W Illinois istnieją grupy, które naciskają, by stanowi prawodawcy zmienili prawo i pozwolili nieuleczalnie chorym osobom dorosłym decydować, kiedy i jak zakończyć własne życie.
Dyskusja często toczy się również wokół samej nazwy dla takiej praktyki – dla jednych to „medyczna pomoc w umieraniu”, dla innych „samobójstwo wspomagane przez lekarza.
Niezależnie od tego, jaka nazwa zostanie przyjęta, zwolennicy takich rozwiązań mają nadzieję, że temat wkrótce poruszony będzie w Springfield.
Proponowane zmiany
Według zwolenników należy umożliwić nieuleczalnie chorym pacjentom, psychicznie zdrowym dorosłym, z rokowaniami dotyczącymi maksymalnie 6 miesięcy życia, mozliwość decydowania o tym, kiedy zakończyć swoje życie. Pacjent taki miałby prawo poprosić swojego lekarza o receptę na środek, który po samodzielnym połknięciu spowodowałby śmierć we śnie.
Grupy popierające takie rozwiązanie przekonują, że gdyby miało to wejść w życie, istniałyby odpowiednie zabezpieczenia. Lekarz informowałby też nieuleczalnie chorego pacjenta o dodatkowych możliwościach działania u schyłku życia, takich jak hospicjum lub opieka paliatywna. Przypominałby również, że pacjent w każdej chwili może zmienić decyzję i wycofać swą prośbę.
Kilka stanów przyjęło już podobne ustawy wspierające taką praktykę, choćby Oregon, który podpisał Death with Dignity Act, czy Kalifornia, gdy przyjęła prawo o nazwie End of Life Option Act.
Skąd dyskusja o nazwie?
Amy Sherman, dyrektor grupy Compassion and Choices Action Network Illinois, twierdzi, że w centrum dyskusji znajduje się określenie „samobójstwo”. Według niej samobójstwo ma miejsce wtedy, gdy ktoś świadomie chce umrzeć, ale osoby nieuleczalnie chore, z kilkumiesięcznym wyrokiem już umierają. Tu chodzi o to, jak umierają – cytuje działaczkę WTTW.
Z kolei dr Mary Keen-Kirchoff, lekarz z Northwestern Medicine Marianjoy Rehabilition Hospital w Wheaton i członkini organizacji Stop Assisted Suicide w Illinois, stwierdziła, że określenie „pomoc medyczna w umieraniu” jest „zwodnicze” i że „nie ma nic medycznego w pomaganiu pacjentowi w popełnieniu samobójstwa”.”
Co mówią obie strony?
W zeszłym roku u Deb Robertson zdiagnozowano nieuleczalnego raka neuroendokrynnego.
„Umrę i to wkrótce” – powiedziała Roberston. „Martwię się tym, jak umrę”.
Dzięki proponowanej opcji nieuleczalnie chorzy ludzie mogliby umrzeć w spokoju i bez bólu – dodaje kobieta.
Jednak zdaniem cytowanej wczesniej przeciwniczki takich rozwiązań, dr Keen-Kirchoff, nie ma potrzeby zmian w związku ze stosowanymi już w praktyce paliatywnej sedacji lub lekami przeciwbólowymi. Zauważa ona jednak, że mogą wystąpić problemy z dostępem do nich, co jest kwestią, którą należy się zająć.
Robertson stwierdza jednak, iż widziała, że opieka paliatywna nie jest wystarczająca dla pacjentów, a ból może nadal występować.
„Chodzi o to, że mam wybór i mogę umrzeć tak, jak chcę” – dodaje Roberston.
Więcej na ten temat w artykule „Śmierć na życzenie” w archiwum na stronie monitorlocalnews.com
rj