Chociaż pasażerowie korzystający z Ubera i Lyfta mają płacić dodatkowy podatek miejski, zaproponowany w budżecie na 2018 roku przez burmistrza Rahma Emanuela, wciąż będzie to mniej niż za przejazdy świadczone przez taksówki.
Burmistrz chce, by Rada Miasta zwiększyła opłaty pobierane od przejazdów Uberem czy Lyftem o 15 centów, czyli do 67 centów począwszy od 2018 roku. Opłata ta wzrosłaby o dodatkowe 5 centów - do 72 centów w 2019 roku w ramach planu budżetowego, który burmistrz przekazał w ubiegłym tygodniu radnym.
W odróżnieniu od Ubera czy Lyfta, w przypadku taksówek miasto czerpie zyski poprzez częściowe opodatkowanie tzw. medalionów, które pozwalają na przewóz pasażerów. Ratusz umieszcza medaliony na sprzedaż, a ich właściciele muszą je odnawiać.
Miasto pobiera również miesięczny podatek od transportu w wysokości 98 dolarów za taksówkę i dodatkową 22-dolarową miesięczną opłatę na rzecz poprawy dostępności przewozu pasażerów korzystających z wózków inwalidzkich.
Zgodnie z przepisami 45 centów od każdego z pierwszych 10 przejazdów w ciągu dnia idzie na miejski fundusz ubezpieczeniowy, z którego wypłacane są odszkodowania za wypadki w pracy. Taksówkarze są zobowiązani do wykupu tego typu ubezpieczenia (workers’ compensation insurance). Kolejne 40 centów odprowadzane od pięciu kursów to miesięczny podatek od transportu, a 10 centów idzie na funduszu dostępności przewozów dla niepełnosprawnych.
Taksówkarze od lat głośno narzekają, że nie mogą konkurować z Uberem czy Lyftem, ponieważ ich usługi są bardziej opodatkowane. Nawet jeśli nowa opłata w wysokości 15 centów zaproponowana przez burmistrza zostanie doliczona do przejazdów Uberem i Lyftem w 2018 roku, typowy kurs w wielu przypadkach nadal będzie tańszy w porównaniu do taksówki.
Samo zatrzymanie taksówki kosztuje już $3.25. Pasażerowie korzystający z usług typu ride-share, czyli z usług prywatnych kierowców, płacą początkową opłatę w wysokości $1.70 i za rezerwację $1.60.
Największe różnice cen zachodzą, gdy pojazdy rozpoczynają kurs. Taksówki pobierają $2.25 za milę, w porównaniu z 95 centami za milę przejechaną przez Ubera i Lyfta.
Taksówki pobierają 33 centy za minutę podróży w porównaniu do 20 centów za usługi ride-share.
W przypadku liczącej trzy mile i ok. 10 minut jazdy trasy z Bronzeville do Woodlawn lub z Albany Park do Logan Square, rachunek za przejazd Uberem, nawet po naliczeniu dodatkowej opłaty zaproponowanej przez burmistrza, wyniesie $8.82, w tym znajduje się opłata podstawowa w wysokości $3.30, plus 67 centów w podatku miejskim, a także $2 za przejechane minuty, $2.85 za milę.
Koszt przejazdu taksówką wynosiłby co najmniej $13.30 - $3.25 za rozpoczęcie kursu, $3.30 za minuty oraz $6.75 za przejechane mile. I to nie obejmuje napiwku.
Dla radnych sprzymierzonych z taksówkarzami, najnowsza propozycja burmistrza nałożenia dodatkowych opłat na Ubera i Lyfta, nie jest wystarczająca, aby wyrównać szanse między przewoźnikami.
W listopadzie 2015 r. burmistrz zgodził się na 15-procentową podwyżkę stawek za przejazd taksówkami, ale równocześnie zezwolił na wejście Ubera i Lyfta na lukratywny rynek obsługi pasażerów lotniska O'Hare i Midway oraz świadczenie przewozów przy McCormick Place i Navy Pier.
W zamian za wyeliminowanie wyłączności obsługi tych ruchliwych punktów w mieście przez taksówki, Uber i Lyft przekazują miastu 5 dolarów za każdy kurs wykonany przy obsłudze tych czterech lokalizacjach.
Do tego dochodzą jeszcze dodatkowe dwa centy za niewprowadzenie, tak jak domagali się tego radni, licencji dla kierowców firm ride-share.
Mimo tych opłat, które trafiają do miejskiej kasy, administracja burmistrza narzeka, że podatnicy z Chicago tracą pieniądze.
W 2015 roku rynek przewozów samochodowych wygenerował dochód w postaci podatków szacowany na 17.1 mln. dolarów. Z tego 47 procent pochodziło od Ubera i Lyfta. W ubiegłym roku suma ta wzrosła do 59.6 mln., a 81 procent - 48.3 mln. dolarów - wpłynęło od Ubera i Lyfta. W tym roku miasto spodziewa się wpływów do budżetu w wysokości 85.2 mln., z czego 88 procent pochodzić będzie od firm przewozowych.
JT