Jeff Bezos, czy Richard Branson? Który z nich jako pierwszy zabierze nas na orbitalną wycieczkę wokół Ziemi? A może będzie to ktoś inny, dopiero zaczynający realizować swe marzenia?
Turystyka kosmiczna miała już istnieć kilka lat temu. Takie przynajmniej słyszeliśmy zapowiedzi. Głównie od Bransona, twórcy korporacji Virgin, której elementem jest projekt Galactic. Jednak w ostatnich latach pojawił się konkurent mający pieniądze, wizję oraz, jak się okazało, nieco lepsze wyniki. Być może więc to Jeff Bezos, znany bardziej jako twórca internetowego sklepu Amazon, zabierze nas w tę podróż jako pierwszy. Czas pokaże...
W tej chwili wiele wskazuje na to, iż jeszcze do niedawna mało znany, a na pewno nie rozgłaszany w wielu miejscach projekt Blue Origin autorstwa Bezosa przejmie dominację na rynku podróży kosmicznych. Fakt, na razie nieistniejących podróży, ale nikt nie ma wątpliwości, że stan ten nie potrwa długo i będzie to wielomiliardowy biznes.
Dwa tygodnie temu sukcesem zakończyła się czwarta próba lotu pojazdu kosmicznego New Shepard, który jest diametralnie różnym projektem od sponsorowanego w ramach konkurencyjnego programu Galactic. Po trzech podobnych, również udanych testach w okresie zaledwie 7 miesięcy, Bezos był tak pewny swego, że w czasie kolejnego lotu próbnego dokonano celowego zawieszenia systemów operacyjnych statku, by zobaczyć, jak sobie sam bez nich poradzi. Było to twarde, awaryjne lądowanie, ale nie zagrażało życiu ewentualnych pasażerów.
Bezos i Branson próbują sprzedać nam to samo: marzenie, czyli lot na wysokość kilkudziesięciu kilometrów, na granicę ziemskiej atmosfery, kilka chwil w stanie nieważkości, zapierający widok naszej planety i bezpieczny powrót do domu. Chcą to jednak zrobić w inny sposób. Branson od lat inwestuje w projekt pojazdu przypominającego wahadłowiec kosmiczny z wnętrzem luksusowego samolotu pasażerskiego, który startuje z grzbietu dużego samolotu pasażerskiego, wznosi się nieco wyżej, po osiągnięciu wskazanej wysokości łagodnym ślizgiem powraca na lotnisko. Bezos wybrał inną drogę. Kapsułę wznoszoną na grzbiecie rakiety wielokrotnego użytku, która po odłączeniu się swobodnie spada na Ziemię na kilku spadochronach i w ostatniej fazie lotu hamuje potężnymi silnikami. Oczywiście większość z nas wybrałaby tę pierwszą wersję, może się jednak okazać, iż to ta druga będzie wcześniej osiągalna.
Od 2004 r. Richard Branson właściwie samotnie kreślił przed nami wizje komercyjnych podróży kosmicznych i pracował nad ich realizacją. Po wielokrotnym przesuwaniu daty uruchomienia stałych lotów poza atmosferę, cały program wstrzymany został na pewien okres po tragicznym wypadku w 2014 roku, gdy zginął jeden z dwóch pilotów. Załoga zbyt wcześnie włączyła aerodynamiczne hamulce i statek praktycznie rozerwało na części. Późniejszy raport National Transportation Safety Board skrytykował zarówno procedury bezpieczeństwa w projekcie Galactic, jak również nadzór testów przez Federalną Administrację Lotów. Dopiero teraz wznowione zostaną loty nowych wersji tych samych statków kosmicznych.
Wypadek ten w widoczny sposób zachwiał Bransonem, który jednak jako pionier w wielu dziedzinach zdaje sobie sprawę z ryzyka, a także ceny, jaką czasami trzeba zapłacić. Wie też, że nie zawsze rozpoczynając jakiś projekt przekracza się metę w roli zwycięzcy.
Przykładem może być historia De Havilland Comet. Mało kto wie, że pierwszy na świecie komercyjny odrzutowy samolot pasażerski, który wszedł do seryjnej produkcji, stworzony został przez brytyjską firmę De Havilland. Zaprezentowany w 1949 roku, do użytku wszedł 3 lata później. Piękny, nowoczesny kształt, kabina z regulowanym ciśnieniem, cichy i o dalekim zasięgu. Wydawało się, że Comet podbije świat. Jednak w krótkim czasie doszło do kilku tragicznych katastrof. Samoloty te dosłownie rozpadły się w powietrzu. W tamtych czasach nie do końca poznano strukturę metalu i jego odporność na przeciążenia. Po dokładnych badaniach okazało się, iż jednym z czynników wpływających na słabość konstrukcji były kwadratowe okna. Zmieniono je na okrągłe, wzmocniono kadłub, maszynie nadano nowy kształt. Było jednak za późno. Konkurencja wyciągnęła wnioski z błędów firmy De Havilland i stworzyła wcześniej własne konstrukcje. Z niewielkim wyprzedzeniem na rynku pojawił się Boeing 707, który tak bardzo zmienił podniebne podróże i praktycznie pogrzebał szanse brytyjskiego pioniera.
Wracamy jednak do naszych kosmicznych podróży. Branson promował pomysł wykorzystania do tego pojazdu wielokrotnego użytku wzorowanego na znanych nam wahadłowcach. Pierwszy, jaki powstał, nosił nazwę SpaceShip One i w 2004 r. otrzymał nagrodę 10 milionów dolarów jako pierwszy załogowy i prywatny statek kosmiczny. Potem powstał SpaceShip Two, a wielki pojazd matkę służący do katapultowania mniejszego nazwano WhiteKnight.
Problem polegał jednak na słabości silników rakietowych, które nie dawały rady wyciągnąć na granicę atmosfery pełnego planowanego ładunku, czyli kilku pasażerów plus załogi. Najwyżej udało mu się wznieść na wysokość 14 mil, czyli jedną-piątą koniecznej wysokości. Potem był wspomniany wypadek i chwilowe wstrzymanie projektu. Teraz zaczyna z nowym pojazdem, ulepszonym, bezpieczniejszym, bardziej aerodynamicznym, ale w zasadzie podobnym do pierwowzoru. Zamiast specjalnie budowanego statku matki zamierza wykorzystać wycofanego z użytku Boeinga 747, oczywiście specjalnie do tego przystosowanego, który pozwoli pokonać pierwsze 40 tysięcy stóp.
Jeśli znów się nie uda, to istnieje szansa, że projekt Galactic zarobi na umiejętności wystrzelenia samodzielnych ładunków w przestrzeń kosmiczną z pokładu Boeinga. Może on być bowiem użyty na przykład do umieszczania na orbicie niewielkich satelitów. Specjaliści przewidują, że w okresie pięciu lat zaistnieje potrzeba "wrzucenia" na orbitę Ziemi ok. 500 małych satelitów, a biznes z tym związany wycenia się na ok. 7 miliardów dolarów.
Właśnie w tym trudnym dla Bransona momencie pojawił się poważny konkurent, Jeff Bezos. Zaproponował on, a właściwie ekipa jego inżynierów, całkowicie odmienne rozwiązanie. Podobnie zresztą, jak było w przypadku Amazonu. Przez wiele lat sklep nie przynosił twórcy wielkich zysków, chodziło o zachowanie niskich cen i konkurencyjności. Bezos uważał bowiem, że gdy Amazon będzie wystarczająco wielki, to przysłoni konkurencję i zarobi znacznie więcej. Miał rację. Zobaczymy, czy proroczy okaże się jago inny plan, ten dotyczący wycieczek w kosmos.
Jeff Bezos chciałby, by w przyszłości Ziemia, cała planeta, służyła wyłącznie jako strefa mieszkalna dla ludzkości, a cały przemysł przeniesiony był w kosmos. Na miejscu robilibyśmy proste wyroby spożywcze, może nieco mebli i uprawiali farmy. Wszystko, co niesie ze sobą zanieczyszczenia, hałas i zagrożenie odbywałoby się poza atmosferą naszej planety. Tak powstał projekt Blue Origin.
Podróże kosmiczne są częścią większego marzenia i planu, zresztą bardzo ważną, bo od czegoś trzeba zacząć. Bezos podchodzi do tego jednak spokojnie. "Przestrzeń kosmiczna to coś, czym łatwo się zachłysnąć i łatwo przereklamować" - powiedział w jednym z wywiadów, być może wyciągając w nioski z działań Bronsona.
Virgin Galactic jest bowiem przykładem przereklamowania i złej oceny wyzwania oraz własnych możliwości. Jak się okazało, czym innym jest eksperymentalny projekt, a czym innym stworzenie na jego bazie funkcjonalnego, bezpiecznego statku pasażerskiego. Branson organizował publiczne pokazy, sprzedawał bilety na pierwsze loty za 250 tysięcy dolarów sztuka i jak dotąd wciąż daleki jest od realizacji pomysłu.
Jeff Bezos po cichu, bez rozgłosu, zbudował w Teksasie niewielki, prywatny kosmodrom i zaczął testy. Chce udowodnić, iż prywatny inwestor jest w stanie zrównać się z osiągnięciami państwowej agencji kosmicznej, przegonić ją, a wszystko przy znacznie mniejszych kosztach. W tej chwili wszystkie rakiety wynoszące w kosmos ładunki są jednorazowego użytku. Jego rakieta wynosi kapsułę pasażerską poza Ziemię i wraca na miejsce startu. W listopadzie ubiegłego roku w czasie lotów testowych udało się zrealizować wszystkie założenia. Kapsuła odłączyła się od rakiety na planowanej wysokości 65 mil, wszystkie spadochrony zostały uruchomione na wysokości 20 tysięcy stóp, a cały pojazd bezpiecznie wylądował 11 minut od startu. W tym samym czasie rakieta wznosząca po odrzuceniu kapsuły skierowana została na lądowisko w Teksasie. Na wysokości 5 tysięcy stóp włączyły się ponownie silniki rakiety, tym razem służące obniżeniu prędkości i cała wielka konstrukcja wylądowała z prędkością zaledwie 4 mil na godzinę w odległości pięciu(!) stóp od środka wyznaczonego przez inżynierów okręgu.
Było to wielkie osiągnięcie i dowód, że odmienny koncept ekipy Blue Origin sprawdził się. Właśnie wtedy uznano, że nie trzeba już dłużej projektu utrzymywać w tajemnicy i zaproszono reporterów w marcu tego roku do byłej fabryki Boeinga, gdzie przeprowadzane są wszelkie prace. Przy okazji wyszło na jaw, iż kosmiczna turystyka to tylko jedno z zadań rakiet nowej generacji. Przy zwiększonej mocy i niższych kosztach zastąpić mają wkrótce kupowane przez NASA rosyjskie silniki rakietowe, używane obecnie przez USA do wszelkich kosmicznych projektów.
W tym miejscu wspomnieć należy jeszcze jednego miliardera opętanego wizją podboju kosmosu. To Elon Musk, znany jako twórca samochodów Tesla, ale również rakiet SpaceX, które już wykorzystywane są przemysłowo. Z tym, że po kilku nieudanych próbach stworzenia pasażerskiego statku wycieczkowego Musk skupił się na obsłudze NASA, a jego marzeniem jest pierwszy załogowy lot na Marsa, niekoniecznie wycieczkowy.
Jeff Bezos twierdzi, iż na realizację Blue Origin wydał dotąd około 500 milionów. Podobne są szacunki Bransona i jego projektu Galactic. Eksperci uważają jednak, że suma dla każdego z nich bliższa jest miliarda. Różnica polega na tym, iż Bezos już właściwie udowodnił możliwość wysłania nas na wycieczkę w kosmos, podczas gdy Bransonowi jeszcze sporo do tego brakuje.
Projekt Galactic, jeśli kiedykolwiek zostanie zrealizowany do końca, będzie prawdopodobnie cieszył się większą popularnością. Wygodne fotele w eleganckiej kabinie wahadłowca i spokojny lot na pewno bardziej zainteresują bogatych klientów, niż swobodnie spadająca na spadochronach kapsuła Bezosa. Zbytnio przypomina ona powracających z kosmosu astronautów lądujących często na środku oceanu, a to zbyt atrakcyjne nie jest. Może się jednak zdarzyć, na co na razie wiele wskazuje, iż to właśnie koncept rakiety i połączonej z nią kapsuły wycieczkowej będzie dostępny jako pierwszy. Znając twórcę Amazon i jego dotychczasowe osiągnięcia, można mieć nadzieję, że oferta skierowana będzie nie tylko do najbogatszych. Może również do wysoce zamożnych. Niestety, pozostali będą musieli jeszcze trochę poczekać.
Na podst. thedailybeast, newsweek, wikipedia,
opr. Rafał Jurak