Co piąte dziecko w Stanach Zjednoczonych wie, czym jest głód. Rzeczywiste bezrobocie sięga poziomu kilkunastu procent. Głównym powodem bankructw są rachunki medyczne. Dochody zatrzymały się w miejscu, a siła nabywcza zarobionych pieniędzy jest coraz niższa. W czasie, gdy coraz więcej Amerykanów stara się wiązać koniec z końcem, rząd bez opamiętania wydaje pieniądze kosztem powiększającego się deficytu zagrażającego pomyślności przyszłych pokoleń. Politycy zapewniają, iż to konieczne. Biją się w piersi mówiąc, że ograniczyli już wydatki wszędzie, gdzie jest to tylko możliwe. Bzdura – możemy śmiało powiedzieć. Wystarczy pobieżnie przejrzeć doroczne raporty różnych organizacji, grup społecznych, czy nawet pojedynczych senatorów, by przekonać się, że niepotrzebne wydatki od lat znajdują się na tym samym poziomie.
Masaż królików, nauka śmiechu, obserwowanie wzrostu trawy, joga dla urzędników. To zaledwie kilka przykładów frywolnego dysponowania publicznymi pieniędzmi, o których za chwilę. Również o wartych miliardy projektach Departamentu Obrony, których nie można nazwać inaczej, jak wyrzucaniem pieniędzy w błoto.
Citizens Against Government Waste to organizacja publikująca każdego roku grubą księgę zatytułowaną "Prime Cuts". Zawarte są w niej propozycje oszczędności budżetowych, które w 2015 roku opiewały na sumę ponad 648 miliardów dolarów. Grupa ta ma konserwatywne korzenie, ale jej propozycje dotyczą szerokiego wachlarza programów – od pomocy dla rolników, przez wojsko, po programy pomocy społecznej.
Inny raport zatytułowany jest "Waste Watch". Jego autorem jest członek izby reprezentantów, republikanin Steve Russel. Kontynuuje on pracę senatora Toma Coburna, który do momentu przejścia na emeryturę, przez wiele lat publikował "Waste Book", czyli listę zawierającą nikomu niepotrzebne wydatki z krajowego budżetu. Jest jeszcze Center for International Policy, który skupia się na wydatkach obronnych.
Poniższe przykłady pochodzą z tych właśnie źródeł i opracowane zostały przez specjalistów różnych dziedzin bardzo dokładnie prześwietlających wszystkie ustawy i rozporządzenia wydawane przez Kongres, a dotyczące wydawania pieniędzy.
Moglibyśmy zacząć od najdziwniejszych, czasami zabawnych przykładów. Ale to tylko drobne setki zmarnowanych milionów. Największym grzesznikiem jest wojsko i nadrzędny Departament Obrony, który przy odrobinie dobrych chęci mógłby zaoszczędzić około 33 miliardów w swoich wydatkach. Wystarczy narzucić sztywniejsze zasady i wprowadzić kontrole.
Obok social security departament ten jest największym odbiorcą publicznych pieniędzy. W ostatnim budżecie przeznaczono na cele obronne prawie 600 miliardów. Niezależnie od tego, czy według nas jest to za dużo, czy za mało, nikt chyba nie chce, by spora część tej sumy była marnowana. A tak dzieje się od lat. Oto kilka przykładów:
– Po interwencji w Afganistanie zaczął tam działać program odbudowy, na który przeznaczono 820 milionów dolarów. Nadzorował wszystko Task Force for Stability and Business Operations, w skrócie TFBSO. Grupa ta przestała istnieć, gdy na jaw wyszło, iż osoby wynajęte do budowy infrastruktury rozpoczęły od zbudowania dla siebie ekskluzywnych willi za 150 milionów.
– Pentagon wynajął kontenery do transportu bliżej nieokreślonych dóbr. Zapomniano je zwrócić na czas. Kara z tego tytułu wyniosła 720 milionów.
– 468 mln. kosztowały samoloty transportowe C-27A dla afgańskiej armii. Okazało się jednak, że nie spełniają podstawowych potrzeb i brakuje do nich części zamiennych. Pentagon zrezygnował więc z projektu sprzedając te samoloty na złom w cenie 6 centów za funt metalu, co pozwoliło na odzyskanie 32 tysięcy dolarów.
Najwięcej kosztują najpoważniejsze projekty. Dobrze, jeśli zostają wdrożone w życie i zaczynają nam służyć. Takich jest jednak niewiele. Zwykle po wydaniu kilku miliardów okazuje się, że nic z tego nie będzie. Zawieszenie projektu nazywane jest oficjalnie oszczędnościami, choć zwykle niemal natychmiast wprowadzany jest w to miejsce następny, błyskotliwy plan.
Tak było z systemem JLENS, czyli Joint Land Attack Cruise Missile Defense Elevated Netted Sensor System. Miał on wzmocnić obronne systemy rakietowe, ale od lat wiadomo było, że chyba nic z tego nie będzie. W ubiegłym roku jeden z balonów zaopatrzonych w czujniki urwał się z uwięzi i szerzył zniszczenie w Maryland, gdzie zburzył kilkanaście domów i zerwał kilometry linii wysokiego napięcia. Odszkodowania wypłacane przez armię opiewały na setki tysięcy dolarów. To nic w porównaniu z kosztem samego programu, który zamknął się sumą 2.7 miliarda.
Na razie nie wiadomo, co stanie się z nowymi lotniskowcami klasy Gerald R. Ford. Wydatki na budowę pierwszych dwóch już są o 4.7 miliarda dolarów wyższe od planowanych. Inny program – Littoral Combat Ship – też chyba zakończy się niepowodzeniem. Wprawdzie cena tych okrętów spadła o połowę i wynosi obecnie 360 milionów za sztukę, to Navy chyba nie będzie z nich korzystała. Okazuje się, że bardzo łatwo je zatopić. Air Force też znalazło się w ogniu krytyki. Najnowszy satelita GPS jeszcze nie znalazł się na orbicie, a już kosztuje ponad miliard więcej niż planowano.
Poza tym w ubiegłym roku Pentagon wydał 857 mln. na niepotrzebne części i artykuły. Kiedy mówimy niepotrzebne, mamy na myśli, że do pojazdów wycofanych wiele lat temu ze służby. Wiele osób zastanawia się również, czemu National Guard wydało aż 49 mln. na reklamę podczas imprez sportowych. Zniszczenie amunicji wartej 16 miliardów kosztowało 1 miliard. Problem w tym, że amunicja ta mogła być wykorzystana na przykład na ćwiczeniach. A tak w jej miejsce zakupiono następne partie.
O Departamencie Obrony i wydatkach Pentagonu można pisać dużo. Wystarczy wiedzieć, że bez najmniejszego uszczerbku dla obronności kraju można by było w ich budżecie zaoszczędzić kilkadziesiąt miliardów. Rocznie.
Marnotrawstwo na poziomie federalnym ma miejsce w sześciu kategoriach:
– programy, którymi powinny zajmować się władze stanowe lub lokalne
– programy, które powinien realizować sektor prywatny
– programy, których odbiorcy nie powinni otrzymywać żadnej pomocy
– przestarzałe i nieaktualne programy
– dublujące się i pokrywające programy
– oszustwa, niegospodarność
To teraz najsmaczniejsze kąski, z których każdy zalicza się do jednej z powyższych kategorii:
Od lipca 2013 do czerwca 2014 na kartach kredytowych należących do Departamentu Obrony przeprowadzono w kasynach ponad 4 tysiące transakcji o wartości prawie miliona dolarów. Dodatkowo 900 transakcji na sumę prawie 97 tysięcy dokonano w klubach z rozrywką dla dorosłych. Do maja 2015 roku kary wymierzono w 41 proc. przypadków. Zwykle karą było listowne upomnienie.
Krajowy Instytut Zdrowia wydał milion na badanie zachowania dwunastu małp na stacjonarnej bieżni. Poza poważnym uszczerbkiem na zdrowiu zwierząt, nie odnotowano żadnych przydatnych człowiekowi zachowań. 780 tysięcy wydano na badanie, czy studenci mogą uzależnić się od pizzy. Agencja Środowiska wydała kilkanaście tysięcy dolarów na urządzenie liczące czas, jaki goście hotelowi spędzają pod prysznicem. Kolejne 899 tysięcy wydano na badanie życia socjalnego gupików. Tak, tych kolorowych ryb akwariowych.
NASA wydała 1.2 mln. na badanie wpływu mikrograwitacji na kości owiec. Naukowcy przyznali, że badanie to było kompletnie niepotrzebne, bo już od dawna wiedzą, że astronauci przebywający w kosmosie tracą i kości i mięśnie. Wiele osób może się zastanawiać, dlaczego Departament Mieszkań i Rozwoju przeznaczył 210 tysięcy na stworzenie kamizelek dla psów ze specjalnym, podwójnym zapięciem na rzepy.
Krajowa Fundacja Nauki przeznaczyła prawie 300 tysięcy na badanie, w jaki sposób mało atrakcyjne osoby znajdują atrakcyjnych partnerów. Naukowcom udało się ustalić, że kluczem jest wcześniejsza przyjaźń.
