----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

26 września 2019

Udostępnij znajomym:

Zapowiadany od paru miesięcy pojedynek piłkarskich legend z Polski i Brazylii wywołał wśród chicagowskiej Polonii spore zainteresowanie. Pomimo padającego deszczu w niedzielne popołudnie kilka tysięcy fanów piłki zasiadło na stadionie w Bridgeview, aby dopingować Żurawskiego, Krzynówka i kolegów w starciu z gwiazdami brazylijskiej piłki z Rivaldo na czele, którzy 17 lat temu w Azji wywalczyli światowy czempionat.

Zakończyło się polubownym 3:3 i pomimo tego, że cały czas goniliśmy wynik, to szans na zwycięstwo było sporo, szczególnie w pierwszym kwadransie, po którym Polacy powinni prowadzić 3:0, ale Tomasz Frankowski dwukrotnie zaprzepaścił „setki”, a Sebastian Mila trafił w słupek. Za to Canarinios otworzyli wynik w 18 minucie za sprawą Violi i gdy w dziesięć minut później Paulo Sergio podwyższył na 2:0 wydawało się, że jest pozamiatane. Jednak w 34 minucie Maciej Żurawski odczarował brazylijską bramkę, a w 52 drugiej minucie spotkania cieszyliśmy się z remisu po celnym uderzeniu Jacka Krzynówka z rzutu karnego. Padający coraz obficiej deszcz sprawił, że trawa stała się bardzo śliska i doszło do kilku niepotrzebnych spięć na murawie, co dodatkowo zaostrzyło grę. I kiedy Viola na sześć minut przed końcem spotkania ponownie wyprowadził Brazylię na prowadzenie wydawało się, że to mistrzowie świata będą górą. Jednak kilkadziesiąt sekund później „Żuraw” przypomniał o sobie i całe spotkanie zakończyło się remisem 3:3. Dzięki temu publiczność miała dodatkową frajdę, bo obejrzała serię rzutów karnych zakończoną wynikiem 3:2 dla Rivaldo i jego kolegów. Mam wrażenie, że gospodarze zrobili ukłon w stronę gości, gdyż wykonujący jedenastkę jako ostatni w serii Marek Citko stojąc przy futbolówce tyłem do bramkarza, chyba jeszcze przed gwizdkiem sędziego, zagrał piłkę pietą, a ta ledwo doturlała się do linii bramkowej. Jak mówi stare porzekadło, w przypadku takich towarzyskich spotkań nie wynik jest najważniejszy, ale atmosfera. A ta była znakomita, zarówno na stadionie jak i poza nim. Obydwie reprezentacje nie miały okazji zagrać ze sobą w Korei, bo podopieczni Jerzego Engela po dwóch porażkach z gospodarzami i Portugalią oraz wygraną z USA nie wyszli z grupy, a ekipa Rivaldo zatańczyła sambę. Dzięki Krzysztofowi Święchowi z Akademii Piłkarskiej „Eagles” i jego kolegom, doszło do spotkania na neutralnym, chicagowskim gruncie.

W polskiej reprezentacji zagrali: Radosław Majdan, Adam Matysek, Jacek Krzynówek, Michał Żewłakow, Marcin Żewłakow, Maciej Żurawski, Marcin Baszczyński, Kamil Kosowski, Tomasz Kłos, Piotr Świerczewski, Tomasz Frankowski, Sebastian Mila, Marek Citko, Jacek Bąk, Olgierd Moskalewicz, Bartosz Ława, Jacek Chańko i trener Robert Podoliński. W ekipie Brazylii zagrali: Ze Carols, Edmilson, Tinho, Minero, Amaral, Paulo Sergio, Kleberson, Viola, Rivaldo, Camanducaia, Douglas Leite i Tobi.

Mecz w założeniu organizatorów miał być ozdobą polsko-brazylijskiego festynu. W planach były występy zespołów folklorystycznych, kiermasze, kuchnie serwujące narodowe potrawy. Pomimo ciemnych chmur, które już przed południem spowijały niebo nad stadionem, impreza rozwijała się zgodnie z planem. Można było zaopatrzyć się w różne sportowe gadżety, dodać sobie animuszu szklaneczką piwa. Na koronie stadionu stoisko rozłożyli członkowie Komitetu Wyborczego prof. Marka Rudnickiego, który w nadchodzących wyborach parlamentarnych ubiega się o mandat senatora. Sam zainteresowany nie tylko mówił o politycznych planach, ale także pojawił się na murawie, podobnie jak kongresman Dan Lipiński, aby wziąć udział w przedmeczowym konkursie rzutów karnych. Oddał celny strzał, jednak strzegący bramki Radosław Majdan nie ułatwił mu zadania. Z pewnością gdyby nie popołudniowa ulewa, kilka tysięcy osób miałoby wspaniały piłkarski weekend, ale z aurą nikt nie wygrał. Dobrze, że mecz się odbył, bo gdyby pojawiła się burza z piorunami, a taką służby meteorologiczne zapowiadały, to zgodnie z przepisami mecz trzeba by było odwołać.

Mieliśmy więc bardzo udany piłkarski weekend na międzynarodowym poziomie, bo przez trzy dni pobytu piłkarskich legend w Wietrznym Mieście sporo się działo z ich udziałem. W piątkowe popołudnie odbyła się konferencja prasowa zorganizowana w oferującej południowoamerykański klimat i menu restauracji „Carnivale”. O meczowych planach ze strony polskiej opowiadali Maciej Żurawski i Sebastian Mila oraz trener Robert Podoliński, a ekipę Brazylii reprezentowali Rivaldo, Amaral i Mineiro.

Znakomity ongiś napastnik Lecha Poznań, Wisły Kraków, Celticu Glasgow i reprezentacji Polski, Maciej Żurawski podkreślał, że spotkanie po latach ma swój urok. „Teraz, gdy nie ma takiego musu, że trzeba koniecznie wygrać, to myślę, że może być sporo zabawy, sporo przyjemności i dla nas, i dla kibiców. Każdy z nas po cichu myśli, że fajnie byłoby wygrać czy zdobyć jakąś bramkę, bo każdy z nas ma zakodowaną tę chęć sportowej rywalizacji. Najważniejsza jest jednak dobra zabawa i przyjemność, żeby robić to w niedzielę z uśmiechem na ustach”. Sebastian Mila przyznał, że nie mogło być mowy o specjalnym przygotowaniu kondycyjnym i taktycznym. „Wszyscy ile na co dzień trenują, tyle ze sobą przywieźli. Znamy się z boiska. Pomimo, że to było parę lat temu, to jednak doświadczenie pozostaje i mam nadzieję, że to przynajmniej wystarczy”. W klimat samby wprowadził uczestników konferencji występ brazylijskich tancerek, które jeszcze po raz drugi w piątkowy wieczór dały popis narodowego tańca na okolicznościowym bankiecie w sali Allegra.

„Jestem szczęśliwy, bo wszyscy piłkarze z Polski i Brazylii dolecieli i to jest dla nas najważniejsze. Niestety, ze względów prywatnych nie dotarł do nas prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Boniek, ale jest z nami wiceprezes Cezary Kulesza, który na dodatek zapowiedział niespodziankę” – mówił przed bankietem pomysłodawca sportowej imprezy Krzysztof Święch, który wraz z Arturem Kropiwnickim i Grzegorzem Korzeniowskim ją zorganizował.

W towarzyskim wieczorze wzięło udział blisko trzysta osób. Punktem kulminacyjnym bankietu było wręczenie przez wiceprezesa PZPN Cezarego Kuleszę i piłkarza Marka Citkę nagród przyznanych przez piłkarską centralę polonijnym działaczom piłkarskim. W imieniu prezesa Klubu Wisła Ryszarda Latawca nagrodę odebrał honorowy prezes Józef Karkut. Kolejne wyróżnienia otrzymali: prezes „Eagles” Antoni Cieciński, Paweł Otachel z Akademii Piłkarskiej „Orłów”, Robert Juszczyk, trener drużyny czterdziestolatków „Eagles”, trener „Błyskawicy” Gajetano Traversa, prezesi „Czarnych Jasło” Tadeusz Ciężki i Czesław Koszyk, Krzysztof Strzałka, prezes „Wisłoki”, Tomasz Drążek z „Eagles” oraz sędzia Marcin Sierak.

Tomasz Frankowski i Michał Żewłakow wręczyli organizatorom meczu piłki z autografami zawodników z przeznaczeniem na aukcje charytatywne. Jedna z futbolówek trafi do chicagowskiej Fundacji You Can Be My Angel. W taneczne rytmy wprowadzili gości tancerze ze szkoły „Interclub Academy od Dance” Erwina Rybczyńskiego oraz tancerki z „Sambrazilian Dance Group”, które nie tylko robiły furorę tańcząc ognistą sambę, ale i pozując do zdjęć. Wśród gości wieczoru był między innymi wicekonsul Piotr Semniuk oraz bokser wagi ciężkiej Adam Kownacki. Oprawę muzyczną zapewniła grupa FOX.

W sobotę piłkarze mieli otwarty dla publiczności trening. Piłkarskie umiejętności kadrowiczów na stadionie w Bensenville starali się sprawdzić piłkarze „Orłów”. Trwające pół godziny spotkanie zakończyło się zwycięstwem podopiecznych trenera Podolińskiego 2:0 po golach Macieja Żurawskiego i Bartosza Ławy.

Tekst i zdjęcia: Andrzej Baraniak

----- Reklama -----