadek liczby rejestracji na świadczenia.
Wybór daty nie jest przypadkowy. Sugeruje on, że administracja rządowa stara się uaktywnić własną bazę wyborców, czyli zachęcić swych zwolenników do udziału w zbliżających się wyborach, poprzez nałożenie kolejnych ograniczeń na legalnych i nielegalnych imigrantów. W tym samym czasie Sekretarz Stanu, Mark Pompeo, zapowiedział wpuszczenie do USA w kolejnym roku fiskalnym nie więcej niż 30 tysięcy uchodźców. Jest to najniższa liczba w historii obowiązywania programu przesiedleń.
Obciążenie dla społeczeństwa
Mimo zmasowanej krytyki rozdzielania rodzin na granicach i zarzucenia już tej praktyki, rząd w dalszym ciągu uważa, że twarda polityka imigracyjna zapewni partii GOP zwycięstwo w listopadzie oraz wyborach prezydenckich w 2020 r. Chodzi bowiem o pieniądze.
„Demokraci myślą, że nie ma żadnych konsekwencji dla osób wjeżdżających do tego kraju nielegalnie. Są nieprawdopodobnie nadgorliwi, a ich histeria i hipokryzja obróci się przeciw nim” – mówił w czerwcu w rozmowie z Politico jeden z przedstawicieli Białego Domu – „To poważny błąd demokratów, że nie wykorzystują ostatniej szansy, by skupić się na sprawach związanych z zasobnością ludzkich portfeli”.
W kolejnych sondażach dotyczących postrzegania imigracji na pierwszy plan wysuwają się sprawy finansowe. Dla większości przeciwników imigracji - legalnej i nie – proces przyjmowania do kraju setek tysięcy osób to zbyt duży koszt dla podatników. I choć oficjalne dane tego nie potwierdzają, to GOP od jakiegoś czasu wykorzystuje te nastroje w okresach przedwyborczych.
Proponowane zmiany mają zapewnić bardziej zdecydowane egzekwowanie już istniejących praw, dotyczących imigrantów mogących stanowić obciążenie dla państwa. Prawo nie wyjaśnia tego zbyt dokładnie, ale wylicza, iż pod uwagę powinny być brane: wiek, zdrowie, stan rodzinny, zasoby finansowe, wykształcenie oraz posiadane umiejętności. Dalsze wytyczne opublikowano w 1999 r. za prezydentury Billa Clintona, w których za zależnych od pomocy państwa uznaje się osoby korzystające z pomocy pieniężnej lub długoterminowej, zinstytucjonalizowanej opieki medycznej. Opublikowany w sobotę dokument w znacznym stopniu rozszerza i uściśla dotychczasowe definicje.
Musisz się sam utrzymać
Około miliona osób zostaje każdego roku stałymi rezydentami USA. To bardzo duża liczba – mówi Hans von Spakovsky z konserwatywnej fundacji Heritage.
„Możemy być wybredni, gdy chodzi o ludzi wpuszczanych do kraju. Jednym z najważniejszych czynników powinno być zapewnienie, że imigranci pragnący osiąść na stałe mogą się sami utrzymać” – dodaje Spakovsky.
Około 1/3 całego budżetu federalnego trafia na dopłaty do ubezpieczeń i programy pomocowe, donosi pozarządowy Center on Budget and Policy Priorities. To pieniądze, które partia republikańska i Donald Trump chcą ograniczyć. Jednak większość z tej sumy trafia nie do najuboższych, ale osób niepełnosprawnych i w podeszłym wieku. W majowym raporcie libertariańskiego Cato Institute stwierdzono, że imigranci w większości nie są skłonni do korzystania z publicznych świadczeńw w takim stopniu, w jakim robią to urodzeni w tym kraju Amerykanie.
Według przeciwnych zmianom ekspertów i polityków nowe regulacje ograniczą liczbę osób otrzymujących wizy imigracyjne i zniechęcą do starania się o świadczenia, zwłaszcza dla dzieci. Jednocześnie skutki ekonomiczne dla gospodarki kraju mogą być znacznie większe od zakładanych w projekcie.
Według nowego prawa pod uwagę brane byłyby świadczenia z ostatnich 36 miesięcy, ale dopiero od momentu wejścia w życie przepisów. Urzędnicy imigracyjni sprawdzaliby, czy ubiegający się o zieloną kartę aplikant korzystał ze świadczeń finansowych – znaczków żywnościowych lub kuponów. Jeśli ich wartość przekroczyłaby 15 proc. obowiązującego w danym momencie poziomu ubóstwa, wówczas stanowiłoby to podstawę do odmowy przyznania stałego pobytu. Dziś wspominane 15 proc. to $1,821 na osobę lub $3,765 dla czteroosobowej rodziny. Propozycje przedstawione w marcu mówiły o 3 proc. więc ostatni projekt jest znacznie bardziej liberalny pod tym względem.
Jeśli aplikant korzystałby z innych świadczeń – np. Medicaid lub dopłat do mieszkań – wówczas granicą byłoby 12 miesięcy w okresie trzech lat.
W sytuacji, gdy świadczenia finansowe byłyby niższe niż 15 proc., ale w grę wchodziłyby również dodatki w postaci Medicaid lub pomocy mieszkaniowej, wówczas mowa jest o 9 miesiącach.
Choć projekt przewiduje kary za korzystanie ze znaczków żywnościowych, to wyjątek stanowiłby program o nazwie Special Supplemental Nutrition Program for Women, Infants, and Children, znany w skrócie jako WIC.
Poważny problem stanowią dzieci urodzone w USA, a więc posiadające obywatelstwo, których rodzice nie mają uregulowanego statusu. Ocenia się, że takich dzieci jest ok. 8 milionów, najwięcej w Kalifornii, Teksasie i Nowym Jorku. Gdy zaproponowane przepisy wejdą w życie, część z nich zostanie pozbawiona dostępu do wielu świadczeń oraz dopłat do ubezpieczeń – ocenia Kaiser Family Foundation.
Przepisy nie będą dotyczyły wszystkich. Zwolnieni z przestrzegania tych reguł będą uchodźcy, osoby starające się o azyl, ofiary przemocy domowej oraz dzieci kwalifikujące się do otrzymania specjalnego statusu imigracyjnego, czyli porzucone przez rodziców, zaniedbane lub maltretowane. Wyjątek stanowiłyby też osoby przebywające w USA tymczasowo, jako uciekinierzy z krajów dotkniętych kataklizmami naturalnymi oraz objętych działaniami wojennymi.
Poza tym Homeland Security zachowuje prawo do czynienia wyjątków w stosunku do wybranych przez siebie osób i grup przybywających do USA.
Jeśli nas to dotyczy
Przewidziano możliwość uzyskania zielonej karty, mimo wcześniejszego korzystania z wymienionych programów. Osoby takie będą musiały przedstawić dowód niezależności i stabilności finansowej. Może to im pomóc, ale eksperci uważają, że nie daje żadnych gwarancji pomyślnego zakończenia procesu. Gdyby jednak ktoś znalazł się w takiej sytuacji, to warto wiedzieć, że zmniejszyć prawdopodobieństwo odmowy przyznania zielonej karty pomoże wykazanie dochodu w wysokości 250 proc. obowiązującego poziomu ubóstwa. W tej chwili byłaby to suma $30,350 dla pojedynczej osoby lub $62,750 dla czteroosobowej rodziny.
Na podst.: politico, uscis.gov, cbpp.org
opr. Rafał Jurak