Siostry z zakonu St. Charles Borromeo walczą w sądzie o zamknięcie klubu ze striptizem w Stone Park w pobliżu ich klasztoru, w pobliskim Melrose Park. To kolejna w ostatnich latach sprawach, kiedy lokalna społeczność podejmuje walkę z klubami z rozrywką dla dorosłych.
Zakonnice w pozwie złożonym w sądzie powiatu Cook powołują się na stanowe przepisy zabraniające budowy klubów z rozrywką dla dorosłych w odległości 1,000 stóp od kościołów, klasztorów czy innych miejsc modlitwy oraz szkół.
Club Allure Chicago, na granicy miasteczek Stone Park i Melrose Park dzieli jedynie ogrodzenie od obszaru działki, na której znajduje się klasztor. Walka o zamknięcie klubu trwa od jego otwarcia w 2014 roku. Zakonnice skarżą się na głośną muzykę z klubu, krzyki ludzi i światła. Zdarzyły się przypadki, że nietrzeźwe osoby po odwiedzinach w Club Allure Chicago wchodziły do klasztoru, np. podczas mszy. Siostry uważają, że w klubie może szerzyć się prostytucja.
Sędzia powiatu Cook, Peter Flynn podczas przesłuchania stron sporu we wtorek stwierdził, że pozew jest zbyt ogólnikowy i brakuje w nim konkretów. "Jeżeli zarzuca się komuś, że jest za głośny, to trzeba to bardziej sprecyzować" – stwierdził.
Właściciele klubu ze striptizem przekonują , że ich biznes nie zakłóca życia zakonnego i mają nadzieję, że sędzia ostatecznie odrzuci sprawę. "Im zależy bardziej na zrobieniu rozgłosu, niż wyroku sądowym" – podsumował Robert Itzkow, prawnik reprezentujący Club Allure w Stone Park. Jego zdaniem biznes przynosi dochody do kasy tego miasteczka, a poza tym dziwi się, dlaczego zakonnice nie protestowały w 2010 roku, kiedy rada miejska zgodziła się na budowę klubu ze striptizem obok ich klasztoru. "Nie sądzę, że wygrają" – dodał. Sędzia dał adwokatom zakonnic szansę na złożenie nowego pozwu do połowy kwietnia.
W ostatnich latach w kilku miasteczkach doszło do blokady planów budowy klubów ze striptizem. Po protestach podobny projekt upadł w ub. roku w Crestwood, na południowo-zachodnich przedmieściach. Miał to być pierwszy w tym miasteczku klub ze striptizem. Miał powstać przy 13801 S. Kenton Ave., gdzie znajduje się zamknięty sklep z artykułami budowlanymi. O licencję na klub Go Go starał się tamtejszy biznesmen, Jamie Marcanio, współwłaściciel restauracji i tawerny. Obiecywał, że klub stworzy co najmniej 20 miejsc pracy, a poza tym będzie wspierać lokalne organizacje charytatywne.
Pomysł nie spodobał się jednak grupie mieszkańców w Crestwood. Pastor Steve Trogolio wątpił, by klub Go Go przyczynił się do rozwoju jego miasteczka. Jego zdaniem tego typu biznesy tylko wpływają na spadek wartości domów znajdujących się w pobliżu. Argumentował, że taniec erotyczny połączony z rozbieraniem się często jest okazją do wykorzystywania młodych kobiet.
Po burzliwych wysłuchaniach publicznych w tej sprawie biznesmen Jamie Marcanio wycofał swój projekt i porzucił plany otwarcia pierwszego w Crestwood klubu ze striptizem.
Władze miasteczek nie mogą wprowadzić zakazu klubów ze striptizem czy sklepów dla dorosłych tzw. sex shopów, ale mogą ustalać przepisy regulujące ich działalność, od lokalizacji takich biznesów, po godziny ich otwarcia, czy sprzedaż w nich alkoholu. Takie zaostrzone przepisy mogą odstraszać przyszłych inwestorów w rozrywkę dla dorosłych, na co często liczą władze miasteczek.
Jeżeli taka sprawa trafia do sądu, to bardzo często kończy się długą i kosztowną dla lokalnych władz batalią. Przekonały się o tym władze Bedford Park, położonego na południowo-zachodnich przedmieściach. Proces z klubem striptizowym trwał sześć lat i zakończył się ugodą osiągniętą w ubiegłym roku, w ramach której władze Bedford Park ostatecznie zgodziły się na powstanie klubu Go Go.
Właściciele przyszłego biznesu muszą jednak dostosować się do wyznaczonych przez władze miejskie godzin otwarcia klubu, zapewnić mu własną ochronę, a w reklamach nie używać nazwy miasteczka. Koszty sześcioletniego procesu sądowego, które musi ponieść Bedford Park zamieszkałe przez zaledwie 600 osób, to 400 tysięcy dolarów.
JT