----- Reklama -----

Rafal Wietoszko Insurance Agency

27 lipca 2023

Udostępnij znajomym:

WIELKI DZIEŃ POLSKICH SIATKARZY. PIERWSZY ZŁOTY MEDAL W L.N.

Do finału siatkarskiej Ligi Narodów, odbywającego się w Polsce, przystąpiło osiem najlepszych drużyn globu.

W ćwierćfinale Polska, która zajęła w fazie zasadniczej trzecie miejsce, zmierzyła się z zawsze groźną drużyną Brazylii (szósta po pierwszej fazie). Szczęśliwi posiadacze biletów obejrzeli w gdańskiej Ergo-Arena znakomity występ polskiej reprezentacji, która rozbiła gości z Ameryki Południowej 3:0.

POLSKA – BRAZYLIA 3:0 (26:24, 25:21, 25:20)

Najbardziej wyrównana była premierowa odsłona, w której na początku minimalną przewagę mieli Brazylijczycy. Jednak nasi siatkarze byli bardzo czujni i nie pozwolili rywalom na zdobycie większej niż dwupunktowej przewagi.

Świetnie zaczął funkcjonować serwis, asami popisywali się Bieniek i Śliwka, coraz częściej też Polacy zatrzymywali Brazylijczyków blokiem. W naszej drużynie z minuty na minutę rosła pewność siebie po udanych atakach i widać było, że tego dnia Polaków się nie da zatrzymać. Efektem coraz lepszej gry było wygranie pierwszej partii 26:24.

Przebieg drugiego seta był również wyrównany, a o wszystkim zadecydowała końcówka. Właśnie w tym fragmencie meczu uwidoczniła się najbardziej dojrzałość Polaków. Po dwóch znakomitych atakach Olka Śliwki, Biało-Czerwoni odskoczyli na 21:18 i tego prowadzenia już nie oddali.

Brazylijczycy walczyli do końca ale nie ustrzegli się błędów, które spowodowały, że set skończył się ich porażką 21:25.

W trzecim secie nasi zawodnicy przejęli inicjatywę po serii świetnych zagrywek Leona, które wyprowadziły nas na trzypunktowe prowadzenie - 15:12. Oprócz Leona podobali się Śliwka i Bieniek, którzy punktowali utrzymując prowadzenie gospodarzy do końca seta. Po błędzie Brazylijczyków w polu zagrywki set się skończył wygraną naszych siatkarzy 25:20 i cały mecz 3:0.

W półfinale przeciwnikiem polskiej reprezentacji była Japonia, która łatwo wygrała swój mecz ćwierćfinałowy ze Słowenią 3:0. Słaby początek (przegrany pierwszy set) wcale nie załamał Biało-Czerwonych, którzy pokonali Azjatów 3:1.

POLSKA – JAPONIA 3:1 (19:25, 28:26, 25:17, 25:21)

Japonia opromieniona wysokim zwycięstwem w meczu ćwierćfinałowym ze Słowenią, z którą nie straciła nawet seta, weszła w spotkanie dużo lepiej od Polski.

Po wyrównanym początku, od stanu 9:9, Japończycy zdobyli sześć punktów z rzędu, zaskakując gospodarzy atomowymi uderzeniami w ataku oraz niesłychanie skuteczną obroną. Polacy, którzy wystąpili w tym spotkaniu bez kontuzjowanego Bartosza Kurka, mieli poważne problemy ze skutecznością swoich poczynań na boisku i to nie tylko w ofensywie. Próby gonienia wyniku spełzły na niczym i nasi siatkarze musieli przełknąć pigułkę porażki w pierwszym secie - 19:25.

Prawdziwą siatkarską wojnę oglądaliśmy w secie drugim, który był chyba partią przełomową dla wyniku całego spotkania. Mieliśmy wiele zwrotów akcji i zagrania na najwyższym, światowym poziomie. W bardzo dramatycznej końcówce szala przechylała się raz na jedną, raz na drugą ze stron. Ostatecznie jednak to Polacy po zagrywce Bieńka i ataku znakomitego Kaczmarka cieszyli się ze zwycięstwa 28:26.

kibice 770

W trzecim secie to ponownie Polacy byli stroną przeważającą. Japończycy natomiast popełniali coraz więcej prostych błędów i przy stanie 2:6 ich francuski trener Blain ratował się wzięciem czasu. Polacy natomiast zaczęli grać jeszcze lepiej. Leon, Kaczmarek i Śliwka, obsługiwani perfekcyjnie przez Marcina Janusza siali postrach atomowymi atakami wśród coraz słabszej japońskiej defensywy. Emocji było mniej ale radości wśród kibiców coraz więcej, gdyż seta Polacy zakończyli efektownym 25:17, co dawało nadzieję, że następna odsłona spotkania będzie już ostatnią. I tak się stało!

Tylko początek czwartego seta był wyrównany, potem to już koncert zespołu prowadzonego przez Nikolę Grbicia i pełna dominacja. Ponownie Leon, Bieniek, Śliwka i Kaczmarek punktowali, czasami nawet z trudnych piłek ale w tej fazie meczu gospodarzom wszystko sprzyjało i kontrolowali przebieg spotkania w sposób bezdyskusyjny.

Ostatecznie Polacy wygrali seta 25:21 i całe spotkanie 3:1. Teraz pozostał już tylko wielki finał z drużyną USA, którzy w wielkim stylu pokonali mistrzów świata Włochów, nie dając im ugrać nawet jednego seta.

FINAŁ – POLSKA – USA 3:1 (25:23, 24:26, 25:18, 25:18)

Liga Narodów jest rozgrywana od 2018 roku. Zastąpiła Ligę Światową, którą Polska wygrała raz. Było to jedenaście lat temu w 2012 roku. Wtedy to w stolicy Bułgarii, Sofii, Polacy pokonali w finale zespół z… USA. Taka sama para stanęła po obu stronach siatki w finale w Ergo-Arena w Gdańsku.

Reprezentacja Polski pokonała Stany Zjednoczone po kapitalnym spotkaniu, stojącym na świetnym poziomie i po raz pierwszy sięgnęła po złoty medal w tych bardzo prestiżowych rozgrywkach. Biało-Czerwoni niesieni dopingiem nadkompletu kibiców w gdańskiej arenie zaprezentowali doskonałą siatkówkę i zasłużenie wygrali.

Przed meczem były obawy o końcowy wynik, gdyż Amerykanie pokazali w spotkaniu półfinałowym z mistrzami świata Włochami znakomitą dyspozycję. Rozbili reprezentantów Italii w sposób bezdyskusyjny, będąc zespołem pod każdym względem lepszym. Poza tym w zespole Polski wciąż nie można było liczyć na leczącego kontuzję Bartosz Kurka.

Polacy rozpoczęli mecz finałowy w składzie: Łukasz Kaczmarek, Wilfredo Leon, Aleksander Śliwka, Mateusz Bieniek, Jakub Kochanowski, Marcin Janusz oraz Paweł Zatorski na libero. Podopieczni trenera Grbica lepiej weszli w spotkanie niż ich rywale.

Doskonale zaczęła funkcjonować zagrywka, w której imponowali Bieniek i Leon. Bardzo skuteczny był na skrzydle Kaczmarek, niewiele ustępowali mu Śliwka i Kochanowski. Przyjęcie, które często było naszą piętą achillesową i szwankowało w poprzednich meczach, było tym razem naszym dużym atutem. Wszystko to zaowocowało wygraniem pierwszego seta 25:23.

W drugim secie Polacy kontynuowali świetną grę, w której wszystko funkcjonowało perfekcyjnie. Zagrywka, przyjęcie, dobry blok i defensywa, w której brylował Zatorski. Amerykanie byli momentami bezradni, przy stanie 11:16 ich trener John Speraw wziął czas. Po tej przerwie coś się w grze Biało-Czerwonych się zacięło. Siatkarze z USA zdobyli cztery punkty z rzędu, gra się wyrównała, a z boiska musiał z powodu urazu stopy zejść Mateusz Bieniek. W końcówce, po niesamowitej walce punkt za punkt, szczęście uśmiechnęło się do Amerykanów, którzy wykorzystali drugiego setbola i wygrali 26:24.

Jednak set trzeci to już prawdziwy koncert gry w wykonaniu naszych reprezentantów. Polacy grali po prostu fenomenalnie i byli nie do zatrzymania. Przeważali nad swoimi rywalami w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Zdezorientowani Amerykanie byli całkowicie bezradni i nie mogli  znaleźć recepty na rozpędzonych Polaków. Efektem wysoka wygrana w tej partii - 25:18.

W czwartym secie, który był przysłowiowym gwoździem do amerykańskiej trumny, nasi siatkarze kontynuowali kapitalną grę i szybko wyszli na prowadzenie 5:1, 7:2 i 8:3. Siatkarze z Ameryki Płn. sprawiali wrażenie, jakby nie do końca wiedzieli co się dzieje na gdańskim parkiecie. W środkowej części seta odrobili wprawdzie parę punktów i widać było, że mieli wielką ochotę wrócić do gry. Na chęciach, niestety dla nich, się jednak skończyło. W polskiej ekipie panował za to spokój i pełna koncentracja. Nasi siatkarze, którzy imponowali we wszystkich elementach siatkarskiego przygotowania, grali jak natchnieni i wygrali seta 25:18 i cały mecz w wielkim stylu 3:1.

Najlepszym atakującym finałów Ligi Narodów został wybrany Łukasz Kaczmarek. Zawodnik Zaksy godnie zastąpił Bartosza Kurka, zdobywając w finale 25 punktów: „Nie sądziłem, że jestem w stanie zagrać taką siatkówkę przeciwko tak doskonałej drużynie”- podsumował swój występ w finale Kaczmarek. Siatkarz sprawił również w tym dniu doskonały prezent swojej żonie z okazji 7. rocznicy ślubu.

Wygrana polskiej reprezentacji to nie tylko złote medale i prestiż ale również pokaźna, jak na siatkarskie realia, premia finansowa. Cała drużyna wzbogaciła się o okrągły milion dolarów. Ponadto indywidualnie nagrodzeni zostali zawodnicy wybrani do drużyny marzeń. Aleksander Śliwka, Jakub Kochanowski, Łukasz Kaczmarek i Paweł Zatorski dostali po 10 tysięcy dolarów. Dodatkowe 30 tysięcy dolarów zgarnął Paweł Zatorski, który został nagrodzony za tytuł MVP, czyli najbardziej wartościowego gracza turnieju.

autor: Andy Warta - Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

----- Reklama -----

Zobacz nowy numer Gazety Monitor
Zobacz nowy numer Gazety Monitor