----- Reklama -----

Ogłoszenia, felietony, informacje Polonijne - Tygodnik Monitor

06 marca 2018

Udostępnij znajomym:

W styczniu tego roku skuty kajdankami Mohammed Ali Bwazir stał na rampie prowadzącej do amerykańskiego samolotu wojskowego. Miał on go zabrać, razem z dwoma innymi więźniami, do bliżej nieokreślonego kraju w południowej Europie, gdzie pochodzący z Jemenu, 35 lub 36-letni Bwazir, odzyskałby wolność. Po 14 latach spędzonych w Guantanamo kolejna komisja uznała w końcu, że może opuścić więzienie na Kubie.

Bwazir odmówił wejścia na pokład samolotu i zawrócił do swej celi.

"Nie był zły, był spokojny" - mówił później nadzorujący więźniów płk. David Heath w rozmowie z dziennikarzem Miami Herald. Prawnik reprezentujący Jemeńczyka w rozmowie z innymi przedstawicielami prasy stwierdził, iż Bwazir bał się pobytu w nieznanym sobie kraju, bez rodziny i znajomych. Chciał lecieć do Arabii Saudyjskiej, Emiratów Arabskich, czy Indonezji, gdzie mieszkała jego matka, bracia, wujostwo i kuzyni. Nie mając wyboru, a jako jedyne miejsce docelowe Europę, zdecydował się pozostać w Guantanamo. We własnej celi.

Przypadek tego mężczyzny jest tylko przykładem, jak bardzo skomplikowanym procesem są podejmowane co jakiś czas próby zlikwidowania tego niesławnego więzienia dla podejrzewanych o terroryzm. Ewentualne zwolnienie lub przeniesienie wszystkich tam obecnie przetrzymywanych niesie ze sobą poważne komplikacje natury politycznej, prawnej i dyplomatycznej. Ilustruje to w pewnym stopniu, dlaczego dwóch kolejnych prezydentów USA nie było w stanie tego zrobić, mimo że od lat powszechnie krytykowane jest jego istnienie.

Od 2002 roku, czyli momentu powstania więzienia przy amerykańskiej bazie wojskowej, trafiło do Guantanamo 780 osób. Dziś pozostaje ich tam 80.

Większość nie usłyszała zarzutów dotyczących jakichkolwiek zbrodni i przestępstw - wynika z bogatej bazy danych zarządzanej przez The New York Times. Wszyscy to mężczyźni, w większości pomiędzy 30 a 50 rokiem życia. Najmłodszy ma 30 lub 31 lat. Najstarszy 68. Większość spędziła tam 13 - 14 lat. Wielu ma za sobą strajki głodowe, które zakończone zostały decyzją o przymusowym podaniu im przez nos płynnych odżywek. Mężczyźni ci pochodzą z 17 krajów i terytorium Palestyny, jednak aż 43, czyli większość, to Jemeńczycy. Ośmiu jest z Afganistanu, po sześciu z Arabii Saudyjskiej i Pakistanu. Reszta z Tadżykistanu, Tunezji, Iraku, Agierii, Indonezji, Kenii, Malezji, Mauretanii, Maroka, Rosji i Somalii. Pochodzenie jednego więźnia do dziś nie jest znane.

Powołana w 2011 r. prezydenckim rozporządzeniem komisja uznała niedawno, że co najmniej 26 przebywających w Guantanamo, w tym wspomniany na początku Bwazir, nie jest już zagrożeniem dla bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Tym samym mężczyźni ci wkrótce odzyskają wolność. Wśród nich Salem Ahmed Hadi, podejrzewany o terroryzm dżihadysta, który przedostał się z Jemenu do Afganistanu tuż przed atakami 9/11, a do więzienia na Kubie trafił już w drugim tygodniu jego działalności. Cztery wcześniejsze komisje nie zgodziły się na jego zwolnienie, piąta okazała się dla niego szczęśliwa.

Co najmniej 43 więźniów przetrzymywanych jest tam bezterminowo. Żadna z dotychczasowych komisji nie zgodziła się na ich zwolnienie i niewiele wskazuje, by zmieniła zdanie. Nazywani oni są "wiecznymi więźniami", uznanymi za zbyt niebezpiecznych, by odzyskać choćby częściowo wolność. Jednocześnie nie usłyszeli oni nigdy żadnych oskarżeń. Bezterminowe przetrzymywanie bez procesu jest niezgodne z zapisami Konwencji Genewskiej, jednak administracja George W. Busha utrzymywała, iż prawa te nie odnoszą się do wrogich bojowników kierowanych do bazy Guantanamo.

Powołany przez poprzednią administrację i nieco zmieniony przez obecną, wojskowy trybunał działający na terenie bazy, oskarżył o zbrodnie wojenne siedem osób. Wśród nich znalazł się Khalid Sheik Mohammed, organizator ataków z września 2011 r. oraz czterech jego współpracowników. Kolejny to Abd al Rahim al-Nashiri, Saudyjczyk oskarżony o zorganizowanie zamachu bombowego na amerykański niszczyciel zacumowany w porcie w Jemenie w 2000 r. Zginęło wtedy 17 marynarzy. Następny to Abd al Hadi al Iraqi, który podobno kierował operacjami militarnymi Al Kaidy w latach 2002 - 2004.

Trzech więźniów z Guantanamo uznano winnymi zbrodni wojennych, jednak w jednym przypadku w wyniku apelacji wyrok cofnięto. Pakistańczyk Majid Khan, który na stałe mieszkał w Baltimore przyznał się do wyjazdu do Afganistanu, gdzie służył pod rozkazami Khalida Sheika Mohammeda. Ahmed Muhammed Haza al-Darbi, urodzony w Arabii Saudyjskiej, potwierdził swój udział w ataku na francuski tankowiec u wybrzeży Jemenu. Ali Hamza Ahmad Suliman al-Bahlul, również Saudyjczyk, pełnił rolę sekretarza Osamy Bin Ladena i w 2008 roku uznano go winnym kilku przestępstw. Jednak nieco później sąd apelacyjny w Waszyngtonie stwierdził, iż nie były one w momencie ich popełniania uznawane za zbrodnie wojenne.

Próby zamknięcia więzienia w Gunatanamo zaczęły się już 10 lat temu. W maju 2006 r. ówczesny prezydent USA, George W. Bush, powiedział że chce tę część bazy zlikwidować. Dwa lata później kandydat na to stanowisko, Barack Obama, uczynił konieczność likwidacji więzienia jednym z elementów swej kampanii wyborczej. W pierwszych dniach urzędowania wydał nawet rozporządzenie mówiące, iż przestanie ono działać w okresie roku. Od tamtej pory temat powraca jak bumerang, a ostatnia zapowiedź prezydenta to obietnica likwidacji przed zwolnieniem stanowiska.

Może się to nie wydarzyć jeszcze długo albo w każdej chwili. W tym tygodniu Izba Reprezentantów głosuje nad poprawkami do budżetu obronnego na 2017 r. Może się zdarzyć, że zabraknie w nim funduszy na utrzymanie więzienia, co będzie równoznaczne z jego likwidacją. Na razie jednak większość polityków republikańskich i część demokratycznych opowiada się za utrzymaniem placówki, więc taki scenariusz jest mało prawdopodobny.

Administracja prezydenta Busha zwolniła z Gunatanamo 540 zatrzymanych bez stawiania im zarzutów. Administracja prezydenta Obamy uczyniła to w stosunku od 158 mężczyzn przetrzymywanych na Kubie. Wszyscy oni zostali przetransportowani do krajów, które zgodziły się ich przyjąć. W sumie zrobiło to 58 państw - wynika z bazy danych NYT. Najwięcej przyjęły Afganistan i Arabia Saudyjska, odpowiednio 203 i 134. Nieco mniej Pakistan, bo 63. Pozostali trafili do krajów na sześciu kontynentach, w tym do kilku krajów europejskich. Dziewięciu więźniów zmarło, z czego pięciu w wyniku samobójstwa.

Zwalniani z Guantanamo nie mogą wybierać, do jakiego kraju trafią. "Nie jesteśmy agencją turystyczną" - mówi Lee Wolosky, z ramienia Departamentu Stanu nadzorujący proces zwalniania zatrzymanych - "Naszym zadaniem nie jest spełnianie ich życzeń".

USA nie wysyłają już nikogo do Jemenu ze względu na pogarszającą się tam sytuację polityczną, a także fakt, iż kraj ten stał się ostatnio miejscem aktywnej działalności Al Kaidy. Prawo Stanów Zjednoczonych zabrania transferu do krajów uznanych za niestabilne, takich jak Libia, Syria, Jemen, czy Somalia. W lutym tego roku Arabia Saudyjska po raz pierwszy zgodziła się na przyjęcie obcokrajowców pochodzących z Guantanamo, wcześniej umowa dotyczyła wyłącznie obywateli tego kraju.

Od 2009 roku Barack Obama starał się o przeniesienie więźniów do placówek zlokalizowanych na terenie USA. Przypomnijmy chociaż próbę wykorzystania do tego celu więzienia w Illinois, Thomson Correctional Center. Mimo zaawansowanych negocjacji do podpisania umowy pomiędzy stanem, a rządem federalnym nie doszło. Podobnie jak w kilku innych przypadkach Kongres zablokował finansowanie tej inicjatywy. Posłużyła temu ustawa zabraniająca wykorzystywania rządowych funduszy do transferowania więźniów na teren kraju i budowy tu przeznaczonych dla nich miejsc odosobnienia.

Do dziś tylko dwóch więźniów z Gunatanamo trafiło do USA. W 2002 r. Yaser Esam Hamdi, urodzony w Luizjanie i posiadający podwójne obywatelstwo - amerykańskie i saudyjskie - przetrzymywany był na statku więziennym w Południowej Karolinie. Po dwóch latach został jednak deportowany do Arabii Saudyjskiej. W czerwcu 2009 r. Khalfan Ghailani, obywatel Tanzanii, przeniesiony został do więzienia o zaostrzonym rygorze w Kolorado, gdzie pozostaje do dziś.

W lutym administracja rządowa przedstawiła w Kongresie propozycję transferu ostatnich przetrzymywanych na Kubie więźniów do USA. Zaproponowano 13 miejsc, których nazwy nie zostały jednak odtajnione. Wiadomo jedynie, że komisja Pentagonu wizytowała później wymienione w piśmie placówki odwiedzając między innymi więzienia federalne w Fort Leavenworth w Kansas, w Charleston w Płd. Karolinie oraz dwa miejsca w Kolorado.

Przeciwnicy likwidacji Guantanamo utrzymują, że zwalniani więźniowie powracają do działań terrorystycznych. Republikańscy senatorowie John McCain oraz Lindsey Graham przekonują, iż dotyczy to ok. 30 procent z nich. Powołana przez Kongres komisja składająca się z pracowników wywiadu podaje liczbę 17 procent.

Wciąż urzędujący prezydent utrzymuje, że dalsze funkcjonowanie więzienia w wojskowej bazie na Kubie to narzędzie rekrutacyjne dla organizacji i grup terrorystycznych, jak Al Kaida oraz ISIS. Eksperci zgadzają się z tą opinią tylko częściowo zauważając, że w ich materiałach propagandowych Guantanamo wspominane jest bardzo rzadko.

Pierwszych 20 więźniów przybyło na Kubę 11 stycznia 2002 roku. W okresie kilku miesięcy od deklaracji prezydenta Busha dotyczącej wojny z terroryzmem, amerykańskie siły wojskowe zatrzymały na Bliskim Wschodzie 45 bojowników Al Kaidy i Talibanu. Należało znaleźć miejsce ich przetrzymywania. Zastanawiano się przez chwilę nad bazą na wyspie Guam, jednak pomysł odrzucono pod wpływem sprzeciwu lokalnych mieszkańców. Więzienie powstało więc na południowo-wschodnim obrzeżu bazy wojskowej na Kubie - "Najlepsze z najgorszych miejsc, jakie mogliśmy wybrać" - mówił ówczesny Sekretarz Obrony, Donald Rumsfeld.

Wtedy, czyli w 2002 roku, miejsce naprędce przystosowano do przetrzymywania maksymalnie 100 osób, które w czasie prac konstrukcyjnych zamknięte były w stalowo-drucianych klatkach. 10 lat później przystosowane już było na potrzeby kilkuset więźniów, których znacznie przewyższał liczbą skierowany tam do służby personel wojskowy. Roczny koszt utrzymania więzienia w Gunatanamo w 2013 roku wyniósł 454 miliony dolarów. Zależnie od potrzeb, każdego roku suma ta jest nieco inna.

Ostatni transfer więźnia na Kubę miał miejsce w 2008 roku. Był to Muhammed Rahim al-Afghani, uznawany za wysokiego rangą członka Al Kaidy. Ostatnie zwolnienie z Gunatanamo miało miejsce w kwietniu tego roku, gdy 9 więźniów wysłano do Arabii Saudyjskiej.

Popularny na Florydzie Miami Herald już 14 lat temu wyznaczył jedną ze swych dziennikarek do poświęcenia w całości uwagi powstającemu więzieniu na Kubie, które miało być przecież placówką tymczasową. Robi to do tej pory biorąc udział w każdej konferencji, odwiedzając bazę, rozmawiając z politykami, prawnikami i donosząc o zmianach. W 2013 r. napisała ona w jednym z artykułów, że chyba nie doczeka się likwidacji, mimo powtarzających się obietnic kolejnych prezydentów. Jedno ze zdań brzmiało - "Myślałam, że wydarzy się to, gdy Obama objął stanowisko, ale chyba przyjdzie jeszcze poczekać. Może stanie się to dopiero wtedy, gdy umrze ostatni więzień Guantanamo".

Na podst. theatlantic.com, theweek.com, Miami Herald, Wikipedia, arch. tygodnika Monitor

opr. Rafał Jurak

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor