To w Brighton Park ma powstać główne miasteczko dla migrantów obecnie mieszkających na chicagowskich lotniskach czy posterunkach policji. Trwają spotkania miejskich urzędników z mieszkańcami dzielnicy, ale sprzęt wjechał już na plac przyszłej budowy. Ratusz sprawy komentować nie chce.
Według medialnych doniesień pierwsze roboty już się rozpoczęły
Grunt jest ogromny i znajduje się na rogu 38. ulicy na południowym zachodnie. Działka obecnie jest pusta, ale ekipy budowlane były na miejscu już w piątek – potwierdzają dziennikarze i mieszkańcy, którzy zdjęcia udostępniają w mediach społecznościowych. Jeden z pracowników miejskich potwierdził dziennikarzom, że przygotowują teren pod duże namioty, które zostaną wykorzystane do zakwaterowania migrantów.
Jest potwierdzenie
Radna 12. dzielnicy Julia Ramirez powiedziała, że miasto nie wydało w tej sprawie oficjalnego komunikatu, ale należy sądzić, że działka może być jednym z miejsc, w których będą mogły stanąć duże wojskowe namioty. Miałyby pomieścić migrantów ubiegających się o azyl, którzy teraz korzystają z posterunków policji – za zgodą burmistrza miasta. Grunt w Brighton Park kiedyś był wykorzystywany jako parking dla ciężarówek, ale dużych samochodów mieszkańcy nie widzieli tam od wielu miesięcy. Działka ma należeć do Chicago Department of Streets and Sanitation i Chicago Department of Transportation – takie informacje podają amerykańskie media, ale radna dzielnicy przekonuje, że grunt jest własnością prywatnej spółki niepowiązanej z samorządem miejskim. Na początku września administracja burmistrza Brandona Johnsona poprosiła radnych o wskazanie pustych działek w ich okręgach wyborczych, na których mogłyby powstać tymczasowe pola namiotowe. Kilka tygodni później burmistrz Johnson zawarł kontrakt opiewający na bagatela 29 milionów dolarów z prywatną firmą ochroniarską Gardaworld na budowę tak zwanych "zimowych obozów" dla migrantów. Należy sądzić, że miasteczko w Brighton Park nie będzie jedynym tego typu w mieście, ale całą pewnością będzie należało do największych. Kontrowersje wzbudza nie tylko budowa tymczasowego miasteczka. Mieszkańcy pozywają miejskie władze za lokowanie migrantów w budynkach administracji publicznej, tworząc w tych miejscach tymczasowe schroniska. Miasteczko miałoby mimo wszystko odciążyć administrację publiczną.
Protesty mieszkańców
"Nie mamy zasobów w tej społeczności dla takiej liczby osób" - powiedziała dziennikarzom NBC Chicago Ava Canas, która mieszka w okolicy. "Już teraz mieszkamy w dzielnicy, która ledwo żyje z powodu działalności gangów i narkotyków, a wprowadzenie tego tutaj w naszej okolicy - to będzie wojna" – dodała. Radna Ramirez zapewniła, że bezpieczeństwo publiczne w 12. okręgu, który obejmuje części Brighton Park i McKinley Park, jest jej najwyższym priorytetem, ale wezwała mieszkańców swojego okręgu (red.: West Side) do rozważenia propozycji budowy w tym miejscu tymczasowego miasteczka polowego. Według oficjalnych danych, większość mieszkańców 12. dzielnicy to Latynosi.
Jak będzie wyglądało miasteczko
Nie jest znana jego powierzchnia, ani dokładna liczba migrantów, którzy mogliby znaleźć w nim zakwaterowanie. Każdy namiot pomieściłby do 12 łóżek i byłby wyposażony w przenośne toalety oraz prowizoryczne kuchnie. Na miejscu byłby też stały punkt medyczny i miejsca dla migrantów chorych – przynajmniej 3 namioty będą odizolowane od reszty. Nad działalnością całego miasteczka mieliby czuwać urzędnicy z ratusza.
Liczba migrantów w Chicago nie spada
Według stanu na piątek, od sierpnia ubiegłego roku do Chicago przybyło ponad 18 000 migrantów, głównie z Teksasu i Florydy. Ponad 11 000 z nich przebywało w jednym z ponad dwudziestu tymczasowych schronisk zarządzanych przez miasto. Z kolei ponad 3 500 innych mieszkało i nadal mieszka na posterunkach policji lub na miejskich lotniskach w oczekiwaniu na miejsca w schronisku. Gubernator J.B. Pritzker szacuje, że całkowity koszt pomocy migrantom poniesiony przez administracje miejskie, powiatowe i stanowe to ponad 500 milionów dolarów.
fk