Pentagon nie tylko marnuje pieniądze na nieudane rodzaje broni i środki transportu. Również na kompletnie niepotrzebne roboty. Za 2 i pół miliona zbudowano człekokształtną maszynę, która miała witać przybywających do budynku. Podobno robot ten wyglądał wyjątkowo szkaradnie i wzbudzał raczej popłoch odwiedzających.
Jeden z federalnych departamentów wydał kilkadziesiąt tysięcy na monitorowanie przyrostu trawy na pewnym obszarze. Innymi słowy ktoś dostawał pieniądze za to, że patrzył, jak trawa rośnie. Wspomniany już Instytut Zdrowia zafundował badanie, które miało wykazać, czy matki kochają tak samo swoje psy, jak własne dzieci. Nieważne wyniki, ważny jest koszt. 371 tysięcy dolarów.
Każdego roku rząd federalny wydaje około 25 miliardów na utrzymanie niewykorzystanych budynków, które są jego własnością.
Kontrolerzy przebadali wszystkie programy rządowe z ostatnich pięciu lat i wykazali, iż 22 procent z nich o wartości 123 miliardów nie przynosi żadnych pozytywnych efektów grupie, której mają służyć. Aż 342 programy ekonomiczne pokrywają się, podobnie 130 programów skierowanych do trudnej młodzieży, 90 do przedszkolaków, 75 pomagających w studiach za granicą. To kolejne miliardy. Nikt również nie wie dlaczego Waszyngton postanowił wydać 2.6 mld. na naukę wstrzemięźliwego picia alkoholu przez chińskie prostytutki. To nie żart.
Poza tym warto jeszcze wspomnieć, że audyt Inspektora Generalnego wykazał, iż niemal połowę wydatków z rządowych kart kredytowych uznać należy za kradzieże, oszustwa i sprzeniewierzenie funduszy. Osoby posługujące się nimi nagminnie kupują alkohol, papierosy, bieliznę, iPody, Xboxy, biżuterię, czy wakacyjne wyjazdy. Zdarzają się też opłaty za dom lub samochód.
Pentagon pobił chyba rekord w kosztach przesyłek. Wysłał dwie nakrętki wartości 19 centów każda z Południowej Karoliny do Teksasu za $998,798, po czym dwie inne nakrętki, tym razem o wartości 89 centów z Karoliny na Florydę za nieco wyższą cenę. Przelot Air Force One z pełną załogą i ochroną na tych trasach byłby o wiele tańszy.
Możemy też pytać, choć nikt nam nie odpowie, dlaczego Kongres przekazał pół miliona dolarów liniom Alaska Airlines na namalowanie łososia na kadłubie jednego Boeinga 737. Niech to pozostanie zagadką.
Redukcja marnotrawstwa budżetowego nie jest łatwa. Nawet najgłupsze programy znajdują swych gorących zwolenników w postaci szerokiej rzeszy odbiorców tych pieniędzy, administratorów, lobbystów – czyli wszystkich korzystających z publicznych pieniędzy. Politycy skupiają się bardziej na przyznawaniu takich funduszy we własnych okręgach wyborczych, niż na kontrolowaniu później ich wykorzystania. Podatnicy widzą to, ale niewiele mogą zrobić. Może poza narzekaniem, że wydatki nie mają końca. Kiedyś było łatwiej wszystko kontrolować. Większość ustaw dotyczących wydatków prezentowana była bowiem indywidualnie. Teraz dla oszczędności czasu zbiera się je w jeden akt i głosuje tylko raz. O wiele łatwiej przepchnąć wówczas mało popularne lub wręcz nieprzyzwoite wydatki.
Oczywiście ich eliminacja nie pozwoli na zrównoważenie budżetu. Nawet jeśli uda się zaoszczędzić miliardy. Jednak reforma social security czy Medicare nie będzie możliwa do czasu uporządkowania drobnych spraw, dzięki którym wyborcy uwierzą, że legislatorzy są w stanie zająć się sprawami poważniejszymi. No bo jak mamy zaufać w skuteczność reformy planów emerytalnych, jeśli pracownicy rządowi kupują sobie za nasze pieniądze iPody, grają w kasynach, spożywają obiady za tysiące dolarów, czy odwiedzają kluby striptizowe. Jeśli politycy w Waszyngtonie nie potrafią tego ograniczyć, to jak możemy oddać w ich ręce nasze przyszłe emerytury, czy ubezpieczenia zdrowotne?
Na podst. Washington Post, Forbes, dailysignal, heritage.org, freebeacon.com
opr. Rafał Jurak