----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

23 czerwca 2016

Udostępnij znajomym:

Wprowadzą licencje?

Uber i Lyft ostrzegają, że jeśli radni wprowadzą licencje na wykonywanie usług transportowych dla jeżdżących w ich sieciach, to opuszczą Chicago. Ponad dwie trzecie radnych opowiedziało się już za takimi przepisami.

Trzydziestu czterech z 50 radnych poparło ustawę regulującą działanie firm Uber i Lyft, świadczących usługi transportowe na chicagowskim rynku. Ludzie pracujący dla Ubera czy Lyfta musieliby mieć takie same licencje jak taksówkarze. 

Zwolennicy wprowadzenia takich przepisów przekonują, że cel to poprawa bezpieczeństwa publicznego oraz wyrównanie szans branży taksówkarskiej walczącej o przetrwanie po wejściu na rynek Ubera i Lyfta.

Obie firmy już zagroziły, że jeżeli takie przepisy wejdą w życie, to porzucą chicagowski rynek. Ich zdaniem wprowadzenie wymogu posiadania licencji dla kierowców uniemożliwi działanie ich serwisu na terenie naszego miasta.

"Jeżeli ustawa z tym przepisami zostanie uchwalona, to nie będziemy mogli dłużej istnieć w Chicago" - powiedział menedżer generalny Ubera w Chicago Marco McCottry.

Wiceprezes firmy Lyft, Joseph Okpaku stwierdził, że jest "bardzo prawdopodobne", że spółka będzie musiała wtedy podnieść stawki.

Okpaku powiedział, że 80 procent kierowców, którzy jeżdżą Lyftem w Chicago, średnio po 15 godzin w tygodniu, nie będzie w stanie uzyskać licencji szoferów. Jej zdobycie wymagałoby poniesienie opłaty w wysokości $115, przejście jednodniowego kursu, sprawdzanie przeszłości kryminalnej i złożenie w tym celu odcisków palców oraz inspekcję samochodu.

"Nie możemy być objęci tymi samymi regulacjami, co firmy bazujące na ludziach pracujących na cały etat. System jest oparty na świadczeniu usług w niepełnym wymiarze godzin, dorywczo. Odcięcie tej masy krytycznej kierowców spowoduje, że cały system zacznie się sypać" - stwierdził Okpaku.

Radny Anthony Beale (9 dzielnica), przewodniczący komisji transportu w Radzie Miejskiej, uważa, że sektor przynoszący $68 miliardów zysku może sobie pozwolić na poniesienie kosztów licencji.

"Jeśli będziecie uciekać z każdego miasta, które wprowadza regulację, to nie będziecie mieli żadnego miejsca do pracy" - powiedział Beale, zwracając się do szefostwa Ubera i Lyfta.

"Nikt nie próbuje was się stąd pozbyć. Ale jeśli zdecydujecie się odejść, to będzie wasza decyzja. Jest decyzja sądu, który stwierdził, że szanse są nierówne. Sędzia stwierdził, że rada miejska musi rozwiązać ten problem. Staramy się to zrobić zanim sąd nam powie, co robić" - tłumaczył radny Beale nawiązując do skarg taksówkarzy na "niezdrową konkurencję".

Orędownikiem wprowadzenia zmian jest także wpływowy radny z 45. Dzielnicy, John Arena. Na forum komisji rady miasta do spraw licencji odbyło się wcześniej głosowanie nad jego projektem, zakładającym wprowadzenie obowiązku nabywania licencji dla kierowców wykonujących usługi dla Ubera czy Lyfta, podobnej do tych nabywanych przez taksówkarzy. Ale ustawa wtedy nie przeszła. Dlatego kolejny projekt ustawy przedstawił radny Anthony Beale, przewodniczący komisji ds. transportu.

W jego ustawie jest zapis, że otrzymanie licencji szofera do świadczenia usług w sieci Uber czy Lyft będzie wymagało zaliczenia jednodniowego kursu, złożenia odcisków palców i przejścia samochodu przez miejską inspekcję. Samochód maksymalnie będzie mógł mieć sześć lat.

Co najmniej 5 procent całej floty obu firm będzie musiało być  dostosowanych do potrzeb klientów niepełnosprawnych.

Burmistrz Rahm Emanuel, którego brat jest inwestorem Ubera, lobbuje przeciwko wprowadzeniu licencji dla kierowców świadczących usługi dla tej firmy, a także Lyfta.

Po drugiej stronie barykady jest stowarzyszenie Illinois Transportation Trade Association, które walczy o wprowadzenie podobnych przepisów. Grupa i jej komitet akcji politycznej (PAC) przekazała ponad $35,000 na kampanię chicagowskich radnych w ostatnich miesiącach.

Z wyliczeń przedstawionych w chicagowskiej radzie miasta wynika, że do kasy powinno wpłynąć co najmniej $15 mln od kierowców świadczących usługi w sieci Uber i Lyft.

„To niezapłacone mandaty za przejechanie skrzyżowania na czerwonym świetle, za parkowanie, przekroczenie prędkości”- wylicza komisarz ds. biznesu i ochrony konsumentów Maria Guerra.

"Dlaczego ci ludzie nadal jeżdżą, kiedy winni są $15 milionów?" - pytał radny Beale. "Jeśli jakaś firma zalegałaby ze spłatą takich pieniędzy, to nie mogłaby odnowić licencji" - dodał.

Przewodnicząca miejskiej komisji ds. licencji, radna Emma Mitts, uważa, że tylko wprowadzenie licencji dla kierowców Ubera i Lyfta może  uratować upadający sektor taksówkarski.

"Musimy wyrównać szanse. Biznes taksówkarski jest z nami od dłuższego czasu" –zaapelowała do innych radnych.

Wojna taksówkarzy z Uberem trwa niemal od debiutu firmy w Chicago. Kierowcy taksówek postrzegają Uber czy Lyft jako niezdrową konkurencję, bo kierowcom pracującym dla tych firm brakuje zezwoleń czy licencji wymaganych do przewozu osób. Kierowcy świadczący swoimi samochodami usługi Ubera czy Lyfta nie muszą płacić leasu za taksówkę, która wynosi średnio $600 tygodniowo.

Uber zapewnia, że nie powstał po to, żeby być konkurencją dla taksówek, ale proponować innowacyjne rozwiązania w dziedzinie transportu osób.

"Kojarzymy ze sobą zwykłych użytkowników w celu wymiany usług z korzyścią dla obu stron, przyczyniając się przy tym do zmniejszenia liczby samochodów na drogach oraz większych oszczędności dla klientów" – przekonują  przedstawiciele Ubera.

Usługi są o 30-40 procent tańsze od taksówek. Uber zapewnia, że są szybsi; czas dojazdu do klienta to średnio 10 minut.

JT

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor